niedziela, 24 czerwca 2018

Od Delli CD Michaela

- Cześć- odchrząknęłam niezręcznie, spoglądając, niczym na potęcjalnego wroga, spode łba- też mam się przedstawić? Choć sądząc po tym, że się tu znajdujesz, wiesz jak się nazywam.
Przystąpiłam z nogi na nogę i jakby grzecznościowo, choć z przymusu rozchyliłam drzwi szerzej, nie dając przybyszowi wyboru, musiał wejść, choćby równie grzecznościowo jak ja. Zawiodłam się też na Edzie, który wbrew dwuletniemu szkoleniu "Atakuj nieznajomego" schował w koc i najwyraźniej zasnął. Nie został nawet zauważony przez Michaela.
Niestety (lub dla mnie stety) nie fatygowałam się z ugoszczeniem rówieśnika. Po prostu staliśmy pod drzwiami wejściowymi, co chyba uważałam za korzyste, był to bowiem jednoznaczy sygnał "idź sobie", choć nie byłam pewna czy tego chcę. Miał coś w sobie, coś wkurzającego w tym swoim optymistycznym i energicznym sposobie bycia. Aura jaką się otaczał nie odpowiadała mojej. Moja była głęboka, mroczna i taka... Mraśna. A jego była taka kolorowa, wesoła, taka mdląca niczym po przedawkowaniu słodyczy. Jednak ta mdląca aura również przypominała owoce. Orzeźwiający sorbet i mdlące cukierki... Ach ta moja wyobraźnia.
- Ed, leniuchu, atakuj- powiedziałam pod nosem, oczywiście nie łudziłam się, że wierny i posłuszny kot wykona polecenie, a mój kolega z klasy, który był bardziej zafrapowany nową lokacją, jaką był mój cudowny pokój, tego nie usłyszał. Co do ciekawych miejsc- powiedziałam głośniej, a blondyn przeniósł wzrok na mnie- jedynym miejscem jakie odwiedziłam była bliblioteka, zaskakujący jest tam zbiór kryminałów, a raczej jego brak, nie zupełny, ale jednak brak. Jestem też ciekawa drugiej części biblioteki na piętrze.
Michael zaśmiał się, co może uznałabym za urazę gdyby nie melodia, odbiór śmiechu. Nie był to bowiem śmiech szydzący, bluźnierczy lub złośliwy. Nie odbierałam w nim żadnej negatywnej nuty. Zadałam też sobie pytanie, dlaczego najpierw bibliotekarka śledziła mnie morderczym spojrzeniem, gdy zbliżałam się do schodów, a teraz on, który śmieje się gdy wspominam o drugiej części biblioteki.
Dopiero po dobrych dziesięciu sekundach niezręcznej ciszy, zdałam sobie sprawę, że obydwoje chamsko świdrujemy się oczyma, jakbyśmy wzrokiem próbowali poznać duszę i myśli rozmówcy.
- No... Do wyższego poziomu nie ma wstępu- chłopak przerwał wreszcie irytujące milczenie, po czym przypomniał sobie w jakiej właściwie sprawie tutaj przyszedł- Mam dla ciebie dokumenty do wypełnienia.
- Na kiedy ta wykreślanka?- spytałam unosząc brew. W duchu śmiałam się z wybornego żartu, jakim było nazwanie dokumentu wykreślanką. "Del jakaś ty głupia" krzyczałam w myślach.
Chyba dałam się zdradzić, ponieważ Michael też się zaśmiał, choć miałam problem z potwierdzeniem szczerości śmiechu, był raczej grzecznościowy, chyba mój żart był nad wyraz kiepski.
- Z chęcią pokażę ci szkołę. Wszystkie miejscówki i te sprawy- podrapał się po karku szczerząc zęby- tyle, że może nie starczyć czasu. Lekcje jeszcze mam. Ty o ile się nie mylę zaczynasz od jutra.
- Jeżeli będziesz chciał mi ją pokazać później, to po prostu przyjdź po szkole, a teraz wybacz, ale muszę... Emm... Wyprać firanki.- powiedziałam po czym wypchałam go za drzwi i zatrzasnęłam je ze strachem karcąc się w duchu.
W tym momencie krzyknęłam.
- Del. Ty debilu jeden! Ty i ludzie?! Kiepski żart, zaraz postanowisz się z nimi bratać albo coś. Poza tym... Co ci odwaliło z jakimś chodzeniem po szkole? Jeszcze z jakimś typem?! Jakbyś nie trafiła sama do klasy!- rzuciłam się jak kłoda na łóżko i krzyknęłam w poduszkę. Po chwili zamarłam. Zza drzwi dobiegł zduszony chichot. Zaczerwieniłam się i krzyknęłam, tym razem w duchu, przeklinając siebie niemiłosiernie.
- Miło było poznać, do zobaczenia!- krzyknął jeszcze przez drzwi i odszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt