Zerwałem się do pionu, tym samym powodując upadek na podłogę. Co się stało?! Po krótkiej "wymianie zdań" Victor usiadł na kanapie, przez co jego kolano było tuż przy mojej głowie. Spłonąłem rumieńcem, kaszląc. Próbowałem zignorować to co powiedział.
- Ja ci zaraz księżniczka - wymamrotałem, nadal siedząc na podłodze i bawiąc się rękawami.
- Mówiłeś coś? - mogłem przysiąc, że nie był zadowolony.
- Nie, nic nic - odparłem pośpiesznie. - Po co mnie przyniosłeś do siebie? Równie dobrze mogłeś mnie przez chwilkę tylko popilnować i sobie pójść, nie zwracając na mnie większej uwagi. Bym ci ładnie podziękował, ty byłbyś szczęśliwy bo byś pomógł takiej biednej istocie jak ja, ale nie! - wstałem szybko, ignorując kręcący się świat, mroczki przed oczami i ból głowy. Cóż. Często miewałem takie "rzeczy", gdy moja dieta stawała się rzadka i uboga, tak samo sen stawał się niestabilny. Swój stan zdrowia mogłem określić jako kręcący się wokół chory, a idź do szpitala bo za chwilę zemdlejesz i uderzysz głową o coś twardego. Odchrząknąłem.
- Musiałeś mnie przynieść, a teraz jeszcze narzekasz na to co zrobiłeś - odwróciłem się gwałtownie w jego kierunku, co było błędem. Zamrugałem kilkakrotnie gdy świat niebezpiecznie zawirował, a ja zrobiłem krok do przodu, chcąc złapać większą równowagę. Problem w tym, że się potknąłem i runąłem do przodu. Wprost na Victora. Siedziałem także teraz w nieciekawej pozycji (albo i ciekawej). No bo, na jego kolanie z dłońmi na klatce piersiowej. Wstrzymałem powietrze, nie łapiąc za bardzo co się stało i czekając aż sprawność wzrokowa mi wróci. Także po bardzo krótkiej chwili stałem się istnym buraczkiem i odskoczyłem do tyłu jak poparzony. No bo, byłem tak blisko niego no i na dodatek, jest bez koszulki... Odwróciłem się tyłem do niego i kucnąłem, zasłaniając dłońmi twarz. Mogłem tylko dziękować bogom, że nadal miałem kurtkę na sobie, przez co nasze "zbliżenie" nie było aż tak bliskie! Boże, ile ja mam lat że tak reaguję... Usłyszałem ciche stęknięcie. Spojrzałem na niego.
- Czekaj, zaraz wrócę - zamrugałem zdziwiony. Hej, ja w tym czasie mogę uciec, bez tłumaczenia się! Gdy zniknął mi z pola widzenia, wstałem z zamiarem wyjścia, ale pojawił się zbyt szybko z... czymś, w dłoniach.
<Victor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz