czwartek, 30 sierpnia 2018

Od Nory CD Daevy

„Jutro pójdę spać wcześniej”
Ile razy już to sobie obiecywałam i ile razy te plany szły hen, hen daleko na bok? Zbyt często. Wynik ja zawsze 1:1.
Położyłam przedramiona na stoliku, przy którym siedziałam od dobrych dziesięciu minut i podparłam brodę na dłoniach, przymykając tym samym oczy. A mogłam wyjść z pokoju jak najpóźniej, by na spotkanie przyjść na ostatnią chwilę. Tak byłoby chyba najlepiej. Przynajmniej nie zasypiałabym na siedząco w oczekiwaniu na wszystkich. I pomyśleć, że przede mną jeszcze sześć godzin wytężania mózgu. Zasnę... po prostu zasnę...
„Już zasypiasz” – odezwała się podświadomość, wzdychając głośno z niesmakiem. Ewidentnie była zawiedziona moim podejściem do snu. I szczerze powiedziawszy wcale jej się nie dziwiłam.
Zmusiłam się do otwarcia oczu, co przyszło mi z ciężkim trudem, więc ostatecznie jedynie je uchyliłam i zerknęłam na godzinę w telefonie. Powoli dochodziła siódma czterdzieści, a nikt jeszcze nie przyszedł. Odblokowałam telefon i weszłam na pocztę. Po zaktualizowaniu nie pojawiła się żadna nowa wiadomość. To samo na messengerze i w innych miejscach.
Nudyyy...
Gdzie są wszyscy? Oparłam czoło o blat stolika i jęknęłam przeciągle. A co jeśli pomyliłam dni? Może wcale nie chodziło im o ten poniedziałek? Może chcieli się spotkać w przerwie na lunch? A może zupełnie po lekcjach?
Jedna negatywna myśl podziałała jak palec tykający pierwszą kostkę domina. Mój mózg zaczął wymyślać coraz to kolejne i kolejne, mniej lub bardziej absurdalne, zmyślne, a ja przez zmęczenie i narastające obawy coraz to bardziej się w tym wszystkim pogrążałam.
„Chcę umrzeć...” – pomyślałam, uporczywie wbijając czoło w to cholerne biurko. – „Błagam, niech ten dzień skończy się jak najszybciej...”
Mruknęłam cicho, układając się wygodniej, jednak kiedy tylko usłyszałam szczęk otwieranych drzwi, od razu zerwałam się, siadając do pionu. Zrobiłam to tak szybko, że aż zrobiło mi się czarno przed oczami. Dosłownie wszystko, co jeszcze przed chwilą widziałam, spowiła ciemność. Mimo beznadziejnego stanu wstałam ostrożnie, mrugając, by pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia.
– Nowa sekretarka, tak? Ja jestem Daeva, Vice. Mów mi Dei. – przedstawiła się i kontynuowała:
– Misiek, przewodniczący, pewnie gdzieś się szwenda...
Początkowo nic nie było w stanie do mnie dotrzeć. Jaka sekretarka? Jaka Dei? Jaki Misiek? Co to była za dziewczyna? Co tu robiła? Po co tu przyszła?
I kolejna fala pytać doprowadziła mnie do chwilowego, tak bardzo znienawidzonego przeze mnie laga mózgu. Jedyne, co byłam w stanie zakodować, to fakt, że stałam przed jakąś uczennicą z prawdopodobnie wielką czerwoną plamą na czole.
„Chcę umrzeć jeszcze bardziej...”
Potarłam niesfornie czoło, jakby odcisk biurka miałby zetrzeć się niczym plama brudu i mruknęłam cicho, chcąc odpowiedzieć... ale właściwie to co? Czy w ogóle z ust nieznajomej padło jakiekolwiek pytanie?
„Ogarnij się dziewczyno” – warknęła ostro podświadomość.
No tak, już się wybudzam. Już... Nie śpię.
Przetarłam szybko oczy i dopiero zauważając wyciągnięta rękę w moją stronę, od razu ja uścisnęłam.
– Nora – wybełkotałam niewyraźnie. – Miło mi.
– Mnie również i mam nadzieje, że...
– Sak... Sakra! Ty mendo jedna!
Zamrugałam kilka razy, nie rozumiejąc, co się stało. Szatynka zrobiła dokładnie to samo, z tym że ona dodatkowo zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu, aż w końcu spojrzała w stronę uchylonych drzwi.
– Też to słyszałaś?
– Nie dało się nie...
Jak ja dobrze znałam ten poirytowany głos.
Chwilę po najróżniejszych czeskich przekleństwach w drzwiach do pokoju samorządu stanął Michael z garścią rudych włosów w ręce. Dlaczego ten widok kompletnie mnie nie zdziwił? Uniosłam wysoko brwi, zastanawiając się tylko, co tym razem Czesiek musiał przeskrobać, że Michael aż przytargał go tu za włosy. Włożyłam dłonie do kieszeni bluzy i zerknęłam kątem oka na zdezorientowaną dziewczynę, która z szeroko otwartymi oczami stanęła obok mnie. Następnie spojrzałam na blondyna. W momencie, w którym brutalnie wrzucił rudego do środka, odsunęłam się na bok, by uniknąć zderzenia.
– Sakurwa! Normalnie cię uduszę!
– Oj no już, bro. Bo ci żyłka pęknie.
– Żeby zaraz tobie coś nie pękło, ty szwabski pomiocie!
Nim się obejrzałam, nieznajoma znowu stanęła obok mnie, nachylając się nieco w moją stronę.
– Kto to? – dyskretnie wskazała palcem na Cześka.
– Jeden wielki huragan.
Widząc, jak Czesiek szykuje się do skoku na Michaela, zwróciłam na siebie ich uwagę:
– Um... chłopcy...? – choć powiedziałam to cicho i po raz kolejny niewyraźnie, efekt był taki, jaki zamierzałam. Chociaż trzy pary oczu wpatrujące się we mnie to zdecydowanie za dużo.
– Oh! Nori! – Misiek uśmiechnął się szeroko i rozwarł ręce do uścisku. Śmiało podeszłam i z lekkim uśmiechem przytuliłam go mocno, po czym odskoczyłam do tyłu. – Widzę, że już poznałaś się z Daevą.
Pokiwałam tylko głową w odpowiedzi i w międzyczasie jak chłopak witał się z dziewczyną, spojrzałam na Cześka. Jego włosy jak zwykle sterczały w każdą stronę, ale bardziej niż normalnie. Do tego pomięta koszulka i jakieś materiałowe, krótkie spodenki. Podstawowe trzy dowody na świeżo obudzonego Cześka.
– Wywalił cię z łóżka, prawda? – spytałam, choć doskonale znałam odpowiedź. Stanęłam obok niego, obserwując, jak marszczy brwi i ze skrzyżowanymi ramionami mierzy wzrokiem swojego współlokatora. Oh, gdyby jego wzrok mógł zabijać, z pewnością byłoby tu już o jedną osobę mniej.




Czes? Dae?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt