czwartek, 15 czerwca 2017

Od Czeslava

- I jak wam idzie? - zapytał pan Jenkins podchodząc do naszej ławki
- Jak na razie dobrze - odpowiedziała Lisa
- Rozpisaliście już współczynniki i reakcje? - zapytał ponownie
- Jesteśmy w trakcie - odrzekła Lisa - Czeslav coś tam próbował zrobić, ale mu nie wychodzi.
- Pokaż co tam masz - nauczyciel podszedł do mnie i zajrzał mi przez ramię do zeszytu - Czeslav nie dziwię się, że Ci nic nie wychodzi. Jak masz te cyferki tu u góry, to to nie oznacza potęgi.
Ech... przygotowałem się już na wykład o niedouczeniu, o podstawowych błędach i czegoś w tym stylu, ale zdziwiły mnie słowa pana Jenkinsa
- Czeslav idź usiądź przy moim biurku i czekaj.
Hmmm odłożona pogadanka, świetnie. Dlaczego chemia nie może być tak prosta jak matma, czy fizyka? Tu też jest dodawanie i potęgowanie! Tylko jakoś nie działa tak samo, sakra. Klapnąłem na krzesło przy biurku i obserwowałem klasę. Wszyscy byli skupieni na obliczaniu zadań. Pan Jenkins chodził od ławki do ławki pochylając się nad uczniami. Przy żadnej nie zatrzymywał się na dłużej niż 30 sekund. Cóż odliczałem już minuty do pogadanki stulecia... jedna ławka... druga ławka... trzecia ławka... czwa... trzecia? Pan Jenkins zatrzymał się na dłużej przy emm jakimś chłopaku. Chodził z nami do klasy, ale jakoś nie zakotwiczył w mojej głowie. W sumie nigdy się nie odzywał, ani na lekcji, ani na przerwie. Zawsze nagle się pojawiał i nagle znikał. Nigdy nie widywałem go na przerwach, ani po lekcjach. Nawet nie wiem jak ma na imię. Pokiwałem głową i wlepiłem wzrok w muchę, która obijała się o okno. Głupie stworzonko. Potrafi wlecieć przez pięciocentymetrową szparę, ale wylecieć przez otwarte okno już nie. Nagle przeszedł koło mnie TEN chłopak. Wziął krzesło i usiadł z drugiej strony biurka. Hehe też zaliczy pogadankę. Przynajmniej nie będę sam. Pan Jenkins załatwił ostatnią ławkę i podszedł do nas. Delikatnie odsunął swój fotel i usiadł.
- Chłopcy i co ja mam z wami zrobić? - zapytał po chwili
- Ale Panie profesorze - powiedziałem - Co ja poradzę, że robię tak jak mnie od lat uczono...
- Czeslav, ale to nie jest matematyka - pokiwał głową nauczyciel - Obydwu wam brakuje podstaw i musimy coś z tym zrobić. Moja propozycja jest taka, że będziemy spotykać się raz w tygodniu po lekcjach na zajęciach dodatkowych, ale obecnie ze względu na wasze oceny, musimy coś z tym zrobić.
- Co pan proponuje? - zapytałem
- Proponuję - powiedział - Abyście przygotowali prezentację, ale nie taką na odwal, tylko staranie przygotowaną.
- Z czego? - zapytałem
- Sami wybierzecie sobie temat - powiedział - Zaskoczcie nas. Liczę na to, że pracę zrobicie wspólnie i każdy z was będzie w stanie powiedzieć coś na jej temat.
- Nie możemy zrobić ich osobno? - odezwał się chłopak
- Kaito - powiedział nauczyciel (a więc ma na imię Kaito...) - Macie zrobić pracę razem.
Chłopak westchnął, ale skinął głową.
- Macie na to dwa tygodnie. Jak będziecie gotowi wcześniej to poinformujcie mnie. A teraz zmykać, zaraz dzwonek.
Podniosłem się i podszedłem do ławki. Spakowałem wszystkie swoje rzeczy i wtedy rozbrzmiał dzwonek. Wyszedłem na korytarz i czekałem na Kaito... dziwne imię. Hehe Kajtek bez majtek, uśmiechnąłem się sam do siebie. Kiedy tylko zobaczyłem chłopaka od razu do niego podszedłem.
- To teraz będziemy musieli coś wymyślić - powiedziałem - Masz jakiś pomysł? Ja proponuję wodę królewską, czytałem o niej kiedyś w jednej z książek. Myślę, że jest dosyć ciekawym tematem. Na pewno Jenkins się tego po nas nie spodziewa, w końcu to dosyć stary wynalazek i teraz od niego powoli się odchodzi. Wiesz taki niedoceniany cud w obecnych czasach.
- Zawsze tyle gadasz? - zapytał
- Hmmm zazwyczaj tak - uśmiechnąłem się

<KAi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt