wtorek, 4 września 2018

Od Antonia CD Toriel

Cały czas obserwowałem dziewczynę. Zastanawiałem się, czy ona nie zdaje sobie sprawy z tego, że procenty już zaczęły uderzać jej do głowy, czy po prostu nie przyjmowała tego do świadomości.
Na razie jednak się nie awanturowała ani nie robiła nic, co łamałoby zasady klubu. Nawet dała napiwek... No cóż. Była bardzo otwarta.
Gdy chciała kolejne Mojito, robiłem jej kolejne. I następne, pilnując ją jednak i odstraszając facetów równie na bani co ona.

Przez cały ten czas wpatrywała się we mnie niczym ciele w malowane wrota. Te kilka, kilkanaście drinków później stwierdziłem, że dość jej mocnych trunków i każde kolejne zamówienie było porcją wody z sokiem z limonki i miętą. Wydawało się że nie widziała różnicy.
Dziwne było to, że ani razu nie była w toalecie. Musiała mieć naprawdę mocny pęcherz... Szacunek się należy.

Po pewnym czasie przestała zamawiać. Siedziała jedynie, wciąż we mnie wpatrzona. Aż tu nagle...
Zręcznie pomimo upojenia wdrapała się na bar, zeskoczyła z niego prawie łamiąc nogi i uczepiła się mnie, gdy próbowałem ją podtrzymać. Cały czas chichotała.
- Oj, tobie już na pewno starczy... Może ktoś po ciebie przyjechac? Albo chociaż odebrać cię z taksówki?
- Njheee.... Myheszzkam ssshaamaa... - wymamrotała, klejąc się do mnie. Dosłownie nie mogłem jej od siebie odczepic. I co ja mam z nią zrobić?!

...pomimo że myślałem, że jestem na tyle przy zdrowych zmysłach, by nigdy nie sprowadzić do domu nic innego oprócz piskląt które wypadły z gniazda, okazało się, że jednak całkowicie mi odbiło.
Szef puścił mnie do domu. Tłum zaczął się przerzedzać, więc pomoc nie była już potrzebna.
I tak oto stałem teraz na parkingu, próbując załadować pijaną dziewczynę na siedzenie pasażera w moim pick-upie. Szło ciężko, ale wreszcie udało mi się bezpiecznie ją zapakować. Wiedziałem, że będę tego żałował. Już to czułem.

Szybko dotarliśmy do mnie. Jak na złość okazało się, że Toriel oblała się którymś z napojów. Byłem zmuszony przebrać ją w jedną ze swoich koszulek.
Już prawie leżała w pokoju gościnnym, owinięta kołdrą jak naleśnik, gdy nagle znów zaczęła chichotać, przerywając swoje ciągłe mamrotanie.
- Siusiu. - zaczęła się domagać. No, każdy pęcherz ma swoje limity. Nie. Ma wyjścia..
Zabrałem ją do łazienki, mając nadzieję, że będzie w stanie sama sobie poradzić.
Przynajmniej w takiej mierze miałem szczęście. Gdy dosarczyłem ją do łazienki sama zajęła się swoją potrzebą, pamiętając nawet o umyciu rąk i podciągnięciu majtek, chociaż w tych drugich znalazła się wtedy cała koszulka.
Przy kolejnej próbie położenia jej do spania osiągnąłem sukces. Zasnęła momentalnie....
...zapowiada się ciekawy poranek

< Śpiąca krolewno~? >

poniedziałek, 3 września 2018

Od Toriel CD Antonia

Przyglądałam się barmanowi z ogromnym zainteresowaniem. Byłam ciekawa, bo przypominał mi kogoś, kogo znałam jak byłam młodsza. Ten ktoś uratował mi życie, ten ktoś... Ten ktoś mnie pocałował, a potem mnie uratował za cenę samego siebie. Byłam mu tak wdzięczna. Antonio, chyba tak miał na imię. Tak dawno nie przypominałam sobie go, patrząc w artykuł w internecie. Powinnam. Obiecałam przecież samej sobie, że to właśnie on zdeterminował mnie do pisania mojej pierwszej książki, która była tak naprawdę moim pamiętnikiem. Jedyne co, to pozmieniałam imiona, nazwy ulic. Sama ja jednak wiedziałam, że tym chłopakiem o imieniu Fernando był Antonio, a ta pechowa dziewczyna o imieniu Sinnlig była tak naprawdę mną. Znowu odleciałam. Pokręciłam kilka razy głową, a następnie pokierowałam wzrok na barmana, który podał mi moje zamówienie. Uśmiechnęłam się zalotnie, nieco opierając o blat.
- Dziękuję, panie barmanie. Cóż, chcę się bawić, a taki shot na rozluźnienie zawsze jest dobry. A co do drinka, bardzo go lubię. - powiedziałam z uśmiechem i wzięłam słomkę do ust, aby napić się alkoholu. - Może zechciałby pan ze mną porozmawiać? Muszę się rozkręcić. - dodałam, zadziornie się do niego uśmiechając.
- Oczywiście. Mogę robić nawet za spowiednika - powiedział, słodko się uśmiechając.
Mężczyzna naprawdę był zachwycający, przystojny i przypominał mi Antonio. Podałam dłoń barmanowi, uroczo się szczerząc do niej.
- Jestem Toriel.
- A ja Antonio.
Antonio... On to też Antonio. I jest do niego podobny. Dlaczego... Dlaczego teraz? Nieco zaskoczona, przygryzłam nerwowo wargę, po czym uderzyłam shota. Nieco się skrzywiłam, zapijając go Mojito. Popatrzyłam potem znowu na barmana, uśmiechając się nieco nerwowo.
- Miło mi pana poznać... Cóż tak przystojny mężczyzna robi za barem, skoro może robić za modela. - powiedziałam, uśmiechając się do niego figlarnie.
- Hah, robię to co kocham. A co taka piękna kobieta robi w tak małej mieścinie, gdy mogłaby zostać aktorką?
- Skarbie, wystarczy mi pieniędzy. Gram w miejscowej reprezentacji koszykówki. Poza tym, moi rodzice to żyłka złota. - zaśmiałam się. - Nie narzekam na brak sławy, a poza tym... - palcem wskazującym dotknęłam podbródka mężczyzny i nieco zbliżyłam do siebie jego twarz. - Tylko w takich małych miasteczkach spotyka się takich przystojniaków... - szepnęłam.
- Hm, czy ten shot na pewno nie był zbędny? Mojito tutaj też jest mocne.
- Nie jestem jeszcze pod wpływem alkoholu mój drogi. To tak szybko nie działa. - zaśmiałam się, patrząc mu w oczy. - Nie podoba ci się moje zachowanie, Antonio?
- Raczej chodzi mi o to, żebyś na siebie uważała. Różne typy się tu kręcą.
- A jak ci powiem, że będę tutaj siedziała obok ciebie całą imprezę, to dasz mi jeszcze jedno Mojito? - zapytałam, opierając głowę o dłonie, a łokcie o blat.
- Jeśli będziesz grzeczna~
Po tych słowach, chłopak zabrał się za robienie dla mnie kolejnego drinka. Zadowolona patrzyłam na jego pracę, dostrzegając wiele podobieństw do tamtego Antonio. Nie był to tylko wygląd... Jego zachowanie też się zgadzało. Po chwili kiedy mi podał napój, poprzedni już dopiłam i odstawiłam. Wzięłam od razu drugi do dłoni, sącząc go przez słomkę.
- Antonioo... - powiedziałam, a kiedy ten zwrócił na mnie uwagę, wyjęłam z portfela o wiele większą sumę niż za kilkanaście drinków i wsunęłam mu to do kieszeni w koszuli.
Złapałam go potem za nią i do mnie go przyciągnęłam. Pochyliłam się do jego ucha.
- Dziękuję ci... A to już na zapas i razem napiwek dla tak przystojnego barmana...
Kiedy to powiedziałam, pocałowałam delikatnie jego policzek i wróciłam do picia drinka z uśmiechem. Patrzyłam ciągle w oczy mężczyźnie. Tak, to na pewno był mój Anvas... Pachnie tak samo...
< Antoniuś? :3 >

sobota, 1 września 2018

Od Antonia CD Toriel

Tak właściwie nie była to moja zmiana, ale gdy szef zadzwonił do mnie, wręcz błagając, bym przyszedł i pomógł, nie potrafiłem mu odmówić. I tak był piątek, a ja nie miałem dosłownie niczego do roboty. Miałem więc wybór, cały wieczór siedzieć w domu, albo spędzić trochę czasu w klubie i mieć okazję do nawiązania jakiejś miłej rozmowy z kimś innym niż z Frytką. Nie, nie frytką-frytką, ziemniaczaną, tylko z Frytką, moją papugą. Chociaż właściwie to  Frytkiem...Niby samiec, ale mówi o sobie w formie żeńskiej. Mówiąc krótko, mam papugę transwestytę.
Gdy tylko połączenie się skończyło przebrałem się w strój roboczy, a Frytce wyciągnąłem zabawki i smakołyki. Potrafił sam się sobą zająć.
Już w drzwiach zawołałem do niego, by był grzeczny i pilnował domu.
- Gragh! Spadaj! - usłyszałem jedynie w odpowiedzi. Uśmiechnąłem się pod nosem i wyszedłem. Zawsze był taki miły.

Wieczór był bardzo miły. Jak zwykle Lexus był pełen ludzi, którzy albo przyglądali się pokazom, albo tańczyli na parkiecie, albo też przesiadywali przy barze i zamawiali coraz to kolejne drinki. Miło się rozmawiało.
W pewnej chwili na wysokim stołku zasiadła dziewczyna, ubrana wyjątkowo wyzywająco. Jej czerwona sukienka przyciągała wzrok.
Podszedłem do niej.
- Witam w Lexusie. Co podać? - zapytałem z uśmiechem, poprawiając okulary na nosie. Robiłem to z przyzwyczajenia, mimo że bardzo dobrze się trzymały.
- Virgin Mojito. I shot. - odpowiedziała po prostu, a ja od razu zabrałem się do przygotowania koktajlu. Tonik, limetka, mięta. Kobiety często zamawiały Mojito, ale rzadko kiedy ktoś zaczynał wieczór od shota. Podałem jej jednak zamówienie.
- Proszę bardzo, VM oraz shot. Chociaż, czy to nie za wcześnie żeby pić shoty? Noc jeszcze młoda - zagadnąłem.

< Toooori? >

Od Lizawiety DO Michaela

Wyszłam poza teren lotniska i wraz z telefonem i włączoną w nim nawigacją udałam się wzdłuż głównej ulicy. Chmurzyło się i wiał lodowaty wiatr, więc chodnik był pusty, a jedyne dźwięki wydawały przejeżdżające samochody i moja walizka. Jej stukot donośnie ogłaszał otoczeniu, że oto jestem, Lizawieta Peverell przybyła do miasta. W oddali zamajaczyły mi jakieś postaci, a zza rogu wyszło kilku innych ludzi. Wraz z nimi pojawił się również deszcz spadający z nieba. Przyspieszyłam, bo pod płaszcz wpadały mi duże, zimne krople. Nawigacja prowadziła mnie poboczem wzdłuż ruchliwej ulicy, więc stanęłam przy przejściu dla pieszych i dotknęłam dłonią żółtego pudełka przyspieszającego zmianę świateł. Niestety nic takiego się nie stało i stojąc na tej ulewie, owinęłam się szczelnie płaszczem. Moje włosy były już przemoczone i oklapły, przyklejając się do całej buzi. Nagle deszcz przestał na mnie padać, więc spojrzałam zaskoczona w górę, gdzie zauważyłam parasol w kolorowe... tak, w kolorowe żółwie i uśmiechniętą twarz blondwłosego chłopaka.
 – Nie ma za co – uprzedził mnie i zapytał uprzejmie. – Gdzie idziesz?
 – Do akademika Green Hills – odrzekłam, zaplatając zmarznięte ręce pod biustem.
 – Znaj me dobre serce, pójdę z tobą. – powiedział, a widząc moje uniesione brwi, dodał. – To znaczy i tak tam wracam.
     Światła zmieniły się na zielone, więc ramię w ramię przeszliśmy przez jezdnię. Pokonaliśmy jeszcze fragment drogi, po czym chłopak gwałtownie wystawił do mnie dłoń, przy okazji odsuwając się lekko i strzepując na mnie wodę z całego parasola. Zaklnęłam głośno, gdy poczułam, jak spływa mi aż na plecy.
 – Przepraszam! – krzyknął i wolną ręką pogłaskał mnie po głowie, ulizując mi włosy jeszcze bardziej.
    Cofnął dłoń, gdy tylko zobaczył mój wzrok.
 – Jeśli chciałeś się przedstawić, mogłeś to zrobić bez chlapania mnie. – przysunęłam się do niego, chroniąc się przed deszczem. – Mam na imię Lizawieta.
    By złapać kontakt wzrokowy musiałam podnieść głowę, gdyż chłopak należał do wysokich ludzi. Mnie los niestety nie obdarzył czymś więcej niż niecałym metrem sześćdziesiąt. Tymczasem blondyn patrzył w kamienicę niedaleko przejścia dla pieszych, gdyż nie pokonaliśmy zbyt dużo drogi i nagle zwrócił się do mnie:
 – Dlaczego nie pojechałaś autobusem?

Michael? :3

Od Toriel

Siedziałam właśnie w swoim domu. Na moich kolanach leżała moja kotka Haylee i spokojnie spała, a ja właśnie przed swoim laptopem myślałam nad ciągiem dalszym historii w mojej książce. Cóż pocznie teraz biedna Maeve, będąc zamknięta w lochach potężnej bestii Rotpara, który miał wobec niej okropne zamiary. Jaszczurolud chciał, aby ta stworzyła z nim nową, nieśmiertelną rasę, ale... różowowłosa bohaterka nie chciała. Bała się tego, co on może zrobić, musiała przecież uciec z tego miejsca. Teraz właśnie była w trakcie ucieczki. Myślałam więc, co mogę zrobić, aby ta książka była jeszcze ciekawsza. Poprawiłam okulary na nosku, bo miałam lekką wadę widzenia z bliska. Uważnie wertowałam cały rozdział jaki teraz napisałam i główkowałam, co mogę jeszcze dodać. Co by sprawiło, aby książka była jeszcze ciekawsza, aby miała miłe zwroty akcji... Pogładziłam łepek białej kotki, która głośniej zamruczała pod wpływem mojego dotyku. Widać było, że podobało się jej na moich kolanach i że nikt nie przeszkadzał jej w spaniu. Westchnęłam ciężko i poprawiłam swój niechlujny kok. Która to godzina? Już późno. Wzięłam ostrożnie kotka na ręce, a ta przeciągnęła się i wtuliła w moją szyję. Uśmiechnęłam się na to i powoli położyłam się na łóżku. Podrapałam delikatnie się po głowie, nieco zdezorientowana. Chyba za długo wpatrywałam się w ekran komputera, który stał teraz w stanie uśpienia z zapisanym już plikiem. Westchnęłam, gładząc kotkę po głowie, po czym zdjęłam swoje okulary i odpłynęłam w krainę snu.
Z samego rana obudziłam się ze świadomością, że jest piątek. Leniwie popatrzyłam na zegarek, a potem zwlokłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki na poranną toaletę. Kiedy to co powinnam zrobić już było w stanie ukończonym, wyruszyłam spokojnie na wybór dzisiejszego ubioru. I co postanowiłam nałożyć? Mój ulubiony ścięty top w kolorze bieli. Na niego narzuciłam czarną bejsbolówkę, a na nóżki ubrałam kusą, ciemną spódnicę oraz ukochane podkolanóweczki pasujące do reszty. Na stopy nałożyłam ulubione, kryte, czarne buty na obcasie. Kiedy byłam już gotowa z ubrania, na głowę nałożyłam białą opaskę z czerwonymi rogami, poprawiłam oczy czerwonym eyelinerem oraz zwykłym tuszem do rzęs i ruszyłam do szkoły z plecakiem na swoich ramionach. Przymknęłam oczy i zmęczona nieco po całonocnej prawie pisaninie książki wsiadłam na swój ukochany motor. Założyłam kask i pojechałam do słynnego budynku edukacyjnego.
Po lekcjach opuściłam teren szkoły i już dawno odwiedziłam dom. Przebrałam się w czerwoną, kusą sukienkę z dużym dekoltem. Na nogach miałam cieliste zakolanówki, a na nogach czarne, wysokie buty na obcasie. Wysmarowałam swoje pełne, malinowe usta czerwoną szminką, a włosy pozostawiłam w stanie normalnym, czyli zwykłej, prostej fryzurze. Do podręcznej torebeczki włożyłam pieniądze, gumkę do włosów oraz kilka innych potrzebnych rzeczy. Teraz wchodziłam do klubu, chciałam się zabawić, w końcu mamy piątek! Radośnie wleciałam do pomieszczenia z parkietem do tańczenia, ale zanim to, zasiadłam przy barze, aby walnąć sobie shota oraz małego drinka. Musiałam przecież się rozkręcić. Kto wie, kogo mogę dzisiaj spotkać...

<Ktuś, cuś?>

czwartek, 30 sierpnia 2018

Od Aksela CD Lucie

Przyglądałem się dziewczynie, pomagając jej złapać stały grunt pod stopami. Ładniutka, naprawdę. I do tego francuska dama, tego byłem prawie pewny. Widać i słychać. No i jeszcze ten pies. Wszystko aż krzyczało "Żabie udka na śniadanie!"
Jej pupilek najpierw obserwował mnie równie uważnie jak ja jego panią, a potem mnie obszczekał. Hah, uroczy. Mała bestyjka
Zauważyłem, że dziewczyna mocniej ścisnęła smycz psa. Hmm, czyżby się lekko podenerwowała? Mam nadzieję, że to przeze mnie~
- Nie ugryzie, spokojnie. - zapewniła mnie. Uśmiechnąłem się.
- Nie boję się psów. A te urocze stworzonka do agresywnych i niebezpiecznych raczej nie należą. - przykucnąłem, by pogłaskać psa. Uparcie obwąchiwał moją dłoń. Starłem mu śnieg z pyska. - Jak się nazywa? - znów podniosłem na nią wzrok.
- Pomme. - odpowiedziała. Ciekawiło mnie, czy patrzyła na mnie, czy jednak na psa.. Ciężko było to stwierdzić.
- Pomme, hmm... Chyba Pomme de Terre. Pasuje idealnie. - zaśmiałem się cicho i znów wyprostowałem.
Dziewczyna wydęła wargi. Ten pies to chyba jej maluszek... Widać też po kubraczku.
Pies był cały przemoczony od śniegu. A gdy spojrzałem na dziewczynę, zrozumiałem, że ona była równie mokra, jak nie bardziej. Biedactwo. Chyba nie była do końca przygotowana do tej pogody.
- Cała przemokłaś... Na pewno marzniesz. Co powiesz na kawę? Albo herbatę? Powinnaś się jak najszybciej ogrzać, bo jeszcze złapiesz jakiegoś bakcyla. - uśmiechnąłem się do niej zachęcająco. Nie wyglądała na przekonaną... Rozsądna dziewczyna.
- Obiecuje, nie mam żadnych złych zamiarów! Po prostu chcę pomóc małemu, słodkiemu pieskowi... A jako że jego właścicielką jest taka urocza dama w potrzebie, to bardzo chętnie się zapoznam. Mało znam tu ludzi~ - uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. - Oh, zapomniałem. Nazywam się Aksel. Więc? Dasz się namówić?

< Śliczna? :3 >

Od Daevy CD Nory/Czeslava

- Oh, ale przyznaj, że lubisz tam przychodzic... Jeszcze nigdy nie widziałam, by ktoś przychodził tam tak cżesto w tak krótkim czasie jak ty! Mogłabym nawet załatwić ci kartę zniżkową! - huhuh, co za towarzystwo.... Nigdy bym nie pomyślała... - No i czemu miałoby to być miejsce nieodpowiednie? Mamy pokoje prywatne, z karaoke, konsolami... Załatwię też jedzenie. Będzie fajnie, zobaczycie! - ignorowałam ich z lekka zdziwione spojrzenia. Wszyscy patrzyli, jakbym gadała w innym języku... No cóż, trudno. Nikt się przecież nie odezwał~
- No to postanowione~! - klasnęłam w dłonie. - Ja się wszystkim zajmę! Misiek, napiszę ci potem o której się spotkamy, przekażesz im! Ja lecę! - nakręciłam się jak zabawka na kluczyk. Sprężystym krokiem ruszyła, do drzwi, zabierając jedynie potrzebne rzeczy a reszte, jak zwykle, zostawiając tutaj.

Nie skupiałam sie dzisiaj zbytnio na lekcjach. Obmyślałam i zapisywałam wszystko, co było nam potrzebne na nasze małe spotkanie. Gdy tylko miałam wolną chwilę zadzwoniłam do szefa, prosząc go, by wszystko przygotował. Nie było problemu...

Po lekcjach szybko ruszyłam do klubu, by wyrobić jeszcze swoją zmianę. Byłam w wyjątkowo dobrym humorze. Już dawno nie dostałam tylu napiwków....
Skończyłam zaledwie pięć minut przed ustalonym terminem. Szybko poleciałam pod prysznic, lecz jeszcze gdy stałam pod strumieniami wody jedna ze współpracownic zajrzała do łazienki by przekazać mi, że moi "specjalni goście" już dotarli.... No świetnie!
Zdążyłam jedynie podsuszyć włosy i już biegłam do nich, starając się jakoś ogarnąć.
Tak jak rano wbiegłam do pokoju, ale tym razem odsuwane drzwi otworzyły się jeszcze zanim ich dotknęłam. Wobec tego nie zdążyłam wyhamować... Wpadając na Miśka.
Z rozpędu. A może i byłam sporo od niego mniejsza, ale właśnie ten pęd zrobił swoje.
Tuż za drzwiami był mały schodek, i po raz pierwszy się cieszyłam, że te pokoje mają baaaardzo miękką, piankową podłogę. Zazwyczaj wkurzałam się, bo obcasy sie zapadały, ale teraz, biorąc pod uwagę to, że Misiek leciał na plecy, a ja na niego... No i tak trochę wyżej poleciałam. No, trochę bardziej. Tak.. Nie do końca normalnie, booo... Biustem na twarz. Rozmowa Chesa i Nory natychmiast ucichła... Ups?

<Hm, kto teraz? >

Theme by Bełt