środa, 31 sierpnia 2016

Od Mizu

Nowa szkoła, nowi uczniowie, nowe problemy... Szkołę zmieniłam już chyba 6 raz. Miałam nadzieję, że chociaż tutaj mi się uda.
Gdy tylko przekroczyłam próg szkoły, zaczęłam się rozglądać. Nieźle, muszę przyznać. Mijałam wielu uczniów. Przyglądali mi się. Jak ja tego nie lubię...
Wręcz pobiegłam do gabinetu dyrektorki.
- Dzień dobry. - mruknęłam od niechcenia. Ujrzałam kobietę w starszym wieku.
- Ty jesteś...?
- Mizu O'conner.
- Tak... - zaczęła przeglądać jakieś kartoteki. - jesteś w klasie 2c. Tutaj masz rozkładu zajęć.
- Dziękuję. - posłałam jej lekki uśmiech i wyszłam, wpadając na jakąś osobę. Ja upadłam na ziemię.
- Wybacz...
- Patrz jak leziesz! - krzyknęłam przez zaciśnięte zęby. Osoba ta chciała podać mi rękę, lecz ją odtrąciłam i sama wstałam.
Posłałam chłopakowi świdrujące spojrzenie i ruszyłam przed siebie w poszukiwaniu swojej klasy. Już był dzwonek, a ja dalej błąkałam się po szkole... W pewnym momencie zauważyłam gitarę. Jedna myśl przyszła mi do głowy.
Weszłam do sali, jak się zdaje, muzycznej. Odłożyłam plecak i usiadłam na jednym z krzeseł, biorąc gitarę w swoje objęcia. Ostatni raz się rozglądnęłam i delikatnie zaczęłam jeździć po strunach. Zaśpiewałam też piosenkę, którą śpiewaka mi moja matka. Uśmiechnęłam się na samą myśl o niej. Była cudowną kobietą...
Moją grę, przerwało mi trzaśnięcie drzwi. Szybko odłożyłam instrument i zerwałam się na proste nogi. To był ten, który wpadł na mnie przy gabinecie.
- Znowu ty? - prychnęłam.

Ktoś? :v

Nowa uczennica!

Mizu O'conner

Ksywka: River , Mizzy
Wiek: 19 lat
Płeć: kobieta

wtorek, 30 sierpnia 2016

Od Ophelii Cd. Izayi

- Aha. - przez chwilę patrzyłam na chłopaka, obserwując jak w ręce obraca mój telefon.
- Oddasz mi moją komórkę? - zapytałam w końcu, ale najwyraźniej dokładnie w tym momencie Xavier odebrał telefon, bo mój towarzysz rzucił urządzenie w moją stronę nie patrząc na mnie.
- Izaya - odpowiedział za to na pytanie rzucone na linii, a ja tylko westchnęłam z irytacją i zamknęłam drzwi, mamrocząc "dobranoc".
Kusiło mnie żeby od razu walnąć się na łóżko, ale nie chciałam sobie tak od razu pognieść nowych ubrań, więc rozebrałam sie do bielizny, odkładając rzeczy na krzesło i zwinęłam się pod kołdrą.
Następnego dnia obudziłam się o dziesiątej, co było dla mnie naprawdę wyjątkowym wydarzeniem, bo zwykle nie jestem w stanie spać dłużej niż do piątej. Do tego bolała mnie głowa i suszyło w gardle.
Nigdy więcej nie ruszę alkoholu.
Z jękiem zwlokłam się z łóżka i rozpoczęłam poranny rytuał, który zajmował mi tak dużo czasu jak nigdy. Kiedy jednak w końcu udało mi się założyć te cholerne skarpetki powloklam sie w stronę stołówki, zadowolona z faktu ze przynajmniej nie spóźniłam sie na śniadanie... Co tam że dobiegało końca...
ugh i ten zwyczajowy hałas...
Gdy skończyłam jeść, wyłuskałam z kieszeni komórkę i rozpoczęłam poszukiwanie numeru Izayi, który ukazał mi się bod nazwą "Izaya - twój rycerz w srebrnej zbroi <3".
Ze zirytowanym pomrukiem zmieniłam nazwę na "Dzieciak Izaya" i wykręciłam numer, raczej nie bardzo zaskoczona faktem, że odebrał po drugim sygnale.
- "Zaspałaś?" - przywitał się głośno, na co odsunęłam słuchawkę od ucha.
- Ciebie też miło słyszeć - odwarknęłam.

Izaya?

sobota, 27 sierpnia 2016

Od Izayi Cd. Ophelii

- Lepiej nie. - mruknąłem, a dziewczyna napompowała policzki.
- Czemu? - zażądała.
- Strasznie fałszuję, tylko byś potem narzekała.
Dziewczyna zaśmiała się i trzepnęła mnie otwartą dłonią w ramię.
- Przesadzasz!
- Wcale nie. - obruszyłem się - Akurat na muzyce znam się bardzo dobrze.
- Och doprawdy? - posłała mi prowokujący uśmieszek.
- Doprawdy.
- A jakim to prawem? - kontynuowała.
Pewnie jak jej powiem zażąda żebym dla niej zagrał, ale lepsze to niż śpiewanie w moim wykonaniu.
- Od szóstego roku życia gram na fortepianie. - Wzruszyłem ramionami, a ona prychnęła.
- Mówisz jakby to nie było nic wielkiego.
- Dla mnie nie jest. Miałem prywatne lekcje i tak dalej, ale teraz czasem sobie usiądę i poplumkam.
Zachichotała.
- Fajne słowo - wytłumaczyła, kiedy posłałem jej pytające spojrzenie.
- Czyli powiadasz że śpiewać nie umiesz ale grać na fortepianie już umiesz? - kontynuowała a ja skinąłem głową - No to nie będziesz miał nic przeciwko pokazaniu jaki to z ciebie wirtuoz?
Wywróciłem oczami.
- Goń się.
Zaśmiała się, stając przed drzwiami do swojego pokoju.
- Podsumowując: jesteś mi winny spotkanie z twoimi siostrami i koncert fortepianowy...
- Na to wygląda...
- Świetnie! - otworzyła drzwi i zniknęła za nimi.
- No właśnie! - jej głowa wyjrzała na korytarz, gdy wyciągnęła w moją stronę komórkę - Daj mi swój numer to się jutro umówimy gdzie i o której mam wpaść.
Wziąłem urządzenie do ręki.
- Rozumiem ze jak tego nie zrobię, nie dasz mi spokoju?
- A dzie! Od czwartej będę chodzić od domu do domu i pytać czy tam mieszkacie. - wyszczerzyła się.
- Aha, czyli nie mam wyboru, bo inaczej całe miasteczko mnie znienawidzi? - upewniłem się, na co ona pokiwała głową.
Z westchnieniem wpisałem numer swojej nowej komórki do jej telefonu i go zapisałem, po czym wyszukałem u niej numer do Xaviera i przepisałem go do siebie.
- Co robisz?
- Twój kuzynek kazał mi dać znać jak cię odprowadzę. - wytłumaczyłem, przykładając urządzenie do ucha.

Op? Nie no spoko. Wiesz dobrze że sama tak często mam
Dziś

Od Akane

Nowa szkoła wiązała się z nowymi nauczycielami, nowymi osobami i nowymi terenami. Rodzice postanowili się przeprowadzić się do tego kraju zwanego Irlandią. Nie miałam nic do zarzucenia temu kraju, ale nienawidziłam przeprowadzek. Spakowałam się tak jak zawsze w swoją ulubioną torbę i poszłam do nowej szkoły. Wraz ze mną byli moi rodzice, którzy musieli pozałatwiać ostatnie papiery. Dyrektorka wezwała jedną z nauczycielek, która zaprowadziła mnie do akademika. Odłożyłam torbę i poszłam za nią. Jednak zostawiła mnie na samym początku, bo musiała pogadać z uczniami, którzy coś nabroili. Miałam potrzebne książki, zeszyty, długopisy i całą resztę dupereli. Zostawiłam nauczycielkę za sobą i ruszyłam trochę niepewnym krokiem. Musiałam się dowiedzieć gdzie jest moja klasa, ale wzrok uczniów, który mnie przeszywał z góry na dół coraz to bardziej irytował. Szukałam klasy 1B, ale nigdzie nie mogłam jej odnaleźć. Skręciłam w prawo nie patrząc jak idę i wpadłam na kogoś. Gdybym kogoś nie staranował to bym nie była sobą.
- Przepraszm... - Powiedziałam trochę nie pewnie. Spojrzałam się w górę i ujrzałam chłopaka, który patrzał na mnie jak na kogoś kogo zna, czy też nie chce już więcej znać. jego wyraz twarzy był bardzo trudny do rozpoznania.

Jakiś chłopak?

Nowa uczennica!

Akane Rose Suzuruya

KSYWKA: Aki, Suzu, Ru
WIEK: 18 lat
PŁEĆ: Dziewczyna

Od Ophelii Cd. Izayi

- A proś sobie, proś. - skrzyżowałam ramiona na piersi, patrząc w bok.
Izaya westchnął, ale już nic więcej nie powiedział przez co aż do akademiku szliśmy w milczeniu.
- Umiesz śpiewać? - zapytałam znienacka kiedy weszliśmy na zacieniony korytarz, a chłopak uniósł brwi.
- Skąd to pytanie?
- No bo miało być to karaoke, nie..? - mruknęłam, patrząc w sufit - A mi się zachciało spać i ostatecznie na nim nie zostaliśmy, a ja byłam ciekawa jak śpiewasz.
- Pewnie ujdzie. - odpowiedział, patrząc w bok i tym razem to ja uniosłam brwi.
- To wszystko? Może jakaś demonstracja?

Izaya? Przepraszam że tak krótko i bez pomysłu ;-;

piątek, 26 sierpnia 2016

Od Isao CD Aeise

Zaskoczony prezentem od dziewczyny powiedziałem:
- Dziękuję.
- Jestem już bardzo zmęczona. Muszę iść. - odparła.
- Dobrze. - odwróciłem się. Nie wytrzymałem - Masz ochotę jutro gdzieś wyjść?
Aeise spojrzała mi prosto w oczy i skinęła głową.
- Tak. Do zobaczenia jutro.
Poczułem, że jutrzejsze spotkanie nie będzie ostatnim. Dla mnie o dobrze. Ruszyłem do swojego pokoju. Dotarłem do niego szybko. Kluczyk, który zawsze mam przy sobie z moją pomocą znalazł się w dziurce. Przekręciłem go dwa razy i znalazłem się w pokoju. Był on duży i przytulny, bo powstawiałem tam dużo gratów. Moje dwuosobowe łóżko znajdowało się na prawo od wejścia. Obok niego był stoliczek z lampką, a na nim ksiązki. Na lewo stała duża szafa, przepełniona ubraniami. Zaraz obok jedno z dwóch moich ulubionych miejsc w pokoju. Mianowicie regały z książkami. Miałem ich setki. W domu nawet tysiące.  Położyłem się na łóżku i w ubraniu zasnąłem.
***
Obudził mnie dźwięk budzika. Szybo wstałem i ubrałem się w czarne jeansy i szarą bluzę, a przed tym jeszcze wziąłem szybki prysznic. Gotowy spakowałem plecak i ruszyłem do drzwi.
Pod moją klasą niespodziewanie spotkałem Aeise. Ona chodzi ze mną do klasy?
- Cześć. - zaczęła rozmowę.
- Cześć. Fajnie w nowym pokoju? - nie za bardzo miałem pomysł co powiedzieć.
- Bardzo. - uśmiechnęła się lekko.
*Dźwięk dzwonka*
Stanąłem pod drzwiami klasy, a Aeise obok mnie. Chyba chciała coś powiedzieć, ale nauczycielka już zmierzała w naszą stronę. Znów musiałem wytrzymać kolejny dzień, w którym sam będę siedział w ławce, słuchając tych wszystkich historii, na temat czegoś, co mnie nie interesuje.

czwartek, 25 sierpnia 2016

Od Izayi Cd. Ophelii/Xaviera

- Zgoda. - Skrzyżowałem ramiona na piersi, a dziewczyna popatrzyła na mnie jakbym na jej oczach zmutował w co najmniej słonia. Chwilę później jednak jej oczy zabłysły i za rękę pociągnęła mnie w stronę parkietu, na którym w rytm puszczanej przez DJa muzyki nadal tańczyli ludzie. Karaoke i tak przecież miało się zacząć kilka piosenek później.
Rzuciłem spojrzenie w stronę Xaviera, który podążył za vice-przewodniczącą w stronę baru i westchnąłem, dając się dziewczynie zaciągnąć na środek parkietu. A niby to kuzynka i odpowiedzialność przewodniczącego. Coś tu się pokićkało.
Chociaż z drugiej strony mogłem się nie zgadzać i w ogóle nie brać na siebie odpowiedzialności. Moja wina.
- Mówiłeś że nie umiesz tańczyć, nie? - Ophelia wyszczerzyła się do mnie, a ja skinąłem głową - To ja cię nauczę. - Z tymi słowami położyła sobie moje dłonie w pasie i ramionami luźno objęła mnie za szyję. Akurat teraz DJ musiał przełączyć szybszy kawałek na jakąś wolną piosenkę w rytmie walca angielskiego (nie no, na muzyce się znam, ale to nie znaczy ze mam dobre czucie rytmu w nogach) i chociaż z jednej strony byłem mu wdzięczny bo była mniejsza szansa że na kogoś wpadnę. Z drugiej jednak strony...
- Ma-łe krocz-ki. - sylabowała Ophelia, kierując naszymi ruchami. Jak na takie małe chucherko miała naprawdę dużo siły w rękach.
A właśnie. Pierwszy raz byłem tak blisko dziewczyny niebędącej jedną z moich sióstr. Do tego jak się bardziej na tym skupiłem, musiałem przyznać że naprawdę ładna z niej dziewczyna. A szczególnie piękne miała oczy.
Boże o czym ja myślę..?
Poprawiłem uchwyt moich rąk na jej biodrach w procesie przyciągając ją bliżej do siebie, na co Ophelia zachichotała i położyła mi głowę na ramieniu. Poczułem jak moje uszy płoną. Boże, jeśli przewodniczący to zobaczy, chyba nie dożyję rana.
Kiedy przeleciały dwie piosenki dziewczyna ziewnęła.
- Spać mi się chce. - mruknęła, a ja westchnąłem z ulgą. Czyli nie będzie śpiewania..?
- Chcesz wracać?
Ziewnęła ponownie i pokiwała głową. Szybko zaprowadziłem ją do najbliższego wolnego stolika.
- Zaczekaj tu. Pójdę po kurtki i dam znać Xavierowi, ok?
- Ok. - Ponownie ziewnęła, a ja uśmiechnąłem się na ten widok.
- Za chwilę wrócę.
- Mhmm
Szybko zgarnąłem kurtki i rozejrzałem się w poszukiwaniu Xaviera. Siedział przy barze wraz z vice-przewodnicząca, więc do nich szybko podszedłem.
- O co chodzi? - Xavier założył ręce na piersi, a ja powstrzymałem wzdrygnięcie. Chyba nas widział.
Wskazałem kciukiem na Ophelię, która akurat ziewnęła.
- Mam wezwać taksówkę, oddać ci pałeczkę czy mi zaufasz? - zapytałem.

Xavier? :'>

Od Ophelii Cd. Izayi

Widząc jak pracownicy klubu rozkładają wielki ekran pod projektor i ogłaszają że za chwilę rozpocznie się karaoke, kompletnie straciłam zainteresowanie zarówno Taigą, jak i Xavem. Natychmiast jednak odwróciłam się podekscytowana do Izayi, bo... Eee nie. Wcale nie chcę jego uwagi.
- Pośpiewajmy. - zażądałam od chłopaka, a on westchnął, przeczesując dłonią włosy.
- Op, wystarczy już. Naprawdę powinnaś wracać do akademika. - odpowiedział, a ja skrzyżowałam ręce na piersi.
- Kiedy ja nie chcę!
- Jesteś jak małe dziecko - mruknął - A jak pójdziemy pośpiewać, to pozwolisz mi się zabrać spowrotem do akademika?
Przez chwilę patrzyłam na niego, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Jeśli też ze mną zatańczysz. - uśmiechnęłam się triumfalnie, pewna że odmówi, skoro tak bardzo tego wcześniej nie chciał.

Izaya?

Od Barbe

Założyłam ręce na piersi, gdy szofer siłą wepchnął mnie do samochodu. Wysłanie mnie do internatu było tak typowym zagraniem moich rodziców, że aż nie zabolało. A przynajmniej nie tak bardzo. Kiedy jest się poniewieranym przez życie, ból właściwie nie ma tak wielkiego znaczenia. Ze świstem wciągnęłam powietrze przez nos, nagle uświadamiając sobie, że mam potworną ochotę zapalić. Moje dłonie same powędrowały na siedzenie obok, gdzie leżał kremowy płaszcz. Przetrząsnęłam kieszenie, ale nigdzie nie było paczki papierosów, którą z całą pewnością wkładałam tam przed wyjazdem. Westchnęłam z frustracji, wciskając się mocniej w oparcie. Matka zabrała wszystko na czym mi zależało, a ojciec nie protestował. Przycisnęłam policzek do zimnej szyby, dokładnie w momencie kiedy samochód skręcił na żużlową drogę, ciągnącą się przez park. Długi, zadbany podjazd sprawił, że nie zdziwił mnie widok zogromniałego budynku, stanowiącego prawdopodobnie tylko niewielką część akademii. Auto nieprędko toczyło się po dziedzińcu i zatrzymało z ociąganiem, jakby takie proste działanie stanowiło dla niego nie lada wysiłek. Oparłam ciężar ciała na drzwiach, przyglądając się staremu gmachowi. Było w nim coś, co wzbudzało we mnie niepokój. Strzeliste, gotyckie wieżyczki w ciemnościach musiały wyglądać przerażająco. Gdy kierowca uchylił drzwi, o mało nie wypadłam, ostatecznie z trudem powstrzymując się przed bliskim spotkaniem z brukiem. Posłałam mu pełne pretensji spojrzenie, ale mężczyzna zapatrzył się na ukrytą w wybujałej zieleni szkołę, niemal zupełnie ignorując moją obecność. Ogarnięta bezsilnością po prostu wysunęłam się na zewnątrz, zarzucając na ramiona swój płaszcz. Angielska jesień była znacznie chłodniejsza, niż francuska, więc chwilę potem pocierałam dłońmi zimne ręce. Szofer postawił u moich stóp dużą walizkę, uprzejmie skinął mi głową na pożegnanie i odjechał z powrotem. Stojąc jeszcze moment na podjeździe, uniosłam zmarznięte dłonie do ust, aby choć odrobinę je ogrzać. Nic to nie dało. Jeśli nie chciałam umrzeć na hipotermię, jedynym rozwiązaniem wydawało się znalezienie jakiegoś ciepłego pomieszczenia w budynku akademii.
Ciągnąc za sobą bagaż, skierowałam się na wprost, gdzie pod sklepieniami i monumentalnymi filarami wznosiło się główne wejście. Nietrudno było je przeoczyć. Wspięłam się po kamiennych schodkach, a chłodny wiatr szarpał moimi włosami, dotąd aż weszłam do środka. Przepastny hol z wypłowiałymi gobelinami na ścianach i zapalonymi kryształowymi żyrandolami sprawiał wrażenie, jakby został tu zorganizowany jakiś wytworny bal, lecz nikt nie przyszedł. Przynajmniej ogrzewanie działało, co zdawało się dziwne w tak starym miejscu. Przywitała mnie uroczysta cisza. Kątem oka zerknęłam na korytarz po lewej stronie, skąd dobiegły mnie czyjeś głosy. Przez kilka sekund byłam pewna, że się pomyliłam, ale zaraz charakterystyczny akcent kobiety stał się wyraźniejszy. Wiedziałam, że wielu Francuzów mieszka w Wielkiej Brytanii, a mimo to ucieszyłam się, słysząc kogoś swojej narodowości. Zza ściany wyłoniła się drobnej budowy postać z białymi włosami spływającymi po plecach, wyglądała na anorektyczkę. Towarzyszył jej jakiś chłopak. Kiedy przechodzili obok mnie, delikatnie dotknęłam ramienia dziewczyny w obawie, że mogłabym ją przerazić. Oboje zogniskowali na mnie swoje spojrzenia, jednak chłopak poszedł dalej. Uniosłam wyzywająco podbródek.
- Zawsze tu taka pogoda? - zagadnęłam po francusku, przyglądając się jej ciekawie. Zdziwiła się słysząc język inny niż angielski. Potrafiłam płynnie mówić po angielsku, nie stanowiło to dla mnie większego problemu, być może chciałam tylko sprawdzić jej reakcję. - Wiesz może gdzie jest gabinet dyrektora, czy jak to tu się nazywa? - dodałam tonem wynioślejszym, niż na początku zamierzałam.

Aeise?

środa, 24 sierpnia 2016

Nowa uczennica!

 Barbe Corriveau 

Ksywka: Lalka
Wiek:18 srogich zim
Klasa: 2c
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/cd/78/50/cd7850496f964d4811b331f877cd2680.jpg

Nowa uczennica!

Colette Roosevelt

Ksywka: Col, Lett, Et, co wymyślisz
Wiek: 18 lat
Klasa: 2c

Od Aeise Cd. Isao

Ruszyłam za chłopakiem, który dzięki swoim długim nogom szedł naprawdę szybko. By za nim nadążyć musiałam naprawdę się postarać. Przez swój wzrost stawiam dość małe kroki i podczas gdy ktoś stawia jeden, ja muszę wykonać dwa, a nawet trzy mniejsze. Jest to dosyć uciążliwe, ale nigdy nie narzekałam. Chłopak okazał się być bardzo nieśmiały więc w jego towarzystwie czułam się jak u siebie. Żałowałam, że wcześniej zachowałam się dość oschle, lecz nie jestem dziewczyną, która od razu rzuca ci się na szyję i obsypuje ogromem pocałunków. Nie można ufać komuś, kogo dopiero się poznało. Rodzice wpajali mi to całe dzieciństwo zapominając, że w ten sposób nikogo nie poznam. Byłam wdzięczna za to, że zaprowadza mnie do pokoju. Sama najpewniej pogubiłabym się w plątaninie korytarzy. Chciałam się odezwać, lecz nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć.
"Hej, ładną mamy pogodę - pomyślałam - Szkoda tylko, że jesteśmy wewnątrz" Odgoniłam od siebie ten bezsensowny pomysł. Nie chciałam wyjść przy nim na idiotkę. Może być to ostatnia osoba, z którą zamieniłam więcej niż kilka słów. Ciszę co jakiś czas przerywał odgłos kółek od mojej walizki. Chłopak zatrzymał się gwałtownie przez co wpadłam na niego i o mało co nie przewróciliśmy się na ziemię.
-Ja przepraszam... -wymamrotałam wkładając garstkę włosów za ucho. Były moim przekleństwem. Nikt bowiem normalny nie może mieć śnieżnobiałych włosów. To genetycznie nie możliwe.A jednak. - Nie chciałam.
-Nic się nie stało - powiedział cicho. - To twój pokój.
Potaknęłam głową. Z włosów wyciągnęłam białą różę, którą wręczyłam chłopakowi. - Wiem, że dziewczyny nie powinny dawać kwiatów, ale tylko tak mogę ci podziękować. Poza tym to chyba nie jest karalne.
Czy ja właśnie zażartowałam? To zwykle mi się nie zdarza. Jejku czemu nic nie mówi? Jego wzrok zdawał się przeszywać mnie na wylot. Czułam jakby czerpał informację na mój temat od wewnątrz. Ja jednak jestem niczym otwarta księga. Ludzie zdają się wiedzieć o mnie wszystko zanim sama się o tym dowiem.

Isao?

Od Isao CD Aeise

- Ee... Tak... Oczywiście. - jąkając się powiedziałem do zapewne dziewczyny. Podałem jej klucz. Kiedy wyciągnąłem rękę, przez przypadek łokciem włączyłem światło. Ukazała mi się blada postać o niebieskich, wręcz błękitnych oczach. Miała czarne ubranie, które doskonale pasowały do jej białej, bladej cery. Poczułem, że palę buraka.
- Musiałeś włączyć światło? - zapytała dość oschle.
- Prze... Przepraszam. - wyjąkałem. Jestem z natury bardzo nieśmiały. Bardzo. Niepewnosć, która mnie ogarnęła była ogromna. Czy to kolejna głupia dziewczyna? Czy może mądra i miła? - Jestem Isao. - chciałem poznać jej imię.
- Aeise. - powiedziała. Czyżby na jej twarzy pojawił się  bardzo lekki uśmiech? Ledwie widoczny? Nie... Wydawało mi się.
- Mi... Miło mi. - nadal się jąkałem.
Czemu jestem taki nieśmiały?!
- Mi również. - Aeise nie była przejęta tą sytuacją. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Widzę, że jeszcze nie wiesz gdzie jest twój pokój? - zapytałem z pewnością siebie w głosie. Skąd we mnie taka odwaga? Nie wiem.
- Niestety. - potwierdziła dziewczyna. Była ładna. Ode mnie to dość duże wyróżnienie.
- Zaprowadzić cię? - czułem się świetnie. Przy Aeise nie musiałem się zachowywać inaczej niż na co dzień.
- Dobra.






<Aeise? Głupia weno! Wróć!!!>

wtorek, 23 sierpnia 2016

Od Aeise

Każde mijane drzewo niczym nie różniło się od poprzedniego. Czułam jak drżą mi ręce, a zimne powietrze, które wpadało przez otwarte okno kierowcy objęło je zimnym powiewem. Chciałam złapać kogoś za dłoń, lecz los chciał, ze w aucie byłam całkowicie sama, nie licząc kierowcy, który przez całą drogę zdawał się nie zwracać na mnie uwagi. Był to mężczyzna niewiele starszy ode mnie. Na jego twarzy rysowało się skupienie, które rozpoznałam po mocno ściągniętych brwiach i mocno zaciśniętych ustach, które z kolei zdawały się tworzyć cienką linię. Nasza rozmowa ograniczała się do chwilowych zerkań. Mówiła za nas kobieta w radiu, która podawała prognozę pogody, po czym po niej usłyszałam głos - tym razem niższy, a jednocześnie bardziej niepokojący.
- Dokładnie trzy godziny temu z więzienia z Paryża uciekł niebezpieczny przestępca. Funkcjonariusze twierdzą, że nic nie przeoczyli, a jednak mężczyzna jest uzbrojony w kuchenny nóż i stanowi niebezpieczeństwo dla innych. - Kierowca chciał przełączyć stacje,lecz zatrzymałam go ruchem ręki i blokując pokrętło radia. Doskonale wiedziałam o kim mówią. - 24 letni mężczyzna o jasnej cerze i ciemnych włosach, i niebieskich oczach. Najprawdopodobniej nadal w stroju więziennym. Przemieszcza się pieszo, lecz to tylko kwestia czasu. Poszukiwany nazywa się...
- ...Remus Winchester - dokończyłam wraz z prezenterką. Na twarzy kierowcy pojawiło się zmieszanie. Z jednej strony było to przerażenia, a jednak zauważyłam też iskierkę ciekawości. Od zawsze uwielbiałam przyglądać się ludziom, a Remus wolał ich okradać. Już od młodego stwarzał problemy, choć dla mnie był wzorowym bratem. Wolałam jego od Dean'a, który nigdy nie pozwalał mi nic zrobić. "Zrobisz sobie krzywdę - powtarzał w kółko". Remus uwielbiał niebezpieczeństwo i odrobinę adrenaliny. W wieku siedmiu lat skoczył z drugiego piętra. Na szczęście skończył tylko z połamanymi kośćmi, które szybko się zrosły. Jednak ten sam chłopak zabił człowieka. Tylko fakt, że sam oddał się w ręce policji sprawił, że byłam w stanie mu wybaczyć. Poczułam jak pojedyncza łza płynie wolno po moim policzku. Wróciłam na tylny fotel i ponownie spojrzałam przez małe okno auta. Byliśmy na miejscu. Szkoła wydawała się o wiele większa niż na zdjęciach. Znowu byłam "ta nowa". Miałam tylko nadzieję, ze mój francuski akcent nie będzie aż tak zauważalny. Mój angielski nie był idealny i czasami miewam problemy ze znalezieniem odpowiedniego słowa. Wtedy zwykle zaczynam mówić po francusku, a mój słuchacz... No cóż, nic nie rozumie. Wysiadłam z czarnego auta i wyciągnęłam ze sobą czarną walizkę. Tak, bardzo lubię ten kolor. Wzięłam głęboki wdech. Kierowca bez słowa odjechał, zanim zdałam sobie sprawę, że zostawiłam tam swój odtwarzacz. Wszystkie moje ulubione kawałki odjechały w siną dal. Mam nadzieję, że znajdę kogoś z podobnym gustem muzycznym, albo ściągnę jakieś utwory z internetu. Weszłam przez drzwi Akademika do długiego holu. Było już naprawdę późno, a ja miałam przyjechać dopiero jutro rano. Nie zdziwiłam się więc, że na nikogo nie natrafiłam. Nie miałam jednak kluczyka do pokoju więc kąpiel i sen dzisiaj nie będzie mi towarzyszył. Zostawiłam walizkę i ruszyłam w głąb korytarza. Może nie było to zbyt mądre posunięcie, ale i tak było tu pusto. Na ścianach wisiały liczne dyplomy, lecz było zbyt ciemno bym mogła coś przeczytać. Lekarze twierdzą, ze mam doskonały wzrok, ale nie jestem kotem, który może nocami polować na myszy. Znużona wróciłam do miejsca, z którego przyszłam. Usiadłam na walizce i pozostało mi tylko bezczynne czekanie. Los jednak zesłał mi dobrego anioła stróża. Ktoś ze szkoły - nie potrafiłam określić płci- stał przede mną z wyciągnięta dłonią. Po chwili błysk metalu zaświecił w moich oczach. Gdybym nie była ostatnią ofiarą losu podziękowałabym, ale tylko sięgnęłam dłonią i kiwnęłam głową. Nieznajomy - obstawiam, ze był to chłopak, gdyż jego dłonie były zdecydowanie zbyt szorstkie by należały do dziewczyny - nie dawał jednak za wygraną. Klucz nadal znajdował w jego posiadaniu. Przewróciłam oczami dając mu do zrozumienia, że wcale mnie to nie bawi.
- Byłabym wdzięczna... - mój głos lekko zadrżał -...gdybyś oddał mi ten klucz.

Czy trafię dziś do pokoju?

Nowa uczennica!

 Aeise Winchester

Ksywka: Snow White (ang. Śnieżka)
Wiek: 19
Klasa: 3a
http://orig01.deviantart.net/5dbd/f/2013/173/8/0/roses_by_heartisice-d6a64xx.jpg

Od Ophelii Cd. Izayi

Izaya mruknął coś pod nosem i chyba nie było to w języku angielskim.
- No chodźmy, albo spóźnimy się na imprezę. - pociągnęłam go za nadgarstek, bo na tę krótką wymianę zdań zatrzymaliśmy się w miejscu.
Do galerii nie było wcale daleko, bo po piętnastu minutach szliśmy jej rozświetlonym pasażem, mijając sklepy z ciuchami i kwiaciarnie.
Zatrzymaliśmy się pod fontanną obok której były ruchome schody. Nad nami znajdował się naprawdę świetny punkt obserwacyjny, do którego chciałam zabrać chłopaka w ramach przeprosin za to że musiał słuchać żalów Xaviera. Tylko zastanawiałam się dlaczego tamte dziewczyny się tak na nas gapiły...
- Wiesz, że już dawno temu mogłaś puścić moją rękę? 
Odskoczyłam od Izayi, czując gorąco napływające do twarzy.
- O Boże, przepraszam!
Chłopak zaniósł się śmiechem, kręcąc głową.
- Wyglądasz na zamyśloną. - zmienił temat, za co byłam mu wdzięczna.
- Chciałam ci coś pokazać. - mruknęłam - Ale też zabrać do klubu i nie mamy dużo czasu bo koncert zaczyna się o dziewiętnastej... - ruszyłam w stronę ruchomych schodów, a Izaya podążył za mną, posyłając zalotne uśmiechy w stronę mijanych dziewczyn.
- Musisz? - warknęłam w końcu, a on posłał mi rozbawione spojrzenie.
- A co? Jesteś zazdrosna?
Wywróciłam oczami.
- Bardziej zażenowana.
Wzruszył ramionami i przystanął, widząc jak siadam na ławeczce i klepię miejsce obok siebie, żeby tam usiadł.
- To co chciałaś mi pokazać?
Odwróciłam się w drugą stronę, przerzucając nogi nad ławką.
- To. - wskazałam przed siebie i kątem oka zobaczyłam jak chłopak się uśmiecha.
- Punkt obserwacyjny.
- Owszem. - odwzajemniłam uśmiech.

Izaya? 0^0

Od Izayi Cd. Ophelii

Zaśmiałem się, również przyśpieszając.
- Oj daj spokój, Op. Nie chciałem cię wkurzyć. – kiedy nie odpowiedziała westchnąłem – Wybaczysz mi proszę?
- Nie. – Założyła ramiona na piersi.
- No weź... zrobię wszystko, bylebyś mi wybaczyła.
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się chytrze, a ja byłem pewien, że pożałuję tej obietnicy.
- Poznaj mnie ze swoimi siostrami – zażądała.
Uniosłem dłonie, machając nimi jakbym chciał ją spowolnić.
- Czekaj, czekaj. Weź ty to najpierw przemyśl!
- Ooooooo nie ma tak, Izaya. Jak wszystko to wszystko. – Jej oczy zabłysły groźnym blaskiem, a ja przełknąłem ślinę.
- Znienawidzisz mnie potem bardziej bo cię nie powstrzymałem przed tym głupim pomysłem! – odparowałem, na co Ophelia tylko wzruszyła ramionami.
- Nie masz tej pewności.
Westchnąłem.
- Tylko potem nie mów, że cię nie ostrzegałem – mruknąłem , a ona zachichotała.
- Zabiorę cię na koncert - odpowiedziała w końcu na moje wcześniejsze pytanie, a ja uniosłem brwi.
- Jest dzisiaj jakiś koncert?
- Owszem. - Uśmiechnęła się szeroko - W klubie New Orleans Gentlemen's.
- Coś więcej..? - dopytywałem, a ona się zaśmiała.
- O nie ma tak dobrze. Potem się dowiesz ale przedtem wejdziemy do galerii.
Wydałem z siebie zrozpaczony jęk.
- Mam nadzieję że nie będę musiał mówić w jakiej sukience ci ładnie. - mruknąłem, a ona zasłoniła uśmiech dłonią.
- Zobaczysz~!


Op?

Nowy uczeń!

Artem (czyt. Artiem) Sorrow   

Ksywka: Ksywki nie posiada, jednak bardzo często mówią do niego po nazwisku.
Wiek: 18 lat
Klasa: 2c

Od Ophelii Cd. Izayi

- Jak się wabi? - Spojrzałam w dół na Izayę, który przykucnął przed klatką i trzymał przed prętami palec wskazujący na tyle daleko żeby moja mała szczurzyca nie była w stanie go dosięgnąć gdyby chciała go ugryźć.
- Szarusia - odparłam odkładając plecak na jego zwyczajowe miejsce obok biurka - I nie bój się. Nawet jak włożysz ten palec do jej klatki, nie ugryzie cię. Ona tylko liże ludzi których lubi, a od tych co ich nie lubi ucieka z piskiem.
mimo mojego zapewnienia, Izaya nie zbliżył ręki do prętów, a wstał i schował ręce do kieszeni, patrząc na mnie wyczekująco.
- Gotowa? - zapytał, a ja wywróciłam oczami.
- Jasne, chodźmy.
- Urocze. - Usłyszałam kiedy zakluczałam drzwi.
- Co takiego? - Posłałam chłopakowi pytające spojrzenie, a on palcem wskazał na moje drzwi.
- Imię. Dałaś jej urocze imię.
Uśmiechnęłam się szeroko na te słowa.
- Wiem, ale fajnie że zauważyłeś.
Izaya zaśmiał się w odpowiedzi i ruszył za mną w stronę wyjścia z akademiku.
- To gdzie chcesz mnie zabrać? - zapytał takim tonem, że zdziwiłam się że na koniec zdania nie dodał czegoś w stylu "mrrrau".
Posłałam wyzute z emocji spojrzenie
- Czy mi się zdaje, czy ty mi tu insynuujesz że zaprosiłam cię na randkę?
Na twarzy Izayi natychmiast pojawił się szeroki psotny uśmiech.
- A to nie randka? - zapiał.
- Nie - warknęłam - Myślisz że ile się znamy?
Chłopak parsknął śmiechem.
- O rany! Ty się serio dałaś na to nabrać!
Rozmasowałam nos u podstawy.
- Goń się - mruknęłam, przyśpieszając kroku.

Izaya? Wiem że mdło ale muszę się rozkręcić... Wattpad to nie blog RP nie :'>?

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Ponowne otwarcie!

Po długiej przerwie administracja Akademii Flirtu zdecydowała, że czas przywrócić działalność bloga. W tym celu rozpoczęła jego odświeżanie i może teraz dumnie oznajmić, że zakończyła nad nim prace.


Akademię Flirtu uważa się za otwartą!



Osoby, które pragną pozostać mogą zostawić postaci takie jakie były lub też zmienić co chcą w ich profilach, zaś te chętne do dołączenia zapraszamy na pocztę wybranego z administratorów.
Theme by Bełt