- Oczywiście - wymruczałem i chwyciwszy jej rękę złożyłem lekki pocałunek na jej czole. Dziewczyna drgnęła, wydając z siebie dźwięk świadczący o tym że zaskoczyła ją ta akcja i odwróciła się na pięcie, przysłaniając twarz wolną dłonią.
Jednakże mimo jej wysiłków, ujrzałem rumieniec jaki zakwitł na jej policzkach i uszach.
Z szerokim uśmiechem zrównałem z nią krok i pociągnąłem ją w dół chodnika, podskakując co kilka kroków.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłem aż tak przepełniony szczęściem. Pewnie nigdy... istnieje nawet szansa, że gdyby rodzice w akcie desperacji nie wysłali mnie z dziewczynkami do Anglii i nie zdecydowałbym się chociaż przez chwilę być z kimś w stu procentach szczerym (w tym przypadku z Ophelią), przez całe życie nie zaznałbym tego rodzaju szczęścia.
Spojrzałem w dół, na swoją dziewczynę, która w tej chwili unikała mojego wzroku jak ognia, z policzkami nadal o barwie szkarłatu.
Nie wiedzieliśmy o sobie jakoś dużo, ale jedno było pewne. Mieliśmy pasujące do siebie charaktery. Poprostu rozumieliśmy o co chodzi, co siedzi w głowie tej drugiej osoby w naszej parze, a to była niezwykle ważna rzecz.
Czuć się rozumianym... to wydawało się zbyt piękne aby być prawdziwe...
- Izaya..? - Usłyszawszy pytanie w głosie Ophelii otrząsnąłem się z zamyślenia i zorientowałem się że się zatrzymałem.
- Ah, wstąpimy? - Skierowałem palec wskazujący na budynek przed nami. Biblioteka miejska.
Opuś..?
Jednakże mimo jej wysiłków, ujrzałem rumieniec jaki zakwitł na jej policzkach i uszach.
Z szerokim uśmiechem zrównałem z nią krok i pociągnąłem ją w dół chodnika, podskakując co kilka kroków.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłem aż tak przepełniony szczęściem. Pewnie nigdy... istnieje nawet szansa, że gdyby rodzice w akcie desperacji nie wysłali mnie z dziewczynkami do Anglii i nie zdecydowałbym się chociaż przez chwilę być z kimś w stu procentach szczerym (w tym przypadku z Ophelią), przez całe życie nie zaznałbym tego rodzaju szczęścia.
Spojrzałem w dół, na swoją dziewczynę, która w tej chwili unikała mojego wzroku jak ognia, z policzkami nadal o barwie szkarłatu.
Nie wiedzieliśmy o sobie jakoś dużo, ale jedno było pewne. Mieliśmy pasujące do siebie charaktery. Poprostu rozumieliśmy o co chodzi, co siedzi w głowie tej drugiej osoby w naszej parze, a to była niezwykle ważna rzecz.
Czuć się rozumianym... to wydawało się zbyt piękne aby być prawdziwe...
- Izaya..? - Usłyszawszy pytanie w głosie Ophelii otrząsnąłem się z zamyślenia i zorientowałem się że się zatrzymałem.
- Ah, wstąpimy? - Skierowałem palec wskazujący na budynek przed nami. Biblioteka miejska.
Opuś..?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz