Odwróciłem się i spojrzałem na niego, nieco zdziwiony.
-Miki? - Spytałem, idąc za nim. - Miki, proszę - złapałem go za nadgarstek, zatrzymując w miejscu był cieńszy niż ostatnio. Zaniepokoiło mnie to, tak samo jak jego worki pod oczami i cienie. - Ja... Przepraszam - szepnąłem, patrząc w duże tęczówki.
- Spoko. - odpowiedział i starał się wyrwać, ale ciągle go trzymałem. Po chwili przyciągnąłem do siebie, ściskając mocno. Odetchnąłem drżąco, tuląc do siebie to małe ciałko w za dużych ubraniach. - Schudłeś - zauważyłem cicho, gładząc plecy. - Mieszkasz tam,gdzie zawsze?
- Tak. Nie przychodź... proszę - powiedział tylko. Patrzyłem jak odchodzi szybko, zaciągając kaptur z powrotem na głowę. Patrzyłem za nim z bólem, który sam sobie zafundowałem. Idiota! Wyjechałem bez słowa pożegnania trzy miesiące temu a teraz wracam i co? Liczę, że będzie jak dawniej? Idiota! Nieco nerwowo wbiłem paznokcie w dłoń. Dopiero, gdy odchodziłem, zauważyłem zgubioną czapkę. Wiem, że miałem się nie pokazywać mu... Ale przecież muszę ją oddać. Powoli ruszyłem do gabinetu dyrektorki. Rozmowa trwała prawie godzinę, podczas której wyjaśniłem jej wszystko.
- Pod koniec tygodnia będziesz znał moją decyzję - zapewniła, patrząc za ogromne okno - Póki co idź i odpocznij. Umyj się. Musisz być zmęczony - mówiła, jednak w jej głosie nie brzmiało nic więcej poza obojętnością.
- Dziękuję - szepnąłem, naprawdę wdzięczny kobiecie, chociażby za wysłuchanie. Wyszedłem, zamykając za sobą drzwi, po czym zgodzie z jej radą wróciłem do siebie. Umyłem się i ubrałem w ciepłą bluzę oraz świeże jeansy. Wsunąłem jedynie tramiki na stopy. Trzymając mocno jego czapkę, powoli szedłem ciemnym korytarzem. Szkoła była taka pusta. Przynajmniej część z akademikami. Reszta pewnie jeszcze miała zajęcia. Z ulgą wyszedłem na dwór, oddychając świeżym powietrzem. Jak dobrze być w domu, przemknęło mi przez myśl. Rozglądałem się dookoła, czując wewnętrzną więź z tym miejscem, która dodawała mi nieco otuchy. Stanąłem przed brama, patrząc na ogromny budynek z radością w sercu. Powoli odwróciłem się i ruszyłem przed siebie, w stronę miasteczka, gdzie znajdowały się również mieszkania studentów. Mimo kilku miesięcy nieobecności, nic się nie zmieniło. Do tego pamiętałem drogę. W piekarni kupiłem kilka słodkich bułek i ruszyłem do znajomego budynku. Delikatnie zapukałem do pokoju chłopaka, drapiąc się nerwowo po karku. Gdy otworzył, na jego twarzy odmalowała się najpierw radość, tak jak ostatnio. Serce zabiło mi nieco mocniej, widząc jak na bladej twarzy pojawia się leciutki rumieniec. Ten znikł po chwili, podobnie jak reszta chwilowej fascynacji i nadziei. Jednak zanim ten zamknął mi drzwi przed nosem, wsunąłem stopę między nie a framugę.
- Zgubiłeś czapkę - powiedziałem tylko, podając mu ją. Nasze dłonie przez ułamek sekundy się zetknęły, gdy ją zabierał. - Możemy... Możemy porozmawiać? - Poprosiłem cicho, patrząc na niego. - Wiem, że wyjechałem nagle, bez ostrzeżenia i zostawiłem cię całkiem samego. Przepraszam. Ale naprawdę chcę porozmawiać. Wyjaśnić ci to -spojrzałem w jego oczy z prośbą.
-Miki? - Spytałem, idąc za nim. - Miki, proszę - złapałem go za nadgarstek, zatrzymując w miejscu był cieńszy niż ostatnio. Zaniepokoiło mnie to, tak samo jak jego worki pod oczami i cienie. - Ja... Przepraszam - szepnąłem, patrząc w duże tęczówki.
- Spoko. - odpowiedział i starał się wyrwać, ale ciągle go trzymałem. Po chwili przyciągnąłem do siebie, ściskając mocno. Odetchnąłem drżąco, tuląc do siebie to małe ciałko w za dużych ubraniach. - Schudłeś - zauważyłem cicho, gładząc plecy. - Mieszkasz tam,gdzie zawsze?
- Tak. Nie przychodź... proszę - powiedział tylko. Patrzyłem jak odchodzi szybko, zaciągając kaptur z powrotem na głowę. Patrzyłem za nim z bólem, który sam sobie zafundowałem. Idiota! Wyjechałem bez słowa pożegnania trzy miesiące temu a teraz wracam i co? Liczę, że będzie jak dawniej? Idiota! Nieco nerwowo wbiłem paznokcie w dłoń. Dopiero, gdy odchodziłem, zauważyłem zgubioną czapkę. Wiem, że miałem się nie pokazywać mu... Ale przecież muszę ją oddać. Powoli ruszyłem do gabinetu dyrektorki. Rozmowa trwała prawie godzinę, podczas której wyjaśniłem jej wszystko.
- Pod koniec tygodnia będziesz znał moją decyzję - zapewniła, patrząc za ogromne okno - Póki co idź i odpocznij. Umyj się. Musisz być zmęczony - mówiła, jednak w jej głosie nie brzmiało nic więcej poza obojętnością.
- Dziękuję - szepnąłem, naprawdę wdzięczny kobiecie, chociażby za wysłuchanie. Wyszedłem, zamykając za sobą drzwi, po czym zgodzie z jej radą wróciłem do siebie. Umyłem się i ubrałem w ciepłą bluzę oraz świeże jeansy. Wsunąłem jedynie tramiki na stopy. Trzymając mocno jego czapkę, powoli szedłem ciemnym korytarzem. Szkoła była taka pusta. Przynajmniej część z akademikami. Reszta pewnie jeszcze miała zajęcia. Z ulgą wyszedłem na dwór, oddychając świeżym powietrzem. Jak dobrze być w domu, przemknęło mi przez myśl. Rozglądałem się dookoła, czując wewnętrzną więź z tym miejscem, która dodawała mi nieco otuchy. Stanąłem przed brama, patrząc na ogromny budynek z radością w sercu. Powoli odwróciłem się i ruszyłem przed siebie, w stronę miasteczka, gdzie znajdowały się również mieszkania studentów. Mimo kilku miesięcy nieobecności, nic się nie zmieniło. Do tego pamiętałem drogę. W piekarni kupiłem kilka słodkich bułek i ruszyłem do znajomego budynku. Delikatnie zapukałem do pokoju chłopaka, drapiąc się nerwowo po karku. Gdy otworzył, na jego twarzy odmalowała się najpierw radość, tak jak ostatnio. Serce zabiło mi nieco mocniej, widząc jak na bladej twarzy pojawia się leciutki rumieniec. Ten znikł po chwili, podobnie jak reszta chwilowej fascynacji i nadziei. Jednak zanim ten zamknął mi drzwi przed nosem, wsunąłem stopę między nie a framugę.
- Zgubiłeś czapkę - powiedziałem tylko, podając mu ją. Nasze dłonie przez ułamek sekundy się zetknęły, gdy ją zabierał. - Możemy... Możemy porozmawiać? - Poprosiłem cicho, patrząc na niego. - Wiem, że wyjechałem nagle, bez ostrzeżenia i zostawiłem cię całkiem samego. Przepraszam. Ale naprawdę chcę porozmawiać. Wyjaśnić ci to -spojrzałem w jego oczy z prośbą.
Miki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz