sobota, 26 maja 2018

Od Czeslava CD Nory

Dziewczyna wbiła wzrok w stopy, tym samym zrywając całkowicie kontakt wzrokowy. Patrzyłem na nią jeszcze przez dosłownie sekundę, ale brak jakiejkolwiek intencji z jej strony, sprawił, że ostatecznie przeniosłem wzrok na drogę przed sobą. Mimo śmiechu, który wydobył się z niej dosłownie przed chwilą, miałem wrażenie, że... był udawany. Przygryzłem wargę kłem i przyspieszyłem. Nora automatycznie została z tyłu wydając dźwięk niezadowolenia
- Musisz tak pędzić? - jęknęła
- Owszem - wyszczerzyłem się szeroko odwracając twarzą do niej i idąc tyłem - Przebieraj szybciej łapkami!
- Łapkami? - jej oddech przyspieszył znacznie
- Yop, łapkami! - odwróciłem się i szedłem normalnie
- Czemu łapkami? - wydyszała
- Ponieważ nie łapami - przyspieszyłem jeszcze bardziej
- Ches błagam Cię, zwolnij - jęknęła
- Nie ma mowy - mruknąłem dodając tempa
Dziewczyna jeszcze coś tam mruknęła. Mocniej przygryzłem wargę i zacisnąłem dłoń w pięść. Ches. Do jasnej cholery, co ty robisz? Nie możesz się tak zachowywać. Zatrzymałem się w miejscu i poczekałem, aż dziewczyna dorówna mi kroku.
- Przepraszam - mruknąłem - Już zwalniam
Nora kiwnęła głową i powoli jej oddech zaczął się wyrównywać. Szliśmy o wiele wolniej. Wbiłem dłonie do kieszeni bluzy i zacząłem kopać napotkany na drodze kamyk. Praktycznie całą uwagę przeniosłem na niego i skupiałem się, aby kopnąć go idealnie na wprost siebie. Kiedyś potrafiłem tak kopać kamyki od momentu wyjścia z domu do dotarcia na miejsce docelowe. A potem wracając odprowadzałem go na pierwotną pozycję. Powróciłem myślami do aktualnej sytuacji i kątem oka dostrzegłem, że Nora obserwuje toczący się mini głaz. Kopnąłem go w jej kierunku, tak, że znalazł się centralnie przed nią. Ta jednak minęła go jak gdyby nigdy nic... A więc, tak kończy się historia kamyka... Westchnąłem cicho i jeszcze bardziej wbiłem dłonie do kieszeni. Podniosłem lekko głowę do góry i rozejrzałem się po okolicy. Jeszcze kawałek drogi przed nami... Gdyby szedł sam, to już dawno dotarłbym do celu, ale cóż, miałem ogon, który bardzo się wlókł. Wyciągnąłem telefon i sprawdziłem, czy mam jakiekolwiek powiadomienia. Jak się można było spodziewać... ekran świecił pustkami. Schowałem go głęboko do kieszeni i zarzuciłem kaptur na głowę.
- Zimno Ci? - zapytała Nora
- Niezbyt - mruknąłem
I na tym skończyła się nasza rozmowa. To trochę bardzo przykre, gdy jesteś zmuszonym prowadzić całą konwersację. Może nawet samo to nie jest takie przykre, co fakt, że potrafisz z kimś gadać bez przerwy, dogadujecie się jak nikt, i zawsze macie o czym rozmawiać. Ale gdy przychodzi, co do czego i to druga osoba, ma przejąć konwersację i nagle nastaje cisza i okazuje się, że nie macie o czym rozmawiać... To jest dopiero przykre, gdy tak naprawdę jakąkolwiek interakcję wywołujesz ty sam. A jeszcze na domiar złego, nagle cisza między nami zaczęła dosłownie kuć w oczy... Przełknąłem ślinę i zerknąłem na Norę. Dziewczyna dalej była niezwykle zainteresowana swoimi butami. Spojrzałem na nie szukając wytłumaczenia, co jest w nich takiego hipnotyzującego, ale szybko się poddałem. Nagle do moich uszu dobiegł dźwięk karetki. Podniosłem wzrok w poszukiwaniu ambulansu, ale nigdzie nie mogłem go zlokalizować.
- Eeee Czes, daleko jeszcze? - pytanie padło równie nagle tak jak pojawił się dźwięk karetki
- Niezbyt - odpowiedziałem - Jeszcze dwie ulice i będziemy przy BIT'cie.
Przyspieszyłem kroku widząc, że światła na przejściu zaczynają mrugać. Ostatnie metry pokonałem w lekkich podskokach, gdy włączyło się czerwone światło. Tuż przy moim boku po sekundzie pojawiła się Nora. Spojrzałem na nią z ukosa i wyprzedziłem. Przestań się tak przejmować idioto. Czemu nagle ciąży Ci tak ta cisza? Przecież to nic niezwykłego... ,,miej wyjebane, a będzie Ci dane''.
- Uważaj! - Nora nagle złapała mnie za ramię i pociągnęła do tyłu.
Chodnik tuż przede mną przeszył rozpędzony rowerzysta. Zamrugałem szybko i podążyłem wzrokiem za nim.
- Coś się stało? - zapytała po chwili
- Nie. Co miałoby się niby stać?
- Nie wiem - spuściła głowę - Ale jesteś inny, a już zwłaszcza inny niż chwilę po wyjściu z akademika.
- Wydaje Ci się - mruknąłem
- Skoro tak twierdzisz - westchnęła
- Ten niebieski budynek to BIT, tak kupisz bilety - powiedziałem wskazując brodą wspomniany budynek - Ja poczekam tutaj na ławce.
- Nie chcesz wejść do środka? - zapytała - Zmarźniesz...
- O mnie się nie martw, po za tym jest ciepło. Leć załatw swoje.
Dziewczyna kiwnęła głową i udała się do BIT'u. Odprowadziłem ją wzrokiem, i gdy tylko drzwi zamknęły się za nią, padłem na najbliższą ławkę. Nagle z kieszeni dobiegł dźwięk przychodzącej wiadomości. Niespiesznie wyciągnąłem telefon i odczytałem wiadomość od Chrupka.
> Ches, jesteś w pokoju?
< Nope, siedzę na mieście, o co cho?
> O której wracasz? Potrzebowałbym, żebyś mi wytłumaczył jedną rzecz ze stereometrii.
< No problemo Amigo, nie mam pojęcia, ale chyba jakoś na czasie.
> Jak wrócisz to napisz, przyjdę do Ciebie.
< Kiepski pomysł. Mogę wpaść do Ciebie?
> Mmm, w porządku. Znowu rozwaliliście pokój?
< Nieeee, długa historia. Wgl, mógłbym się u Ciebie kimnąć?
> Jesteś pewien, że nie rozwaliliście pokoju? I pewka, możesz.
< Dzięki wielkie, to opowiem Ci wszystko jak przyjdę.
> Luzik, Misiek kazał Ci przekazać, że zachowujesz się jak gówniarz, ale nie wiem o co mu konkretnie chodziło
< Wystarczy, że ja wiem. Dzięki, i powiedz mu, że jest idiotą
> Ambitna dyskusja... nawet nie wiem, czy chcę wiedzieć, o co tym razem się pożarliście
< Jak tam chcesz, kupić Ci coś po drodze?
> Nie dzięki
< Wezmę jakieś chipsy, chcesz jakiś konkretny smak?
> Paprykowe?
< Się robi, to do zo, a i nic nie mów temu niemcowi
> Luz
Chwilę jeszcze poklikałem na telefonie przeglądając skrzynkę mailową i zapoznając się z najnowszymi memami.  Jednak wewnętrznie ciągle coś nie dawało mi spokoju. Wbiłem wzrok w kostkę brukową między stopami i patrzyłem jak elegancko co kilka sekund ląduje tam płatek śniegu. Przymknąłem oczy i wsłuchiwałem się w dźwięki ulicy. Zdecydowanie to nie był mój dzień.
- Ches? - usłyszałem znajomy głos
- Mmmm? - mruknąłem nie otwierając oczu
- Kupiłam już bilety
- To dobrze - pokiwałem lekko głową
- To wszystko, możemy już iść
Bez słowa skinąłem głową. Nagle ni stąd ni z owąd poczułem lekkie pacnięcie w czerep. Zaskoczyło mnie to tak bardzo, że momentalnie sie zerwałem
- Ej! - warknąłem wbijając wzrok w Norę. Dziewczyna cofnęła się kilka kroków
- Przepraszam - powiedziała szybko
- Za co to? - mruknąłem masując czubek łepetyny
- Za... przepraszam
Wbiłem ponownie w nią wzrok i bacznie zlustrowałem.
- O co chodzi? - mruknąłem
- Mi? - uniosła brwi - Ches, to ty nagle się ofukałeś i zacząłeś dziwnie zachowywać. Pacnęłam Cię, żebyś przestał już myśleć, bo zmierzasz w złym kierunku.
Zamrugałem kilka razy i spojrzałem na nią już nieco łagodniej
- Prominte...
- Ja rozumiem, że może Ci być teraz ciężko i po głowie mogą Ci kręcić się jakieś ciemne myśli, ale proszę Cię, przestań.... Nie jesteś sobą.
- Nie jestem sobą? - uniosłem brwi - A skąd wiesz, że właśnie teraz przypadkiem nie jestem sobą, co?
- Bo... - zamilknęła
- Właśnie - mruknąłem - Nie znasz mnie, więc nie mów takich rzeczy.
- Masz rację, nie znam Cię. Przepraszam.
Ruszyła nagle przed siebie. Stałem jak wryty i patrzyłem na oddalającą się sylwetkę dziewczyny. Z jednej strony miałem ochotę stać tak dalej lub udać się w przeciwnym kierunku, a z drugiej, coś kazało mi ruszyć za nią. W sumie, dlaczego miałbym niby za nią iść? Nadal jest dla mnie nikim... Nadal? Ona zawsze będzie dla mnie nikim. Czym ty się w ogóle teraz zajmujesz Ches? Olej to i rób co chcesz. Nikt Ci nie będzie mówił, kim jesteś, i czy jesteś sobą, czy nie. Zawsze jesteś sobą. Zawsze. Nigdy nikogo nie udajesz, prawda? ... Dobra.....
- Nora! - zawołałem głośno i pobiegłem sprintem za dziewczyną. Ta przystanęła na chwilę i spojrzała na mnie, by po chwili z powrotem ruszyć przed siebie. Zwolniłem tempa, praktycznie się zatrzymując. Czy to znaczyło, że mam dać jej spokój? Ech... Stanąłem i patrzyłem prosto w jej plecy, które z sekundy na sekundę były coraz dalej, aż w końcu zniknęły za jakimś budynkiem.

~~~~

Kreśliłem długopisem na kartce najbardziej podstawowe bryły przestrzenne, a Chrupek męczył się z zadaniem domowym. Byłem właśnie w trakcie wykreślania wysokości stożka, gdy linijka przesunęła mi się i przez połowę szkicu przebiegła nieprawidłowa linia... Cisnąłem linijkę na bok i przyciskając z całej siły długopis do kartki zamazałem obiekt. Kartka szybko się poddała i krótko mówiąc podarła się. Chrupek podniósł wzrok znad zeszytu i spojrzał na mnie.
- Nawet nie wiem, czy mam pytać - powiedział spokojnie
- To nie pytaj - burknąłem
- Czyli jednak - westchnął - Jesteś głupim dzieciuchem.
- Powiedz mi coś czego nie wiem - wbiłem czoło w blat stołu
- Ches, serio nie wiem, co ty tam znowu rozkminiasz, ale mam nadzieję, że niee robisz nam powtórki sprzed roku.
- Spokojnie... nie zapowiada się na to
- To prawda, że się przeniosłeś do C?
- Prawda
- Największy hejter tej klasy, się tam przeniósł? - w jego głosie dało się wyczuć niedowierzanie
- Tak, dokładnie tak - mruknąłem
- Jeśli zrobiłeś to przez tę bójkę z Miśkiem, to wiesz, że to było dziecinne...
- Zrobiłem to, bo nie daję rady z materiałem na profilu lingwistycznym, jasne? - warknąłem podnosząc głowę
- Ches naprawdę Cię lubię i nie mam nic do Ciebie - zaczął
- Ok, rozumiem - mruknąłem - To ja już sie zbieram
Podniosłem się do góry i zacząłem zgarniać swoje rzeczy.
- Siadaj - westchnął - Nie o to mi chodziło, możesz się tu kimnąć. Tylko, że zobacz, zacząłeś się powoli mieszać w tym wszystkim i podejmować niezbyt odpowiedzialne decyzje, nie wiem jak to ująć... Ale może zrobiłbyś sobie wolne i pojechał do rodziny? Wyluzowałbyś się, wiesz, rodzina to jednak rodzina, a w domu to najlepiej....
Wybuchnąłem śmiechem przerywając mu wypowiedź
- Nie ma mowy, nie wrócę do domu. Zostaję tutaj.
- To nie wracaj do domu, ale spróbuj zmienić otoczenie, chociaż na trochę. Wyrwij się stąd, tak, żebyś nie musiał na okrągło o tym myśleć... Jakby nie patrzeć, wszędzie widzisz coś związanego z tematem szkoły.
- Dzięki za radę - pokiwałem głową - Ale raczej nie skorzystam.
- Ja tam chcesz - wzruszył ramionami - Tylko żebyś się potem nie zdziwił jak będzie za późno.
Spojrzałem na niego z ukosa. Co on tam może wiedzieć... Z powrotem wbiłem czoło w stół i przymknąłem oczy....
- Ja pierdolę, co ty robisz?! - zerwałem się, gdy nagle Chrupek mocno mnie objął - Co ty jesteś gejem?!
- Cicho bądź - mruknął chłopak - Ja próbuję Ci tutaj pomóc, a ty co?
- Co ty właśnie zrobiłeś? - zmarszczyłem brwi
- Przytuliłem Cię
- Po co...
Chłopak westchnął i pokręcił głową.
- Może gdybyś się tak nie wyrwał, to byś zrozumiał. Czasem naprawdę bliski kontakt z kimś innym pomaga.
- Ale.... dlaczego z Tobą... Wiesz też Cię lubię, ale no...
- Ches, tu nie chodzi o ,,TE KWESTIE'', ale bardziej o samą czynność.
- Za dużo czytasz tych wszystkich swoich psychologicznych pisemek...
- Nie gderaj tyle, tylko czasem mnie posłuchaj - pokręcił głową - Uwierz, że to działa, i jeśli nie chcesz, żebym to ja Cię przytulił, to idź do kogoś kto mógłby to zrobić....
- Jakoś nie widzę sensu w tym wszystkim - mruknąłem siadając
- Głupi jesteś i nie jesteś w stanie pojąć wielu rzeczy, ale no, wybaczam Ci dzieciaku. Kiedyś przyjdziesz na kolanach błagać o wybaczenie.
- Skoro tak mówisz...

~~~

Zapukałem lekko do drzwi pokoju numer 189. Po chwili do mych uszu dobiegł dźwięk przekręcanego zamka i w szparze między drzwiami pojawiła się Nora
- Hej - uśmiechnąłem się lekko - Przyniosłem chłopakom trochę jedzenia.
Drzwi otworzyły się trochę bardziej i wszedłem do środka.
- Grzeczni są? - zapytałem mijając dziewczynę
- Tak - powiedziała krótko
- To dobrze - pokiwałem lekko głową przygryzając wargę - Ale nie obrażaj się na mnie Nori....
- Ches, nie obrażam się - mruknęła - Ale nie tego się spodziewałam...
- Wiem - spuściłem głowę - Przepraszam. Ten... masz jakieś plany na wieczór?
- Niezbyt - powiedziała
- Poszłabyś ze mną do kina? - uśmiechnąłem się lekko i wyciągnąłem w jej stronę bilety - Możemy wybrać sobie dowolny film 3D, więc, jakbyś chciała, to...
Spuściłem głowę i położyłem bilety na stole.
- To ja się zajmę chłopakami...

<Nora?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt