wtorek, 29 sierpnia 2017

Od Kichi CD Anji

Patrzyłam na dziewczynę gdy odchodziła jak na idiotkę, że niby Vitya żałował? Mam w to uwierzyć? Po tym wszystkim? Nie....teraz było już za późno....Prychnęłam pod nosem klnąc soczyście, wzięłam tackę z prawie nie tkniętym jedzeniem i odniosłam je do okienka. Jakoś mi zbrzydło.... Poprawiłam bluzę i przeczesałam włosy palcami po czym wyszłam z lokalu. Zimne, wieczorne powietrze owiało moją twarz oraz wdarło się pod nie zapiętą bluzę. Bez zastanowienia wyjęłam paczkę papierosów i zapaliłam jednego idąc w stronę akademika, nie miałam ochoty rozmawiać o tym co się tam działo, bo po co rozdzierać stare rany? Mój krok z coraz większą dawką nikotyny stawał się spokojniejszy, podobnie jak i oddech. Zanim się zorientowałam stałam pod wejściem do pokoi akademickich. Wyrzuciłam niedokończonego peta do kosza i weszłam do środka. Następnie po schodach na górę i do pokoju. Cudem udało mi się zdobyć tą jedynkę i w sumie bardzo dobrze. Jestem za bardzo aspołeczna by z kimś mieszkać, a mimo to uwielbiam obserwować ludzi....paradoksalne co? Od kluczyłam drzwi i weszłam do środka .Na wycieraczce były listy....znowu to samo. Podniosłam pocztę i spojrzałam tylko na nadawce i sposób zaklejenia. Viktor...Yuu....i Yuri? Zaciekawiona listem od Yuriego zamknęłam za sobą drzwi i wyjmując mój nożyk szybko otworzyłam list i wyjęłam kartkę, usiadłam na łóżku i zamarłam. Nawet on? Jedyna osoba której ufałam? Treść listu była krótka, a jednak zabiła mnie do końca. "Viktor miał racje....nie wiem po co cię broniłem" Yuri? Czemu jeszcze ty? Wrzuciłam wszystkie listy do kartonu nad łóżkiem i wyjełam zdjęcie z ramki obok. Przedstawiało ono mnie i Katsukiego. Miałam 7 lat i jeździliśmy na nim razem na łyżwach. Wspomnienia uderzyły we mnie, a w oczach znów pojawiły się łzy. Wyjęłam zapalniczkę i podpaliłam je. Patrząc jak zdjęcie znika pochłonięte w ognistych językach. Kiedy ogień dosięgał moich palców wyrzuciłam skrawek za okno.
Bez sił usiadłam na ziemi. Czemu nie mogą mnie po prostu zostawić tylko gnębią dalej?
Wzięłam wcześniej odstawiony nożyk z łóżka zdjęłam bluzę i lekko nacięłam skórę. Ręce cięłam aż do łokci i teraz trudno było znaleźć wolne miejsce. Moje ręce znów krwawiły....ale przynajmniej pozwoliło mi na chwile zapomnieć, owinęłam ręce bandażami i naciągnęłam czarne za łokieć rękawiczki bez palców. Wygrzebałam z szafki obok mnie leki nasenne i wodę. Wzięłam dwie, na efekt nie czekałam długo....zasnęłam.
~*~
Następnego dnia po zajęciach udałam sie do stołówki, wzięłam tackę i nałożyłam sobie jedzenia na talerz, po czym zaczęłam szukać wolnego miejsca. Trafiłam na wolny stolik, ale długo nie zostałam sama. Dosiadła się do mnie Anji. Uśmiechnęłam się wrednawo.
-Oh? Nie ma nigdzie indziej miejsca? Jaka szkoda nacierpisz się oddychając tym samym tlenem co ja....-Podparłam głowę na ręce i zaśmiałam się cicho.
-Wyjaśnij mi to....-Warknęła na mnie.
-Ale, że co? -Uśmiechnęłam się uroczo i bardzo sztucznie. -Jak się oddycha? To proste....-Zaczęłam ale przerwała mi.
-Nie udawaj głupiej....wiesz o co mi chodzi....
-.....-Naburmuszyłam policzki co najmniej jak Viktor gdy był zły, oraz zmrużyłam oczy. -Nie mam obowiązku spowiadać ci się z mojego życia....-Wzruszyłam ramionami. -Po za tym im mniej wiesz tym lepiej śpisz. Kochana, lepiej się tym nie interesuj...-Dodałam i spokojnie popijałam mój soczek dalej, patrząc na reakcje dziewczyny ze spokojem.

Anji? Z nią ni ma łatwo default smiley xd

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Od Anji CD Kichi

Westchnęłam i odłożyłam widelec. Chciałam tego tematu uniknąć, jakoś sprawić żeby to sama zrozumiała, ale widać, że nie tylko ja potrzebuję soldnego kopniaka w dupę. Tylko czy ja jestem odpowiednią osobą? Sama... Nie jestem przekonana, czy dobrze robię. Z drugiej strony tylko mój ojciec widział to, co ja...
- Niech będzie. Skoro chcesz wiedzieć... Tylko ostrzegam, to nie będzie przyjemne. - mruknęłam i spojrzałam Kichi głęboko w oczy.
- Kiedy zaczęłyśmy dorastać, twój ojciec przyszedł do nas. Nie wiedział co robić żeby zapewnić ci bezpieczne wejście w dorosłość... Żebyś miała mniej problem ze znaleziem pracy... Więc mój tata doradził to co zadziałało u mnie. Postawić wszystko na jazdę figurową. Na początku wszystko szło dobrze, ale później... - zadrżałam, przypominając sobie zdarzenia z minionych lat - Później przyszedł do nas ponownie. Ale wyglądał inaczej. Ojciec, rzecz jasna mnie wygonił, ale szybko wróciłam i zaczęłam podglądać. - zaśmiałam się gorzko - Gdyby nie to, to nadal żyłabym w nieświadomości kim naprawdę jesteś. Wiesz co się stało? Twój ojciec płakał. Opowiadał o tym, że coraz bardziej się od siebie oddalacie, że coraz rzadziej widzi cię szczęśliwą. -wstałam i zaczęłam się pakować, po czym chwyciłam tackę z niedokończonym obiadem i wyszeptałam:
- Wtedy nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Moja ukochana, dobra Kichi miałaby doprowadzić własnego ojca do łez? Ale później... Usłyszałam waszą rozmowę. Usłyszałam jak czynisz mu wyrzuty, jak zarzucasz mu potworne rzeczy... Nie tylko jego serce złamałaś tego dnia. - wzięłam głęboki wdech, by skończyć to co zaczęłam - Owszem, nie wiem dlaczego to zrobiłaś. Swoje powody pewnie miałaś. I owszem, może nie jestem dobrą osobą. Ale nawet ja wiem, że rodziny się tak nie traktuje. - dokończyłam i odeszłam od stołu, nie dając jej szansy na odpowiedź. Odłożyłam tackę i wyszłam z jadalni. Oparłam się o ścianę i przymknęłam oczy. Nikogo nie było w pobliżu, panowała więc niezwykła jak na to mniejsce cisza. Westchnęłam i zagarnęłam za ucho jakiś niesforny kosmyk włosów. Poczułam przy tym jakąś wilgoć na policzkach. Zaskoczona potarłam je rękoma. Ja... Kichi... Dlaczego to wszystko musiał się skończyć? Pokręciłam głową i przykucnęłam. Wspomnienia z minionych dni wypełniły mi głowę. Schowałam twarz w dłoniach i pozwoliłam łzom płynąć.Tak bardzo chciałabym zrozumieć dlaczego Kichi tak postąpiła. Bo przecież musiał istnieć jakiś powód, prawda?
<Kichi? Takie trochę poważniejsze, nie chciało mi się dłużej tego ukrywać >

niedziela, 27 sierpnia 2017

Od Michaela CD Miyako

Odłożyłem telefon do plecaka, zasuwając od razu suwak - miałem już raczej wszystko, co zawsze zabierałem ze sobą: portfel, szkicownik, ołówki i inne przybory do rysowania, jakąś wodę i puszkę coli (dla Chesa na wszelki wypadek, rzecz jasna), zeszyt na pomysły, długopis oraz wspomniany wcześniej telefon. Mam nadzieję, że o wszystkim pamiętałem.
- Gotowy jesteś, brat? - zapytałem, zarzucając sobie na ramię plecak. - Za dziesięć minut mamy się spotkać z Miyako pod bramą, no i przy okazji wykombinować, gdzie idziemy.
- Do budki z kebabami! - zagłosował natychmiast chłopak, niemal padając z łóżka, gdy Immi zaczęła dobierać się do jego spodni, najwyraźniej uznając je za interesującą zabawkę. - Idź, kocico!
- Chodź, królewno, mleka ci troszkę dam - zaśmiałem się, wyjmując z małej lodówki karton rzeczonej cieczy, którą to wlałem do miseczki ulubienicy: biały strumień radośnie odbił się od dna, a parę kropel wylądowało na podłodze, zaraz jednak zgarnąłem je chusteczką. Immi miała bzika na punkcie czystości dookoła miejsca, gdzie jadła i piła, a jeśli musiała"sprzątać" samodzielnie, zazwyczaj przez resztę wieczoru rzucała mi długie, pełne wyrzutów spojrzenia, okupując poduszkę na krześle, a jej miauczenie dowodzące całego mnóstwa pretensji, uniemożliwiało ignorowanie jej.To niewyobrażalne, że nawet kot może nauczyć porządku. No, chociaż tyczyło się to tylko małego skrawka podłogi, jak uzupełniłem zaraz, rozglądając się po bałaganie zalegającym w pokoju. Ani ja, ani Ches, nie sprzątaliśmy za często, więc stan czystości podłogi i mebli pozostawiał sporo do życzenia.
- Hej, aco do tej budki- przypomniał, gdy Immi zajęła się już sobą - to idziemy tam?
- Ty i te twoje kebaby - zaśmiałem się, zerkając równocześnie za okno. - Już wieczór, więc myślę, że od dawna zamknięte, wybierzemy się tam razem w sobotę jakoś, co? Może lodziarnia?
- Chodzimy tam prawie co każdy weekend i siedzimy po kilka godzin - przypomniał.
- Maruda - stwierdziłem, przewracając oczami, chociaż po chwili zastanowienia przyznałem mu rację. - A ta kawiarnia... Cafe salvatore? Dawno tam nie byłem, a oni dość długo mają otwarte.
- No niech będzie - zgodził się z nieco krzywą miną. - Pewnie nie mają tam coli? Właśnie się skończyła.
- Pójdziemy niedługo do sklepu - obiecałem. - A tymczasem łap!
Rozsunąłem plecak i rzuciłem mu puszkę, którą natychmiast zręcznie złapał.
- Colą się nie rzuca! - fuknął, otwierając napój.
- Wystarczyłoby zwykłe "dziękuję", młody - zaśmiałem się.
- Ty wiesz, że cię kocham - mruknął, upijając spory łyk.
- Uważaj, bo się zakrztusisz - ostrzegłem go.
- Będzie dobrze, mam wprawę!
- A w to nie wątpię - stwierdziłem, czekając, aż wypije wszystko. - Dobra, chodź, bo mamy jeszcze trzy minuty.
- Masa czasu, zdążymy na spokojnie! - stwierdził, ale zaraz wstał, omijając po drodze ostrożnie Immi, która zdążyła już wychłeptać swoje mleko i teraz zwinęła się w kulkę na moim łóżku, uchylając nieco powieki, gdy wychodziliśmy.
- Ty bierzesz klucz? - zapytał, gdy zamykałem pokój.
- Tak będzie bezpieczniej - potaknąłem, chowając je. - Nic nie pofrunie ani nic... chyba.
- Pff - mruknął w odpowiedzi. Obaj szybko wyszliśmy z akademika, stając pod główną bramą.
- Miyako jeszcze chyba nie ma - stwierdziłem, rozglądając się dookoła.
- Widzisz, i po co było się tak spieszyć - uznał, wzruszając ramionami.
- Jak idę gdzieś z tobą, wolę mieć zapas czasu - zaśmiałem się. - O, zresztą już idzie!

< Miyako? >

Od Nory CD Czesava

Po skończeniu rozmowy z Czeslavem odłożyłam telefon na bok i przez chwilę wpatrywałam się w sufit, o dziwo z chwilowym uśmiechem na ustach. Uśmiechem, który nie dałam rady utrzymać tak długo, więc już po chwili zniknął zastąpiony beznamiętnością, a wręcz smutkiem. Całe ciało momentalnie stało się ciężkie i wydawało się zapadać w materac. Cudowne uczucie. Obróciłam się tylko na bok i nakryłam kołdrą aż po głowę. To chyba idealny dzień, aby dać sobie spokój ze wszystkim, zwłaszcza z lekcjami. Wystarczyłoby zasymulować złe samopoczucie - w końcu nie pierwszy raz to robię. Zostałabym w pokoju do końca tygodnia, odpoczęła, może nawet udałoby mi się ruszyć jeszcze nietknięte walizki. To brzmiało jak idealny plan, ale… Właśnie. Zawsze pojawi się jakieś, nawet najmniejsze „ale”. Byłam zmęczona kilkoma czynnikami, ale nic nie robienie męczyło mnie jeszcze, jeszcze bardziej, dlatego zaproszenie Czeslava, opcja wyjścia i przerwania rutyny „noc - szkoła - sen - noc szkoła” była niczym zbawienie. Takie malutkie… ale zbawienie. Tylko czy mi się w ogóle chciało przełamać? Czy chciało mi się wstać, pójść wykąpać, ubrać się...? Niby nic, ale dla człowieka zmęczonego swoim krótkim, nic nie wartym żywotem wydawało się to...
Przetarłam twarz dłońmi i zmusiłam się do wstania.
„Musisz przestać tak myśleć” – usłyszałam w myślach głos Isaca, wypowiadającego te słowa ze stoickim spokojem. Przeszły mnie ciarki, podobnie jak wtedy, gdy powiedział mi to prosto w twarz, łapiąc za ręce, jakbym miała uciec. I pomyśleć, że to nie było aż tak dawno, jak mogłoby się wydawać. Ale stop! Klepnęłam się kilka razy w policzki, by odgonić te wspomnienia z myśli. Nie chciałam teraz o tym myśleć. Nie o nim.
Wstałam z łóżka i syknęłam, kiedy gołe stopy zetknęły się z zimnym parkietem. Nawet nie przejęłam się brakiem skarpetek, które pewnie leżały gdzieś wplątane w pościel.
Od razu znalazłam się przy walizce i po wyciągnięciu świeżych ubrań ruszyłam na palcach do łazienki, w której zamknęłam się na dobrą godzinę; kolejne dwadzieścia minut zajęło mi dojście na halę sportową.
Tak, halę sportową. Zmusić samą siebie do wyjścia z pokoju o godzinie prawie że szóstej rano wydawałoby się niemożliwe, a jednak. Dokonało się! Zanim jednak doszłam do celu musiałam przemierzyć prawdziwy labirynt akademickich korytarzy, a dla osoby nowej z upośledzoną pamięcią było to kolejne wyzwanie tego ranka.
Szłam przez wąski korytarz w rytm tego, co leciało przez słuchawki, paradoksalnie nie zwracając zbytniej uwagi na to, gdzie właściwie idę. Przez to błąkałam się dłużej niż powinnam… Dlaczego zawsze muszę utrudniać sobie życie?
Myśląc bardziej o wszystkim i niczym niż tym, co znajdowało się przede mną, zatrzymałam się nagle zaskoczona. Stanęłam równo na krawędzi schodów, prowadzących na niższe piętro. W mojej głowie (tej norweskiej części) od razu rozebrzmiały okrzyki radości i tak wspaniały bełkot, że nie zrozumiałby tego nawet stu procentowy Norweg. A to wszystko w połączeniu z piosenką „Tequila” The Champs. Dziwne połączenie.
– W końcu – mruknęłam pod nosem, schodząc na dół co drugi stopień.
Zimne, poranne powietrze otulił mnie już przy otwieraniu drzwi. Przez całe ciało przeszedł dreszcz, a skóra już pokryta była gęsią skórką.
„Zimno” – zazgrzytałam zębami i zaczęłam pocierać ramiona, by chociaż trochę zrobiło mi się cieplej. Że też nie ubrałam się cieplej… Przyspieszyłam kroku, cały czas pocierając ramiona.
***
Oczywiście wyjście nie mogło przebiec na spokojnie, bez żadnych wpadek. Jakby inaczej, przecież za dużo szczęścia to zbrodnia na skalę światową… Miałam ją w zasięgu zielonych oczu. Hala sportowa była na wyciągnięciu ręki. Niecała minuta spacerkiem tempem ślimaka, a ja zrozumiałam, że nawet nie wiedziałam kiedy są treningi i w jakich godzinach. Czyli wyszłam nie wiedząc NIC. Stałam przed budynkiem jak ten kołek, wpatrując się w jego mury. Ignorując muzykę, wyciągnęłam słuchawki z uszu. I nie wiem czy większe zdziwienie przeżyłam podczas magicznie wyrastających schodów, czy teraz, kiedy muzyka grała cały czas, pomimo braku słuchawek. Po chwili zauważyłam, że z jakimś utworem przeplatają się krzyki dziewcząt. Albo tylko jednej..? Czyżbym jednak nie przyszła na marne? Muzyka grała, a więc coś musiało się tam dziać.
Główne drzwi były lekko uchylone, na tyle, bym mogła bez krępacji zajrzeć na halę, więc takie też je pozostawiam, a sama wychyliłem tylko pół twarzy, rozglądając się po środku na tyle ile dałam rady.
„Bingo!” – uśmiechnęłam się pod nosem; rudej czupryny długo nie trzeba było szukać.
Bardziej wychyliłam głowę, by móc zobaczyć układ i nie tylko układ, albowiem sekundę po tym Czeslav dostał porządnego kopniaka w głowę od kolegi z drużyny. Zatoczył się do tyłu i upadł, od razu otoczony zmartwionym cheerleaderkami. Uśmiech od razu zniknął z mojej twarzy, dając miejsce kolejnej dawce zaskoczenia, niestety tego negatywnego.
– Mówiłem, żeby ni... – odezwał się jasnowłosy, wyższy chłopak, którego słowa z milisekundy na milisekundę stawały się pustym krzykiem odbijającym się echem w sali.
Wychyliłam się jeszcze bardziej, pokazując już połowę torsu. Próbowałam wyłapać sylwetkę biedaka, jednak ten ciągle zasłaniany był przez resztę drużyny. Chciałam podejść… chciałam sprawdzić czy wszystko z nim w porządku, bo w końcu to kolega z klasy. Choć nie do końca obchodzą mnie ludzie, tak będąc świadkiem rzutkiego zdarzenia, moje zainteresowanie nieznacznie wzrasta.
– Sakruje, znaczy że żyje.
Przeniosłam wzrok na jedną dziewczynę, która kucała przy Czeslavie. Ten mruknął coś pod nosem, masując już siniejącą skroń. Czyli jednak wszystko w porządku… Całe szczęście.
– ...widzimy się na treningu jutro popołudniu – usłyszałam nagle, jakby głośniej o kilka tonów. Wszyscy zaczęli się zbierać. Miałam zostać, i upewnić się, czy z gadułą aby na pewno było w porządku, bo kopniak wyglądał naprawdę na porządny, ale kiedy jedna z uczennic spojrzała w moim kierunku, coś w środku sprawiło, że serce podeszło mi do gardła, a nogi stały się jak z waty. Zaklęłam w myślach, a moja mina na pewno wyrażała przerażenie.
Nie wahając się, zniknęłam za drzwiami szybkim krokiem i z sercem mocno walącym w pierś, ciągle obracając się za siebie, wróciłam do akademiku.
***
– Hej Noruś – usłyszałam głos nikogo innego jak Czeslava.
A jednak nie skończył w gabinecie pielęgniarki czy w szpitalu. Dobrze wiedzieć. Oba miejsca nie należą do przyjemnych, zwłaszcza jak stoją nad tobą 24/7 monitorując twoje nieprzewidywalne zachowanie i stan zdrowia… uch.
– Hej – odpowiedziałam szybko, dalej wpatrzona w telefon i odpisując na wiadomości z prędkością światła – „Noruś?” – spytałam się w myślach zaraz po tym.
Napisałam ostatnie słowa i w mig nacisnęłam przycisk „return”. Wiadomość została wysłana, więc podniosłam głowę, by spojrzeć na chłopaka, który musiał się do mnie przyczepić i już miałam zadać mu kilka pytań, układających się w głowie, kiedy zaniemówiłam na widok okularów.
– Chciałem, emm… chciałem cię przeprosić, za tę rozmową dzisiaj w nocy... Cóż byłem... znaczy nadal jestem nieogarniający życie i niektórych rzeczy nie powinienem w ogóle mówić... i ten... no... prominte... znaczy przepraszam bardzo.
Mrugnęłam szybko szeroko otwartymi oczami, wpatrując się w niego bez żadnego ruchu. Uniosłam wysoko brwi próbując zrozumieć o czym mówił. Po raz kolejny miałam zadać pytanie, by oszczędzić sobie myślenia, i po raz kolejny chłopak mnie wyprzedził:
– Nooo, po prostu chciałem przeprosić. Za wszystko, co powiedziałem. Zapomnij o tej rozmowie. No może poza treningiem. Jak chcesz to wpadnij. Ale... no o reszcie zapomnij. Po prostu tego nie było, ja nic nie mówiłem…
Oh. A więc o to chodziło. O kilka słów powiedzianych za dużo.
“Po co ja w ogóle wychodziłam z pokoju?” – spytałam sama siebie, przecierając twarz dłońmi.
– Przecież nic się nie stało, nie masz za co przepraszać – powiedziałam sucho. Zmrużyłam delikatne oczy, a moje spojrzenie przeniosło się na paskudnego guza przy skroni okularnika. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, ja zabrałam głos. – Porządnie oberwałeś z tego buta, wszystko w porządku?
– Coooooo? – No, proszę państwa - zamiana ról. Teraz to Czeslav otworzył szeroko oczy, unosząc brwi do nieba i zastygł w bezruchu. Drugi dzień znajomosci, a ja już wiedziałam, że temu to buzia za często się nie zamyka, moje typowe przeciwieństwo, a jednak! Jak dobrze, że udało mi się go uciszyć chociaż na chwilę – Skąd ty…?
– Byłam rano na treningu – mruknęłam i spuściłam wzrok, udając, że robię w nim coś ważnego, choć tak naprawdę tylko przeskakiwałam z ikonek na ikonki, wchodziłam i wychodziłam z aplikacji, pisałam jakieś bzdury w notatniku. Kiedy nie usłyszałam głosu Czeslava ponownie podniosłam wzrok. – Umm..
– Ooo… OHOO – uśmiechnął się szeroko. – No co ty! U mnie wszystko gra jak należy. To nic takiego – wyszczerzył zęby i machnął dłonią.
Nic takiego, mówisz..

Bełciszcze?

sobota, 26 sierpnia 2017

Od Czeslava CD Michaela

Spojrzałem na Miśka, który uśmiechnął się szeroko. Szybkim krokiem oddaliliśmy się od sekretariatu i wyszliśmy na zewnątrz. Do moich oczu dotarł blask słońca. Przysłoniłem je ręką, drugą wyciągając okulary przeciwsłoneczne z kieszeni na piersi.
- O tak, zjedzenie czegoś to dobry pomysł - pokiwałem głową - Nawet nie wiesz jak mnie ssie... tak byłem dzisiaj zabiegany, że nie zdążyłem pójść na obiad, a jak się zorientowałem to było już za późno...
- Och brateł - zacmokał Misiek - To może skoczymy do budki z kebabem?
- To jest bardzo dobry pomysł - wyszczerzyłem się
Od razu skręciliśmy w prawo kierując się w dobrze znane obszary bistro. Dosłownie po chwili naszym oczom ukazał się żółty prostokątny budynek ,,Sultan Kebab''. Automatycznie w buzi zaczęła zbierać mi się ślina, uch jezu, czyżby wyrobił się u mnie odruch Pavlova? Wstrząsnąłem głową i uśmiechnięty ruszyłem naprzód.
- A ty gdzie tak pędzisz? - zapytał Misiek przyspieszając kroku
- Głodny jestem, co ja Ci poradzę - wzruszyłem ramionami
Michael zaśmiał się pod nosem i poprawił torbę. Dotarliśmy do budki i ustawiliśmy się w kolejce. Przed nami były dwie osoby, które prawdopodbnie czekały już na odbiór zamówienia.
- Bierzemy na wynos, czy siadamy tutaj? - zapytałem
- Możemy wziąć na wynos - odpowiedział bro - skoczymy usiąść gdzieś w parku, albo pójdziemy nad jezioro.
- O jezioro! - uśmiechnąłem się - To jest bardzo dobry pomysł, w taką pogodę.
- Co dla was chłopcy? - wtrąciła się sprzedawczyni
- Ja poproszę kebaba w bułce z kurczakiem - powiedział Misiek - z sosem łagodnym.
- A ja poproszę kebaba XXL z podwójnym mięsem i bez cebuli, a do tego sos mieszany - uśmiechnąłem się
- Bro ty to zjesz? - spojrzał na mnie z ukosa
- Oczywiście! - wyprostowałem sie - Nie wierzysz w moje możliwości?
Chłopak pokiwał głową i zwrócił się w stronę sprzedawczyni - Ja poproszę jeszcze do tego zimną Nestea - spojrzał na mnie - i butelkę coca coli.
- Dzięki bro - wyszczerzyłem się
- Schowaj te zęby, bo Ci mucha wpadnie - zaśmiał się
- To będzie razem trzydzieści osiem złotych - powiedziała sprzedawczyni
Sięgnąłem po portfel i zacząłem wyciągać drobne. Mając odliczoną kwotę położyłem pieniądze na ladzie i usiadłem przy jednym ze stolików. Po chwili dołączył do mnie bro.
- Za chwilę powinny być gotowe - mruknął siadając ciężko na krześle obok - Już widzę jak ty to wszystko zjadasz.
- Hah! - zaśmiałem się - Nie wierzysz w moje możliwoście, oj nie wierzysz.
- Taaaa, a potem będziesz mi jęczał ,,o jak mi ciężko, o jaki ja gruby''
- Bro - przerwałem mu - Co ja baba jestem?
- Wzrostowo idealnie - uśmiechnął się złośliwie - Haha aż mi się przypomniało jak robiłeś grilla na balkonie.
- Coooo??? - spojrzałem na niego - Ja robiłem grilla na balkonie? Kiedy?
- Jak była impreza - machnął ręką - Nie mów, że nie pamiętasz?
- Bro, ja wielu rzeczy nie pamiętam z tej imprezy - zarumieniłem się - Ale chyba faktycznie coś takiego było...
- Taaaa miałeś na sobie fartuszek sexi kucharki - zaśmiał się
- Dobra nie pamiętam... Musisz mi kiedyś opowiedzieć, co tam się działo.
- Ches ja też wszystkiego nie pamietam - powiedział Michael - Tylko tyle co jakoś zebrałem z rozmów... A Tobie to się nie dziwię, ze nie pamiętasz. Biedna palma...
- Jaka palma? - spytałem zdziwiony
- Hah - poczochrał mnie po głowie - Później Ci powiem, a teraz chodź. Chyba już zaraz będa.
Wstaliśmy i podeszliśmy do lady, akurat w momencie, gdy sprzedawczyni odwróciła się z dwoma kebabami w dłoni. Jeden był taki malutki mizerniutki... a drugi, ach poezja! Wielki i wypełniony po brzegi, mięso się, aż z niego wysypywało. W moich ustach zawitało jeszcze więcej śliny. Szybko przejąłem kebsiora, podziekowałem i zatopiłem się w nim. Jezuuuu euforia. Byłem w raju, w małym mięsnym raju.
- To idziemy nad jezioro? - zapytał Michael
- Yhyymmm - mruknąłem z pełną buzią i uważając, aby nic mi nie spadło na ziemię

~~~~~~~~~~~~~~~

Usiedliśmy pod jednym z drzew w pobliży jeziora. Wiatr nadciągający znad okolic wody przyjemnie ochładzał otoczenie. Było to niczym zbawienie w ten upalny dzień. Oparłem się plecami o pień drzewa i widelcem zanurzyłem we wnętrzu bułki. Kątem oka spojrzałem na Miśka, który skończył już swojego kebaba i teraz rozłożył się wygodnie na trawie.
- Nooo to teraz chyba zaczyna się układać, co młody? - zapytał przymykając powieki - Mieszkanko w końcu ogarnięte, w szkole też trochę wyluzowali, a i trochę grosza do kieszeni wpadnie, co weekend.
- Yhym - pokiwałem głową wsuwając kapustę - Powiesz mi teraz, co z tą palmą?
- Brateł, jak ty nie pamiętasz grilla, to co ja mam Ci mówić o palmie, która była kilka godzin później - uśmiechnął się pod nosem, założył nogę na nogę i ciągnął - Jakby nie patrzeć nie pamiętasz trzy czwarte imprezy...
- Co?! - zastygłem z widelcem w połowie drogi do ust - To jest niemożliwe, przecież nei urwał mi się film...
- Jak nie urwał jak urwał? - chłopak zaśmiał się głośno -  Prawie wszystkim się urwał, a ty sobie przypomnij lepiej, co było jak Cię nauczyciele w końcu dorwali...

~~~ MIESIĄC WCZEŚNIEJ ~~~

Grupka nastolatków siedziała w jednym z pokoi w damskiej części akademika. Obecny był już cały skład, więc część z nich ze spokojną głową zaczęła raczyć się przyniesionymi trunkami. Na kanapie rozsiadło się trzech panów, rozpoczynając dyskusję na temat ostatniego starcia na Lidze Mistrzów.
- Masz trzymaj - powiedział Czeslav zwracając się do Chrisa
- Dzięki - chłopak przechwycił szklankę i uśmiechnął się - Co to?
- Cola z wkładką - odrzekł rudzielec
- Coooo? - na twarzy starszego z nich zagościło najprawdziwsze zdziwienie - Ty rezygnujesz z coli?!
- Ktoś zbeszcześcił idealny napój dolewając do niego wspomaganie - westchnął Czes - Nie byłbym w stanie tego przełknąć.
Chris zaśmiał się i podał chłopakowi szklankę, którą trzymał w drugiej dłoni - Dobra, trzymaj to.
Rudowłosy podniósł obiekt do góry i spojrzał na niego pod światło, następnie przybliżył do twarzy i powąchał.
- Whiskey? Na bogato widzę.
- A co mamy sobie żałować - odpowiedział Chris unosząc szklankę w geście toastu, po czym zaczerpnął duży łyk płynu i lekko się skrzywił - Uch mocne!
Rudowłosy uśmiechnął się i ruszył w kierunku dwóch osobników, którzy stali na uboczu. Nieświadoma niczego dwójka rozprawiała gorąco na tematy dotyczące szkoły. Żadne z nich nie było świadome czychającego zagrożenia...
- A wy co tak stoicie? Zapraszam do reszty! - rudowłosy wkroczył w ich strefę i dopił trzymaną w dłoni whiskey do dna.
- Mmm tu jest dobrze - mruknął Lucas
- Tak z boku? - ton głosu Chestera wskazywał na wielkie zdziwienie - Na samotni?A Pani Panno Taigo? Jak już dało się Panią wyciągnąć, to co tak Pani z boku stoi, Psze Pani?
- Ty to już chyba za dużo wypiłeś - uśmiechnęła się dziewczyna
-Absolutnie! Dopiero zaczynam - zaśmiał się rudowłosy - Chodźcie zrobię wam Canabis
- Co? - zapytał Lucas patrząc podejrzanie na chłopaka
- Ach taki czeski drink - machnął ręką uśmiechając się jeszcze szerzej - Musicie go spróbować!
Dwójka wiedząc, że nie ma co przeciwstawiać się chłopakowi, bez słowa ruszyła za nim. Chłopak skierował się w stronę stołu z rostawionymi trunkami. Był właśnie w trakcie kompletowania wszystkich potrzebnych składników, gdy podszedł do niego Nathaniel z nietęgą miną.
- Czesiek sprawa jest - powiedział szybko
- Nawijaj - odrzekł nie odrywając wzroku od zgromadzonych butelek
- Bo wiesz, nasza piękna płeć zaczęła już porządnie się bawić - powiedział - I jakoś słabo wyobrażam sobie powrót do naszej części.
- Czekaj co? - Chłopak podniósł głowę i spojrzał na przyjaciela - Przecież dziewczyny nic nie piją jeszcze...
- Chłopaki, zaczęli pić - przerwał Nathaniel - A powrót do naszej części nie będzie należał do najcichszych.
- Yhmm - rudzielec wyprostował się - Fakt i co my teraz zrobimy? - zaczął drapać się po głowie
- Może przeniesiemy imprezę do was? - zaproponowała Taiga - My dziewczyny zdecydowanie ciszej i spokojniej wrócimy do siebie niż wy.
- Świetny pomysł! - Czeslav wyglądał na ucieszonego z tej propozycji
- EJ LUDZIE! - powiedział głośno Nat, tak że wszyscy na niego spojrzeli - Przenosimy imprezę do męskiej części, do pokoju...
- DO MNIE! - dokończył za niego Ches
Po zgromadzonych rozszedł się pomruk aprobaty i ludzie zaczęli zabierać ze sobą przyniesione rzeczy. Po chwili większość z uczniów przeniosła się na korytarz i czekała na resztę. ,,Uch całe szczęście, że nie ma jeszcze dwudziestej drugiej'' - pomyślał Czeslav - ,,I nigdzie nie widać, żadnego z nauczycieli... tym lepiej!''
- Czesiek masz u siebie plastikowe kubeczki? - zapytała Nikiyame zaraz po tym jak ostatnia osoba wyszła na korytarz
- Raczej nie - chłopak pokiwał przecząco głową
- Dobra to idźcie, a ja zaraz do was dojdę! - dziewczyna pobiegła w stronę swojego pokoju, a pozostałe osoby udały się w nowe miejsce imprezy pod przewodnictwem Czeslava
~~~
- A więc witam w moich skromnych progach! - powiedział Czes otwierając drzwi i wpuszczając do środka gości. Ludzie zaczęli powoli wchodzić, nagle jednak pojawiła się nowa osoba.
- Hej - rudowłosy odwrócił się w stronę, z której dobiegł głos - Co robicie?
- Collin! - powiedział radośnie jednocześnie rozpościerając ramiona - Mała imprezka! Wpadaj! Chodź!
Czech słynął z tego, że nie czekał na odpowiedź. Złapał chłopaka za ramię i wciągnął do środka.
- Mamy jeszcze jednego! - powiedział radośnie
Collin od razu został wciągnięty w wir zabawy. Czeslav podszedł do biurka i wyciągnął płytę z podpisem ,,HITY SATELITY 2000". Odpalił kompa i już po chwili po pokoju rozniosły się hity ubiegłej dekady. Nagle do pokoju jak burza wpadła Niki. W obu dłoniach trzymała reklamówki. Kilka z osób spojrzało na nią z ciekawością.
- Gramy w beerponga! - ogłosiła wszystkim
Ponownie rozniosła się ogólna aprobata i Ci co stali najbliżej zaczęli odsuwać krzesła i pozostałe zbędne przedmiotu, aby przygotować miejsce do gry.
- Ej, ale jak się dzielimy? - zapytał Michael - Trochę nas dużo
- Możemy zagrać tak jak u mnie - powiedział Nathaniel - Każdy wybiera sobie jednego przeciwnika i z nim rywalizuje. Ty trafiasz, pijesz, a on ściąga jakiś ciuch. Ty nie trafiasz, ty nie pijesz, a przeciwnik zakłada na siebie ubranie. Wygrywa ten, kto pierwszy sprawi, że przeciwnik zostanie w samej bieliźnie.
- Genialne! - powiedział Misiek
- Fantastyczne! - dorzucił Czeslav
- Ekhem - chrząknęła Taiga
- Tai no nie bądź taka - puścił do niej oczko Nath - Będzie wesoło! Wybierz sobie kogoś, kogo chciałabyś pozbawić wszystkich ubrań i tylko trafiaj!
- Dobra to wy się tam dobierzcie w pary, a my porozlewamy - powiedziała Niki wręczając Opheli alkohol.
- Mam rozumieć, że jesteśmy idealnie sparowani? - zapytała Oph rozglądając się po zgromadzonych
- Tak wyszło - uśmiechnął się Nathaniel - To do dzieła!
Rudowłosy przeczesał dłonią włosy i podszedł do Taigi. Chrząknął i ukłonił się nisko.
- Czy zechce zostać Pani moją rozbierającą się połówką?
- Gorszego tekstu w życiu nie słyszałam - zaśmiała się Taiga - Ale prędzej to ty wylądujesz bez ciuchów niż ja.
- Mam rozumieć, że to było tak? - Czeslav wyprostował się z uśmiechem
- A i owszem - dziewczyna podeszła do stołu - Szybciej! Ktoś tutaj koniecznie chce wylądować bez ciuchów!
Michael głośno zagwizdał, a kilka innych osób gromko zaklaskała. Czeslav spotkał się ze wzrokiem Taigi i wytknął jej język. Dziewczyna uśmiechnęła się i poprawiła kucyk. W tle aktualnie grało ,,Barbie girl'' zespołu Aqua
I'm a Barbie girl in a Barbie world
Life in plastic, it's fantastic
You can brush my hair, undress me everywhere
Imagination, life is your creation
- Słyszysz? - Ches uśmiechnął się szeroko do Taigi - ,,Undress me everywhere'' to piosenka o tobie!
- Haha chciałbyś! - dziewczyna rozprostowała dłonie, aż strzeliły jej kostki w palcach - Kochani szykujcie się na oglądanie bokserek Czeslava!
- Ooo widzę szykuje się poważne starcie - powiedział Nathaniel wcielając się w rolę komentatora - Wszyscy obecni tutaj zbierzmy się, aby podziwiać tę wiekopomną chwilę. Kto pierwszy straci wszystkie ciuchy i zaświeci przed nami swoją bielizną? - Czeslav Colomaniak czy Vice Taiga! Śmiało! Obstawiajcie swoje typy i kibicujcie swoim ulubieńcom. Tymczasem Taiga, Czeslav jesteście gotowi?
Oboje jednocześnie skinęli głową. Podeszła do nich Nikiyame wręczając po piłeczce ping-pongowej.
- W takim razie zaczynamy! Pierwszy ruch należy do naszej drogiej Taigi!
Dziewczyna podeszła do krawędzi blatu i przyjęła pozycję jak koszykarz podczas rzutów osobistych. Po wykonaniu kilku ruchów ręką wypuściła piłeczkę. Ta dwa razy odbiła się od stołu, poleciała w kierunku kubków... i odbiła się od krawędzi!
- Och jaka szkoda! - powiedział Nathaniel - Spokojnie Taiga odegrasz się w następnym ruchu! Teraz zapraszamy naszego mikruska! Czesiek postaraj się, wierzę, że są tutaj tacy, co marzą, aby ujrzeć małe co nieco!
Rudzielec uśmiechnął się szeroko i doskoczył do krawędzi stołu. Wykonał krótki ruch ręką i zaraz po nim nastąpił wyrzut... piłeczka odbiła się raz od blatu i wyleciała wysoko w powietrze
- Proszę państwa do samego nieba! - komentował Nath - Iiiiiiii..... JEST!!!! Tak zdobywa się punkty drodzy państwo! Czesiek przechylasz, Taiga ściągasz. Nie chcę nic mówić, ale proponuję górę.
- Chciałbyś - dziewczyna wytknęła język i ściągnęła buty. Odłożyła je na bok, przechwyciła piłeczkę i dziarskim krokiem podeszła do stołu.
- Te skupienie na twarzy Taigi - blondyn wczuł się w swoją rolę - Przypomina mi o sprawdzianie z matmy, który mam w przyszłym tygodniu. Ale nie ważne! Leciii.... i JEST! Piękny styl dziewczyno! Panie Czeslavie ściągamy, ściągamy!
Chłopak machnął raz jedną nogą, raz drugą. W powietrze wzbiły się crocsy, które miał na  stopach. ,,Już nic więcej mi nie pozostało. Teraz tylko koszulka i spodenki. Pod tym względem dziewczyny z tysiącem warstw ciuchów mają lepiej'' - pomyślał
- Zapraszamy do ruchy - rzucił Nath - Czy Pan Nesladek ponowi swój sukces?
Rudy stanął szeroko tuż przy samym kancie stołu, zrobił szybki krótki ruch i rzucił. Piłka odbiła się tym razem dwa razy. Wylądowała tak źle, że odbiła się od rantu kubka...
- CO ZA SZCZĘŚCIARZ! - poinformował Nath - Z kubka w kubek! Tak potrafi tylko nasz Czech! Panno Taigo, co teraz Pani ściągnie?
Dziewczyna podniosła nogę do góry i ściągnęła podkolanówki. Rozległ się dźwięk rozżalenia, głównie z męskiej strony widowni.
- Widzisz Tai? Publika czeka! - powiedział Nathaniel - To oznacza, że trzeba mocniej kibicować Cześkowi!
Tai odebrała piłeczkę od rudzielca i rzuciła bez żadnego przymierzania się.
- Proszę Państwa bez odbicia! PERFEKCYJNIE! Och godny przeciwnik! Ale zaraz zaraz... czy to oznacza, że Czeslav zaraz ściągnie koszulkę? TAAAK JEST! I nie ma już koszulki! Taiga nie zapomnij wypić swojego trafionego kubka!
Czeslav rzucił koszulkę w kąt. Przejął piłeczkę i szybko wykonał swój ruch.
- Och tak blisko - powiedział Nath, gdy ta przeleciała nad kubkami i spadła na ziemię - Cóż to oznacza, że Taiga zakłada na siebie coś z powrotem.
Tai założyła skarpetki i podeszła do stołu.
- Drodzy zgromadzeni - Nath czuł się w roli komentatora jak ryba w wodzie - Oto decydujący strzał! Jeśli Taiga trafi, zgarnia wszystko i ujrzymy bokserki Czeslava, jeśli nie, akcja trwa dalej.
- Czesiek - powiedziała Taiga patrząc i uśmiechając się do rudzielca - Patrz i płacz!
Po tych słowach odwróciła się i rzuciła. Piłeczka zaczęła się odbijać, wszyscy skupili na niej wzrok. W pokoju zapanowała całkowita cisza, dało się słyszeć tylko głos komentatora
- Raz... dwa... trzy... - mówił Nath - cztery... W SAM ŚRODEK!!!! Proszę Państwa mamy zwycięzcę!!! A to oznacza... Czesiek pokaż majty! PO-KAŻ MAJTY! PO-KAŻ MAJTY!
Ludzie zaczęli klaskać w rytm wypowiadanych przez Nathaniela słów. Czeslav ukłonił się i jednym ruchem ściągnąłem spodnie. Wszyscy ujrzeli rudzielca w bokserkach, które były bożonarodzeniowym prezentem.
- Pandy? - zaśmiała się Taiga zasłaniając usta ręką - Tego to się nie spodziewałam!
- Pandy, o pandy! - powiedział śpiewnie Czesiek i zakręcił bioderkami. Zgromadzeni uczniowie zaczęli się śmiać. Nagle odezwał się Nathaniel wskazując palcem na chłopaka.
- Czeslavie przypominam Ci, że w takim stanie musisz pozostać do końca rozgrywek!
- Się wie szefie! - zasalutował - Skoczę tylko wyrzucić śmieci, bo coś czuję, że zaraz miejsce się skończy.
Chłopak zrobił krok naprzód i minął blondyna. Zgarnął butelki postawione przy kuble, złapał za worek i opuścił pomieszczenie. W tym momencie Nathaniel zaklaskał.
- To kto następny? - uśmiechnął się szeroko
- My możemy - odpowiedział Lucas obejmując zarumienioną od alkoholu Nikiyame
- W takim razie zaczynamy!
W tym samym czasie na drugim końcu pokoju, pochyleni nad odkręconą butelką sprite stali Michael i Chris. Trzecioklasistra dzierżył w dłoniach opakowanie Nutelli
- Mówię Ci Misiek - powiedział ledwo zrozumiałym tonem Chris - Że czytałem na internetach, że jak wrzucisz nutelle do sprita to będziesz miał czekoladowy mus!
- Ale to będzie niedobre - zmiennowłosy energicznie pokręcił głową
- Co nam szkodzi - zaśmiał się Chris - W razie czego damy Cześkowi do zjedzenia.
Niemiec po chwili namysłu skinął głową i chwycił za butelkę sprita. Następnie powoli zaczął przelewać jej zawartość do słoika z nutellą. Chris postawił słoik na stole i obaj pochylili się nad nim obserwując pieniący się napój.
- Co wy robicie? - zapytał Akashi wciskając się między nich
- E - eksperyment! - czknął Chris i oparł się ręką o ścianę, powoli zbliżał się jego koniec.
Akashi spojrzał na rozradowanego Michaela, a następnie na zawartość słoika.
- Cholera, co to jest?
Michael parsknął głośnym śmiechem i wsadził łyżkę do środka. Po chwili wyciągnął ją, a oczy prawie wyszły mu z orbit.
- Chris miałeś rację - powiedział głośno - Mus! Chris?
Akashi i Michael spojrzeli na chłopaka, który smacznie spał oparty o ścianę. Obaj pokiwali głową i bez słowa zaczęli przenosić olbrzyma na łóżko.
- Taki wielki, a taka słaba głowa - mruknął pod nosem Akashi
- WIELKIE BRAWA DLA LUCASA! - rozbrzmiał głos Nathaniela - Niki ta niewinna biel absolutnie do Ciebie nie pasuje.
Na te słowa dziewczyna zachichotała i zarumieniła się jeszcze bardziej. Wzięła od Ophelii szklankę z trunkiem i zaczęła pić. Nathaniel zaczął zachęcać Ayato, temu jednak pomysł nie przypadł do gustu, co wyrażał w dosyć głośny i dosadny sposób.
- HALO! - zawołał Misiek i zaklaskał w dłonie - Trochę ciszej, bo nas nauczyciele usłyszą!
Rozniósł się cichy pomruk i przez chwilę dało się słyszeć tylko piosenkę.
What is love?
Baby, don't hurt me
Baby, don't hurt me no more
Oh, I don't know why you're not there
I give you my love but you don't care
So what is right and what is wrong?
Give me a sign
- Ej, gdzie jest Ches? - zapytał Akashi dopijając lubelską
- Eeee jeszcze nie wrócił? - podrapał się w głowę Nathaniel rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu rudej czupryny
- Pójdę go poszukać - mruknął Lucas po czym opróżnił szklankę i wyszedł
- Misiek ty umiesz malować prawda? - zapytała Oph podchodząc i łapiąc chłopaka za dłonie - Trzeba troszeczkę upiększyć Chrisa
- Upiększyć? - zdziwił się Ayato - Jemu to nawet operacja plastyczna nie pomoże
- Ja to bym narysował Cześkowi nad łóżkiem kota - pokiwał głową Akachi
- O stary - zakrzyknął Nath - To jest pomysł! Ej Oph dajcie nam trochę mazaków.
Chłopaki ruszyli w stronę Niki, która kucała przy łóżku i rysowała Chrisowi motylka na czole.
- Motylek? - Ayato parsknął śmiechem - Tak to się robi.
Wziął jeden z mazaków i narysował na poliku chłopaka pięknego dorodnego curaka. Dziewczyna zasłoniła dłonią usta i zachichotała. Chłopak wyprostował się dumnie.
- No teraz przynajmniej jest prawdziwym mężczyzną - zamknął zakrętką końcówkę markera
- Piękne arcydzieło - pokiwał z uznaniem Nathaniel - Teraz narysuj takiego pięknego kotka.
- Gdzie? - chłopak ściągnął zakrętkę i czekał na jedno słowo
- Bo ja wiem? Na ścianie - Nath wzruszył ramionami
- Nie musisz powtarzać...
Po niespełna pięciu minutach prawie cała ściana nad łóżkiem Czeslava pokryta była najróżniejszymi wizerunkami kotów.
- Czesiek was zabije - mruknęła Taiga patrząc na dzieło chłopaków
- Hahaha prędzej to on na zawał zejdzie - zaśmiał się Ayato kończąc kota z cylindrem na głowie.

~~~
Czeslav stał na trawniku pod oknami damskiej części akademika. Zbierał drobne kamyczki i walczył z ogarniającym go chłodem. Gdyby tylko nie zapomniał zabrać klucza od drzwi akademika... Wyprostował się i zaczął rzucać kamieniami w jedyne okno, w którym paliło się światło. Jego stan sprawiał, że większość kamyków nawet nei dolatywała do okna, albo leciała w bliżej nieznanym kierunku, a napewno zdala od wymarzonego celu. Chłopak co chwilę się schylał, aby nabrać kolejną amunicję. Był tak pochłonięty swoim zajęciem, że nie zauważył iż upragnione okno w końcu się otworzyło. Wyprostował się, cofnął i kilka kroków i rzucił z całej siły. To był perfekcyjny rzut. Kamień uniósł się po lekkiej paraboli i wylądował w samym środku otwartego okna.
- AUU! - na ten dźwięk chłopak cały zesztywniał przerażony- Jesteś nienormalny?! Najpierw rzucasz w moje okno, a potem we mnie?!
- Prominte! - zaczął szybko przepraszać - Czy możesz mi pomóc? Nie wziąłem ze sobą kluczy...
- Czemu jesteś nagi? - dziewczyna przerwała wpatrując się w chłopaka i rozmasowując bolące miejsce
- Długo by opowiadać - Czeslav machnął ręką - pożyczysz mi klucz?
- Poczekaj - głowa dziewczyny zniknęła w środku
Ches zaczął rozglądać się wokół rozmasowując zdrętwiałe z zimna ramiona. Nagle na jego głowie wylądowała jakaś szmata. Zaczął się z nią szarpać i robiąc kroki do tyłu potknął się o krawężnik, lądując ciężko na chodniku. Kiedy w końcu udało mu się wyswobodzić spojrzał najpierw na trzymany w dłoniach materiał, a następnie na dziewczynę - Sakra co to jest?!
- Rzuciłam Ci szlafrok - powiedziała z lekkim wyrzutem - Jest zimno, możesz się przeziębić....
- Emm dziękuję...
- Judy - powiedziała dziewczyna
- Czeslav. Cóż słabe warunki na poznanie się, ale miło mi i dzięki za szlafrok! - chłopak niezdarnie próbował wcisnąć głowę w rękaw - Wcale nie jest tak zimno, ale dzięki.
W tym momencie zawiał wiatr i po ciele chłopaka przeszedł lodowaty dreszcz. Szybko owinął się szlafrokiem i spojrzał w górę, gdy dotarł do niego stłumiony śmiech Judy.
- Nie ma za co - uśmiechnęła się
- Tooo pożyczysz mi klucz? - zapytał otulając się jeszcze bardziej
- Pewnie, łap! - rzuciła kluczyk zawieszony na smyczy
- Dzięki! - krzyknął łapiąc go zgrabnie w locie - Zaraz odzyskasz go z powrotem!
Chłopak od razu ruszył w stronę frontu budynku. Minął filar i dopadł do drzwi, gdy te nagle otworzyły się i oberwał prosto w twarz. Odrzuciło go do tyłu, złapał się za głowę rozmasowując czoło. Stał przez chwilę zdezorientowany.
- Gdzieś ty był? - zapytał Lucas - Aż wysłano mnie, żeby Cię znaleźć.
- Opowiem Ci po drodze - Czeslav nagle się otrząsnął - Teraz muszę oddać ten klucz Judy. Wiesz może gdzie mieszka?
- Mniej więcej - mruknął chłopak
~~~
- Co to jest? - zapytała Ophelia wymachując pudełkiem nad głową - Jakieś blu blu? ból? bólblu?...
- Co? - Akashi spojrzał na nią zdezorientowany - Pokaż mi to...
Dziewczyna podeszła i wręczyła mu pudełko
- Kasza bulgur... - przeczytał mrużąc oczy - Jezu co to za cholerstwo?
- To ja o to pytam - prychnęła dziewczyna
- Eeee Tai - machnął ręką Akashi - wiesz co to jest bulgur?
- Co? - dziewczyna spojrzała na niego z góry - To jakaś zagadka?
- Nieee jakaś kasza - wzruszył ramionami
- Gdzie wyście byli?! - wszystkie głowy zwróciły się w stronę Michaela, a potem przeniosły się na Lucasa i Czeslava
- Ten idiota zapomniał klucza - mruknął Lucas padając na kanapę obok śpiącej Kichi
- Tak jakoś wyszło - Czeslav uśmiechnął się szeroko - JEZUUUUUUU JAKI JA JESTEM GŁODNY UGH! Ale bym zjadł sobie grilla...
- To może być z tym ciężko - pokiwał głową Nathaniel
- Ej wiecie, że mam Xboxa? - zapytał Czesiek klękając przy jednej z szafek - I mam ,,Just Dance'' z karaoke!
- I dopiero teraz mówisz?! - Ayato puknął Cześka w głowę
- No prominte bardzo - Czech zaśmiał się lekko
Wyprostował się szybko i zaczął odpalać grę. Nagle rozbrzmiały charakterystyczne dźwięki menu głównego. Chłopak otworzył jedną z szuflad i wyciągnął cztery kolorowe rękawiczki.
- To kto gra? - zapytał machając nimi w powietrzu
- Ja! - zgłosił się Misiek i złapał rzuconą mu przez chłopaka rękawiczkę
- Ja też - powiedział Nathaniel
- I ja! - dorzuciła Taiga
- Świetnie! - rudowłosy rozdał rękawiczki i sam założył jedną z nich - Mam idealny utwór! Musimy stanąc wszyscy w jednej lini i pomachać, aż zaskoczy.
Cała czwórka wykonała wszystkie polecania i już po chwili rozbrzmiały pierwsze dźwięki utwóru.

- Tai jaki piękny z Ciebie duch! - zaczęła śmiać się Ophelia opadając na kanapę i gnieżdżąc się wśród tych, którzy już padli
- Nie śmiej sie, bo ty będziesz następna! - odkrzyknął Czeslav machając rękami zgodnie z tym co było na ekranie.
- Śnisz rudzielcu - dziewczyna rozłożyła się wygodnie i zaczęła jeść chipsy - Misiek co tak słabiutko machasz?!
- Może chcesz mnie zastąpić? - uśmiechnął się schylając do przodu.
Nagle z łóżka jak oparzony zerwał się Chris i pobiegł do łazienki.
- Uch ktoś tu chyba zaliczy małe randewu z sedesem - uśmiechnął się Nathaniel
Czeslav wyprostował się i ściagnął rękawiczkę
- Grajcie teraz sami, a ja idę ogarnąć coś do jedzenia
Chłopak minął stolik i podbiegł do lodówki.
- Ma ktoś ochotę na kiełbaskę?
- Mi możesz zrobić - odezwał się Nathaniel
- I mi - dodał Misiek
- A curak z tym - mruknął Czesiek zanurzając się w lodówce - Zrobię wszystkie, to jak ktoś będzie chciał to sobie weźmie.
Chłopaki odwrócili się i powrócili do gry.
- Nath zobacz, jakie jeszcze są za piosenki - powiedziała Tai siadając obok Oph i pociągając dużego łyka, z łazienki dobiegły stłumione dźwięki Chrisa walczącego o życie
- Heh kac morderca nie ma serca - pokiwał głową Akashi opierając się łokciami o oparcie kanapy - Czy ktoś się zajmuje naszym biedakiem?
- Um mogę iść spojrzeć, co u niego - Misiek ściągnął rękawiczkę i ruszył w stronę łazienki - Chris? - zapukał lekko
Ze środka dobiegł tylko cichy pomruk. Michael nacisnął na klamkę, drzwi lekko ustąpiły. Otworzył je szerzej i ujrzał leżącego na kafelka bladego i całego mokrego od potu Chrisa.
- Stary żyjesz? - chłopak pochylił się nad nim
- Uhum
- Przynieść Ci coś?
- Y-ym
- Jesteś pewien?
- Uhum
- Dasz sobie radę?
- Uhum
Michael powoli się wycofał i delikatnie zamknął drzwi.
- Co z nim? - zapytał Akashi
- Umiera, ale żyje - machnął ręką Michael - Przeżyje to. Ummm co to za zapach?
Chłopak zaczął wąchać w powietrzu i razem z Nathanielem ruszył ku źródła zapachu.
- Jakby coś się paliło...
- To chyba z balkonu - powiedziała Taiga obserwując wszystko z bezpiecznej odległości
Nathaniel złapał za klamkę i uchylił drzwi balkonowe. Do środka dotarło jeszcze więcej zapachu spalenizny. Chłopak wyszedł na zewnątrz i stanął jak wryty. Po chwili wrócił do środka dusząc się ze śmiechu.
- Co się stało?
- Jak chcesz wiedzieć - zwrócił się do Akashiego ledwo łapiąc powietrze - To sam sobie zobacz.
Chłopak podniósł się i ruszył na balkon.
- Czesiek co ty robisz? - zapytał dusząc śmiech
- Jak to co? - zapytał zdziwiony chłopak - grilluję kiełbaski
- Brateł - mruknął Misiek wystawiając głowę na zewnątrz - Skąd tyś wytrzasnął taki fartuszek?!
- Ten? - zapytał Ches wskazując na fartuszek sexi kucharki, który miał na sobie - Wisiał sobie w kuchni.
- Na czym ty to grillujesz? - zapytał Akashi
- Na kratce od piekarnika - rudzielec wyszczerzył się i opierając jedną rękę na biodrze zapytał - Kiełbaskę?
- Eeeee ja może podziękuję - akashi zaczął się wycofywać dalej powstrzymując śmiech - Ty sexi kuchareczko.
Czeslav poprzestawiał kiełbaski na talerz i wszedł do środka.
- Czesiek aleś ty sexowny - zaśmiał się Ayato
- Wulkan sexu - rudzielec uśmiechnął się
- Przynajmniej doprawiłeś je? - zapytał - Posoliłeś, popierzyłeś?
- Posoliłem - odrzekł Ches - Jak masz ochotę to możemy popieprzyć je razem.
Nathaniel parsknął i zaczął jeszcze bardziej się dusić.
- Ja chyba spasuję Ches - pokiwał głową Ayato - Ale może Misiek będzie chciał z tobą popieprzyć.
- Z tobą zawsze bro!
-Bro!
- Bro bro!
- Bro bro bro!
- Bro bro bro bro!
- Co wy robicie? - zapytała Oph patrząc lekko zdezorientowana
- Wyznajemy sobie miłość - odpowiedział Czes
Dziewczyna szybko zamrugała i nalała sobie lubelskiej.
- Na trzeźwo tego nie przetrawię...
- Przecież ty już jesteś wstawiona - mrugnął Ayato
- Tu potrzeba więcej...
- To kto ma ochotę na moją kiełbaskę? - wyszczerzył się Czes
- Zdecydowanie więcej! - Oph przechyliła butelkę i opróżniła całą
- Nie to nie - Czeslav wzruszył ramionami i nałożył sobie kiełbaskę
Podszedł do kanapy i widząc brak miejsca usiadł na podłodze przy Taidze. Dziewczyna wbiła wzrok w jego głowę.
- Misiek weź sobie jedną - zawołał - Takiej w Niemczech nie dostaniesz!
Nagle Taiga położyła dłoń na jego głowie. Chłopak zastygł i spojrzał na dziewczynę. Tai kilka razy podnosiła i opuszczała rękę.
- Włosy dodają Ci centymetrów - powiedziała po chwili
- Wiesz gdzie jeszcze włosy dodają mi centymetrów? - *lenny*
Ayato i Misiek parsknęli śmiechem.
- Chyba pod pachami - rzucił Nathaniel
Dziewczyny wybuchły tak gromkim śmiechem, że nagle z łazienki wychyliła się głowa Chrisa.
- Yemmeeee - mruknął cały blady
- Masz świętą rację Chris, twoje zdrowie - Akashi podniósł szklankę i wzniósł toast. Chris powoli wycofał się do swojej pieczary - Ches ja wiem czemu ty jesteś taki niski.
- Mmm? - rudowłosy spojrzał na niego z buzią pełną kiełbasy
- Ciebie to po prostu ciągnie do piekła!
Rudowłosy przełknął to co miał w ustach i uśmiechnął się szeroko - To co? Pogrzeszymy razem?
Ayato wybuchł takim śmiechem, że Michael rzucił się sprawdzić, czy to jeszcze śmiech czy już przedśmiertne drgawki. Taiga schowała twarz w dłoniach, a Ophelia...
- Gdzie jest Oph? - zapytał Akashi
- Oph dołaczyła do Chrisa - mruknął Ayato
- Och... niech im sedes lekkim będzie! - Misiek wykonał znak krzyża
- Co tu się dzieje?
- NIKI?! - Czesiek odsunął się jak przerażony
- Coś się stało? - dziewczyna usiadła i przeciągnęła się - Ches wyglądasz jakbyś ducha zobaczył
- Ja... - chłopak zaczął się jąkać - Uch nieważne...
- Mmm? - dziewczyna patrzyła na niego zdezorientowana
- Dlaczego masz twarz pomalowaną na kota...
- CO?!
Taiga i Akashi parskneli śmiechem, gdy dziewczyna rzuciła się do łazienki.
- Będziemy jeszcze grać w beerponga? - zapytał Nath - Bo ten stół tak na środku stoi, możnaby go przesunąć lekko.
- Pewnie - Czes zerwał się na równe nogi - Ale to więcej osób potrzeba, bo jest ciężki, jeszcze jak teraz jest obstawiony.
Do mebla podeszli jeszcze Michael, Ayato i Akashi. Chłopaki mocno się zaparli i popchnęli stół. To co wydarzyło się chwilę potem działo się niczym w zwolnionym tempie. Cała piątka wraz ze stołem i jego zawartością wpadła z łoskotem na ścianę... na ścianę, która nie wytrzymała całego naporu i po prostu odpuściła.
- O sakra... - wydusił z siebie Czesiek leżąc na ziemi i patrząc na to wszystko, co było przed nim.
Stół przeleciał przez ścianę na wylot i wylądował w czyimś pokoju.
- MÓJ POKÓJ?! - powiedział przerażony Michael
Chłopaki spojrzeli na siebie przerażeni. Nathaniel podniósł się z ziemi i otrzepał. Alkohol zamroczył go na tyle, że dopiero po chwili zdał sobie sprawę, z tego co się wydarzyło.
- O cholera - mruknął
- Co... co teraz? - Ches błagalnym wzrokiem spojrzał na Taigę
- Ja bym proponował zrobić ewakuację - powiedział cicho Akashi - A jutro... jutro coś z tym zrobimy...
- Taaaaa - mruknął Ayato - zaraz się tu zlecą nauczyciele.
- Ale.... - Czesiek siedział przerażony
- Trzeba ich zgarnąć - powiedział Akashi
- Ja mogę zgarnąć Miśka - powiedziała Niki
- Nathy przygarniesz mnie? - Czesiek spojrzał błagalnym spojrzeniem na przyjaciela, ten tylko skinął głową
- A co z resztą? - spytała Tai
- Musimy ich zostawić... i tak nic im nie zrobią teraz - mruknął Ayato
- Chodź - Nath złapał Czeslava za ramię i pociągnął za sobą.

~~~
Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Leżałem chwilę z zamkniętymi oczami wtulony w poduszkę i kołdrę. Kac... Kac morderca... a ten... ten był zdecydowany. Najgorsze uczucie, gdy po wspaniałej imprezie, dopada on. Sprawia, że każdy najmniejszy dźwięk to ból, każdy ruch to katorga, a myślenie... uch ono nawet nie istnieje. Leżałem i słuchałem bicia zegara. Jezu nigdy jeszcze nie miałem takiego kaca, żeby tak głośno było słychać bicie zegara, który wisi kilka metrów ode mnie na ścianie... i czemu... skąd to sapanie... Lekko otworzyłem oczy. Sakra. Zamknąłem oczy, coś mi się chyba kolory popsuły... Ale... moment... Otworzyłem oczy jeszcze raz i rozejrzałem się, byłem w jakimś obcym pokoju. Zmarszczyłem czoło. O SAKRA. Szybko odskoczyłem w sam róg ściany. Byłem w obcym pokoju. Wtulony w obcą osobę. Sakra sakra sakraaaaaaa. Przyciągnąłem kołdrę i okryłem się nią. Pokój wydawał się jakiś znajomy... spojrzałem na osobnika, w którego jeszcze przed chwilą byłem wtulony.
- Nathy? - puknąłem chłopaka stopą w nogę. Blondyn odwrócił się, odłożył książkę i spojrzał na mnie.


- Co ty taki blady? - zapytał przecierając oczy
- Co ja robię w twoim pokoju? - spytałem przerażony - Dlaczego śpię z Tobą w łózku?!
- Nic nie pamietasz? - uśmiechnął się podpierając na łokciu - Mój ty słodziutki.
- Co.... - spojrzałem na niego przerażony
- Połącz fakty mój kochany - uśmiechnął się - Była ostra impreza, alkohol, wylądowaliśmy razem w łóżku...
- CO?!?!?!!? - patrzyłem na niego przerażony
Chłopak nagle wybuchł śmiechem.
- Ches, nie chcę nic mówić, ale sam pchałeś mi się do łóżka... a jak już tutaj przyszlismy to błagałeś, żebyśmy spali razem.
- Coo.......
- Pamiętasz, że ściana w Twoim pokoju została rozwalona? - patrzyłem na niego bez słowa, Nath westchnął i mówił dalej - No to ściana została rozwalona, i żeby nie było zbyt dużej draki to zgarnęliśmy Ciebie i Miśka.
- Ale... co...
- Tak wiem, nic nie ogarniasz - mruknął - Teraz lepiej się szybko ogarnij, bo trzeba zobaczyć co tam sie dzieje.
Nathy usiadł na krawędzi łóżka i spojrzał na mnie.
- Tam masz łazienkę - wskazał ręką na drzwi
Powoli zsunąłem się z łóżka i poszedłem do toalety. On żartuje. On żartuje, prawda? Jaka ściana? Jaka dziura? Co.... Odkręciłem wodę i obmyłem twarz. Nie mogłem zrozumieć o czym on do mnie mówił... Wytarłem twarz w koszulkę i wyszedłem. Spojrzałem na chłopaka, który stał z kubkiem w dłoni.
- Chcesz coś do picia? - zapytał - do jedzenia?
Przecząco pokręciłem głową siadając na skraju łóżka.
- Taiga pisała, że już wszystko wiedzą - powiedział popijając herbatę - I teraz tylko na nas czekają i mamy się jak najszybciej stawić w gabinecie dyrektora.
Przełknąłem ślinę... tylko, że ja nic nie pamiętam...
- Nath, ale ja nic nie pamiętam...
- Domyślam się - pokiwał głową i odstawił kubek - Jednak im szybciej pójdziemy tym szybciej będziemy mieć to z głowy.
Ciężko podniosłem się i stanałem zgarbiony. O sakra.

~~~

Siedzieliśmy wszyscy na korytarzu... Ja, Taiga, Ophelia, Michael, Lucas, Ayato, Akashi, Chris Niki i Kichi. Ci którzy zwiali wcześniej, byli bezpieczni - bo nikt ich nie złapał... ale my... cóż... Spuściłem głowę i wpatrywałem się w swoje buty. Co teraz będzie...
Nagle drzwi od gabinetu otworzyły się i ze środka wyszli nasi wychowawcy, Vice dyrektor, dyrektorka i pani z akademika. Przełknąłem ślinę i wyprostowałem się.
- Zapraszam - dyrektorka wykonała zapraszający gest ręką
Powoli podnieśliśmy się i weszliśmy do środka. Nogi były niczym z ołowiu... w gardle nagle zaschło... i jeszcze ten ból głowy od kaca... fantastycznie. Wszedłem i stanąłem w rogu sali tuż przy oknie i palmie. Tuż po nas weszli pozostali i zamknęły sie drzwi... a więc... zaczyna się.
- Wszyscy wiemy, że od czasu do czasu w akademiku odbywają się jakieś imprezy - zaczęła dyrektorka - wiemy też bardzo dobrze, że spożywacie alkohol i przymykamy na to oko. Ale to co zrobiliście wczoraj przeszło ludzkie pojęcie. To była najzwyklejsza libacja! Bieganie nago po terenie akademi, rozpalanie grilla na balkonie, niszczenie mienia szkoły, upijanie się do nieprzytomności... brak mi słów, po prostu brak słów. Wszystkich was ratuje fakt, że to pierwszy taki wybryk, każdego z was. Naprawdę nie mam pojęcia, co przyszło wam do głowy, aby robić takie rzeczy! Nie możemy pozostawić tego tak po prostu. Razem z gronem pedagogicznym i opiekunką akademika postanowiliśmy, że za karę, będziecie mieli obniżone zachowanie, do końca semestru będziecie, co sobotę chodzić do przedszkola i przeprowadzać zajęcia edukacyjne. I oczywiście jeszcze sprawa rozwalonej ściany...

~~~ OBECNIE ~~~

Wstrząsnąłem głową.
- Dobra Misiek starczy tego - powiedziałem z niesmakiem - Aż na same wspomnienia mną wzdryga.
- Jakby nie patrzeć przeżyliśmy to - Misiek uśmiechnął się szeroko - I udało się załatwić sprawę z tym pokojem... nikt nie wyleciał... w sumie nikt nie ucierpiał!
- A Chris? - zapytałem - Przecież trafił do pielęgniarki
- No tak, ale nie było, aż tak źle...
- A co w końcu z tą palmą? - zapytałem
- Ach - Misiek zaśmiał się - Siedzieliśmy tam u dyrektorki z dobre dwie godziny, słuchaliśmy po kolei rozmów moralizatorskich, potem sprawa z tym pokojem... a ty w pewnym momencie zacząłeś rzygać do palmy w gabinecie dyrektorki.
- Serio? - spojrzałem na niego zdziwiony - Aż tak bym nie pamiętał?
- Nie no żartowałem. Przymuliło Cię i oparłeś się o nią i cóż... troszkę pękła... tak na pół...
- Och...
- Żałuj, że nie widziałeś siebie jak zacząłeś przepraszać wszystkich po kolei. Nawet nas! - powiedział bro - I w sumie dzięki temu nas puścili wtedy, żebyśmy się ogarnęli i w ogóle. A wiesz co było najśmieśniejsze?
- Co? - zapytałem podnosząc się na łokciach
- Że jak przyszliśmy do swoich pokoi to poszedłeś spać u siebie, a jak sie obudziłeś to byłeś tak przerażony na widok tej dziury, ze masakra.
- Bro ja Ci mówię, że nie pamiętam kompletnie nic! Wyobraź sobie, ze wstajesz sobie szczęśliwy, a tutaj masz dziurę w ścianie! Ja tam przeżyłem zawał!
- Hah pamiętam to bardzo dobrze - uśmiechnął się - Cały blady i te rude włosy. Cudowny widok!
- Ach przestań pfff - obruszyłem się - Bo pewnego dnia obudzisz się bez brwi!
- Bez brwi? - złapał się za czoło - Brateł jak ty tak możesz mówić! Moje piękne brewki chcesz tykać?!
- Nie no nie tknę ich przecież - uśmiechnąłem się - Bro co ty na to, zeby wybrać się dzisiaj na salę gimnastyczną? Przydałoby Ci się trochę ruchu artysto ty mów.

<Misiek?>

Od Nathaniela CD Nikiyame

Rozważałem prośbę Niki nie dłużej, niż trzy sekundy, po czym z radosnym uśmiechem pokiwałem głową.. 
-Jasne, że pomogę! Może nawet więcej niż podstawy, zależnie od tego jak Ci będzie szkło. No i oczywiście, jeśli Ci się nie odwidzi. I jestem pewny, że świetnie będziesz sobie dawać radę! 
Psiak, jak gdyby wyczuwając mój entuzjazm, zaczął skakać mi wokół nóg, przez co schyliłem się, żeby go pogłaskać uspokajająco.  
-O-okey! Super, dziękuję! Będę twoją dłużniczką do końca życia - powiedziała Niki zdecydowanie bardziej ożywiona. 
-Ejże, bez takich. Nie oczekuję niczego w zamian, ani nawet nie wiem, jak się sprawdzę w roli nauczyciela, ale przecież trzeba w życiu próbować nowych rzeczy - mrugnąłem do niej, na co zaśmiała się. Musiałem przyznać, że pewnie wyglądało to wyjątkowo głupio.  
Rozmawialiśmy jeszcze jakąś godzinę, głównie o Akademii, ale też o starych szkołach. Generalnie nie było jakichś fajerwerków w opowieściach żadnego z nas, jednak mile spędziliśmy czas. Na koniec poprosiłem kelnera o rachunek, zostawiając na stole banknot, o zdecydowanie większej wartości niż rachunek, dziękując z uśmiechem za obsługę.  
-Smakowało Ci Niki? - spytałem uważnie obserwując dziewczynę.  
-Tak, ale nie powinieneś za mnie płacić... - powiedziała nieśmiało, ale na szczęście nie robiła z tego afery, jak wiele osób by postąpiło. - Dziękuję. 
-Nie ma za co! - odparłem uśmiechając się serdecznie. - Właściwie, to... podeszłabyś ze mną jeszcze do sklepu muzycznego?  
Czarnowłosa zamyśliła się na chwilę, uroczo marszcząc brwi, po chwili jednak przytaknęła.  
W parę minut doszliśmy do sklepu, którego zdążyło mi się już kilka razy mijać. Na półkach zauważałem produkty znanych, dobrych marek, a wybór był naprawdę duży. Od razu skierowałem nas w kierunku działu ze skrzypcami, szukając modeli firmy 'Ever Play'. Po chwili pochwyciłem jedną sztukę, która rzuciła mi się w oczy, wciskając je do rąk Niki. Pasowały jak ulał, więc bez słowa ruszyłem w kierunku kas, a Niki musiała podbiec, żeby mnie dogonić.  
-Po co Ci nowe skrzypce? - spytała niepewnie, na co jedynie posłałem jej niewinny uśmiech. 
Gdy kasjer sprawdził produkt, podał mi cenę 150 funtów, które od razu wręczyłem, mając je już wcześniej przygotowane. Po chwili zastanowienia, chwyciłem jeszcze jeden futerał, dokładając do zapłaty pieniądze za niego. Kasjer z uśmiechem policzył drugi produkt, pakując skrzypce do futerału i przygotowując na blacie. Wziąłem nowy zakup w rękę, chwytając drugą, rękę Niki i ciągnąc ją za sobą. Zauważyłem, że lekko się zarumieniła, jednak nie zwróciłem na to uwagi, kontynuując swój marsz.  
Zatrzymałem się dopiero przy wolnej ławce w parku Green Heels. Siadłem wygodnie, ciągnąc Niki za sobą.  
-Skoro mam cię uczyć, to nie będziemy cię zdawać na łaskę klubu, tylko będziesz miała własne skrzypce - powiedziałem kładąc jej na kolanach futerał z instrumentem.  
Dziewczyna wpatrywała się chwilę zszokowana w przedmiot na jej nogach, by po chwili wbić we mnie spojrzenie mówiące 'czy ty sobie żartujesz?'. 
-Nie mogę tego przyjąć! To nie kosztuje dwa funty! - prawie krzyknęła próbując wcisnąć mi to z powrotem, oczywiście bezskutecznie.  
-Pieniądze tutaj roli nie grają. Chcę Ci je dać, więc je daję i nie toleruję sprzeciwu - mój ton był całkowicie poważny. - Pamiętaj czyim synem jestem - powiedziałem, aby ją upewnić, że taka kwota to dla mnie tak właściwie nic specjalnego.  
-Dziękuję - szepnęła dalej niepewna, jednak wiedziała, że dalsza dyskusja nie zmieni rezultatu.  
  Przez następne kilka minut dziewczyna przyglądała się w instrument, jak zaczarowana i aż przykro mi było jej przerywać. 
-Wiesz... Robi się późno, więc powinniśmy już wracać - powiedziałem cicho, jednak to wystarczyło, żeby dziewczyna szybko zebrała swój dobytek i wstała z ławki.  
  Do akademika wracaliśmy w ciszy, aczkolwiek zdawało mi się, że nikomu ona nie przeszkadzała. Ja obserwowałem dziewczynę, która natomiast obserwowała wszystko dookoła, wracając co rusz wzrokiem do czarnego futerału. Pierwsze słowa padły z moich ust, w momencie w którym przekroczyliśmy próg akademiku.  
-Dziękuję Ci za mile spędzony dzień. 
-J-ja również. Właściwie... Dziękuję Ci za wszystko - powiedziała bardzo nieśmiało, przez co przypomniała mi się dziewczyna, którą spotkałem po raz pierwszy w stajni, z uszami zatkanymi słuchawkami.  
-Nie ma za co Niki - mówiąc to przytuliłem ją do siebie. - A teraz... Dobranoc, bo zrobiło się naprawdę późno.  
Po dwóch minutach znalazłem się w swoim pokoju, będąc już w przejściu prześcigniętym przez psiaka, który wdrapał się na łóżko wyczerpany, tuż po chwili zasypiając na mojej poduszce. Sam po szybkim prysznicu, dołączyłem do niego, zasypiając niemal natychmiast.  

Niiki? :>
Theme by Bełt