poniedziałek, 23 października 2017

Od Michaela CD Astrid

Wciąż nieco zaniepokojony, wróciłem do pokoju - akurat na minutę przed wybiciem dwudziestej pierwszej. Na dźwięk otwieranych drzwi, rozwalony wygodnie na łóżku Ches uniósł wzrok znad ekranu komórki. Muszę mu chyba zacząć zabierać ten telefon, pewnie nawet nie pamięta o jutrzejszym sprawdzianie z angielskiego.
- Hej - przywitałem się, rzucając plecak na krzesło. - Byliście z Immi grzeczni? Nie szaleliście ani nic?
- Na swoje szczęście, kocica trzymała się z dala ode mnie - wyburczał.
- No tak, nie dziwię się po waszych ostatnich szaleństwach w łóżku - wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu.
- Sakraaa - mruknął w odpowiedzi, chowając twarz w poduszkę. - Mogłeś ją zdjąć!
-Ale wyglądaliście razem przeuroczo! - pomachałem mu przed twarzą zdjęciem, na którym to rudzielec smacznie sobie spał, a Immi leżała tuż obok niego, zwinięta w kłębek. Chociaż kiedy przyjaciel się obudził, sporo wcześniej, nim myślałem, narobił naprawdę niezłego rabanu.
- Ten kot mnie wykończy...
- Dobra, dobra, i tak wiem, że nas kochasz - stwierdziłem, wzruszając ramionami. - A tak przy okazji, drogi bracie, uczyłeś się może czy cały wieczór tak wisisz na telefonie?
- Piłem też colę.
- Równie dobrze możesz mi powiedzieć, że oddychałeś. A mnie interesuje, czy powtarzałeś coś przed jutrzejszym sprawdzianem.
- A to my coś jutro piszemy?
- Zabierzcie mi siłę, bo cierpliwości już poszło dość - jęknąłem, opadając na krzesło, które zatrzeszczało złowieszczo. - Cześku mój ty drogi i kochany, test z angielskiego! Nie masz tego zapisanego?
- Hmmm - mruknął, po czym wstał i poczłapał do biurka, szukając najwyraźniej zeszytu. No tak, jeszcze mi powiedzcie, że dziś tam nie zaglądał! - A ty wiesz, że na marginesie coś mam tak jakby zapisane?
- Chwała za to, że w ogóle masz ten zeszyt - westchnąłem, po czym zacząłem drapać Immi za uszami. Kotka wskoczyła na moje łóżko i zaraz wygodnie ulokowała się na moich kolanach, mrucząc z zadowoleniem pod wpływem pieszczot. - A teraz do nauki, bo zabiorę telefon?
- Powiedział Misiek, który włóczył się cały wieczór za pannami!
- Kij ci w ucho i twojej coli też - mruknąłem, sięgając po notatki. Zaraz jednak przypomniałem sobie, że obiecałem przynieść jutro Astrid materiał, który mogli przerabiać. W mojej starej szkole mieliśmy niemal identyczny materiał, więc miałem szczerą nadzieję, że da radę wyłuskać odpowiedni temat. Mam też numer do Anthony'ego, więc, w razie czego, po prostu do niego zadzwonię i zapytam. A, no i wypadałoby kupić jakieś proszki dla Astrid, bo pewnie nic nie ma. I może wezmę ze sobą coś do jedzenia, bo jeśli naprawdę się rozłożyła, to raczej nie będzie mieć sił na spacer do stołówki. Wpadnę do niej jeszcze szybko przed lekcjami i zaniosę coś na śniadanie, a potem, jak skończą się lekcje, zajrzę na dłużej. W jakiś dziwny sposób przypominała mi Mariś, choć obie dziewczyny były jak ogień i woda z tego, co zdążyłem zaobserwować.
Delikatnie zdjąłem kotkę z kolan i wstałem, ignorując pełne niezadowolenia miauczenia. O właśnie, może gdybym zaniósł ją do Astrid, w jakiś sposób poprawiłoby jej to samopoczucie? Koty to przecież najlepsi towarzysze na świecie. Z drugiej strony...znajomość z Chesem uświadomiła mi, że naprawdę nie wszyscy pałają miłością do wspaniałych ósmych cudów świata. No i mogła mieć alergię. Ale zapytać trzeba będzie.
- Eureka! - krzyknąłem z zadowoleniem, wyciągając z pudła stojącego na szafie swoje stare zeszyty, które przywiozłem ze sobą na wszelki wypadek.
- Znalazłeś ściągi? Albo bony na colę? - zaskoczony moją nagła reakcją brat uniósł wzrok spod zeszytu, choć przeczuwałem, że nadal większość czasu poświęca na telefon.
- Niestety, ale muszę cię rozczarować - pomachałem swoim znaleziskiem i wpakowałem je zaraz do plecaka, by nie zapomnieć. - Dobra, ja lecę prędko pod prysznic i potem jeszcze się trochę pouczymy, co?
- Sakra, wystarczyłoby pięć minut przed sprawdzianem... - mruknął, a ja w odpowiedzi tylko przewróciłem oczami.
- Bo zabiorę colę - ostrzegłem.
***
Rano wstałem wyjątkowo wyspany i zadowolony - aż dziwne jak na środek tygodnia. Względnie szybko ogarnąłem się i zdjąłem przy okazji Immi z łóżka Chesa, by nie zaliczać kolejnego "cichego dnia" między przyjacielem, a kotką, które były jeszcze gorsze od ich ustawicznych utarczek, po czym dołożyłem wiele starań, by obudzić przyjaciela. Pojękując i narzekając na potęgę, wstał.
- Co, gdzie, jak, kiedy... - mamrotał nieprzytomnie, szukając czegoś na oślep.
- Immi śpi u mnie - powiedziałem mu.
- Pff, i bardzo dobrze - wymruczał.
- No już, już, zazdrośniku - szturchnąłem go. - Budzimy się i idziemy. Jedzenie. Stołówka. Śniadanie.
O dziwo, podniósł się zaskakująco szybko i obaj zeszliśmy na dół. Kiedy wróciliśmy do pokoju, zabrałem jeszcze swój plecak z pudełkiem, gdzie było coś do jedzenia dla Astrid i leki, które wygrzebałem z apteczki. Po lekcjach pójdę i kupię coś lepszego.
- Możesz już iść pod matematyczną, zaraz będę - obiecałem, rozstając się z nim przy wyjściu. Brat skinął głową i skręcił w lewo, ja natomiast skierowałem swoje kroki w stronę damskiego skrzydła akademika, usiłując jak najdokładniej otworzyć wczorajszą trasę. No, ciekawe, czy ją zastanę. Może jednak poczuła się lepiej i poszła już jeść? Albo wciąż śpi? Zapukałem lekko.
- Astrid? - mruknąłem, gdy drzwi powoli zaczęły się otwierać. - Jak tak?

< Astrid? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt