- -Hej, Yelliś!- powitał mnie wesoło Michael, siadając obok mnie - Smacznego, co tam masz?
- Cześć - na mojej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech - Dzięki, dzisiaj akurat sałatkę. Chcesz trochę?
- Pełny jestem, za dużo spaghetti. Tak w ogóle, masz może czas?- podniósł w górę kilka kartek - Wiosna przyszła, przyszła wena. Mogę Cię narysować?
Spaliłam buraka na te słowa i spojrzałam na Misia.
- Jesteś pewny? Bo nie wydaje mi się, żebym była dobrym materiałem do rysowania - zaśmiałam się.
- Jesteś w sam raz - pokiwał głową i pokręcił ołówkiem w palcach - To co ty na to?
- Jeśli ci tak bardzo na tym zależy to czemu by nie spróbować - odparłam - Jakaś specjalna poza?

- Usiądź wygodnie na trawie, ta jabłonka jest idealna - zauważył.
W tym czasie ja wygodnie siadłam, a gdy tylko to zrobiłam Michael kilkakrotnie zmieniał położenie głowy i kręcił nią.
- Spójrz wprost w moją stronę - pomachał do mnie ręką - doskonale. Możesz tak wytrzymać?
Skinęłam twierdząco głową. Misiu również usiadł, tylko po turecku i zaczął nanosić ołówkiem pierwsze kreski. Wkładał w to wiele skupienia i wysiłku. Jego wzrok ślizgał się cały czas po mojej twarzy i włosach, chcąc oddać jak najdokładniejszy kształt. Jego ręka delikatnie niczym płatki róż przesuwały się po kartce papieru, kreśląc czarne linie.
Wiatr rozwiewał Michaelowi jasne włosy, ale on nie zwracał uwagi na to co się działo dookoła niego. Jego karmelowe oczy patrzyły się raz na szkic, a raz na mnie.
Po pewnym czasie, mój kark zesztywniał. Dzięki Bogu Miś był na wykończeniu swojej pracy. Nanosił zapewne jeszcze poprawki, których nie musiał dodawać, jest przecież w klubie artystycznym. Każdy kto tam był, musiał posiadać jakiś niesamowity i niepowtarzalny styl.
Wreszcie, gdy karmelowooki ukończył swoje arcydzieło, wstał i posłał mi szczery uśmiech zadowolenia.
- I jak wyszło? - spytałam wstając z ziemi i otrzepałam się z brudu.
<Michael? Co ty tam naszkicowałeś? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz