Wylegiwałem się na kanapie i spokojnie odpowiadałem na wszystkie pytania i może nie koniecznie pytania nowo poznanego chłopaka. Wstał gwałtownie i wyraźnie zatoczył się, pijany jest? Nie śmierdział alkoholem ale to mogło by wyjaśnić te omdlenia.. Albo nie. Nie jestem pewien tak czy siak wydawał się być zagubiony w swojej osobie. Patrzyłem jak kuca na podłodze nieopodal i zasłania twarz rękoma. Podniósł się nagle i.. Leżał na mnie, no nie dokładnie ale prawię. Jego dłonie oparły się na moim brzuchu a twarz zamarła w okolicy kolan. Przechyliłem głowę patrząc jak wyraźnie robi się czerwony, nie było powodu, wyraźnie był osłabiony to słowo którego szukałem. Niestety odpychając się od mojej osoby ponownie pchnął mnie w tył co oznaczało ruch plecami. Jęknąłem cicho i nie zwróciłem uwagi na to co on robi. Plecy jednak potrzebowały wsparcia, skoro on tu jest to nie będę musiał się może tak męczyć z zakładaniem gorsetu? Podniosłem się z stęknięciem.
-Czekaj, zaraz wracam -Ruszyłem do sypialni w której całe szczęście z głową w szufladzie na wysokości bioder miałem moje pomocne ubiory, jakiś stabilizator na kostkę, na kark, no i gorset. Zwinięty w rulonik i zawiązany na kokardkę. Podniosłem go i wróciłem, stał trochę bliżej kanapy i spojrzał na mnie ponownie spanikowany. Przeniósł wzrok na zawiniątko w mojej dłoni które aktualnie wystawiłem w jego kierunku. Zrobił wielkie oczy i ponownie się zaczerwienił, wiem czemu tak mdleje, tyle krwi mu znika z ciała i napływa w policzki..
-Co? Nie dam ci się związać? Jakiś BDSM? CZEGO JESZCZE? Oprowadziłeś mnie z parku i teraz to? -Wyraźnie się wystraszył. Poczekałem aż skończy swoją przemowę i pokręciłem głową.
-Nie, chciałem cię poprosić być pomógł mi założyć t na mnie, to pomaga w plecach, Będą miały jakąś stabilność większą -Oddechnąłęm patrząc jak robi się .. mniejszy?
-Pomóc?
-Uhu, to gorset ortopedyczny czy jakiś tam, no pomocny -Rozwiązałem kokardę i rozwinąłem pas gorsetu. Przyłożyłem do brzucha czarny materiał i trzymając go z tyłu odwróciłem się do Stasa.
-Musisz poprzekładać sznurowadło przez dziurki o po dociągać, nie trudne prawda? -Zapytałem i odwróciłem w jego kierunku twarz. Był raczej zaskoczony. Ale uniósł ręce i powoli zaczął robić to co powinien. Muskał niepewnie moje gołe plecy raz po raz swoimi rękoma. Kiedy zawiązał go i dociągnął usłyszałem głośne pyknięcie w plecach. Zamarł i wydał z siebie ciche pchniecie w przestrachu.
-Układa się tam wszystko, ciągnij spokojnie, powiem ci jak będzie okay -Wciągnąłem powietrze przeponą i czekałem aż ponownie zacznie sznurować. No i to zrobił. Wydawał się o wiele wolniejszy w tym co robi ale w końcu do sznurował odpowiednio. Odwróciłem się kiedy zawiązał mnie na kokardkę i uśmiechnąłem.
-Nie wiem jak ci dziękować, musiał bym to sam o klamkę robić a to jest okropnie męczące.
-Słucham?
-O klamkę, zakładam sznurowadło na nią i odsuwam się, tak się sznuruję jak nie mam kogo prosić o pomoc -Wyjaśniłem. I Poklepałem się po brzuchu który otulony był aktualnie ciemnym materiałem.
-To ja pójdę.. -Wymamrotał szybko i zrobił parę kroków w tył.
-No okay, poczekaj odprowadzę cię -Spojrzałem na koszulkę która nadal leżała obok krzesła.
-MACHI -krzyknąłem na psa a osobnik stojący obok mnie drgnął.
-Przepraszam, okay dobra psina.. podaj -Wskazałem na materiał i czekałem. Pies leniwie wziął materiał w pysk i oparł się o mnie podając mi go.
-Okay, kochana psina -Założyłem koszulkę i odwróciłem się aby oznajmić nowemu koledze ,że możemy iść. Niestety powiedziałem to w otwarte drzwi. Wyszedł i to cicho..
<Stasiu? Nie ogarniam tego imienia wiec jesteś stasio>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz