Delikatne pukanie deszczu o szybę wybudziło mnie z niespokojnego snu. Westchnąłem, po czym przetarłem twarz dłonią. Moje wakacje w kraju matrioszek trwały trochę dłużej niż planowałem i niekoniecznie czułem się z tym dobrze. Starałem się nadrobić zaległości, ale mimo to i tak porządnie byłem w tyle. A kiepskim uczniom nie należy się stypendium, dzięki któremu się utrzymuję. Mimo to chciałbym wrócić. Lubiłem spędzać tam czas. Wstałem, po czym od razu ubrałem na siebie bluzę.
- Hej mamo - uśmiechnąłem się słabo do wychudzonej kobiety z chustą na głowie. - Myślałem... Myślałem, że już mogę wracać - zacząłem cicho. Poczułem na siebie spojrzenie jej chłodnych, niebieskich oczu.
- Do szkoły? - Upewniła się, po czym nalała owsianki. Wziąłem ciepłą miskę i potaknąłem, siadając przy stole. - Po co?
- By się uczyć - odpowiedziałem, ściskając nieco mocniej łyżkę. Czemu ona nie może zrozumieć...?
- Po co ci ta edukacja? - Prycha- Ojciec by chętnie przyjął twoją pomoc tutaj. Zamiast siedzieć w książkach, pomógłbyś nam.
- Pomagam tak jak mogę - przerwałem jej, zanim zaczęła swoją typową gadkę o tym, że są już starzy. - Przeprowadźcie się do Moskwy. Ty znajdziesz pracę i tata też. Zachowujecie się tak, jakbyście byli uwięzieni w tym domu!
- Nie podnoś na mnie głosu! - zawołała. Wydawało mi się, że przez wieczność patrzyłem w jej oczy, zanim otworzyłem usta.
- Wyjeżdżam jak tylko zjem. Wy róbcie co chcecie - rzuciłem, wracając do pokoju. Walizka czekała już spakowana pod łóżkiem. Wychodząc, ojciec starał się mnie zatrzymać, jednak wyminąłem go zręcznie i z torba w dłoni, ruszyłem po błotnistej drodze w stronę najbliższego przystanku. Zanim przeszedłem niecały kilometr, cała moja bluza i buty przemokły. Za to policzek, w który uderzył mnie ojciec, zdążył już przybrać normalny kolor.
- Już się stęskniłem za słońcem... - westchnąłem sam do siebie, oczekując na jeden z trzech autobusów.
***
Głośna muzyka w słuchawkach skutecznie zakłócała denerwujące rozmowy ludzi w zatłoczonym pociągu. Jednak z każdą kolejną stacją robiło się coraz bardziej pusto, aż w końcu zostałem sam. Wysiadłem z niewielkim dobytkiem, zamkniętym w walizce i poszedłem szukać taksówki. Za ostatnie drobne, przewiozła mnie ona przed bramy akademii.
- Dziękuje - rzuciłem po angielsku, co dalej sprawiało mi nieco problemów. Z ulgą wystawiłem twarz do słońca, na chwilę ciesząc się jego blaskiem. W końcu... Ruszyłem przed siebie w znane tereny. Mój pokój czekał na mnie tak, jak go zostawiłem - w delikatnym, aczkolwiek kontrolowanym nieładzie. Uśmiechnąłem się nieco na widok miękkiego łózka, które kusiło swoja obietnicą ciepła i głębokiego snu. Potrząsnąłem lekko głową, karcąc w duchu. Najpierw rozmowa z dyrektorka a dopiero potem odpoczynek. Przebrałem się w końcu, zdejmując z siebie jeszcze wilgotne rzeczy, po czym powoli poszedłem do gabinetu, myśląc o tym, co powiem. Nagle poczułem jak na kogoś wpadam.
- Oo... - Złapałem postać w za dużej bluzie. - Przepraszam. Nie chciałem.
Ktosiu? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz