Wolne... no tak, przerwa świąteczna. Misiek wyjeżdża, Nora wyjeżdża... trzy czwarte akademika wyjeżdża... Zapowiadają się ciekawe święta... Nora klepnęła mnie w ramię i w tym momencie podniosłem głowę do góry
- Daj sobie jeszcze czas Ches - powiedziała - Nie podejmuj decyzji pod wpływem emocji
Pokiwałem powoli głową...
- Przepraszam Cię - westchnąłem
- Za co? - zmarszczyła brwi
- Bo tak ładnie mi wytłumaczyłaś, a ja nawet się nie nauczyłem... - spuściłem głowę
- Och Ches - przykucnęła przede mną i położyła dłonie na moich kolanach - Nie poznaję Cię, wiesz?
- Dlaczego?... - spojrzałem na nią smutno
- Po pierwsze - odgarnęła włosy z czoła - ten smutek. Nie sądziłam, że tego doświadczę, po drugie poddałeś się i załamałeś... to jest aż... nienaturalne.
- No zdarza się - mruknąłem
- Głupek - powiedziała cicho - W ogóle powiedziałeś Miśkowi o swoich planach?
- Nie... - spuściłem głowę jeszcze niżej
- To może warto z nim pogadać? Może doradzi Ci bardziej niż ja - chrząknęła - w końcu znacie się dłużej i lepiej.
Pokiwałem słabo głową. Norka poddźwignęła się z powrotem do góry i poklepała mnie mocniej w ramię.
- Chodź, nie ma co smutać... smakowało? - spytała po chwili
- Że cola? - popatrzyłem na nią i uśmiechnąłem się lekko - ja zawsze
- To dobrze - odwzajemniła uśmiech i to taki, że aż zrobiło mi się od niego cieplej - Idziemy?
- Uhum - wstałem powoli i spojrzałem Norce prosto w oczy - Dziękuję... dziękuję za wszystko.
- Nie ma za co - ponownie się uśmiechnęła - Chodźmy
~~~~~~~~~
- Nie możesz!
- Mogę
- NIE! Nie możesz!
- A właśnie, że mogę
- NIE MOŻESZ JASNE?!
- Mogę i to zrobię
- Ches, jak Cię zaraz strzelę - Misiek wyglądał na poważnie wkurzonego - N-I-E M-O-Ż-E-S-Z! Czego nie rozumiesz w tych słowach?!
- Bro, owszem mogę i zrobię to - uśmiechnąłem się lekko
- Trzymajcie mnie, bo wyjdę z siebie i stanę obok - podniósł ręce do góry i spojrzał w niebo - Panie Boże, dlaczego pokarałeś mnie takim imbecylem?!
- Pffff wypraszam sobie - skrzyżowałem ramiona na klacie
- Ty już się lepiej nie odzywaj - zrobił typowego facepalma - Tylko na miłość boską... dlaczego ty musisz być zawsze taki uparty i nikogo nie słuchać?!
- Bro... po pierwsze powiedział, że dobrze by było, gdybym zrobił sobie dwa tygodnie przerwy...
- No własnie! - przerwał mi - DWA TYGODNIE PRZERWY!
- Cytuję - zrobiłem w powietrzu znak cudzysłowia - ,,dobrze by było'', a to znaczy, że mogę, ale nie muszę robić sobie tej przerwy.
- Ja serio zaraz Cię czymś strzelę - nabrał głęboko powietrza w płuca - To może inaczej... dlaczego, chcesz wrócić już teraz, a nie zrobić sobie przerwę? I to taką krótką...
- Teraz to ty nie popisałeś się inteligencją bro - pokręciłem głową
- Zamilcz...
- To się zdecyduj - przewróciłem oczami - mam zamilknąć, czy mówić?
- Mów i zamilcz!
- Geniusz - zaklaskałem - To może mam zostać brzuchomówcą?
- O nie... tego tylko brakowało... Ale brat, serio nie możesz odpocząć tych dwóch tygodni? Nic Ci się nie stanie... naprawdę
- Bro ja nie chcę od razu rzucać się na głęboką wodę - mruknąłem - chciałem tylko trochę się rozruszać, po za tym zostałem kapitanem, więc wypadałoby też coś porobić...
- Ale ja Cię błagam - zrobił minę bitego psa - dwa tygodnie brat...
- NOPE - uśmiechnąłem się - i daj mi już spokój padalcu jeden niemiecki niewyżyty walterze holterze stulejarzu i kotogrzmocie jeden!
- Kotogrzmocie? Tego jeszcze nie słyszałem...
- To słyszysz! A teraz wybacz - odwróciłem się - Mam ważniejsze sprawy
- A spróbuj ty mi tylko pojawić się i ćwiczyć! WŁASNORĘCZNIE CIĘ UDUSZĘ!
- Tere fere srają muszki, będzie wiosna - pomachałem do niego - Lepiej się ty pojaw, bo będziesz mieć przerąbane u kapitana... a chyba tego nie chcesz?
- Menda
- čurak
Szybko przeszedłem w poprzeczny korytarz i schowałem się za ścianą... mmm ciekawe, czy tym razem wściekł się na tyle, że w końcu dotrzyma obietnicy o spraniu mnie na kwaśne jabłko? E tam - parsknąłem śmiechem, Misiek miałby obrócić groźby w czyn? W ŻYCIU! Podbiegłem do Nory i złapałem za jej torbę.
- Gotowa?
- Naprawdę muszę? - jęknęła
- Jak najbardziej! - wyszczerzyłem się - Mówię Ci będzie fajnieeeeee, po za tym wypadałoby się Pani trochę poruszać - na te słowa dziewczyna uniosło wysoko brwi - To nie tak, że jesteś gruba, czy coś! - zacząłem szybko zaprzeczać - po prostu no...
- Głupek - zaśmiała się
- Naprawdę nie chciałem no... - zacisnąłem mocno powieki, szukając w głowie odpowiednich słów
- Spokojnie - otworzyłem oczy i znowu ujrzałem ten uśmiech... dlaczego tutaj jest tak gorąco?
- To ten... mówiłaś, że lubisz siatkówkę - uśmiechnąłem się lekko - Więc możemy sobie trochę pograć, wiesz nic wymagającego ze względu na ciebie...
- ... i Ciebie? - dokończyła
- Może troszeczkę - przymrużyłem oczy - Misiek jak się dowiedział, że chcę dzisiaj ćwiczyć to uwierz, wyglądał jakby dotknęła go biała gorączka...
- Mówiłam Ci, że tak będzie - mruknęła
- Oj no wyluzuuuuuuj, co niby takiego może się stać?
~~~~~ (następnym razem, gdy powiem ,,co niby takiego może się stać'' to po prostu walnij mnie w głowę, z całej siły, młotkiem... Mówię to ja, siedzący z chusteczką przy twarzy, z której elegancko kapie krew)~~~~~
- A więc - stanąłem w drzwiach - witaj w moim królestwie
- To królestwo zaraz będzie miało martwego króla - mruknął Misiek i zaraz po tym przecisnął się siłą przez drzwi - Nie wierzę, że ty mu na to pozwoliłaś! - wskazał palcem prosto w Norę
- Daj jej spokój tak? - warknąłem - To była tylko i wyłącznie moja decyzja, jasne?
- Zamilcz...
- Jak sobie chcesz - mruknąłem - Chodź Nora weźmiemy wózek z piłkami.
- Ches, jesteś pewien - powiedziała powoli
- Absolutnie! - uśmiechnąłem się - Mowię Ci, że nie mam zamiaru grać na sto procent, chcę tylko trochę poodbijać sobie piłkę, poserwować... po prostu muszę się ruszyć.
Dziewczyna westchnęła cicho i ruszyła w krok za mną.
- Nigdy nie zrozumiem chłopaków...
- Dlaczego niby?
- Macie bardzo dziwne sposoby ucieczki - pokręciła głową
- W sensie? - zmarszczyłem czoło
- Myślisz, że Ci uwierzę w to wszystko - uniosła brew - Ches nie jestem, aż tak głupia, po za tym widzę, co się dzieje i pragnę Ci przypomnieć, że znam Cię nie od dziś.
- Więc dlaczego tak robię? - odwróciłem wzrok od niej i pchnąłem wózek przed siebie
- Nie wiem, ale wiem, że znowu próbujesz uciec i wybrałeś bardzo złą opcję...
- Nora - mruknąłem - Nie wiem o czym mówisz.
- Wiesz - powiedziała - I ja nie będę Ci tego mówić, ale wiedz, że to nie ma sensu.
- Więc Twoim zdaniem jak mam niby uciec od tego wszystkiego? - wbiłem w nią wzrok - Jak mam chodź na chwilę o tym wszystkim zapomnieć? Nie jestem typem, który zaszyje się gdzieś w kącie i będzie tak siedzieć, ja działam, chodzę, biegam, skaczę. Nie jestem w stanie usiedzieć w miejscu. Więc powiedz mi jak twoim zdaniem mam niby inaczej dać sobie chwilę wytchnienia?
- Nie wiem... - dziewczyna spuściła głowę
- No właśnie - burknąłem - Więc z łaski swojej daj mi spokój, chcę się od tego oderwać, a chyba nie jest to, aż tak złe rozwiązanie co? Zawsze mogłem brać narkotyki, albo okradać staruszki...
- Nie żartuj sobie...
- A co innego mi pozostało? - mruknąłem i pchnąłem drzwi od hali. Na boisku był tylko Michael - Gdzie jest reszta?
- Nie ma - burknął rozciągając się do tyłu - I to na twoje szczęście
- Odpuścił byś już... ale faktycznie lepiej - pokiwałem głową - Będziemy mogli sobie na spokojnie pograć.
- Jeśli myślisz, że będę z Tobą współpracował to się grubo mylisz
- Zamknąłbyś się w końcu - warknąłem, czułem jak krew zaczyna się we mnie gotować
- Bo co? Zachowujesz się idiotycznie i ja nie będę tego popierał - chłopak wyprostował się i spojrzał na mnie z góry
- Powiedziałem Ci zamknij się! - zrobiłem krok na przód, ale wtedy kątem oka zobaczyłem Norę stojącą za wózkiem. Odwróciłem się na pięcie i podszedłem do niego. Złapałem za najbliższą piłkę i z całej siły rzuciłem w Michaela. Chłopak złapał ją i wsadził pod pachę - Ustaw się jak do odbioru wystawy, wystawię Ci kilka razy... Albo daj piłkę Norze. Nora ty wyrzucisz piłkę nade mnie, a ja wystawię ją temu imbecylowi
- No nie wierzę - chłopak się zaśmiał - A cóż to się zadziało, że Pan Nesladek nie chce odebrać wystawy?
- Już Ci mówiłem, żebyś się zamknął - wziąłem głęboki oddech i modliłem się, żeby jak najszybciej się uspokoić - i że nie chcę się przemęczać, a coś porobić... więc może być w końcu zobaczył, że nie żartowałem i zachowywał się normalnie?
- Wystaw mi blisko i wysoko - mruknął
- Nora gotowa? - spojrzałem na dziewczynę, a ta skinęła głową - No to let's go!
Piłka poszybowała nad moją głowę i po chwili znalazła się tuż przy siatce mijając się o centymetry z dłonią Miśka.
- Wybacz - mruknąłem - za mocno
- Jeszcze raz - chłopak odwrócił się i wrócił na miejsce - i wolniej...
- W porządku - spojrzałem na Norę i powtórzyliśmy akcję. Tym razem piłka poleciała za wysoko
- Ches wiem, że jestem wyższy od Ciebie, ale nie mam dwóch metrów!
- Dobrze, już dobrze! - warknąłem - Wracaj i się skup, mogłeś to trafić
- To ty naucz się dobrze wystawiać!
Przemilczałem to i spotkałem się spojrzeniem z Norą, dziewczyna obejmowała piłkę oburącz i spojrzał na mnie niepewnie. Skinąłem głową i piłka zaczęła lecieć w moją stronę. Trzeba przyznać, że co jak co, ale Nora potrafiła rzucić piłkę prawie idealnie nade mnie. Gdy tylko dotknęła moich palców wyprowadziłem ją do Miśka i...
- Serio? - Misiek zamrugał kilka razy patrząc na piłkę, która znajdowała się w połowie nas i leniwie odbijała się
- Zamilcz...
- Ja rozumiem wszystko... ale jak już tu jesteś to może jednak byś się postarał? - mruknął
- Z chęcią zamieniłbym sie Tobą miejscami - powiedziałem - Ale nie mam, co liczyć na wystawy od Ciebie
- Ależ oczywiście, że nie - uśmiechnął się
- W takim razie - podniosłem piłkę, która przyturlała się do mnie - radź sobie sam
Podszedłem do dziewczyny i dałem jej piłkę.
- Wystawiłabyś mi kilka razy? Nie musisz nawet z górnej wystawy, wystarczy tylko, że rzucisz piłkę w moją stronę.
- Jesteś pewien? - zapytała cicho
- Tak - warknąłem zerkając na Michaela - wkurzył mnie čurak jeden!
- Znowu działasz pod wpływem emocji Ches...
- Proszę Cię - westchnąłem
- A możemy poodbijać piłkę między sobą? - zapytała - Chciałabym sobie przypomnieć górną wystawę i dolny odbiór
- No możemy.... - odszedłem na kilkanaście kroków - Jaką chcesz najpierw?
- Obojętnie - powiedziała
- To rzucaj
Piłka nadleciała i posłałem Norze taką, aby mogła przejąć ją górną wystawą. Zrobiła to... lepiej niż dobrze. Odebrałem i wysłałem ponownie, powtórka tego samego, co widziałem przed chwilą. Zmarszczyłem brwi i wymieniałem się tak z nią odbiciami
- Jesteś pewna, że chcesz sobie przypomnieć?
Zaśmiała się krótko i posłała mi dzidę. Odebrałem ją dolnym i zachwiałem się lekko do tyłu.
- HEJ! - zawołałem - Zrobiłaś to specjalnie!
- Może - uśmiechnęła się
- To wystawisz mi? - zapytałem - Przypomniałaś sobie bardzo dobrze.
- Ches, nadal uważam, że to zły pomysł...
- No proszę - zrobiłem maślane oczy - tylko raz... może dwa... góra dziesięć...
- Głupek - mruknęła - Ale spróbuj mi tylko coś sobie zrobić!
- A co niby takiego może się stać? - wyszczerzyłem się (JEB Z MŁOTKA!)
- Ostrożnie... - dziewczyna stanęła przy siatce i skinęła głową - jestem gotowa
Wziąłem lekki rozbieg i wyskoczyłem do góry. Jednak piłka nie nadleciała. Wylądowałem na ziemi i spojrzałem na nią.
- Co jest? Czemu nie rzuciłaś?
- Chciałam zobaczyć na jaką wysokość mam Ci rzucać - uśmiechnęła się lekko, a z oddali dobiegło prychnięcie Michaela
- MÓWIŁEŚ COOŚ? - zawołałem w jego stronę
- Nic nic, bawcie się dobrze - mruknął odbijając piłkę i celując nią w ścianę
- I dobrze - spojrzałem na Norę - To jeszcze raz?
- Uhum
Odwróciłem się i wróciłem na pozycję. Rozbieg, wyskok....
- A tym razem, dlaczego nie rzuciłaś? - zapytałem gromiąc ją wzrokiem
- Za szybko pobiegłeś - powiedziała - nie byłam gotowa
- Okeeeej, to mów mi, kiedy będziesz gotowa
Ustawiłem się na pozycji i patrzyłem na nią. Nieznaczny ruch głową, napięcie mięśni i przeniesienie wzroku na siatkę. Odepchnąłem się prawą nogą i biorąc zamach ramionami do tyłu, wyskoczyłem w górę. Tym razem piłka tam była i była w takim miejscu, że spokojnie mogłem ją przebić na drugą stronę. Lądowałem na ziemi patrząc, jak żółto niebieska mikasa toczy się w stronę przeciwległej ściany.
- WOW! - odwróciłem się w stronę Nory - Przypomnij mi ile ty wcześniej grałaś w siatkówkę?
- Niewiele... tak dla funu w szkole - uśmiechnęła się lekko
- Okeeeeeeeeeeeeej - spojrzałem na nią z ukosa - Powiedzmy, że Ci nie wierzę
- No wiesz ty, co Ches - mruknęła
- Widzę po prostu jak grasz - uśmiechnąłem się - I idzie Ci lepiej niż nie jednym tutaj
- Słyszałem to! - warknął Michael
- To czego podsłuchujesz! - odwarknąłem - Idę po piłkę.
Przeszedłem pod siatką i patrzyłem jak pewien Niemiec wyżywa się na piłce, raz za razem posyłając ją w kierunku ściany. Pochyliłem się, aby podnieść swoją mikasę.
- UWAŻAJ!!! - usłyszałem krzyk Michaela, podniosłem głowę i....
~~~
- Ałł... - mruknąłem łapią się za czoło
- Wszystko w porządku? - zapytała Nora
Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że dziewczyna klęczy obok mnie
- Przez chwilę myślałem, że umarłem i poszedłem do Raju. Teraz widzę, że to Raj przyszedł do mnie - uśmiechnąłem się szeroko
- Chyba za mocno oberwał. Trzeba zadzwonić po karetkę... - dobiegł do mnie głos przerażonego Miśka
- Uspokój się bro - podniosłem się do siadu - Nic mi nie jest
- Mówiłem Ci, żebyś nawet nie wchodził na boisko! - warknął łapiąc mnie za koszulkę na klacie
- EJ! Uspokój się! - warknąłem odpychając go
- IDIOTA!
- ZAMKNIJ SIĘ! - warknąłem podnosząc się na równe nogi - Może mam całe życie siedzieć pod kloszem co?!
- Nie całe, a DWA TYGODNIE! - chłopak był cały czerwony i wściekły
- Już Ci mówiłem, żebyś się zamknął i ogarnąłbyś się! Po kiego tak mocno ciskałeś te piłki?
- Bo pewien rudzielec mnie wkurwił!
Zamrugałem kilka razy. Misiek? Misiek i takie słownictwo?! Ukradkiem spojrzałem na Norę. Ona też wydawała się zaskoczona.
- Dobra luz - mruknąłem - Ale darowałbyś sobie czasem. Chodź Nora wystawisz mi jeszcze raz.
- Nawet nie próbuj! Nie myśl, że teraz pójdziesz grać!
- A pójdę - spojrzałem na niego
- Tylko spróbuj...
- Właśnie idę - powiedziałem i ruszyłem w stronę siatki
Poczułem mocny chwyt na plecach i pociągnięcie do tyłu
- NIE IDZIESZ!
- OGARNIJ SIĘ! - warknąłem mu prosto w twarz i próbowałem się wyrwać. Chłopak złapał mnie drugą ręką i zaczął szarpać
- To ty się ogarnij! Czy ty chcesz się zabić?!
Walnąłem go z całej siły w żebra i chłopak puścił mnie jedną ręką. Odrzuciłem drugą i odwróciłem się. Przesadził. O wiele przesadził. Nagle wylądowałem na ziemi po tym jak rzucił się mi na plecy.
- CZY TY OSZALAŁEŚ?! - wykrzyczałem odwracając się na plecy
- Chyba ty! - wychrypiał próbując mnie unieruchomić
- Idiota! - chciałem go kopnąć, ale jego ciężar przygniatał moje uda, udało mi się wyrwać jedną rękę i złapałem go za gardło - Puszczaj mnie!
I jeb. Przed oczami sczerniało, w uszach zaczęło piszczeć, a po twarzy rozszedł się tępy ból i ciepło. Z trudem skupiłem wzrok na Miśku.
- Ches... - powiedział cicho
- Przegiąłeś - wysyczałem
- Ches przepraszam...
- PRZEGIĄŁEŚ - warknąłem i wstałem, czułem jak krew spływa mi na usta i brodę
- Ches...
- Nie - spojrzałem na niego zabójczym wzrokiem - Nie odzywaj się do mnie. Wracaj sobie do pokoju i zajmij się lepiej tym swoim zasranym kotem.
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ruszyłem w stronę wyjścia. Otarłem wierzchem dłoni twarz, ale krew po chwili znowu ją zalała. Jeszcze tego brakowało. Złapałem za klamkę i szarpnąłem mocno drzwiami. Przegiął. I to bardzo. Wbiłem do szatni męskiej, w środku nikogo nie było. I dobrze. Przebrałem tylko spodnie, zarzuciłem na siebie kurtkę i wyszedłem. Przed drzwiami stała Nora, spojrzała na mnie, gdy ją wymijałem bez słowa.
- Poczekaj - mruknęła - Daj mi minutę.
Zatrzymałem się tak jak stałem. Dziewczyna zniknęła w damskiej szatni i po chwili wróciła, ze swoimi rzeczami, i dopinającą płaszcz.
- Jestem - powiedziała
Ruszyłem bez słowa i wyszedłem na zewnątrz, wokół panowały ciemności. No tak, było już gdzieś koło osiemnastej... Minąłem słup podtrzymujący daszek nad wejściem i skręciłem w lewo. Szedłem krokiem tak szybkim, że w każdej chwili mógł przerodzić się w bieg. Byłem tak wściekły jak nigdy. To była zdrada... to była po prostu zdrada. Podszedłem do najbliższego drzewa i walnąłem w nie pięścią z całej siły. Przez dłoń, nadgarstek, łokieć i ramię, aż po bark przeszedł przeszywający ból. Zacisnąłem mocno zęby i przytuliłem rękę do siebie. Oparłem czoło o zimne oszronione drzewo i powoli osunąłem się w dół padając na kolana. Zamknąłem oczy i jedyne co teraz czułem to pulsujący nadgarstek i nos, oraz ciepła krew spływająca po twarzy. Sakra.... tylko tego brakowało... Oblizałem lekko wargi i od razu wyczułem metaliczny posmak w ustach. Jeszcze gorzej...
- Dlaczego... - wychrypiał głos tuż obok mnie - Musisz... tak... pędzić?
Mruknąłem cicho i skuliłem się bardziej. Dziewczyna padła na kolana tuż obok.
- No już Ches - oddychała z trudem - no już... Pokaż się...
Złapał mnie delikatnie za ramię. W odpowiedzi burknąłem tylko i lekko zabrałem ramię.
- Ches proszę... - tym razem złapała mnie za poliki - Podnieś lekko głowę, tylko troszeczkę...
Przełknąłem ślinę i dałem jej się pociągnąć. Otworzyłem oczy i nasz wzrok się spotkał.
- Och... - dziewczyna wsadziła rękę do torby i zaczęła w niej grzebać. Po chwili wyciągnęła z niej paczkę chusteczek - Wiedziałam, że to kiedyś się tak skończy...
- Pfff - burknąłem
- Shhh - mruknęła cicho - Nic nie mów, bo rozpryskujesz krew wokół siebie. Daj tutaj ten ryjek do światła.
Delikatnie przyłożyła chusteczkę do moich ust i przejechała nią zgarniając zastygającą ciecz. To samo zrobiła z resztą twarzy. Zużyła prawie całą paczkę zanim dotarła do nosa. Syknąłem, gdy tylko go dotknęła
- Cichutko - pogładziła mnie kciukiem po poliku - Będę delikatna...
Zaczęła wycierać obolałą kichawę. Co jakiś czas syknąłem cicho, gdy bardziej zabolało. I za każdym razem powtarzała, że ,,już dobrze''... w sumie dzięki niej powoli się uspokajałem, a miejsce gniewu zajmował smutek i żal...
- Gotowe - powiedziała po chwili
Pokręciłem lekko nosem i syknąłem z bólu.
- Boli...
- Jest mocno obity - mruknęła - Misiek ma jednak trochę pary w łapie, ale przynajmniej nie jest złamany.
- Chociaż tyle - mruknąłem - Dziękuję...
- Głupek, żeby tak się pokłócić...
- Wkurzył mnie okej? - podniosłem wzrok - Za bardzo matkuje
- Ale to nie jest powód, żeby się bić... oboje przesadziliście - mruknęła
- Wiedziałaś.
- Co wiedziałam? - zapytała
- Że będę chciał wyjść...
- To było oczywiste - znowu pogłaskała mnie po poliku tą delikatną miękką łapką - Modliłam się, tylko, żebyś nie wyleciał na zewnątrz w samym stroju gimnastycznym. Ale jednak troszkę rozumu w tej głowie zostało.
- Uhum.... - spuściłem głowę
Nora złapała mnie za dłonie i przez prawą przeszedł przeszywający ból. Zaklnąłem i wyrwałem rękę.
- Co jest? - zmarszczyła nos - Pokaż. Co żeś zrobił?
- Nic takiego....
- Ches... pokaż - wzięła delikatnie rękę i wtedy ja też spojrzałem na nią po raz pierwszy. Ręka był zakrwawiona, sina i napuchnięta - Co się stało?
- Uderzyłem nią w drzewo - mruknąłem
- Głupek - dziewczyna znowu sięgnęła po chusteczki i delikatnie zaczęła ją wycierać - Dlaczego to zrobiłeś? Mogłeś ją sobie złamać... o ile już nie jest złamana.
- Naprawdę byłem zły... za dużo tego wszystkiego, mam dosyć, po prostu dosyć...
- Hej! - złapała mnie mocno za poliki, zamrugałem kilka razy i wbiłem w nią wzrok... o sakra.... - Przestań, jasne? Rozumiem, że trochę się tego nazbierało, ale Ches, to nie jest powód, żeby się załamywać i siebie krzywdzić... wiem, jestem ostatnią osobą, która ma prawo Ci to mówić, ale proszę Cię przestań. Nie krzywdź siebie głupku. Niewiele jestem w stanie tutaj zrobić, nie mogę Ci pomóc, ale Ches, nie mów tak. A teraz wyciągnij tę rękę do przodu.
Posłusznie wykonałem polecenie, a dziewczyna dokładnie wytarła całą dłoń. Wyciągnęła z torby jakąś materiałową chustkę, czy inne cudo i delikatnie ją owinęła.
- Trzymaj powiedziała, musisz starczyć na czas powrotu - westchnęła - Rozumiem, że do pielęgniarki nie masz zamiaru iść? - pokręciłem głową - Tak myślałam... i co ja mam z Tobą zrobić?
- Nie wiem... - spuściłem głowę
- Chodź - mruknęła cicho
Wstałem powoli i spojrzałem prosto w oczy dziewczyny. Heh to musiał być piękny widok, rudy hobbit z zakrwawioną twarzą i ręką owiniętą w chusteczkę i potargana dziewczyna patrząca na niego z góry...
- Dziękuję Nori - spuściłem głowę
- Głupek z Ciebie - powiedziała
<Noreczko? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz