- ZABIJĘ CIĘ! - warknąłem łapiąc za dłonie Michaela i próbując je oderwać od swoich włosów - JESTEŚ JUŻ MARTWY!
- Jak na razie jeszcze żyję - uśmiechnął się perfidnie
- Ty kurwo ty - zacisnąłem mocno powieki, gdy szarpnął niespodziewanie na przód
- Nie wyrywaj się, i tak nic Ci to nie da - zaśmiał się
- Jeszcze zobaczymy - syknąłem i wbiłem mocno paznokcie w jego skórę
- AŁ! To zabolało!
- I miało zaboleć - próbowałem go kopnąć w nogę, ale ten tak mocno pociągnął mnie w górę, że aż musiałem stanąć na palcach
- Uspokój się Czesiek, a nic złego Ci się nie stanie - powiedział spokojnie
Obdarzyłem go zabójczym spojrzeniem i przeklinając w duchu ruszyłem powoli. Naprawdę on się prosi o jakąś śmierć. Nie dość, że wyciąga mnie tak brutalnie z łóżka, po zaledwie godzinie, może dwóch snu. To jeszcze wyciąga mnie w piżamie i na bosaka na dwór. Niech go chuj w końcu strzeli, bo ja już nie wytrzymam. Sakra trzeba było brać ten osobny pokój! Uniosłem głowę lekko do góry, żeby zobaczyć, gdzie ten skurwesyn mnie prowadzi.
- CHYBA CIĘ POJEBAŁO! - warknąłem zatrzymując się w miejscu
- Co? - spytał zdziwiony
- Jeszcze się pytasz? Prowadzisz mnie do szkoły!
- I tak musisz iść na lekcje...
- Zaczynam dopiero o 9! Jak mogłeś mi to zrobić...
- Oj już już, luzuj gacie bro. Jest ósma, zdążysz jeszcze wrócić do akademiku
- Nie ma mowy.
- To będziesz cały dzień w piżamie? - zmarszczył brwi
- Tak - uśmiechnąłem się - I będę cały czas za Tobą chodził
- Debil
- Idiota
___________________
- Sak... - znowu prawie się wywaliłem - Sakra! Ty mendo jedna! - warknąłem powracając do wyprostowanej pozycji - Może byś trochę uważał na tych schodach, co? I może w reszcie byś mnie puścił? Przecież nigdzie Ci nie ucieknę...
- Nie ma mowy - odpowiedział - I tak jesteśmy już prawie na miejscu
- Aha? Co czyżby jakieś tajemnicze spotkanie ciepłolubnych?
- Zamknij się
- Oj w końcu byś się przyznał - uśmiechnąłem się
Nagle chłopak pchnął mnie z całej siły w otwarte drzwi.
- Sakurwa! Normalnie Cię uduszę! - wrzasnąłem odwracając się w jego stronę
- Oj no już, bro. Bo ci żyłka pęknie - wyszczerzył się szeroko
- Żeby zaraz Tobie coś nie pękło, ty szwabski pomiocie! - zacisnąłem mocno pięści i zrobiłem krok na przód.
- Um... chłopcy...? - odwróciłem głowę w kierunku, z którego nadeszły te słowa
- Oh! Nori! - Misiek mnie minął i uścisnął mocno Norę. Pieprzony ignorant - Widzę, że już poznałaś się z Daevą.
Nagle Nora zwróciła się do mnie.
– Wywalił cię z łóżka, prawda?
Skrzyżowałem ramiona i posłałem temu pijackiemu nasieniu zabójcze spojrzenie.
- Owszem, a ty, co tutaj robisz?
- Właściwie sama nie wiem... - dziewczyna potarła kciukiem skroń - Mam być jakimś sekretarzem, czy czymś...
- Hę? - uniosłem brwi - Co?
- Dokładnie tak - uśmiechnął się Misiek
- Co ty brałeś padalcu? - uniosłem jedną brew
- Zachowuj się - mruknął - Jesteśmy na zebraniu samorządu szkolnego.
- Co? - parsknąłem śmiechem - I co ja niby tutaj robię?
- Zaraz się dowiesz... Dziewczyny. Pierwsza i najważniejsza zasada - wycelował palcem prosto we mnie - Nigdy, przenigdy nie dajemy przepustki temu osobnikowi
- CO?! - prawie zakrztusiłem się własną śliną
- To co słyszałeś bro - uśmiechnął się - dobrze wiem, że wykorzystałbyś ją na nielegalne przebywanie w części żeńskiej, albo poszedłbyś sobie na nocne penetrowanie.
- Taaa jakby brak przepustki mnie przed czymś powstrzymywał - przewróciłem oczami
- Dlaczego, akurat on? - zapytała nieznajoma mi dziewczyna
- Bo to największy lowelas jaki nosiła ta ziemia i lepiej go powstrzymać
Wbiłem wzrok w tę niewysoką dziewczynę i momentalnie zbladłem, gdy rozpoznałem znajomą twarz. Co prawda wyglądała teraz inaczej niż zazwyczaj, a jej strój to już kompletnie odmiana. Nie spodziewałem się, że spotkam ją w akademii... a już zwłaszcza na zebraniu samorządu szkolnego.
- Ale wracając - kontynuował Misiek - Jak zapewne wiecie, po przeniesieniu zostałem Przewodniczącym Samorządu...
- ... dupolizem - przerwałem
- Zamknij się. I zostałem poproszony o przydzielenie osób na dwa pozostałe stanowiska.
- Dlaczego, akurat ty? - uniosłem brew
- Bo tak się składa, że ja znam najlepiej osoby, które tutaj się przeniosły, bo Dea jeszcze ich nie zna.
,,Dea'' a więc tak ma na imię...
- Dobraaaa.... to co ja tutaj robię? - zapytałem
- Jest potrzebny ktoś na stanowisko skarbnika i pomyślałem...
- HAHAHAHAHAHA To źle pomyślałeś - parsknąłem śmiechem - Nie mam zamiaru pchać się do samorządu.
- Miałbyś przepustkę...
- Nie, nie i jeszcze raz nie - pokręciłem głową - Nie liczcie na mnie w tych sprawach.
- A ty Nora? - zwrócił się do dziewczyny - Zostaniesz sekretarzem?
- Co miałabym robić? - zapytała
- Tak naprawdę to tylko sporządzać raporty na temat spotkań, spisywać to co robiliśmy na zebraniu, to co obmówiliśmy i ustaliliśmy.
- Mmm no może być...
- Świetnie! - powiedział uradowany i zapisał coś na kartce - Ches... no weź, będzie tylko trzymał kasę w pokoju...
- Nie ma mowy - pokręciłem głową - Po moim trupie. Co najwyżej mogę wpadać rzucać wam pomysłami, ale do zarządu nie dołączę. Z resztą jakbyś usadził mnie na stanowisku to dyrekcja, by Cię zdetronizował. Na tysiąc procent znają moje zasługi z Irlandii.
- Taaa, ale no...
- Nie. Zdania nie zmienię.
- Bro...
- Nie.
- Jak nie chce to go nie męcz - odezwała się Dea - Znajdzie się kogoś innego.
- Skoro tak mówisz - westchnął Michael
- To co? Może wieczorem wybierzemy się na jakieś spotkanie integracyjne?
- Uuuu brzmi ciekawie. Dokąd?
- Możemy jechać do Lewiston i wstąpić do Lexusa - odrzekła - nie musielibyście nic płacić.
- Lexusa? - nie sądziłem, że jest aż tak bezpośrednia
- Owszem - uśmiechnęła się do mnie - Nie podoba Ci się to miejsce? Przecież często tam wpadasz.
- Nie przesadzajmy - przełknąłem ślinę - Nic do niego nie mam... ale to dosyć nietypowe miejsce na spotkanie samorządu szkolnego...
Dea?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz