poniedziałek, 26 września 2016

Od Ophelii Cd Izayi

Siostry Izayi wyglądały identycznie, ale nie miałam problemu z ich rozróżnieniem dzięki ich przeciwnym charakterom. Kururi była cicha i urocza, a Mairu tryskała energią. Trochę obawiałam się że ta druga mnie wykończy, ale z drugiej strony nie mam nic przeciwko jednodniowemu zmęczeniu, więc nie protestowałam, kiedy
zaciągnęły mnie na piętro domku w którym mieszkały z bratem.
Tam zabrały mnie do swojego pomalowanego na różowo pokoju, gdzie Mairu z werwą oznajmiła że bawimy się w zamek.
Kururi została księżniczką, Mairu rycerzem w srebrnej zbroi, a mi trafiła się rola pożerającego dziewice smoka. Gdy spytałam czy dziewczynki wiedzą czym jest dziewica, pożałowałam tej decyzji. Takie małe, a tak dobrze poinformowane!
Niemniej przeszłyśmy do zabawy, zostałam zgładzona, a Mairu uratowała i poślubiła Kururi chwilę przed tym jak dobiegł nas glos Izayi, który zawołał nas na obiad.
Dziewczynki pomknęły jak burza na dół, a ja podreptałam za nimi, zatrzymując się u stóp schodów żeby zapytać czy mogę jakoś pomóc Izayi.

Iza? Przepraszam że tak długo ;-; wena mnie nie kochała (i nadal nie kocha ;-; )

niedziela, 25 września 2016

OD Akane CD Anthony'ego

Każdy z nas wrócił do pokoju. Z pokoju wypędziła mnie nauczycielka, która powiadomiła mnie, że niedługo odbędzie się apel. Ja jak to ja. Byłam na czas, ale to co już mówili na apelu to się nie słucham. Stałam obok Anthon'ego. Jednak gdy tylko pomyślałam, że się na niego wtedy wściekłam, głupio mi się robiło. Zatrzymałam chłopaka jak tylko wyszliśmy.
- Ja...ja...chciałabym...ciebie...prze...przeprosić za wtedy - Trzymałam go za kawałek bluzy, jednak puściłam, gdy tylko spojrzałam mu się w oczy. - Strasznie mi głupio, że wtedy się na ciebie wydarłam - Dodałam. Grupka uczniów przechodząca obok nas, zaczęła rozmowę na nasz temat. Zniknęli mi z oczu, a ja zrozumiałam dlaczego A-chan, wolał się odciąć od świata. Uśmiechnęłam się i odeszłam. Chłopak nie zdążył nic powiedzieć, bo już zniknęłam mu z oczu. Poszłam do biblioteki. Bibliotekarki nie było, bo musiała gdzieś wyjść, ale pozwoliła mi zostać. Chłopacy który spotkałam wcześniej przyszli również do biblioteki. Wzięli mnie za rękę i zaciągnęli gdzieś. Nie miałam jak się im zbytnio wyrwać. Moja samo obrona do niczego by się nie przydała ze względu na to, że niektórzy z nich trenują zapasy lub inne sztuki walki. Grupka chłopaków zaciągnęła mnie do jednej z klas, które nie były używane na wzgląd, że musiały zostać wyremontowane.
- Czego chcecie? - Spytałam się, a oni spojrzeli na mnie zbreźnym wzrokiem.
- Powiedz, a najlepiej wytłumacz mi dlaczego latasz za takich chłopakiem jak tamten? - Wiedziałam, że jest to coś powiązane z Anthonym.
- Wiecie on jest o dużo bardziej interesujący od was, a w dodatku jest błękitem. A ja kocham błękitne rzeczy i osoby - Chłopaki mnie nie zrozumiały. Zaczęli się rozmyślać o co mi chodzi. Uderzyłam z pięści jednego z nich i uciekłam, gdy tylko oni zajęli się nimi. Nie znałam szkoły, a moja orientacja była masakryczna. Przez to wszystko wpadłam w "ślepą uliczkę" Nie miałam żadnego wyjścia, aby uciec, no chyba, że przez okno.
- No i teraz nie masz jak uciec - Zaśmiał się jeden z chłopaków. Jednak ja nie lubiłam się poddawać. Otworzyłam okno i wyszłam przez nie. Bałam się i to masakrycznie. Miałam lęk wysokości, a pomimo tego, że było to drugie piętro to i tak było wysoko. Wszyscy chłopacy wyszli za mną. Miałam dzisiaj strasznego pecha! Nie dość tego przeze mnie Anthony wolał się odciąć od świata. Najgorsza z możliwych decyzji jaką podjął, ale ja chciałam mu pokazać, że świat jest piękny. Nie skupiłam się, przez co poślizgnęłam się i zdążyłam w ostatniej chwili przytrzymać się krawędzi. Dobrze, że byłam wygimnastykowana. Drzewo tak szczerze to mi uratowało życie. Odbiłam się i skoczyłam na drzewo. Co prawda poraniłam się trochę, ale to nic poważnego nie było. Zeszłam, a raczej spadłam przy samym końcu z drzewa. Spojrzałam się w górę i ujrzałam A-chana, który patrzał się na mnie z szokowaniem. Nie miałam mu zamiaru nic mówić, więc po prostu się głupio uśmiechnęłam.

<Anthony???>

sobota, 24 września 2016

Od Anthony'ego cd Akane

Doszliśmy do parku, wciąż jednak próbowałem wrócić do zamkniętego już pomieszczenia w moim umyśle. Lecz nie mogłem się tam dostać, wszystko mi przeszkadzało, kwiaty, rośliny, owady, zwierzęta, ludzie, odgłosy, wszystko, nawet powietrze. Po półtora godziny dziewczyna skończyła rysować, jednak na ziemię ściągnęła mnie w zbyt hałaśliwy i nieprzyjemny sposób.
- A-chan! - podeszła do mnie od tyłu i krzyknęła mi do ucha.
- Co się drzesz! - warknąłem, boleśnie spadając na ziemię ze skrajów mojego umysłu.
- Nareszcie wróciłeś - naburmuszyła się. - Pytałam się co sądzisz o moich rysunkach, ale ty nic nie odpowiedziałeś.
- Pokaż te swoje bazgroły. - mruknąłem niezadowolony i wkurzony.
- To dla ciebie - odparła wręczając mi dwa szkice, według mnie były ładne.
-Dzięki. - powiedziałem, udając obojętność. Co mi wyszło, gdyż Akane trochę posmutniała i pewnie chciała usłyszeć, że mi się to bardzo podoba. Wolałem aby nadal wiedziała, że nie zamierzam posunąć się nawet o mały krok w stronę bliższej relacji zwanej przyjaźnią. Dotarliśmy do akademii, bez słowa ruszyłem ku swojego dormitorium, a Akane do swojego. Znów miałem trochę spokoju, jednak niedługo on trwał, gdyż po chwili ktoś zaczął walić w moje drzwi.
Otworzyłem je, pukał jakiś nauczyciel:
-Za godzinę jest apel na sali, nie musicie być ubrani na galowo, jednak każdy ma się zjawić.
Po oznajmieniu tego komunikatu odszedł. Westchnąłem zamykając drzwi, nikt mi tu raczej spokoju nie da. Przez tę godzinę błądziłem po internecie w poszukiwaniu ciekawego filmu lub jakiejś książki. Gdy nastał czas apelu szybko wyszedłem z lokum i wyciszając telefon udałem się na wskazane miejsce. Na jednym z korytarzy zatrzymała mnie Akane:
-Wiesz o co chodzi?
Pokiwałem przecząco głową, na prawdę nie wiedziałem po co ten cały apel, ale jak każą iść to pójdę.
Na sali zebrało się tylko kilka klas, a mianowicie wszystkie klasy pierwsze i trzecie. Staliśmy na sali, czekaliśmy zapewne na wicedyrektora, bo dyrektorka była już na sali. Chwilę potem wszedł na salę wicedyrektor. Obok mnie stała Akane, widząc jej do tego, zdołałem stwierdzić, że nie ma ochoty wysłuchiwać kazań nauczycieli i dyrekcji. Nie dziwiłem się jej, gdy zacząłem słuchać co gadają, dowiedziałem się, że te klasy, które się tu zebrały są najbardziej niezdyscyplinowane i nie przestrzegają zasad. Po półgodzinnym kazaniu wypuścili nas, Gdy wychodziłem zatrzymała mnie znów dziewczyna.

Akane?

OD Akane CD Anthony'ego

Zasnęłam. Nie mogłam w to uwierzyć. Trochę głupio mi było, ale cofnąć czasu się nie da. Miałam przepiękny sen, jednak wyrwał mnie znajomy głos. Był to Anthony. Coś do mnie mówił, a ja nie wiedziałam za bardzo o co chodzi. Ale po krótkim zastanowieniu, zrozumiałam, że zasnęłam i to u niego w pokoju. Chłopak dał mi czarną bluzę. Poszłam do swojego pokoju się przebrać i uczesać włosy, będąc już gotowa, oddałam mu bluzę o której bym prawie zapomniała i poszliśmy na lekcje. Anthony był tak jakby to powiedzieć nieobecny. Coś się musiało stać, a ja ponownie to przegapiłam. Ponownie nie przyjrzałam się innym. Skończyły się lekcje. Myślałam, że Anthony już nie będzie chciał iść do parku, jednak przyznałam mu rację. Nie miałam potrzebnych rzeczy do rysowania, a bez tego to mi się raczej nic nie uda narysować. Wróciłam do pokoju. Zabrałam szkicownik, ołówek, gumkę do mazania i resztę potrzebnych mi rzeczy. Chłopak czekał w umówionym miejscu. Podbiegłam do niego z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Tak - odpowiedział krótko.
Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Jak tylko o coś się spytałam to ona nie odpowiedział. Zupełnie jakby chciał się oderwać się od tego świata. Chciał zapomnieć. Przysiadłam się pod jednym z drzew. Anthony chodził sobie, a ja zaczęłam rysować. Po półtora godziny, skończyłam. Zrobiłam cztery rysunki. A dokładniej mówiąc dwa rysunki skończyłam, a nad tamtymi to po prostu musiałam jeszcze trochę posiedzieć. Miałam tylko i wyłącznie szkice, ale nie pójdą na marne.
- A-chan! - podeszłam do niego od tyłu i głośno wykrzyczałam mu koło ucha.
- Co się drzesz! - wkurzył się. Nie dziwiłam mu się, sama bym była zła, gdyby ktoś mi tak zrobił, ale to był chyba jedyny sposób, aby on się ocknął i wrócił na ziemię.
- Nareszcie wróciłeś - naburmuszyłam się. - Pytałam się co sądzisz o moich rysunkach, ale ty nic nie odpowiedziałeś - spojrzałam się na niego z lekko zawiedzionym wzrokiem.
- Pokaż te swoje bazgroły - powiedział. Chyba miał już dość mnie.
- To dla ciebie - wręczyłam mu dwa rysunki jakie skończyłam.
Jeden z nich przedstawiał chłopaka, który stał na chodniku w parku pomiędzy drzewami sakury, chłopak lekko się uśmiechał, jednak nie można było tego zobaczyć bo zasłaniały go płatki kwiatów wiśni, która opadała. natomiast drugi przedstawiał chłopaka jak płacze.
Wręczyłam mu je i poszłam w stronę akademika. Był wkurzony tak jak i ja. Po krótkich przemyśleniach stwierdziłam, że to tylko i wyłącznie moja wina.

<Anthony?>

czwartek, 22 września 2016

Od Anthony'ego cd Akane

Patrzyłem przez chwilę w oczy dziewczyny w milczeniu, jednak odwróciłem wrok w stronę krajobrazu za oknem.
-Dobra. - odparłem w końcu.
Dziewczyna natychmiastowo rozpromieniała i uśmiechnęła się ciepło, sam lekko się uśmiechnąłem i pokiwałem głową do siebie.
Zamknąłem oczy i cieszyłem się chwilą ciszy i spokoju, nie wiadomo kiedy nadarzyłaby się jeszcze taka jedna okazja. Trochę tam siedzieliśmy, słońce zaszło już za horyzont i zrobiło się chłodno. Przez co Akane weszła do środka lokum, dopiero po chwili zauważyłem, że rozgląda się wszędzie.
-Akane. - powiedziałem schodząc z okna.
-Hm? - zapytała nadal się rozglądając.
-Jak zamierzasz stąd wyjść i udać się do siebie? Wiesz, że za niecałe pięć minit jest cisza nocna? - zapytałem, nie ukrywając rozbawienia tą sytuacją.
Akane zamarła, nie pomyśleliśmy o tym wcześniej, teraz jest z tym mały problem.
-Ehm. - chrząknęła. Chciała coś powiedzieć, ale jej przerwałem:
-Wymyśli się coś. - uśmiechnąłem się trochę na wymus ale jednak - Najgorsze jest, że nauczyciele pilnują korytarzy. - dodałem po chwili.
-Wiesz co będzie jak nas złapią?
-Tsa.
-I nie przejmujesz się tym? - zapytała.
-Nie. Nie wyrzucą raczej nowych uczniów. Zawsze można wymyślić jakąś wymówkę.
-W sumie racja.
-Zawsze możesz tu przeczekać do rana. - zaproponowałem, sam nie jestem pewien dlaczego, miała być to tylko myśl.
-Ale w dzień chyba będzie trudniej. - odparła.
-Niby tak, ale zważając na to, że teraz są tu tylko nauczyciele, a w dzień jest wieli uczniów, można się wtopić w tłum. Ale nie ma co czekać, chodź. - odparłem i pociągnąłem ją do drzwi.
Mimo wszystko, lubiłem naginać zasady, szkolne, ogólne, moralne czy fizyki, aby tylko któreś złamać lub skakać na granicy. Może dlatego, że zawsze czuję się to, iż mogą cię złapać. Uchyliłem drzwi i rozejrzałem się.
-Pełno nauczycieli. - mruknąłem zamykając drzwi.
-To co teraz?
-Albo próbujemy, albo czekamy.
Dziewczhna zamyśliła się, patrząc na nią widziałem, że chyba na dzisiaj dość dużo miała skrajnych sytuacjii. Stwierdziłem więc, że chce powiedzieć, iż wolałaby zostać ale nie chce się naprzykrzać. Westchnąłem cicho i odsunąłem się od drzwi i udałem się do sąsiedniego pomieszczenia.
-Chcesz coś pić? - zapytałem.
-Em... Okej. - powiedziała.
Domyśliła się, że zrozumiałem jej zamyślenie i była trochę zakłopotana.
-Co jutro za dzień? - zapytałem.
-Piątek. - odparła - A co?
-Nie, nic. Tak chciałem wiedzieć. - odparłem - Chcesz oglądać film?
-Jaki?
-Dam ci kilka płyt, wybierz coś. - odparłem. Podszedłem do dużej szafki i wyjąłem kilka opakowań z płytami. Położyłem je na stoliku, a Akane zaczęła je przeglądać. Szybko wsypałem chips'y do miski i poszedłem do dziewczyny.
-Wybrałaś coś? - zapytałem.
-Z tych trzech wybierz jakiś film. - odparła podając mi trzy opakowania. Wybór nie był trudny, otworzyłem pudełko i wsadziłem płytę do laptopa.
-Chodź. - powiedziałem do dziewczyny.
Udaliśmy się do pokoju, komputer położyłem na łóżku, usiedliśmy na nim i zaczęliśmy seans. Cały film trwał dwie i pół godziny, jednak w jego połowie Akane zasnęła. Przykryłem ją kołdrą i sam dokończyłem oglądać, nie wiem czy obejrzałem do końca czy nie bo, usnąłem.
Rano szybko się obudziłem, laptop leżał obok mnie, gdy zobaczyłem śpiącą jeszcze Akane trochę się zdezorientowałem i dopiero po chwilj przypomniałem sobie, że przecież została. Wstałem i się przebrałem, wciaż zaspany zacząłem budzić dziewczynę.
-Akane. Wstawaj. - powiedziałem lekko jà potrząsając - Akane. Spóźnimy się na lekcje.
-Mhm.. - mruknęła półprzytomna.
-Wstawaj. Musisz jeszcze pójść do siebie. - powiedziałem.
-Mhm. - powtórzyła. Po chwili jednak zerwała się z łóżka, chyba dotarło do niej, że spała u mnie.
-No nareszcie się obudziłaś. Szybko idziemy do ciebie, zaraz nauczyciele wychodzą.
-No. - odparła zaspana.
Ziewnąłem po czym lekko się zaśmiałem.
-Rano jest jeszcze zimno, weź bluzę. - uśmiechnąłem się do niej podając przy tym czarną bluzę z kapturem.
Uśmiechnęła się słabo, założyła ją i mimo była za duża wyszliśmy z pokoju. Zabrałem torbę z książkami i ruszyliśmy długim korytarzem do innego hallu. Założyłem dziewczynie kaptur, który opadał jej na oczy. Gdy wyszliśmy z akademiku chłopaków musieliśmy przejść jeszcze przez dość długi korytarz, gdzie było pełno ludzi. Ruszyliśmy nim, czułem jak każdy się na nas patrzy, po drodze Akane jeszcze się potknęła i omal nie zaczęliśmy się śmiać. Szybko przemknęliśmy do jej lokum.
-Udało się. - zaśmiałem się kekko.
-Ale i tak każdy nas widział. - odparła już pobudzona dziewczyna.
-Ale nikt nas noe zatrzymał, to dobrze. Dobra pakuj się, przebieraj, rób to co zawsze rano i idziemy. - oznajmiłem.
Dziewczyna z niezręcznością wykonywala wszystkie czynności, ja stałem przy oknie i wpatrywałem się w jakiś malutki punkt daleko na skraju horyzontu. Akane w końcu się ogarnęła i wyszliśmy z akademika.
-Zapomniałam ci oddać bluzy. - powiedziała nagle dziewczyna.
-To nic. - uśmiechnąłem się.
Gdy szliśmy hall'em wszyscy spoglądali na nas, jednak już się tym nie przejmowałem. Mogli sobie myśleć co chcieli, o opinię własną się nie martwiłem. Nie wiedziałem jednak co z Akane. Po dosyć szybkim śniadaniu udaliśmy się do klasy. Mieliśmy Godzinę Wychowawczą, usiadłem z dziewczyną w ławce przy oknie w trzeciej ławce od tablicy. Wszyscy rozmawiali, cicho, ale usłyszałem kilka uwag odnośnie mnie i Akane. Szczególnie było słychać uwagi dziewczyn, kilka chłopaków tylko przechodząc coś do mnie pomrukiwało, wiedziałem o co im chodzi. Jednak udawałem, że tego nie słyszę, co było nie lada wyzwaniem. Już powoli miałem ich coraz bardziej dosyć, ich uwag, docinek, pomrukiwań, szeptów. Chciałem stamtąd wyjść, wybiec z klasy, albo wyskoczyć przez okno. Zacząłem słyszeć to wszystko coraz głośniej, wszysyko odbijało się echem, krążyło, czułem, że zaraz nie wytrzymam i zrobię coś niespodziewanego, przerażającego, dziwnego, jak chory psychicznie. Zacząłem uciekać do najdalszych części umysłu, myśląc, że nie będę ich słyszał, jednak te głosy nasilały się, a ja dalej uciekałem. Dotarłem w końcu do najdalszej części mojej psychiki, trafiłem do małego ciemnego pomieszczenia, był tam tylko kaftan. Tylko tam nic do mnie nie docierało, byłem nieobecny, uciekłem, schowałem się przed tym. Zdziwiło mnie, kiedy dotarł tam głos Akane, mówiła coś, wołała mnie, szybko próbowałem dotrzeć do realnego świata.
-Hm? - mruknąłem kiedy choć częściowo dotarłem do rzeczywistości.
-Dzwonek już był. Jesteś jakiś nieobecny, coś się stało? - zapytała.
-Nie. Nic. - odparłem.
Wstałem z krzesła i ruszyłem w stronę drzwi sali. Wiedziałem, że dziewczyna się martwi, jednak wciąż wracałem do ciemnego pomieszczenia w moim umyśle. Widziałem tam także małą szafkę z papierami, wiedziałem, że są tam jakieś schowane wspomnienia.
-Anthony. Słuchasz mnie? - z zamyślenia wyrwał mnie znów głos Akane.
-Hm? A, tak, tak słucham. - mruknąłem.
-Nie słuchasz. Co się dzieje? - zapytała zaniepokojona i niedomyślająca się niczego dziewczyna.
-Na prawdę nic. - odparłem - Co teraz mamy? - zapytałem po chwili.
-Zorientowałeś się w ogóle, że minęła już matematyka? A teraz mamy biologie. - oznajmiła.
Serio? Cała lekcja zleciała? Muszę w końcu wrócić na ziemię, bo nie panuje nad tym co robię. Gdy wróciłem na ziemię znów czułem, że wszyscy nadal gadają o tym, że z mojego pokoju przenieśliśmy się do pokoju dziewczyny, nad ranem. Wiem, że mogło wyglądać to dwuznacznie, zważając jeszcze na to, że ona była w mojej bluzie. Przestałem w końcu o tym myśleć i skupiłem się na swoim czasie, tym co robię i co mówię. Przebrnęliśmy przez lekcję biologi, historii i wf'u, została tylko geografia. Siedziałem udając, że coś rozumiem mimo, iż było dokładnie na odwrót. Jakoś udało mi się przebrnąć przez te lekcję.
-Gdzie idziesz? - zapytała Akane, gdy chciałem udać się do pokoju.
-Do pokoju.
-A nie idziemy do parku?
-Idziemy, tylko najpierw chciałem coś sprawdzić i zabrać, ty też chyba musisz wziąść rzeczy ci potrzebne?
-W sumie to tak, to ja idę. Spotkamy się przed szkołą?
-Mhm. - odparłem i udałem się do swojego akademiku. Zamknąłem okna, zabrałem klucze, portfel i zmieniłem bluzę, na kruczoczarną z czerwonym krzyżykiem na tyle, i wyszedłem przed szkołę. Po kilku minutach przyszła Akane.
-To idziemy?

Akane?

środa, 21 września 2016

OD Akane CD Anthony'ego

Chłopak myślał, że go nie rozumiem. Rozumiałam go. Może nie do końca bo, go nie znałam, ale po jakiejś części rozumiałam go, bardziej niż mu się wydawało. Chłopak wrócił do swojego pokoju podobnie jak ja. Odrobiłam lekcje i nie mając nic więcej do zrobienia, wyszłam sobie na miasto. Weszłam do uliczki która wydawała się należeć do tych spokojniejszych. Zobaczyłam bar, który przyciągnął moją uwagę. Wchodząc do niego ujrzałam czarnowłosego chłopaka. Jak tylko podeszłam to wpakowałam się w kłopoty. Przecież gdybym się w nie nie wplątała, to bym nie była sobą. Anthony chwycił mnie za rękę i pobiegł, ciągnąć mnie za sobą. Po przeskoczeniu przez ogromny mur, błądzeniu po "lesie", wspinaniu się po parapetach udało nam się wreszcie spocząć na miejscu. Usiadłam na parapecie podobnie jak chłopak. Nauczyciel przegonił chłopaków, co było śmieszne.
- Dziękuję - Powiedziałam przez śmiech. Naprawdę było to zabawne. - Jestem ci na prawdę wdzięczna - Dodałam z uśmiechem na twarzy. Spojrzałam się na chłopaka, ale ten jak zawsze miał tą swoją minę. Jednak gdy tak uciekaliśmy to mogłam zauważyć lekki uśmiech i maleńką iskrę w jego oczach. Nim chłopak zdążył coś powiedzieć, ja wtrąciłam się mu w słowo. - Patrz jakie piękne niebo - Wskazałam palcem. Czas minął szybko, a ja nawet się nie zorientowałam. - Czy miałbyś jutro po szkole czas? - Spojrzałam się na niego.
- Dlaczego się pytasz?
- Chciałabym pójść z tobą do parku w którym rosną wiśnie sakury. Muszę zrobić szkic, a nie mam za bardzo weny, więc czy chciałbyś mi potowarzyszyć? - Spojrzałam się mu prosto w oczy.

<Anthony?>

wtorek, 20 września 2016

Od Anthony'ego cd Akane

- Przyszłam odpocząć od tłumu - Odpowiedziała na moje pytanie. - Jesteś jak to błękitne niebo - Powiedziała cicho.
- Co masz na myśli? - Zerknąłem na nią pytająco.
Podleciały do nas motyle, dziewczyna jednego miała na ręce, zaś drugi lekko opadł na moje ramię.
- To, że jesteś czysty, trwały i nie wyrażasz uczuć - wyjaśniła - Niedługo zobaczysz świat bardziej kolorowy. - uśmiechnęła się.
Chrząknąłem cicho w odpowiedzi, nie wierzyłem w to ani trochę. Może nawet próbować mnie zmienić, ale nie uda jej się to.
-Skąd możesz to wiedzieć? - zaytałem nagle, przerywając ciszę.
Zapadła powtórna cisza, nie patrzyłem na dziewczynę, lecz daleko w las. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że Akane próbuje coś jakoś to wytłumaczyć.
-Wiesz... Ja kiedyś byłam... Bardzo podobna do ciebie.
-W jakim sensie? - przerwałem jej.
-Unikałam ludzi, wydawałam się chłodna. Po czasie jednak stałam się taka. - nagle na jej twarzy zagościł uśmiech, ciepły i szczery - Radosna i pełna życia. - powiedziała i spojrzała na mnie - Zobaczysz, świat napełni się kolorami. - dodała z radością.
-Nic nie rozumiesz. - mruknąłem, zabierając torbę i ruszając w stronę akademii. Nie wierzyłem w takie coś, tak jak jest teraz mi odpowiada, nikogo nie ma przy mnie. Nikogo nie stracę, nie będę musiał się zadręczać, że takiej osoby już nie ma. Nie chcę nawet wierzyć w taką zmianę, chcę żyć tak jak do tej pory. Już dość pogrzebów przeżyłem, kolejny mi nie potrzebny. Wszyscy moi bliscy nie żyją, no nie licząc siostry, któa niedość, że mnie pewnie nienawidzi to już nawet może nie pamiętać. Zanim się obejrzałem byłem już przed drzwiami do mojego lokum. Otworzyłem drzwi kluczem i zatrzasnąłem je za sobą. Rzuciłęm torbę na łóżko po czym znów wyszedłem z pokoju, zamykając go uprzednio. Udałem się na miasto, a raczej do najmniej uczęszczanego baru na obrzeżach miasta. Zamówiłem najzwyklejszy w świecie sok, dokładnie przyglądając się barmanowi podczas jego robienia. Został podany mi napój, po czym ktoś wszedł do klubu, nie odwróciłem się, nie interesowało mnie kto to, wciąż w głowie chodziły mi słowa Akane "Zobaczysz świat bardziej kolorowy". Nie wierzyłem w to i nie dopuszczałem myśli, że mogłoby się to stać. Miałem pewność, że tak nie będzie. Z zamyślenia wyrwał mnie donośny głos kierowany w moją stronę:
-Słyszysz co do ciebie mówie? - warknął jakiś idiota.
Odwróciłem się nieśpiesznie w stronę chłopaka, mógł być w moim wieku, ale nie uczęszczał do Akademii GH, był zbyt głupi aby się dostać tam i gdziekolwiek indziej.
-Słysze, a może i nie. - mruknąłem.
-No to odsuń się bo idę.
-Najwyraźniej potrafisz tylko po prostej, skoro nie możesz stanąć obok. - warknąłem zaczepnie.
Znów ktoś wszedł do baru, była to jasnowłosa dziewczyna imieniem Akane. Tylko co ona tu robiła?
-Co tu robisz? - zapytałem podchodząc do niej.
-Chciałam pochodzić po obrzeżach miasta, co się stało? - zapytała.
-Zaproś może tu tę małą. - zawołał idiota.
-Bez "mała" okej? - zapytała już zirytowana chłopakiem.
-Co tak ostro?
-Daj sobie spokój. - mruknąłem do niego.
Podszedłęm do barmana i zapłaciłem mu za sok, po czym chciałem zabrać stąd dziewczynę.
-Już uciekacie? Zostańcie na imprezę. - powiedział.
-Śpieszy nam się, tam gdzie ty nigdy byś się nie dostał. - warknąłem.
-Spokojnie, dopiero zaczęliśmy imprezę.
-Ale my skończyliśmy. - mruknąłem.
Wyszliśmy z baru, przyśpieszyłęm kroku ciągnąc za sobą dziewczynę.
-Ty to masz talent do pakowania się w kłopoty. - mruknąłem po czym szybko skręciłem w jakąś uliczkę. Szybkie tępo zmieniało się powoli w bieg.
-Dlaczego biegniemy? - zapytała w międzyczasie.
-Odwróć się a się dowiesz. - odparłem.
Za nami podążali już trzej debile z baru, wiedziałem, że nie dadzą za wygraną. Znam to, zabawa w kotka i myszkę, dopóki ofiara się nie zgubi lub nie zmęczy. Trafiliśmy w ślepą uliczkę, przed nami stał dwumetrowy płot z betonu.
-Przeskakuj. - powiedziałem do dziewczyny.
Pomogłem wejść jej na mur, byli tuż za nami. Pierwszy zeskoczyłem na drugą stronę, Akane wahała się.
-Skacz.
Pokiwała przecząco głową w odpowiedzi.
-Wolisz skoczyć, czy spotkać się z nimi? - zapytałem.
Dziewczyna odwróciła głowę w stronę trzech chłopaków próbujących wejść na mur. Zamknęła oczy i skoczyła w moją stronę, złapałem ją.
-Trochę im zejdzie zanim tu wlezą, zdążymy dojść do akademii. - powiedziałem, odstawiając dziewczynę na ziemię.
Szybko doszliśmy do parku, oddzielającego szkołę od miasta. Teraz powinno było być z górki, jednak, wciąż gubiliśmy się w tym "lesie". W końcu doszliśmy na tyły akademii, znajdowały się tu okna od pokoi, zorientowałem się gdzie znajduje się mój.
-Robiłaś kiedyś parapetówkę? - zapytałem.
Dziewczyna spojrzała na mnie pytająco.
-Wiesz skąd wzięła się ta nawa?
Pokiwała przecząco głową.
-To zaraz się dowiesz.
Zaczęliśmy wchodzić po parapetach, moje lokum nie było tak wysoko a okno było otwarte. W końcu udało nam się tam dojść. Gdy byliśmy w środku wyjrzałem znów przez okno.
-Tam są! - krzyknął jeden z chłopaków, którzy nas gonili.
-Teraz możecie nam naskoczyć! - odkrzyknąłem.
Usiadłem na parapecie, po chwili Akane zrobiła to samo. Chłopacy próbowali się dostać do akademii, gdy jeden z nauczycieli nawrzeszczał na nich i zagroził policją gdy zobaczył, iż rzucają kamieniami w okna.

Akane?
A ja będę pisać dość długie, gdyż mam dużo wolnego czasu na lap i nie mam jak go wykorzystywać w inny sposób xd

poniedziałek, 19 września 2016

OD Akane CD Anthony'ego

Chłopak nie był taki zły na jakiego wygląda. Bał się ludzi co mnie nie zaskoczyło. Sama kiedyś byłam nieśmiała, w moich oczach nie było tego blasku co teraz. Po prostu byłam taka jak on. Zmieniło się to i się z tego cieszę.
Na francuskim siedziałam obok chłopaka, co było mi na rękę. Umiałam różne języki i przychodziły mi z łatwością, ale nie tyczyły się francuskiego. Sama nie wiem dlaczego, ale po prostu nie polubiłam go i nie przychodziło mi z łatwością go się uczyć. Chłopak wyszedł z klasy tak szybko jak tylko mógł. Skierowałam się ku parku, aby trochę odetchnąć. Napotkałam się tam na chłopaka. Siedział sobie spokojnie. Podeszłam do niego i chyba go przestraszyłam.
- Co tu robisz? - Zadał mi kolejne pytania, wstając i opierając się o drzewo. Zachował jednak dystans.
- Przyszłam odpocząć od tłumu - Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na koronę drzewa, która zasłania niebo. Przez szpary w gałęziach można było zobaczyć błękitne niebo. - Jesteś jak to błękitne niebo - Powiedziałam cicho.
- Co masz na myśli? - Spojrzał chwilę na mnie.
- To, że jesteś czysty, trwały i nie wyrażasz uczuć - Odparłam. Po chwili ciszy podleciały do nas motyle. Jeden z nich usiadł mi na ręce, którą wyciągnęłam, a chłopakowi usiadł na ramieniu. - Niedługo zobaczysz świat bardziej kolorowy - Uśmiechnęłam się. Chłopak pewnie uznał mnie za dziwactwo i że mówię jakieś głupoty, ale kochałam kolory i mi ty wystarczyło. Nie obchodziło mnie zdanie innych.

<Anthony?>


Dłuższych opowiadań pewnie nie będę pisać bo piszę z telefonu i nie chcę się rozpisywać, bo bym popełniła za dużo błędów.

Od Anthony'ego cd Ayame

Znów zacząłem samotną wędrówkę po szkolnych korytarzach, standardowo unikałem miejsc gdzie mogłoby być dużo ludzi. Idąc pustym korytarzem usłyszałem czyiś stłumiony głos:
-Przepraszam ja...zgubiłam się. Szukam głównego hallu...
Przystanąłem, nie odzywając się spojrzałem ukradkiem na dziewczynę, która owe pytanie o pomoc zadała. Patrzyła na ziemię, spojrzałem w tę stronę gdzie ona, jednak nic nie ujrzałem nie licząc bladych kafelków. Nie mówiąc nic wskazałem na koniec korytarza i pokazałem w prawo. Chyba nie do końca zrozumiała o co mi chodzi.
-Prosto i w prawo. - westchnąłem siląc się na słowa.
-A wiesz może gdzie jest Szkolny Klub Sportowy? - zapytała cicho.
-Rekrutacje są na hali sportowej. - mruknąłem.
Chciałem już iść, jednak zatrzymał mnie ponowny głos dziewczyny:
-Wiesz gdzie to jest? - zapytała jeszcze ciszej.
-Jest to duży budynek obok Akademii. - odparłem.
-Dziękuję. - powiedziała i odeszła.
Dopiero uczęszczam tu kilka dni, jednak teren już ogarnąłem. Nagle usłyszałem głos nauczyciela francuskiego, tylko tego nauczyciela jak na razie udało mi się zapamiętać:
-Dyrektorka cię woła.
Westchnąłem i udałem się za nauczycielem do gabinetu dyrektorki.
-Tak? - zmusiłem się na wypowiedzenie tego wchodząc do gabinetu.
-Pójdziesz na halę sportową i pomożesz w rekrutacji do Szkolnego Klubu Sportowego.
-Ale ja nie znam się na sporcie? - mruknąłem.
-Nic nie szkodzi, Pan Edmund Collins pójdzie z tobą i powie ci co masz robić.
Wyszedłem z nauczycielem z gabinetu i udałem się na halę. Jak zwykle nie mam nic do powiedzenia jeśli coś mam zrobić, nic tam nie pomogę, bo N I E znam się na S P O R C I E. Doszliśmy po chwili na do dużego budynku, weszliśmy na boisko, bardzo duże, przy wejściu stał dość długa ławka. Siedział przy nim jakiś chłopak, zgadywałem, że przewodniczący klubu, nauczyciel kazał mi usiąść. Z niechęcią wykonałem polecenie, oparłem głowę na ręce i czekałem aż to się skończy.
Zaczęła się rekrutacja, wciąż słyszałem słowa nauczyciela przeplatające się ze słowami chłopaka: "Pokaż co potrafisz" "A może zrobisz to, tamto" "Zastanowimy się" "Zostajesz przyjęty/a" "Nie dostajesz się" itp. Nagle usłyszałem głos dziewczyny, która zaczepiła mnie dziś na korytarzu.
-Zaprezentuj nam coś, na czego podstawie mielibyśmy cię przyjąć. - powiedział nauczyciel.
Dziewczyna zaczęła robić coś z piłką, oczywiście tylko ja tam nic nie wiedziałem o sporcie.
-Hmm.. Ciekawe, a może... - zaczął chłopak - Pokażesz jak grasz, biegasz i rzucasz? - dokończył.
-Ekhm, dobrze. - chrząknęła i zaczęła znów robić coś z piłką do koszykówki, wzrokiem podążałem za nią przez chwilę, jednak nie zainteresowało mnie to. Odwróciłem na chwilę wzrok po czym usłyszałem owacje nauczyciela i chłopaka.
-Hm? Co? Co się zadziało? - zapytałem cicho nauczyciela.
-Dostajesz się. - zawołał ignorując moje pytanie.
Znów westchnąłem.
-Mogę już iść? - zapytałem tym razem głośniej, że każdy tam obecny z pewnością usłyszał.
-Jeszcze kilka osób. - odparł chłopak.
-Ale po co ja tutaj? I tak nie wiem co oni odwalają ani dlaczego się cieszycie z trafienia do bramki lub kosza! Ludzie. - powiedziałem z irytacją. Wtedy wszyscy na mnie spojrzeli jak na idiotę.
-To dlaczego dyrektorka cię tu przysłała? - zapytał chłopak.
-Skąd mam wiedzieć? Poinformowałem ją, że nie mam żadnego pojęcia o sporcie. Ale ona i tak mnie tu wysłała, w tym czasie, który tu przesiedziałem, mógłbym zrobić pełno innych rzeczy, o których miałbym choć najmniejsze pojęcie!
-Jesteś chłopakiem, a dziewczyna wie więcej niż ty o sporcie? - zapytał jakiś chłopak siedzący na ławce.
-Tak. Jakiś problem? - warknąłem do niego.
Wstałem głośno odstawiając krzesło i wyszedłem z sali. Udałem się do akademii, jednak po półgodziny znów kazano mi iść do dyrektorki. Na korytarzu minąłem się z dziewczyną, przy której odwaliłem ten cyrk. Zaczęła iść niedaleko mnie, widziałem, że udawała, iż idzie gdzieś indziej ale nie wychodziło jej to. Trafiłem w końcu do dyrektorki.
-Co to miała być za akcja, o której powiedział mi Pan Edmund?! - zaczęła.
Na co wzruszyłem tylko ramionami.
-Tak nie można się zachowywać! - krzyczała, gadała coś jeszcze dalej ale już nie słuchałem jej krzyków. Nagle do gabinetu została prowadzona dziewczyna, która była świadkiem całej sytuacji.
-Powiedz proszę co wiesz o tej akcji. - zwróciła się do dziewczyny dyrektorka.
-Ja nic nie wiem, nic nie wiedziałam i nie słyszałam. - wyplątała się, w sumie mogła mnie wsypać i powiedzieć, że zrobiłem aferę i prawie rozwaliłem krzesło ale wyparła się, że uczestniczyła w tym.
Skupiłem się teraz na spoglądaniu za okno. Jednak nagle usłyszałem głos mojego wychowawcy:
-Nie można winić go za to, że nie zna się na sporcie.
Odwróciłem się szybko do nauczyciela, który akurat wchodził do gabinetu, najwyraźniej krzyki dyrektorki słychać w całej szkole.
-Uczeń nie może tak się zachowywać! Słyszał Pan jak on się odzywa do nauczycieli?! - nadal krzyczała.
-Krzykiem raczej nic Pani dyrektor u niego nie zdziała, to że posłucha kazań nic mu nie da. - wypowiedział się. Mocno mnie zdziwiło, że nauczyciel stanął w mojej obronie, w ogóle mnie zdziwiło, że tylko jeden nauczyciel się odezwał.
-To jaką karę Pan proponuję? - zapytała już mniej głośno.
-Na razie upomnienie albo uwaga, jest w nowej szkole i w nowym otoczeniu, może trudno mu się zaaklimatyzować? - uśmiechnął się nauczyciel. To mnie jeszcze bardziej zdziwiło, pierwszy raz ujrzałem aby Pan Odell się uśmiecha.
-Pan się dobrze czuje? - zapytałem go cicho.
-Czuje się wspaniale. - odparł.
Teraz to się go wręcz bałem. Wyszliśmy z gabinetu, nauczyciel odszedł, odprowadziłem go wzrokiem.
-Dlaczego mnie nie wydałaś? - zapytałem dziewczynę, która także wyszła z gabinetu - Nie miałaś zastrzeżeń aby to zrobić.

Ayame? Nudzi mi się niemiłosiernie xd

Od Anthony'ego cd Akane

Po tym jak dziewczyna zniknęła w końcu mogłem odetchnąć, powoli udałem się do pokoju nauczycielskiego. Nauczyciel, z którym akurat mieliśmy lekcję zaprowadził mnie do klasy. Po chwili zauważyłem tę dziewczynę, z którą "rozmawiałem" na przerwie, a raczej ona prowadziła monolog. Trafiło się tak, iż siedziałem z nią w ławce. Nauczyciel zaczął lekcję geografii, cała lekcja zleciała w sumie na jego monologu, tylko co jakiś czas jedna lub dwie osoby się zgłaszały. W końcu zadzwonił dzwonek, nie dano mi jednak wyjść z klasy, obtoczył mnie jakiś tłum. Poczułem, że ktoś pociągnął mnie za rękaw i wyprowadził na sam dach szkoły. Dopiero wtedy mogłem zorientować się, że to znów ona, blądwłosa dziewczyna z korytarza.
-Wybacz, że tak ciebie pociągnęłam za sobą. Wydawało mi się, że nie lubisz tłumu dlatego wzięłam ciebie ze sobą. Przepraszam jeżeli się pomyliłam. - uśmiechnęła się.
-Nie pomyliłaś się. - wydusiłem.
Usiadłem przy krawędzi dachu i patrzyłem się przed siebie, nie mogłem zrozumieć tylko jednej rzeczy; dlaczego ona mi pomaga? Nie znamy się, nigdy wcześniej się nie znaliśmy. N I K T nie pomaga tak po prostu, zawsze znajdzie się jakiś haczyk. Dziewczyna usiała obok mnie i również spoglądała w dal.
-Dlaczego mi pomogłaś? - mruknąłem, siląc się na zadanie jakiegokolwiek pytania.
-A dlaczego nie? - uśmiechnęła się znów.
Zacząłem się zastanawiać czy ona ma tak zawsze, ten wiecznie radosny wzrok, płomyki w oczach, uśmiech na twarzy i promieniująca energia od niej.
-Nikt nie pomaga bezinteresownie. - powiedziałem opierając głowę na swoich kolanach.
-Ja może tak, a tak w ogóle to się nawet nie przedstawiłam, Akane Rose Suzuruya, zwyczajnie Akane. - powiedziała radośnie.
-Anthony Callendier. - mruknąłem.
Nagle usłyszałem stłumiony dźwięk dzwonka, podniosłem się z ziemi po czym pomogłem wstać dziewczynie. Gdy szliśmy korytarzem zdawało mi się jak gdyby wszyscy spoglądali w naszą stronę. Przyśpieszyłem kroku, Akane, która chyba nie zrozumiała o co mi chodzi wyrównała ze mną.
-Coś się stało? - zapytała, wyrównując tępo z moim.
-Nie czujesz tego?
-Czego?
-Wzroku. - powiedziałem.
Dziewczyna spoglądała na mnie jak na chorego psychicznie, coś w tym było. Przewróciłem oczami i wszedłem szybko do klasy, mieliśmy teraz francuski. Widząc całą klasę, panicznie złapałem dziewczynę za rękaw i usiadłem z nią w ławce. Wiedziałem, że dziwnie się zachowuje, ale nie chciałbym już nikogo tutaj poznawać, jedna osoba to limit. Zaczęła się się lekcja, nauczyciel jak to nauczyciel, zaczął monolog, tym razem więcej osób było aktywnych, w tym także Akane.
-Anthony, dites-moi s'il vous plaît ce que vous savez à propos de l'histoire de France. - powiedział do mnie nauczyciel, na całe szczęście z historii byłem dość dobry i francuskiego także.
-Em.. Dans les temps anciens de la région de l'actuelle France étaient sous la domination des Romains. - zacząłem dość niepewnie - Le premier souverain du pays de la langue française était Charles le Chauve. Son règne a marqué le début de la période de la monarchie ponadtysiącletni dans l'histoire française. - przerwałem na chwilę ale zacząłem znów - Après sa chute est venu brièvement à la restauration de la monarchie et l'annonce de la deuxième République, qui a duré jusqu'à la chute de Napoléon III. - już widziałem zdziwienie w oczach nauczyciela, dlatego też zamiast zakończyć ciągnąłem dalej - Après la chute de la troisième république a été proclamée. Il existait jusqu'en 1946, quand une nouvelle constitution a été introduite. Après un autre changement de la Constitution en 1958 France existe en tant que Cinquième République française. - zakończyłem, nauczyciel chyba był bardzo zdziwiony, gdyż nic nie mówiąc usiadł za biurkiem. Znów czułem wzrok wszystkich, nawet Akane była zdziwiona. No tak, jak ktoś kto do nikogo nic nie mówi mógłby tak dobrze znać francuski i to na pierwszym roku, kiedy to dopiero doszedł. Ale tak się składa, że francuski mam dobrze opanowany, może jest to dość nietypowe dla kogoś takiego jak ja. No ale nic nie poradzę, że uczyłem się tego dość długo. W końcu zadzwonił dzwonek, wyszedłem jak szybko się dało z klasy i nie czekając na nic, ani na nikogo udałem się do Parku. Tylko tam było bardzo małe prawdopodobieństwo, że kogoś spotkam. Poszedłem dość daleko w park, rzuciłem torbę z książkami i usiadłem na trawie, pod drzewem i zamknąłem oczy. Po dłuższej chwili poczułem czyjąś dłoń na ramieniu, szybko otworzyłem oczy i podniosłem się z ziemi, zobaczyłem Akane, ulżyło mi trochę, ale mimo wszystko nie odpowiadało mi to.
-Nie rób tak więcej. - mruknąłem niezadowolony.
-Wystraszyłeś się? - zapytała ze śmiechem.
-Nie. Jednak nie za bardzo odpowiada mi coś takiego. - odparłem znów przysiadając pod drzewem.
-Dobra, nie bądź taki drażliwy. - uśmiechnęła się, na co przewróciłem oczami. Po czym usiadła obok mnie.
-Co tu robisz? - zapytałem znów wstając i opierając się o drzewo naprzeciwko utrzymując dystans między nami.


Akane?

Od Ayame

Westchnęłam cicho i oparłam głowę o zimną szybę samochodu, wlepiając wzrok w nieustannie zmieniający się widok za oknem. Zatłoczone, wyglądające niemal tak samo i pozbawione jakichkolwiek kolorów ulice nie były czymś fascynującym, jednak była to obecnie jedyna rzecz, która mogła w jakikolwiek sposób zająć moje, szalejące od natłoku przeróżnych obaw, myśli, które krążyły obecnie wokół jednego konkretnego miejsca- Akademii Flirtu, której uczennicą miałam się niedługo stać. Nie powiem, bałam się niesamowicie. Nigdy nie należałam do osób, które potrafiły szybko się zaklimatyzować, więc zmiana otoczenia była dla mnie nieprzyjemnym doświadczeniem. Nowa szkoła, obcy ludzie i kompletnie nieznane mi miasto. Jedyną rzeczą, która w jakiś sposób mnie pocieszała, był fakt, iż w tym samym mieście mieszka mój brat, który zaoferował pomoc, jeśli będę czegoś potrzebować. No cóż, znając mój niezwykły dar do wpadania w kłopoty i robienia sobie krzywdy, na pewno będzie musiał mnie ratować. Zacisnęłam palce wokół skrawka nieco przydługiej bluzki, nieznacznie gniotąc jej szary materiał. Im bliżej celu się znajdowałam, tym bardziej narastały we mnie wszelkiego rodzaju obawy. Czy aby na pewno dam sobie radę? Pochłonięta własnymi myślami, nie zauważyłam, że kierowca już jakiś czas temu zatrzymał swój pojazd i cierpliwie czekał, aż w końcu go opuszczę, pozwalając mu ruszyć w dalszą trasę.
-Oh...przepraszam.-rzuciłam, szybko wychodząc z samochodu, uprzednio płacąc mężczyźnie należytą sumę
Zamknęłam za sobą drzwi, unikając wzroku swojego tymczasowego towarzysza. Podeszłam do bagażnika, wyciągając z niego dość spory bagaż, który okazał się dużo cięższy, niż myślałam. Z niemałą pomocą kierowcy udało mi się zanieść walizki tuż pod drzwi szkoły. Podziękowałam mężczyźnie i niepewnie nacisnęłam klamkę, popychając potężne wrota budynku. Niemal od razu poczułam, unoszący się w korytarzu zapach perfum i wody kolońskiej. Zrobiłam kilka kroków w tył, nieco przerażona ilością nieznanych mi ludzi. Zacisnęłam palce wokół metalowego uchwytu walizki i odetchnęłam głęboko.
-Nie denerwuj się, nic złego się przecież nie stanie...-powtarzałam w myślach, próbując dodać sobie nieco odwagi
Zrobiłam krok do przodu, wbijając wzrok w podłogę. Muszę iść dalej, nie mogę przecież spędzić reszty swojego życia w korytarzu. Niepewnym krokiem ruszyłam przed siebie, nie odrywając wzroku od wyblakłych kafelków, które wydawały się teraz najbardziej interesującą rzeczą na świecie. Załatwiłam jeszcze kilka formalności i odebrałam klucz do swojego nowego pokoju. Czym prędzej skierowałam się we wskazane przez sekretarkę miejsce. Marzyłam o tym, by zamknąć się w czterech ścianach i w spokoju uporządkować myśli. Mimo wszystko chciałabym się tu zaklimatyzować, poznać kilka osób i nie zostać samotnym wyrzutkiem, jakim mogłabym się na pierwszy rzut oka wydawać.
Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drzwi, wślizgując się do nowego lokum. Rozejrzałam się dookoła, pochłaniając wzrokiem każdy, nawet najmniejszy szczegół. Białe ściany, czarne meble i kilka roślinek prezentowało się razem doskonale, tworząc przyjemną dla oka kompozycję. Odłożyłam swoje rzeczy w kąt, nie do końca mając ochotę się rozpakowywać. Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni spodni. Odblokowałam go, sprawdzając wszelkie portale społecznościowe. Moją uwagę przykuł jeden z postów, dodanych niedawno na stronie akademii. "Rekrutacja do szkolnego klubu sportowego...". Poderwałam się z miejsca jak oparzona, niemal upuszczając telefon. Szczerze mówiąc, bardzo chciałabym dołączyć do czegoś takiego, to dobra okazja do poznania kilku osób z podobnymi zainteresowaniami, nie wychodząc przy tym na idiotkę. Dlaczego by nie spróbować? Wsunęłam telefon do tylnej kieszeni i narzuciłam na ramiona swoją ukochaną bluzę z logo drużyny. Wybiegłam z pokoju, kierując się ku głównemu hallowi, w którym znajduje się tablica z informacjami o wszystkich klubach i pomieszczeniach, w których takowe działają. Niestety nie zauważyłam, iż skręciłam nie na tym zakręcie i wylądowałam w zupełnie nieznanej mi części budynku. Rozejrzałam się, próbując znaleźć chociaż najmniejszą informację, dzięki której mogłabym się dowiedzieć gdzie jestem, jednak bezskutecznie. Zrezygnowana oparłam się o jedną ze ścian, próbując przypomnieć sobie drogę powrotną. Wtedy usłyszałam czyjeś kroki. Z początku nieco się przestraszyłam, jednak po chwili zdałam sobie sprawę, iż zmierzająca w tym kierunku osoba może okazać się moim ratunkiem...o ile dam radę się w ogóle odezwać. Niepewnie ruszyłam w stronę, z której dochodził dźwięk niezwykle regularnego stukania butów o posadzkę. Już po chwili zauważyłam przed sobą czyjąś sylwetkę. Odetchnęłam głęboko i kaszlnęłam, próbując zwrócić na siebie uwagę.
-Przepraszam ja...zgubiłam się. Szukam głównego hallu...-starałam się uspokoić drżący głos i wyjść na pewną siebie, jednak nie poszło to tak, jak planowałam

<Ktoś?>

Nowa uczennica!

Ayame Shimizu

Ksywka: Ay
Wiek: 18 lat
Płeć: Kobieta

niedziela, 18 września 2016

OD Akane CD Anthony'ego

Osoba na którą wpadłam był chłopak. Czarnowłosy o oczach podchodzących pod kolor czerwony i dużo wyższy ode mnie. Jego wyraz twarzy pokazywał chłód i nic poza tym. Mogłam odczytać, że nie chce z nikim rozmawiać. To co usłyszałam od niego to wypowiedziane krótkie słowo składające się z dwóch liter "Ok" Zmusił się, aby wypowiedzieć to słowo, co mnie rozbawiło i zaśmiałam się.
- Wybacz, że wybuchnęłam śmiechem, ale nie mogłam się powstrzymać gdy zauważyłam jak się zmusiłeś do wypowiedzenia - Spojrzałam mu się w oczy i uśmiechnęłam. Spojrzałam się na zegar, który wisiał na pobliskiej ścianie. - O nie już jest tak późno. Wybacz, ale muszę znaleźć klasę. Do zobaczenia - Pożegnałam się i pobiegłam szukać swojej klasy.
Po drodze natknęłam się na nauczyciela, który zaprowadził mnie do klasy. Otwierając drzwi do klasy, ujrzałam chłopaka na którego wpadłam. Chłopacy z klasy widząc mnie okrążyli, a chłopaka okrążyły dziewczyny. Nauczyciel trzasną książką o biurko i wszyscy się rozeszli. Dwa wolne miejsca jakie były to przy oknie. Ja usiadłam obok ona, a chłopak koło mnie. Nauczyciel zaczął coś gadać, a ja spojrzałam się na niebo za oknem. Nie słuchałam to co mówił nauczyciel z mojego świata wyrwał mnie dzwonek. jak tylko nauczyciel wyszedł koło mnie jak i koło chłopaka zgromadziła się ogromna liczebność. Udało mi się jakoś wyjść.
- Przepraszam was! - Powiedziałam głośniej. Jak tylko wszyscy zwrócili na mnie uwagę miałam okazję, aby wyrwać od nich jakoś chłopaka. Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą. Pociągnęłam go za sobą, aż na sam dach szkoły.
- Wybacz, że tak ciebie pociągnęłam za sobą. Wydawało mi się, że nie lubisz tłumu dlatego wzięłam ciebie ze sobą. Przepraszam jeżeli się pomyliłam - Uśmiechnęłam lekko i puściłam jego rękę.

<Anthony???>

Żegnamy

Z powodu braku pisania opowiadań i jakiegokolwiek odzewu ze strony sterujących w celu wytłumaczenia sytuacji, z postaci aktywnych do "teł" wysłani zostają:

Aeise Winchester
Artem Sorrow

Żeby odblokować postaci na nowo ich sterujący muszą jedynie napisać opowiadanie.

Od Anthony'ego cd Akane

Rozpocząłem dzień w pośpiechu, prawie spóźniłem się na samolot do Irlandii, gdzie znajdowała się moja nowa szkoła. Po wylądowaniu przez jakieś pół godziny poszukiwałem akademię, do której miałem uczęszczać. Gdy w końcu ją znalazłem, wszedłem do środka i zacząłem szukać gabinetu dyrektora lub dyrektorki. W sumie nic mi nie powiedziano o tej szkole, dlatego sam nie wiem dlaczego tu przyjechałem. Szwendałem się po korytarzach, szerokim łukiem omijając wszystkich. Gdy w końcu trafiłem, dyrektorka kazała jakiemuś nauczycielowi zaprowadzić mnie do akademika. Udałem się za nauczycielem, szybko dotarliśmy do dormitorium, dostałem klucz do pokoju i wszedłem tam. Odłożyłem torby i udałem się na zwiedzanie, wybrałem najmniej uczęszczane miejsca z tego co mi się wydawało. Idąc jednak korytarzem wpadłem na jakąś blądwłosą dziewczynę, dziwnie mi znajomą, jednak nie było opcji abym ją znał.
-Przepraszam... - powiedziała cicho.
Chrząknąłem lekko i chciałem się wycofać, nie chciałem teraz rozmawiać, jeszcze nie teraz. Dziewczyna spoglądała wciąż na mnie czekając aż coś powiem. Po zebraniu myśli mruknąłem tylko:
-Ok. - tylko na tyle było mnie aktualnie stać, wiem, że liczyła raczej na coś innego no ale cóż.

Akane?

Nowy uczeń!

Anthony Callendier

Ksywka: -
Wiek: 18 lat
Płeć: chłopak

środa, 14 września 2016

Od Izayi Cd. Ophelii

Słysząc dzwonek do drzwi zerknąłem na zegar naścienny, który po wprowadzeniu się tu z dziewczynkami powiesiłem na ściance dzielącej kuchnię i salon, będący też jadalnią.
12:53
Chyba to u nich rodzinne.
- Kururi! - zawołałem starszą i mniej skurzającą z sióstr.
Chwilę później jej głowa wyjrzała zza framugi łuku.
- Otwórz drzwi mojej koleżance.
Jej oczy zabłysły jakimś dziwnym blaskiem zanim posłusznie ruszyła do drzwi. Usłyszałem jej stłumioną pół-rozmowę z Ophelią, do której chwilę potem wdarła się Mairu, z tego prostego powodu, że zwęszyła nową ofiarę.
Requiescat in pace Opuś. Requiescat in pace...
Odgłosy rozmowy (a właściwie ciągłego monologu młodszej z bliźniaczek) przybliżyły się i chwilę później cała trójka dziewcząt stanęła w łuku.
- Iza-nii, Iza-nii! Twoja dziewczyna przyniosła nam czekoladki! - zapiała Mairu dość zgrabną angielszczyzną, w odpowiedzi na co palcem wskazującym i kciukiem rozmasowałem nos u nasady.
- Mairu, skąd u ciebie ten pomysł, że Ophelia i ja jesteśmy parą? - mruknąłem.
Dziewczynka zachichotała.
- Racja, ze swoim charakterem nigdy nie znajdziesz sobie laski.
- Prawda - dodała Kururi.
Poczułem jak już w tej chwili opada mnie zmęczenie.
- Ała! - Mairu wydała z siebie płaczliwy okrzyk, więc otworzyłem oczy i ukazał mi się dość zabawny widok. Mianowicie Ophelia szczypiąca jej policzki w sposób w jaki robią to znienawidzone przez dzieci kochające ciocie.
- Nieładnie tak obrażać swojego starszego brata. - Dziewczyna skarciła młodszą bliźniaczkę, jednocześnie posyłając spojrzenie wyrażające dezaprobatę w stronę Kururi.
- Przepraszamy! - dziewczynki przez chwilę naprawdę wyglądały jakby im było przykro, ale szybko wróciły do zwyczajowego humoru i zaczęły ciągnąć Ophelię w stronę schodów.
Gdy dziewczyna przeniosła na mnie rozbawione spojrzenie, uformowałem usta na słowo "przepraszam", ale tylko wywróciła oczami i podążyła za dziewczynkami.
Z westchnieniem wróciłem do przygotowywania obiadu, którym były żeberka z rusztu (teraz zajmowałem się krojeniem składników na sałatkę) i dopiero teraz zorientowałem się, że nie zamieniłem z Ophelią nawet słowa. No ale w końcu przyszła tu dla dziewczynek...

Op? Właśnie się skapnęłam że ci jeszcze nie odpisałam :'>

Od Ophelii Cd. Barbe

Niezbyt zadowolona z powodu tonu jakiego użyła blondynka, skrzyżowałam ramiona na piersi, unosząc brwi w milczącym pytaniu. Dziewczyna przez chwilę utrzymała swoją dotychczasową pozycję, patrząc na mnie wyczekująco, ale w pewnym momencie jakby w przypływie niepewności przestąpiła z nogi na nogę.
Westchnęłam i kciukiem wskazałam za siebie na korytarz, z którego właśnie wyszłam.
- Ostatnie drzwi na lewo - mruknęłam, również po francusku, bo przecież może nie zna angielskiego, czy coś... Po czym równie pełnym emocji głosem dodałam: - I zalecam zmianę tonu, albo w ciągu najbliższych dni zrobisz sobie wrogów z całej szkoły.
Blondynka drgnęła, otworzyła usta żeby coś powiedzieć, po czym je zamknęła i ponownie otworzyła.
- Może - przyznała i wyminęła mnie, by udać się we wskazanym kierunku - Dzięki.
Odwróciłam się, patrząc jak znika za zakrętem i chwilę później jedynym dowodem na to, że była w korytarzu był oddalający się szum kółek jej walizki.
Przyznam że mnie trochę zainteresowała ta francuska, której imię na razie było mi obce.
Z westchnieniem ruszyłam w stronę wyjścia z budynku, za cel obierając bibliotekę, zapewniając się że następnego dnia napewno dowiem się więcej o tej dziewczynie.
~*~*~
Następnego dnia spotkało mnie zaskoczenie, właściwie nie tylko mnie bo całą klasę - pani Stewart spóźniła się na lekcje po raz pierwszy odkąd rozpoczęliśmy naukę w szkole.
Co jednak było bardziej niezwykłe, wraz z nią do klasy przyszła blondynka, którą spotkałam dzień wcześniej.
- Poznajcie Barbe Corriveau, od dzisiaj będzie chodziła z wami do jednej klasy. - Pani Stewart przedstawiła Francuzkę w najprostszy możliwy sposób, po czym pozwoliła jej wybrać sobie jedno z wolnych miejsc.
Przez cały ten czas świdrowałam dziewczynę wzrokiem, najzwyczajniej w świecie ciekawa.
No i tez miałam nadzieję że nie wyjdzie z niej druga Chloe...

Barbe? Jak obiecałam, tak zrobiłam. Aeise wylatuje, więc skoro wcześniej tak bardzo chciałaś zacząć od tego opowiadania, już możesz pisać do innych ;)

piątek, 9 września 2016

OD Akane Do Isao

Dzień zaczął się od wstania z dobrym humorem. Lekcje nie zapowiadały się na ciężkie i nie było ich, aż tak dużo. Popołudniowych zajęć najbardziej nie mogłam się doczekać. Chciałam jak najszybciej poczuć wiatr we włosach gdy wsiądę i zagalopuję na koniu. Chyba tylko wtedy mogłam poczuć się wolna i uwolnić od wszystkiego. Zajęcia tak jak przypuszczałam nie były ciężkie i w dodatku szybko minęły. Najszybciej jak tylko mogłam pobiegłam się przebrać i jechać na przejażdżkę. Osiodłałam konia i weszłam na niego. Chciałam już jechać jednak musiałam jeszcze powiedzieć o tym instruktorowi. Wszystko zapowiadało się dobrze, jednak miałam jechać z jakimś chłopakiem, który miał mnie przypilnować. Rozumiałam to, że szybko nie wracałam i czasami miałam jakieś zadrapania, ale żeby mieć osobę która mnie przypilnuję. Zgodziłam się niechętnie. Tub obok mnie pojawił się chłopak o kruczoczarnych włosach i błyszczących, szarych oczach.
- Akane poznaj Isao Ishihare mało co rozmawia więc nie przejmuj się, będziesz mogła jeździć w ciszy tak jak zawsze - Dodał instruktor i odszedł.
- Dzisiaj chciałabym pojechać w tamtą stronę - Powiedziałam, a on tylko przekrzykiwał głową, że możemy jechać. Wyruszyłam pierwsza. Po drodze napotkałam się na osoby, które ostatnio dokuczały mi.
- Patrzcie kujonka jedzie - Powiedział jeden z nich.
- Ej kujonie, a gdzie twoje okularki bo bez nich wyglądasz jak nie ta osoba - odezwał się drugi. Ja nie odezwałam się pojechałam dalej. Oni powiedzieli jeszcze kilka innych słów o mnie po czym zniknęli.
- No tak! Zapomniałam się przedstawić - Zwolniłam tępo i wyrównałam go z chłopakiem. - Jestem Akane Rose Suzuruya, ale mów mi po prostu Akane - Uśmiechnęłam się szeroko. - Isao-senpai czy chciałbyś jechać w jakieś miejsce? - Dodałam na sam koniec.

<Isao?>

wtorek, 6 września 2016

Od Izayi Cd. Mizu

- Siedzę sobie - odpowiedziałem prosto, a Mizu wbiła we mnie wzrok z raczej wyprutą z emocji twarzą - No co?
- Nie ważne - westchnęła i przeniosła wzrok na biegającego po trawniku psa.
- Twój? - zapytałem, a gdy posłała mi pytające spojrzenie wskazałem palcem na sierściucha.
- Tak, a co?
- Puchaty - stwierdziłem.
- Coś jeszcze?
- To wszystko. Nie lubię psów.
Między nami zapadła cisza, która nie dzwoniła chyba tylko dzięki szumowi liści i poszczekiwaniom psa Mizu.
- To... po co tu przyszedłeś? - dziewczyna zapytała po dłuższym czasie milczenia, kiedy ja wzrokiem szukałem pierwszych oznak znikającej zieleni na drzewach.
- Tęskno mi było do przyrody - odpowiedziałem zgodnie z prawdą - czasem trzeba się oderwać od książek.
- A nie możesz czytać na dworze? - podsunęła.
- W mieście jest na to za dużo hałasu... I wiele innych rzeczy jakie można robić.
Posłała mi dziwne spojrzenie.
- W mieście? Kto by czytał w mieście?
- Myślę że raczej logiczną odpowiedzią byłoby: ten co tam mieszka.
Po mojej odpowiedzi ponownie zapadła cisza, a ja zacząłem się zastanawiać co tu jeszcze robię. W końcu na ulicy jest napewno znacznie więcej ludzi, których mógłbym obserwować niż w prawie pustym parku, ale też niegrzecznie tak nagle się poderwać i sobie pójść, więc równie dobrze mogłem coś wymyśleć.
- Co lubisz robić? - spytałem więc, najwyraźniej zaskakując tym dziewczynę.

Mizu? Eee... Tak jakoś nie miałam pomysłu ^^"?

poniedziałek, 5 września 2016

Od Ophelii Cd. Izayi

- Czy ty mnie zapraszasz na obiad? - zapytałam z rozbawieniem.
- "To tak zabrzmiało?" - odpowiedział.
- To zostanę na nim, skoro nie mówisz nie - zignorowałam pytanie.
Chłopak westchnął, po czym ze zirytowanym tonem powiedział coś w języku raczej niezbyt angielskim. Widocznie do którejś z sióstr bo odpowiedział mu pisk w tym samym języku. Jak dla mnie to brzmiało jak kompletny bełkot.
- "Okay, jesteś na coś uczulona, czy mogę przygotować cokolwiek zechcę?" - zapytał w końcu chłopak.
- Róbta co chceta. Poprostu mnie nie otruj.
- "Oj nie wiem czy mogę to obiecać" - zażartował, a ja wywróciłam oczami.
- Whatever... Będę o pierwszej. - i z tymi słowami się rozłączyłam.
O za piętnaście dwunasta wyszłam z akademika i używając skrótu w postaci dziury w murze pełniącym funkcję płotu odgradzającego szkołę od lasu, ruszyłam do miasta.
Po drodze wstąpiłam do sklepu i tam zakupiłam miętowe czekoladki dla dziewczynek dla których fatygowałam się z pozostałością kaca do głównego miasta i stanęłam na progu ładnie utrzymanego domu z czarnym numerkiem 8 nad drzwiami na Bakery Street o godzinie 12:53. Punktualność to podstawa, jak mawia mój kuzynek, a ja rzeczywiście trzymam się jego porady by zawsze być wszędzie przynajmniej pięć minut przed czasem.
Nacisnęłam dzwonek.

Izaya?

Od Mizu C.D. Izayi

- Twoje denerwujące zachowanie. - zacisnęłam pięści i spojrzałam mu w oczy. - Nie mam ochoty na kłótnie, więc po prostu... Olejmy się. - powiedziałam i westchnęłam głęboko. Ten uniósł lekko brew.
Jednak zignorował moją wypowiedź.
- Będziesz jeszcze grać?
- Nie. - mruknęłam i wymknęłam chłopaka. Ten wszedł do środka. Nie przypadł mi do gustu... Ale byłam ciekawa jego zdolności. Wychylając lekko głowę zza drzwi, zauważyłam, iż usiadł do fortepianu. Zaczął grać... Znajomą mi melodie! Ta... Moje zamiłowanie do muzyki. Znam prawie każdy utwór, chociaż nie wszystkie piosenki znam na pamięć. Ale ta...
Zamyśliłam się, szukając słów tejże melodii. Przypomniałam sobie po jakiś dwóch minutach. Zsunęłam się ze ściany i usiadłam, cicho śpiewając. W najgorszym momencie, kiedy śpiewałam już głośniej, chłopak przestał grać. Gdy w mgnieniu oka zjawił się przede mną, szybko wstałam, lekko czerwona. Nie lubiłam takich sytuacji...
- Co tak patrzysz? - odwróciłam wzrok.
- Ja... Ladnie spiewasz. Chodzisz na jakiejś lekcje? - spytał zaciekawiony. Wow! Skąd taka miła odmiana?
- Nie. A ty... Fajnie grasz. Znaczy ten... Em.. - zawiesiłam się.
- Izaya. - przedstawił się.
- M... Mizu. - mruknęłam. Chwilę jeszcze staliśmy w ciszy, która stawała się nieznośna. Postanowiłam dłużej tu nie stać, więc ominęłam go i poszłam w swoją stronę.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam za sobą głos.
- I tak zaraz dzwonek, więc z... Nie ważne. - odparłam, ani na chwilę się nie odwracając. Korzystając z okazji, że akurat zadzwonił ten nieznośny dźwięk oznaczając przerwę, wyszłam przed szkołe, gdzie zebrało się już dużo osób. W oddali stał bardzo ładny, czarno-czerwony motor z białymi, matowymi elementami. Podobał mi się. Zapatrzona w niego, nie zauważyłam leżącej w moją stronę piłki. W mgnieniu oka odskoczyłam ,unikając zdarzenia. Wzielam piłkę do ręki i odrzuciłam ją.

XxX

Reszta lekcji minęła spokojnie. Po niej, musiałam iść z psem na dwór. Udałam się więc do parku.
Psa puściłam ze smyczy, a sama usiadłam na ławce, odprężając się. Poczułam czyjąś obecność. Ktoś usiadł obok mnie. Uchyliłam oczy i kogo zobaczyłam?
- Co tu robisz? - spytałam chłopaka, jak on tam...? Izaya!

Izaya? •﹏•

Od Izayi Cd. Mizu

Miałem akurat okienko, więc postanowiłem wykorzystać je by poćwiczyć grę na fortepianie... w końcu jak miałem pokazać Ophelii jaki to ze mnie wirtuoz, chyba powinienem się przygotować.
Z twardym postanowieniem ruszyłem w stronę sali muzycznej, ale przystanąłem, słysząc że już ktoś go opanował. Dokładniej jakaś dziewczyna (w końcu śpiewała) z gitarą. Ładnie sobie plumkała, więc trochę zaczekałem zanim znowu ruszyłem się z miejsca i wszedłem do sali.
Ku mojemu zaskoczeniu, okazało się że to dziewczyna, z którą się zderzyłem dzisiaj rano.
Wtedy drzwi zamknęły się za mną z trzaskiem, a ona poderwała głowę, natychmiast przerywając grę.
- Znowu ty? - prychnęła i czar prysł.
Wzruszyłem ramionami, po czym założyłem ręce na piersi.
- A co? Nie wolno mi wchodzić do sali dostępnej dla wszystkich? - zapytałem.
- Nie. - warknęła, na co posłałem jej drwiący uśmieszek.
- Doprawdy? A powodem ku temu jest..?

Mizu :v ?

Godziny

[kliknijcie w obrazek, żeby zobaczyć tabelę w pełni]
Dla ułatwienia, ta sama tabela znajduje się w zakładce "O szkole"

Od Izayi Cd. Ophelii

- Czyżby księżniczka miała kaca? - uśmiechnąłem się półgębkiem, wkładając komórkę miedzy ramię, a ucho i wróciłem do ubijania składników na naleśniki dla bliźniaczek. Diabły oczywiście jeszcze nie spały, kiedy wróciłem o trzeciej do domu i obudziły się dopiero co. Przyznam że im tego zazdrościłem, bo nie ważne od okazji zawsze budziłem się o piątej. Dwie niecałe godziny snu to trochę mało by zebrać siły na cały kolejny dzień.
Wracając do czasu teraźniejszego...
- "Wow, normalnie trzeba cię nominować do nagrody kapitana oczywistość!" - dziewczyna odpowiedziała, raczej niezbyt zadowolona, a ja zaśmiałem się w odpowiedzi.
- Czyli rozumiem, że dzisiaj spełnię tylko jedną z danych obietnic? - zręcznie zmieniłem temat na pokrewny i sekurując telefon w dłoni ruszyłem w stronę kuchenki, na której stała już rozgrzana patelnia.
Po drugiej stronie linii usłyszałem westchnienie.
- "Mhmm"
- W każdym razie nieźle się wstrzeliłaś z tym telefonem, bo diabły właśnie wstały... A, swoją drogą. Jak się podoba nazwa? - przez chwilę po drugiej stronie linii panowała cisza.
- "Ta, co ją zmieniłam na "Dzieciak Izaya"? Nie pamiętam."
Odchrząknąłem i przełożyłem pierwszy naleśnik na talerz.
- Awww jaka wspaniała nazwa, dziękuję ~
Zaśmiała się.
- "To gdzie mam przyjść? I o której?"
- Bakery Street 8. Przybywaj kiedy chcesz, ale daj znać czy zostaniesz na któryś z posiłków, żebym nie był nieprzygotowany.

Op?

Od Kim

Jak to każdego ranka czas wstać do szkoły. Jak zwykle ten pusz na głowie... poduszka taka wygodna by z niej zrezygnować, no ale w myślach napędzała mnie chęć tylko dlatego że spotkam znajomych a zwłaszcza moją ukochaną przyjaciółkę Lindsey. Przemyłam się i ubrałam w gustowne przewiewne rzeczy, dzisiaj poszłam w kolory zielonkawo-limonkowe. Sprawdziłam jeszcze czy posiadam wszystkie książki na dzisiejsze lekcje oraz kase na obiad.
Wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi. Chwile potem gdy miałam wyjść po moją przyjaciółkę, niespodziewanie dostałam od niej sms,a że jest dziś bardzo chora. Odpisałam więc że odwiedzę ją po lekcjach. Dziś od dawna pójdę sama na zajęcia. Lekcje mijały w sumie bardzo szybko, najbardziej podobał mi się wf. Zwłaszcza gdy chłopcy z starszych klas grali akurat w koszykówkę. Tyle przystojnych uczniów, no ale który z starszych panów zainteresuję się młodą dziewczynką. Mogłam tylko w sumie popatrzyć i pomarzyć. Po skończeniu lekcji wf-u, wzięłam swoją torbę z szatni a następnie szłam na ostatnią lekcję. Pisałam akurat sms,a do Lindsey z wiadomością iż za 1h wpadnę do niej z lekcjami. Akurat gdy wysłałam wpadłam na wysokiego chłopaka, telefon wyślizgnął mi się z reki a upadek spowodował lekkie pękniecie ekranu głównego.
-No nie.. - powiedziałam lekko załamana od razu gdy podniosłam telefon.
-Wybacz - usłyszałam męski głos, spojrzałam w górę... I szczerze powiedziawszy nie wiedziałam co powiedzieć.

Chłopcze?

Nowa uczennica!

Kim Owen

Ksywka: -
Wiek: 17 lat
Płeć: dziewczyna

OD Akane DO Nathaniel'a

Dzisiejszy dzień zapowiadał się bardzo dobrym i miłym dniem. Z samego rana obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do mojego pokoju. Przeciągając się z uśmiechem na twarzy, wstałam. Wstawiłam kawę do porannej herbaty, włożyłam chleb do tostera, wyjęłam rzeczy na śniadanie, zalałam herbatę i zjadłam grzanki z nuttelą. Wzięłam kubek do łazienki gdzie uczesałam swoje włosy, które splotłam w gruby warkocz, założyłam coś wygodnego, ale też i zarazem modnego. Wzięłam torbę z książkami no i telefon. Nie wiem jak to się stało, ale tak już to bywa u mnie. Po lekcjach które trwały prawie do szesnastej, nadszedł czas na zajęcia klubowe. Dzisiaj miałam jazdę konną. Przebrałam się w strój do jazdy konnej, założyłam toczek, rękawiczki, sztyblety, wzięłam potrzebne rzeczy, aby osiodłać konia no i po prostu wsiadłam i ruszyłam. Miałam również kilka smakołyków dla konia, z resztą zawsze je miałam. Po małej rozgrzewce przeszłam do treningu w terenie. Spytałam się nauczyciela o pozwolenie, a on mnie puścił. Kochałam jazdę konno, a zwłaszcza to gdy czułam się wolna. Jadąc powoli sobie przez las, przyspieszyłam, aby przeskoczyć przez przeszkodę, jednak tym samym wyskoczyłam komuś i to ze zaskoczenia. Tym kimś był chłopak, który akurat jeździł konno.
- Wybacz nie zauważyłam ciebie - Przeprosiłam chłopaka, a ten spojrzał na mnie z zaciekawieniem.

<Nathaniel?>
Theme by Bełt