Bożeeee jaki cudny klub! Kroczyłem w głąb lokalu rozglądając
się na boki. Muzyka grała głośno z głośników, a dyskotekowe światło migało w
rytm aktualnego hitu. Czułem jak krew pulsowała mi w żyłach, gdy zbliżałem się
do wolnego stolika, tuż obok baru.
- Nora, tu jest cudownie! – powiedziałem wprost w twarz
dziewczyny – zostańmy tu trochę.
- Ches, ale…
- Proooooszę – spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem –
Chociaż z godzinkę, i tak masz wolne.
Dziewczyna pokręciła nosem i skinęła lekko głową.
- Super! – złapałem ją za dłoń – Jakiego chcesz drinka?
Spojrzała na mnie z niezrozumiałym spojrzeniem. Przygryzłem
wargę i puściłem ją
- Wracam za chwilę! – zeskoczyłem z siedzenia i podszedłem
do baru. Wbiłem wzrok w listę drinków wywieszoną za barem. Większość nazw niewiele
mi mówiła, ale była jedna, którą znałem bardzo dobrze MAD DOG. Wyszczerzyłem
się pod nosem i szybko złożyłem zamówienie. Barman od razu zajął się
przygotowaniem drinków. Przyglądałem się jak powoli nalewa sosu tabasco, do
każdego z dziesięciu kieliszków, a potem uzupełnia je wódką. O tak, to było to!
Z uśmiechem odebrałem od niego zamówienie i wróciłem do stolika, gdzie zastałem
dziewczynę ze wzrokiem wbitym w telefon. Scrollowała coś zawzięcie, więc bez
słowa klapnąłem naprzeciwko niej. Z resztą pewnie i tak nic by nie usłyszała,
bo muzyka grała naprawdę głośno. Podsunąłem jej pod nos tacę z drinkami. Ta
uniosła wysoko brwi.
- Pięć dla mnie, pięć dla Ciebie – wyszczerzyłem się i
wystawiłem kieliszki na stół
- Pogięło Cię Ches?!
- Jak najbardziej – puściłem oczko – To co, po maluchu?
Wyciągnąłem w jej stronę dłoń z kieliszkiem, wypełnionym
dwoma palącymi przełyk płynami. Dziewczyna wykrzywiła twarz w lekkim grymasie i
powoli odebrała ode mnie drink. Wziąłem drugi kieliszek i uniosłem lekko do
góry, skinając przy tym głową, by zaraz po tym wypić go duszkiem. W gardle od
razu poczułem znajome pieczenie i krótki ostry ból. O tak, to było to.
Uśmiechnąłem się patrząc jak dziewczyna robi to samo. Po sekundzie skrzywiła
się jeszcze bardziej, wstrząsnęła lekko głową i odłożyła pusty kieliszek.
- Huh, mocne
- I to jeszcze jak – wziąłem do ręki drugiego drinka – Na
zdrowie!
Przechyliłem go jednym ruchem i parsknąłem krótko, gdy po
raz kolejny w gardle zagościł mi żywy ogień. A przede mną stały jeszcze trzy
kieliszki, czekające na opróżnienie. Zamrugałem kilka razy i uśmiechnąłem się
pod nosem. Oblizałem wargi i podniosłem wzrok na dziewczynę. Delikatnie
mieszała kolistym ruchem nadgarstka zawartość szkiełka. Sos tabasco
niewzruszenie pozostawał na swoim miejscu i nie mieszał się z wódką. Chciałem
jej powiedzieć, że pożałowałaby, gdyby te dwa płyny się zmieszały, ale na
szczęście szybko go opróżniła w prawidłowej postaci. Dziewczyna podniosła wzrok
i siedzieliśmy tak patrząc na siebie. Czułem jak powoli robi mi się gorąco.
Wow… nie wiedziałem, czy to przez wódkę, czy przez te spojrzenie, ale jednego
byłem pewien, pora pozbyć się tej bluzy. Szybkim ruchem pociągnąłem za kaptur i
pozbyłem się zbędnego odzienia.
- Nie wiem jak Tobie, ale mi jest w čurak gorąco – chwyciłem
za kołnierzyk koszulki i zawachlowałem kilka razy
- Może troszkę – przymrużyła oczy w uśmiechu
- A co byś powiedziała – następna zawartość kieliszka
zniknęła w moim żołądku – gdybym powiedział, że jesteś gorąca?
Nora zakrztusiła się i spojrzała na mnie uważnie.
Wyszczerzyłem się i podparłem na łokciu, wbijając jeszcze bardziej wzrok w jej
twarz.
- Powiedziałabym, że jesteś pijany.
- Do tego jeszcze trochę – mruknąłem i się przeciągnąłem
Dziewczyna zanurzyła dłoń w miseczce z orzeszkami i po czym
zjadła kilka. Przekrzywiłem
charakterystycznie twarz i uniosłem brwi, jednocześnie uśmiechając się. Norka
spojrzała na mnie z ukosa lekko marszcząc brwi i dalej zajadając się
orzeszkami. Wytknąłem jej lekko język po czym sięgnąłem po kieliszek.
- Ja ty tak możesz pić raz za razem – mruknęła zagryzając
przekąskę
- Lata wprawy – machnąłem ręką
- Mój żołądek dawno by się zbuntował
- Mój już nawet się nie buntuje, tylko pogodził się ze swoim
losem – zaśmiałem się i popchnąłem pusty kieliszek w jej stronę – Coś ciężko Ci
wchodzą.
- Ja tak szybko nie piję – pokręciła lekko głową na boki –
powolutku i z zagryzką.
- Typowa baba… a podobno nią nie jesteś!
- Phi!
Zaśmiałem się i posłałem jej zachęcający ruch głową.
Przewróciła oczami i sięgnęła po kolejne orzeszki. Również przewróciłem oczami
i wypiłem swojego ostatniego drinka. Ciepło rozeszło się od przełyku po żołądek
i dalej po całym ciele. Mlasnąłem cicho i ponownie podparłem się na łokciu.
Jejuuuuuu jaka ona jest krasna! Aż normalnie bym ją… ugh!
- Ches!
- Co?! – zamrugałem szybko i spojrzałem na dziewczynę
- Mówię do Ciebie, a ty mnie nie słuchasz.
- Wybacz, zamyśliłem się… to co mówiłaś? – uśmiechnąłem się
lekko i wyprostowałem
- Pytałam, czy chcesz mojego drinka, bo ja już więcej nie
wypije…
- No weeeeź, zostały Ci dwa, dasz radę – kiwnąłem głową
- Nie dam rady… chyba, że chcesz, żebym skończyła w kiblu,
zwracając całą zawartość żołądka.
- Nie, no dobra dobra – wziąłem kieliszek i opróżniłem
Czułem jak alkohol powoli zaczyna wchodzić, a mi robiło się
coraz goręcej i weselej. Przeciągnąłem się raz jeszcze i strzeliłem palcami
rozprostowując je do tyłu. Patrzyłem jak ostatni mad dog znika w gardle Nory.
Oblizałem suche wargi i zeskoczyłem na ziemię. Podszedłem do dziewczyny,
złapałem za ręce i pociągnąłem.
- Co ty robisz! – Nora stanęła chwiejnie na podłodze i wbiła
we mnie wzrok
- Wyciągam Cię na parkiet – uśmiechnąłem się ciągnąc dalej
- Ja nie tańczę
- Teraz nie, ale za chwilę owszem będziesz – byłem nieugięty
- Ja nie umiem tańczyć – powiedziała głośniej wyrywając dłoń
-Nie musisz umieć tańczyć – wyszczerzyłem się – Daj się
ponieść muzyce
- No jakoś jej nie czuję… techno do mnie nie przemawia –
skrzyżowała ramiona na piersi
- To nie techno tylko dubstep, i nie bądź taka sztywna jak
Misiek – doskoczyłem do jej boku i pociągnąłem za ramię – Chodź, szybko zanim
się skończy!
- Ches, proszę…
- Ja też Cię proszę – mruknąłem obejmując ją mocno w pasie i
pchając dalej – Chociaż dwa tańce
- Ches…
- Dwa tańce
- Jeden
- Okej – wyszczerzyłem się i popchnąłem ją mocniej
Dziewczyna zachwiała się i objęła mnie mocno za szyję. Gdy
nasze spojrzenia się spotkały wybuchnąłem takim śmiechem, że aż kilka osób się
spojrzało na nas. Wyprostowałem się i z uśmiechem na twarzy wyciągnąłem do niej
dłoń. Nora delikatnie ją chwyciła. Przyciągnąłem ją do siebie i wtedy dobiegł
do mnie ten przerażony niepewny głosik
- Ches, ale ja nie umiem w takie szybkie tańce…
I jak na zawołanie
odezwał się DJ… NOSZ ZABIŁBYM GO GDYBYM TYLKO MÓGŁ!
- Kochani, kochani, pięknie trzymacie tempo, ale pora na coś
wolniejszego – dobiegał głos zza konsoli – Dajmy odpocząć płucom, stopom… Pora
na coś klimatycznego, have fun!
Z głośników dobiegła jakaś wolna muzyczka, a z sali dało się
słyszeć kilka gwizdów i niezadowolonych głosów. Sam należałem do części
niezadowolonej… Przed chwilą była taka zajebista nuta! A tu nagle jakieś smęty,
ech… Spojrzałem na Norę, której oczy dosłownie się skrzyły
- Znasz to? – zapytałem
- No jasne – uśmiechnęła się – To Pilotsi!
- Mmmm…. – wykrzywiłem się lekko – To ten… zatańczymy?
Nora skinęła lekko głową z uśmiechem. Przybliżyłem się i
objąłem ją kładąc jedną dłoń na plecach, a drugą splatając z jej dłonią.
Dziewczyna zrobiła to samo i położyła swoją głowę na moim ramieniu. Zaczęliśmy
powoli bujać się w rytm piosenki.
- Powoli – szepnęła mi prosto do ucha
Po całym ciele przeszły mnie ciarki i fala gorąca. Nabrałem
powietrza głęboko w płuca i delikatnie wypuściłem. Zwolniłem kroku do powolnego
dreptania w miejscu. Dziewczyna wbiła głowę bardziej w moje ramię i westchnęła
cicho. Przełknąłem ślinę i wtuliłem polik w jej ucho. Poczułem jak zaciska
palce na mojej dłoni i porusza lekko głową. Zjechałem dłonią niżej i usadowiłem
ją na jej lędźwiach przyciągając dziewczynę mocniej do siebie. Czułem
dokładniej każdy kawałek jej ciała przylegający do mnie. Nora puściła moją rękę
i splotła dłonie na moim karku. Zesztywniałem lekko i przygryzłem wargę.
- Spokojnie, nic Ci nie zrobię – mruknęła cicho, a jej
ciepły oddech wywołał kolejną falę dreszczy.
Mruknąłem w odpowiedzi i objąłem ją drugą ręką. Ponownie przełknąłem
ślinę i spuściłem głowę, wbijając czoło w jej ramię. Wow… kto by pomyślał, że
będę kiedyś tańczył przytulańca… i to jeszcze z TAKĄ dziewczyną! Przekrzywiłem
głowę na bok i wtuliłem nos w jej szyję. Na tle spokojnej muzyczki, śpiewał
chłopak o pięknej dziewczynie, marznącej wśród padającego śniegu, która beczała
z jakiegoś powodu… Głębokie… Ścisnąłem Norkę mocniej. Tak bardzo chciałem, żeby
ta chwila trwała jak najdłużej. Gdyby tylko ona wiedziała, co siedzi w mojej
głowie… Heh, pewnie by uciekła jak najdalej stąd. Wryłem nos bardziej w jej
szyję i zacisnąłem mocno powieki. Gdybyś tylko wiedziała, że Cię pokochałem,
tak prawdziwie… Westchnąłem krótko i przeniosłem jedną dłoń na głowę Nory.
Wbiłem palce w jej włosy i lekko podrapałem. Piosenka dobiegała już końca, i
gdy rozbrzmiały ostatnie nuty dziewczyna powoli odkleiła się z uśmiechem na
twarzy. Odwzajemniłem go i wyszczerzyłem się mocniej.
- A jednak umiesz tańczyć.
- To tylko zwykłe tuptanie w miejscu
- Ale jednak taniec – puściłem ją i odsunąłem się kawałek –
Dziękuję za taniec, to… wracamy?
- Nie chcesz już tańczyć? – uniosła lekko brwi
- Miał być jeden taniec – podrapałem się po głowie i
uśmiechnąłem – Był jeden.
Nie czekając na odpowiedź wróciłem do stolika i wskoczyłem
na siedzenie. Heh… przeklęty DJ! Że też musiał puścić przytulańca w takim
momencie… Nora podeszła do stolika i zgrabnie klapnęła naprzeciwko mnie. Jej
dłoń od razu zanurkowała w orzeszkach. Podparłem się na łokciu i wbiłem wzrok w
tańczących na parkiecie. Tym razem grała już zdecydowanie szybsza muzyka. Moją
uwagę przykuł pewien chłopak, który wywijał na parkiecie jakby się na nim
urodził. Miał tak płynne ruchy, że aż hipnotyzował. Nagle poczułem jak czyjeś
palce wbijają się w moją czuprynę. Zastygłem w bezruchu i czekałem na ciąg
dalszy. Paznokcie zaczęły skrobać, czubek mej łepetyny. Powoli odwróciłem głowę
w lewo i ujrzałem uśmiechniętą Norkę.
- Lubię te Twoje kłaczki – powiedziała – Takie rude i
puchate.
- Puchate? – zmarszczyłem brwi, unosząc jedną wyżej od
drugiej
- I mięciutkie – uśmiechnęła się zaciskając palce na moich
włosach
Puściła je i rozczochrała mocno. Mruknąłem cicho i zmrużyłem
oczy. Ty lubisz moje włosy, a ja lubię, gdy mi tak robisz. Oblizałem wargi i
złapałem za bluzę.
- Chodźmy stąd – powiedziałem
- Co, już? – Nora wyglądała na bardzo zdziwioną
- Zgłodniałem – odrzekłem – Skoczmy gdzieś na jakiegoś
kebsa, czy coś
- Jak tam chcesz… - dziewczyna wstała i zgarnęła płaszcz.
Zaczęła go powoli na siebie zakładać. Minąłem ją zgrabnie i otworzyłem drzwi,
przytrzymując otwarte na oścież. W moje ciało momentalnie uderzył zimny podmuch
wiatru. Zmrużyłem oczy zaciskając dłoń na bluzie. Gdy Nora znalazła się na
zewnątrz, poszedłem w jej ślady, zamykając za sobą drzwi. Trzepnęło mną
porządnie, gdy znowu zawiał wiatr.
- Załóż bluzę Ches – usłyszałem głos dziewczyny – Bo się
rozchorujesz.
- E tam, to mi nie straszne – mruknąłem powoli wciągając na
siebie kangurkę
- Dlaczego nie wziąłeś kurtki? – zapytała, gdy zrównałem z
nią krok
- Nie lubię kurtek, jest mi w nich za gorąco – odpowiedziałem
- Nie możesz chodzić tylko w samej bluzie… kiedyś się
porządnie rozchorujesz – spojrzała na mnie z ukosa
- A tam, nic mi nie będzie – wskoczyłem na niewielki murek.
Zachwiałem się mocno i rozłożyłem ręce żeby złapać równowagę.
- Ostrożnie Ches!
- Nie bój nic Norka – wypiąłem dumnie pierś, gdy złapałem
równowagę – A teraz kierunek kebab!
Ruszyłem powoli przed siebie, stawiając ostrożnie kroki. Co
chwilę traciłem równowagę i musiałem ponownie wchodzić na murek. Gdy w końcu
dotarłem do końca, zeskoczyłem z niego wprost na Norę i objąłem ją mocno.
- Norka! Czy ty widzisz te piękne niebo! – powiedziałem
głośno wskazując palcem na niebo
- Są chmury Ches…
- I co z tego? Jest piękne! Całe pomarańczowe od lamp
ulicznych
- Prawie jak Twoje włosy
- Tym bardziej piękne!
Dziewczyna zaśmiała się głośno i ruszyła naprzód. Mlasnąłem
niezadowolony i ją wyprzedziłem. Szedłem tyłem, tak, żeby być zwrócony twarzą
do Nory.
- Uważaj, bo się wywrócisz
- Oj już tak nie dramatyzuj mamo…
- Nie pyskuj!
Uniosłem wysoko brwi i się zatrzymałem. Dziewczyna też
zatrzymała się jak wryta. Patrzyliśmy na siebie przez sekundę po czym, oboje
wybuchnęliśmy śmiechem.
- Głupek! – powiedziała i wyprzedziła mnie szybko
- Hej! To ty mi tu matkujesz! Matko!
- Głupek, głupek, głupek!
Przewróciłem oczami i podskakując ruszyłem w kierunku budki
znajdującej się na końcu ulicy.
~~~
- Poproszę podwójnego kebaba dla mięsożerców bez cebuli z
sosem łagodnym – zwróciłem się do sprzedawcy – I… Nora jakiego chcesz?
- Ja poproszę zwykłego rollo, również bez cebuli i z sosem
łagodnym – powiedziała
- To wszystko?
- Tak – uśmiechnąłem się
- Osiemnaście pięćdziesiąt – podałem sprzedawcy pieniądze i
klapnąłem na krzesło tuż obok lady
Nora poszła w moje ślady. Rozpięła powoli płaszcz i
westchnęła.
- Oby tylko nie padał śnieg
- Dlaczego? – zapytałem – Nie lubisz śniegu?
- Mmm może być, ale nie lubię mieć go w jedzeniu
- Oj tam, to prawie jak lody – uśmiechnąłem się
- Podziękuję za takie lody – potarła szybko dłonią o dłoń
- Zimno? – zapytałem ziewając
- Troszkę – uśmiechnęła się lekko dalej trąc dłonią o dłoń
- Daj – wyciągnąłem rękę w jej stronę i złapałem za dłoń.
Otuliłem jej dłonie moimi dłońmi i ścisnąłem mocno.
- Lepiej?
- Uhum, ale masz ciepłe dłonie – mruknęła
- Już taki gorący ze mnie chłopak – wyszczerzyłem się
Nora parsknęła śmiechem i przymknęła oczy. Patrzyłem na te oczy spowite powiekami i
zastanawiałem się, czy tak samo wygląda, gdy śpi. Z zamyślenia wyrwał mnie głos
sprzedawcy. Puściłem norę, zeskoczyłem z siedzenia i odebrałem zamówienie.
Podałem dziewczynie jej rollo, a sam wziąłem się za mojego podwójnego
mięsożercę. Gdy tylko wyszliśmy na zewnątrz, mroźny wiatr uderzył mnie prosto w
twarz i przeszył aż do szpiku kości.
- Huh - wzdrygnąłem się – Ale zawiało!
- A jednak Ci zimno – zaśmiała się wgryzając w ciasto
- Nie zimno, tylko mówię, że zawiało – burknąłem odchylając
mocniej bułkę i nabierając na widelec duży kawałek mięsa – Jezu tego mi było
trzeba!
- I ty to wszystko zjesz? – uniosła lekko brwi
- Nie doceniasz Pana Nesladka! – zaśmiałem się wgryzając w
bułę – Ja jeszcze będę głodny
- Ja to bym nawet połowy nie zjadła…
- Boś ty baba jest – mruknąłem
- Dzięki…
- Ej Nora!
- Co? Czemu krzyczysz? – zmarszczyła nos
- Prominte! Słuuuuchaj jesteśmy niedaleko tego pałacyku, o
którym opowiadał Collins, pójdziemy go zobaczyć?
- Teraz? – zamrugała szybko – Ches jest zimno, ciemno i
zimno
- No choooodź! – mruknąłem głośno – Jak nie teraz to kiedy?
Na dniach będziesz lecieć do domu i zobaczymy się dopiero po Sylwestrze.
- Mmmmm, ale jest już późno…. – zajęczała
- Oj nie jęcz tylko chodź! – wyprzedziłem ją szybko i
ruszyłem naprzód
- Ches! Ty mnie w ogóle nie słuchasz!
- Hey, hey, hey – zacząłem śpiewać idąc jeszcze szybciej - Ba
de ya, say do you remember
- Ches…
- Ba de ya,
dancing in September
- Ches!
- Ba de ya,
never was a cloudy day
- CZESLAVIE
NESLADKU!
- Ba duda, ba duda, ba duda, badu. Ba duda, badu, ba duda,
badu. Ba duda, badu, ba dudaaaaaaaaaaa – śpiewałem dalej, gdy nagle poczułem
mocne pacnięcie w głowę. – Ał!
Odwróciłem się i ujrzałem Norę stojącą tuż obok.
Uśmiechnąłem się szybko.
- Ba de ya,
say do you remember – kontynuowałem
- Ches błagam Cię – jęknęła – Wracajmy do domu…
- Oj noooo, proszę chodźmy. Chociaż na pięć minutek, nic nam
się nie stanie przecież… Zobaczysz, to bardzo ładne miejsce…
- A skąd ty możesz o tym wiedzieć?
- Jak Pan Collins mówi, że ładne to musi być ładne –
wyszczerzyłem się
- Głupek…
- To idziemy? – zapytałem radośnie
- Prowadź…
- Jeeeej! – wyprzedziłem ją szybko i kiwając się na boki
zacząłem śpiewać – I’m to sexy for my love, I’m to sexy for my love
- Czeslavie co ty masz za hity w tym repertuarze
- I’m to sexy for my love – odwróciłem się do niej i
zacmokałem – Najlepsze hity!
- Mmmm…. – dziewczyna pokręciła głową – Odwróć się, bo się
wywrócisz
- I’m to sexy
for your body, I’m to sexy for your body
Usłyszałem głośne przeciągłe westchnięcie. Wgryzłem się w
kebsa i oblizując usta z nadmiaru sosu rozglądałem wokoło w poszukiwaniu
tajemniczego pałacyku. Wkrótce po prawej pojawił się niewielki budyneczek, który
był naszym celem. Wow… faktycznie był malutki. Myślałem, że Collins żartował z
tą wielkością i tekstem ,,Ten pałacyk to Czeslav wśród pałacyków’’, ale no
faktycznie był niewielki… Za to schodów to miał chyba z pierdyliard! Im
bardziej się zbliżałem tym wydawało się ich więcej….
- Uroczy – powiedziała nagle Nora
- U/roczy? – spojrzałem na nią z ukosa
- Nuuu, taki malutki…
- Nie wnikam – pokręciłem głową – Chodź na górę!
- Co? Ches błagam Cię, nie każ mi tam wchodzić…
- Ja Ci nie każę – uśmiechnąłem się – Ja Cię gorąco
zachęcam, abyś udała się ze mną na sam szczyt, tego jakże uroczego pałacyku,
aby móc podziwiać w pełni jego piękno!
- Jesteś pijany
- Jak najbardziej! – zaśmiałem się głośno i wbiegłem po
schodach prawie na samą górę
Odwróciłem się na palcach, żeby spojrzeć, czy dziewczyna
idzie za mną. No tak, jakże by inaczej. Stała jak słup soli!
- Norkaaaaa rusz, że się! – zawołałem – Nie każ mi się siła
wciągać na górę.
- Nie zrobiłbyś tego – mruknęła
- Tak? – zszedłem kilka schodów w dół – Zaraz się przekonamy
- Jej, dobra dobra już idę – pokręciła głową i weszła powoli
na schodek – Ależ ty jesteś upierdliwy!
- Nie ma za co – wyszczerzyłem się i wbiegłem na szczyt. Od
razu dopadł mnie podmuch wiatru. Wciągnąłem głęboko powietrze nosem i
odetchnąłem mocno. Ach tego mi było trzeba! Odwróciłem się i spojrzałem na
dziewczynę, która była w połowie długości schodów.
- Dawaj, dawaj, dawaj! – zacząłem ją zachęcać głosem i
klaskać głośno – Dawaj Norka! Jeszcze trochę!
- Ches zamknij się – warknęła łapiąc z trudem oddech – Bo
zaraz zawrócę i pójdę do domu
- Oj no już się nie obrażaj – przewróciłem oczami – Chodź tu
do mnie!
Rozłożyłem szeroko ramiona i stałem tak patrząc jak dziewczyna pokonuje schodek za schodkiem.
Szło jej to powolnie, więc wziąłem się za jedzenie kebsa… Ale, gdy tylko
znalazła się pięć schodków ode mnie, od razu z powrotem rozłożyłem ramiona.
- Welcome in rude land! – wyszczerzyłem się
- Jak już to ginger land – powiedziała łapiąc oddech
- Rude rude – zaśmiałem się i przytuliłem ją mocno
- Ches mam kebsa w dłoni – mruknęła tylko
- To mi go daj – odsunąłem się szybko i wyciągnąłem do niej
dłoń
Dziewczyna podała mi jedzenie. Prężnym krokiem podszedłem do
murka i położyłem na nim oba kebaby. Od razu zawróciłem i podbiegłem do
dziewczyny mocno ją przytulając. Obkręciłem się z nią wokół własnej osi i
przycisnąłem mocno do piersi.
- Woah! Ches! – dziewczyna pisnęła, gdy podniosłem ją do
góry i obkręciłem jeszcze bardziej – Co ty robisz?
- Kręcę Tobą, tak jak ty mną – powiedziałem
- Co? – zaśmiała się
- A tak to – parsknąłem śmiechem i postawiłem ją na ziemi i
zanuciłem – Oh miss beliver…
- Ches, czy ty śpiewasz Pilotsów? – zdumiała się
- Może – uśmiechnąłem się lekko i wtuliłem głowę w jej ramię
– My pretty sleeper
- Your
twisted mind is like snow on the road – zanuciła Nora
- Your
shaking shoulders prove that it's colder – kontynuowałem
- Znasz tekst? – odchyliła głowę i spojrzała na mnie
- Nooo – odwróciłem wzrok
- Nie wyglądałeś jakbyś znał tę piosenkę, wręcz nie byłeś
nią zachwycony – powiedziała mrużąc oczy
- Wtedy nie byłem zachwycony, bo przerwali mi Fat Rat’a dla
tej piosenki – westchnąłem ponownie wbijając głowę w jej ramię - Inside your
head than the winter of dead…
Zrobiłem lekko krok w bok. Nora bez protestu ruszyła w moje
ślady. Przełknąłem ślinę i kontynuowałem
- I will tell you I love you – ścisnęło mi gardło, gdy
wypowiadałem słowa tej zwrotki
- But the
muffs on your ears will cater your fears – pociągnęła Nora - My nose and feet
are running as we start. To travel through snow…
- … Together we go – uśmiechnąłem się pod nosem
- We get
colder
- As we grow older – odchyliłem głowę I spojrzałem Norze
prosto w oczy
- We will walk – uśmiechnęła się lekko
- So much
slower – odwzajemniłem uśmiech - Oh, Ms. Believer, my pretty weeper…
- Your
twisted thoughts are like snow on the rooftops
- Please,
take my hand – poczułem jak palce Nory oplatają moją dłoń. Przełknąłem
głośno ślinę, ale na szczęście dziewczyna pociągnęła
- we're in
foreign land – zacisnęła mocniej dłoń na mojej - As we travel through snow
- Together
we go – wyszeptałem
- Together we go – uśmiechnęła się tak pięknie, że aż
zrobiło mi się ciepło na serduchu
- Together we go – odpowiedziałem i przybliżyłem się lekko
- Together we go – nie była mi dłużna i też się przysunęła
Byliśmy tak blisko, że prawie stykaliśmy się nosami.
Dokładnie widziałem każdą jej rzęsę na powiece i płatki śniegu na nich….
Wowowowowow, kiedy zaczął padać śnieg? Zamrugałem kilka razy
- We get
colder – mruknąłem
- As we grow older – Nora przysunęła się na tyle, że czubki
naszych nosów spotkały się
- We will walk – wyszeptałem z trudem i otworzyłem szeroko
oczy
- So much slower – jej oddech musnął delikatnie moje wargi i
brodę
Przymknąłem lekko oczy i mruknąłem cicho. To jawa, czy sen?
Otworzyłem oczy i ona nadal tam stała. Czyli jednak jawa… Westchnąłem cicho i
oblizałem wargi. Dziewczyna podniosła wzrok i, gdy tylko nasze spojrzenia się
spotkały, zalała mnie jeszcze większa fala gorąca. A gdy tylko poczułem ten
ciepły oddech na moich ustach, miałem wielką ochotę ją pocałować. Ot tak, po
prostu połączyć nasze usta. Przechyliłem lekko głowę na bok, zachęcony tym, że
dziewczyna zrobiła to samo. Przybliżyłem się do niej tak bardzo, że nasze wargi
dzieliły milimetry, a jej oddech podrażniał skórę na mojej twarzy. Przymknąłem
oczy i objąłem ją lekko, po czym odchyliłem głowę w prawo i położyłem ją na
ramieniu. Nie mogę tego zrobić. Nie po alkoholu… to i tak nic by nie znaczyło.
Zwykłe pijackie zachowanie. A tego bym nie chciał… Niby za jej zgodą, ale wbrew
woli… Nora wbiła palce lewej dłoni w moją czuprynę i zaczęła ugniatać i
ciągnąć. Mruknąłem cicho i ścisnąłem ją mocniej, ech gdybyś tylko wiedziała, co
do Ciebie czuję…
- Ches? – zapytała cicho
- Tak? – mruknąłem
- Czy możemy już wracać? Zimno mi….
- Jasne – kiwnąłem lekko głową i odkleiłem się od niej
Minąłem ją i ruszyłem w stronę murka, na którym leżały nasze
kebsy. Dziewczyna szła tuż za mną. Złapałem jedno z zawiniątek i rozchyliłem.
Wgryzłem się szybko w bułkę i westchnąłem.
- Będziesz jadł takie zimne? – uniosła brwi
- Uhum, zimne mięso to nadal mięso. Pysznościowe!
- Mmmm, ja podziękuję – pokręciła głową – Nie lubię takiego
zimnego
- W porządeczku
Dziewczyna oparła się mocno o murek i wychyliła.
- O patrz Ches, nie jesteśmy sami
- Hmm? – podszedłem do niej i też się wychyliłem –
Motocykliści?
- Na to wygląda – powiedziała – I chyba bajerują jakieś
laski.
- Śmiesznie by było, gdyby nasrał im teraz jakiś ptak na
głowę, hehe
- Nooo, szkoda, tylko, że żadnych nie ma o tej porze –
mruknęła – Co najwyżej nietoperze
- Mmmm to trzeba im w tym pomóc – uśmiechnąłem się
- Co masz na myśli? – zapytała
- Zobaczysz – mruknąłem
i ściągnąłem folię z kebsa, która cała była od sosu
Wyciągnąłem ją jak najdalej za krawędź i ścisnąłem mocno.
Biały płyn poleciał na dół i idealnie trafił w cel.
- Kurwa – siarczyste przeklnięcie jednego z facetów dał
jasno do zrozumienia, że trafiłem
- Ale Cię gołąb osrał – parsknął śmiechem drugi
- Gr ugru sakra gr ugru – zarechotałem głośno
- Ta kurwa gołąb – warknął tamten – WYŁAŹ ŚMIECIU, ŚMIESZKÓW
CI SIĘ ZACHCIAŁO!
- Adi uspokój się…
- Jakie kurwa uspokój! Już nie żyjesz gnoju! – motocyklista
był co najmniej wściekły
- Nori… spierdalamy! – pociagnąlem ją mocno za rękę
To wystarczyło żeby dziewczyna się poderwała i ruszyła za
mną. Do uszu doszedł mnie jeszcze słuch odpalanych silników. No to się
porobiło…
~~~
Wpadłem zdyszany za róg budynku i szybko przykleiłem się do
ściany. Serce tak mi waliło, że spokojnie było słychać jego łomot z odległości
kilometra. Kątem oka patrzyłem na dziewczynę, która podobnie jak ja była
przyklejona do ściany. Jej klatka piersiowa w szybkim tempie unosiła się i
opadała. Nie sądziłem, że tak to się skończy… Motocykliści byli nieugięci i
cały czas nas ścigali. Odkleiłem się od ściany, złapałem ją za rękę i
pociągnąłem w głąb uliczki. Dziewczyna bez protestu ruszyła za mną.
- Zgubiliśmy ich? – wydyszała
- Mam taką nadzieję – mruknąłem pocierając wierzchem dłoni
oko
- To było głupie…
- Powtórzyłbym to jeszcze raz z przyjemnością –
wyszczerzyłem się obracając głowę w jej stronę
Nasze spojrzenia się skrzyżowały i po sekundzie dziewczyna
uśmiechnęła się kręcąc głową.
- Głupek – mruknęła
- I tak mnie lubisz – zaśmiałem się
- No lubię lubię, ale co Ci wpadło do głowy, żeby to robić!
- Hej, przepraszam bardzo, ale jakoś nie protestowałaś, gdy
o tym mówiłem
- Bo nie sądziłam, że to zrobisz! – pokręciła energicznie
głową
- Nie doceniasz mnie – zarechotałem
- Najwidoczniej nie…
- Ale musisz przyznać, że to było dobre – uśmiechnąłem się
szelmowsko
- Nadal nie mam pojęcia jak na to wpadłeś…
- Halo, to aż samo się prosiło – zaśmiałem się – Gdy tylko
zobaczyłem tych motocyklistów w skórzanych kurtkach, wystarczyło, że spojrzałem
na sos i od razu wpadł mi do głowy pomysł, że można ciutkę na nich wylać i
wkręcić ich, że ptak im narobił
- Ches… może i to by się udało – wbiła we mnie wzrok – gdyby
nie to twoje ,,gru gru sakra, gru gru’’
- Wymsknęło mi się – podrapałem się po głowie – przynajmniej
im uciekliśmy
- Prawie przez Ciebie wyplułam płuca…
Odwróciłem się do niej całym ciałem i zatrzymałem. Dziewczyna
zrobiła to samo i patrzyła oczekując na ciąg dalszy. Ścisnąłem ją mocno i
wbiłem brodę w jej obojczyk.
- Już ja je w Tobie zatrzymam – mruknąłem
Nagle do naszych uszu dotarł dźwięk silników motorów. Shit…
w jednej sekundzie Nora złapała za kaptur od mojej bluzy i naciągnęła, go mocno
na czubek głowy.
- Obejmij mnie mocno – wydyszałem i popchnąłem ją do przodu tak, że oparła się
o ścianę. Szybko przytknąłem moje czoło do jej czoła.
- Co ty…
- Cicho – wysyczałem – Udawaj, że się całujemy, to może nas
zignorują…
Przycisnąłem ją swoim ciałem jeszcze bardziej do ściany.
Dziewczyna objęła mnie mocno dłońmi przyciągając do siebie. Dźwięk silników był
coraz głośniejszy. Schowałem twarz w jej szyi, po sekundzie Nora zrobiła to
samo i zaczęła jeździć dłońmi wzdłuż moich pleców. Wsadziłem jej nogę między
uda i przycisnąłem jeszcze bardziej. Położyłem dłonie na jej pośladkach uśmiechając
się wewnętrznie. Och yeah taka dupka w mych rękach! Gdyby nie Ci motocykliści…
Nora klepnęła mnie mocno w plecy. Stałem sztywny jak kołek i nasłuchiwałem. W
głębi duszy dziękowałem Bogu, że założyłem dzisiaj czarną niczym nie
wyróżniającą się bluzę. Ktoś nad nami tam czuwa… Gdy tylko motocykle znalazły
się na tej samej ulicy, co my, serce od razu podeszło mi do gardła. Przez ciało
przeszły mnie wibracje, gdy przejechały tuż za naszymi plecami i czułem jak
serce łomocze mi tak, że obija się o zęby. Kilka sekund później, gdy pojazdy
oddaliły się na bezpieczną odległość, oderwałem się od dziewczyny. Złapałem ją
za dłoń i pociągnąłem w przeciwnym kierunku
- Musimy jak najszybciej wsiąść do jakiegokolwiek autobusu –
powiedziałem głośno
- Oby tylko coś jechało…
- Też mam taką nadzieję, ale czy trafimy na jakiś nocny, ugh…
Dobiegliśmy do najbliższego przystanku autobusowego. Nora
wyciągnęła telefon i zaczęła sprawdzać, o której ma przyjechać pojazd.
- Za dwadzieścia trzy minuty… - mruknęła
- Mam nadzieję, że do tego czasu nie spotkamy się ze
skórojazdami – westchnąłem
- To twoja wina! – pacnęła mnie w głowę
- Ej! – zrobiłem podkowę w dół i usiadłem na ławce
- No już – cmoknęła mnie w czubek głowy, a ja cały
zesztywniałem
Co? Co co co co co?! CO TY KOBIETO NAJLEPSZEGO ZROBIŁAŚ?!
Modliłem się, aby było wystarczająco ciemno, żeby tylko nie zobaczyła mojej
zburaczonej twarzy. Nora dlaczego ty mi to robisz *wewnętrzny płacz* To jest
znęcanie się nad zwierzętami… Ty to robisz z premedytacją!
- No już mi tak nie burkaj – kucnęła przede mną opierając
dłonie o moje kolana
- Nie burkam – przełknąłem ślinę – Jest mi przykro, bo
musiałem zostawić tam kebsa… a była jeszcze połowa!
- Głupek – przewróciła oczami i usiadła obok mnie, wtulając
się w moje ramię
Objąłem ją mocno i wcisnąłem nos we włosy. Heh… a jutro
wszystko wróci do rzeczywistości i koniec. Westchnąłem cicho i potarłem dłonią
jej ramię.
- Noruś, a co byś powiedziała…
- NIE! – przerwała mi szybko
- Hej! Nie dałaś mi nawet dokończyć – powiedziałem urażony
- Na dzisiaj koniec pomysłów i chodzenia, gdziekolwiek –
odpowiedziała – Teraz za cel mamy dotarcie do akademiku i pójścia spać. Ja u
siebie, a ty…
- Ja też pójdę do siebie – mruknąłem
- A misiek? – spojrzała na mnie
- Pewnie siedzi w pokoju – wzruszyłem ramionami
- Pogodziliście się? – dopytywała
- No nie bardzo – mruknąłem – Ale wracam do pokoju i idę
spać, pewnie się nie odezwie do mnie ani słowem.
- Oboje jesteście głupi – złapała mnie za dłoń, która
jeszcze tak niedawno była uszkodzona i pogładziła lekko – Dwa worki ludzkiego
ciała buzujące testosteronem. Dwa byczki!
- Byczki? – uniosłem brwi
- Tak, i jeden dla drugiego jest czerwoną płachtą –
odwróciła moją dłoń wierzchem do dołu i splotła palce – Nadal nie wiem jakim
cudem jeszcze się nie pozabijaliście i jakim cudem nadal jesteście tacy
nierozłączni.
- Dziewczyny to pewnie dawno by się pomordowały, co? –
mruknąłem
- Zapewne tak – kiwnęła głową
I od tej pory siedzieliśmy w całkowitej ciszy. Nora powoli
przysypiała na moim ramieniu z dłonią dalej splecioną z moją, a ja obserwowałem
płatki śniegu spadające na chodnik i niknące wśród miliona innych płatków,
które opadły już wcześniej. Po głowie cały czas chodziły mi słowa piosenki
,,och ms believer’’ i nie mogłem się pozbyć dziwnego uczucia, że to wszystko
jest snem i zaraz się obudzę w łóżku. Westchnąłem cicho na widok
nadjeżdżającego autobusu
- Noraaaa – puknąłem lekko dziewczynę w ramię – wstajemy, autobus
przyjechał
- Mmm? Och, okej – mruknęła i wstała powoli – Dojedziemy nim
pod sam akademik?
- Nie bardzo, ale nie jest tak źle – uśmiechnąłem się lekko
przepuszczając ją do środka
Zajęliśmy dwa siedzenia na samym końcu pojazdu. Dziewczyna
od razu wtuliła się we mnie ze słowami ,,zimno’’. Objąłem ją mocno i wcisnąłem
nos we włosy. Przymknąłem oczy i wsłuchałem się w cichą muzyczkę lecącą z
głośników. Był to jakiś cover ,,lemon tree’’, fajna taka, delikatna… nastrojowa
bym rzekł…
,, I wonder
how
I wonder
why
Yesterday
you told me 'bout the blue blue sky
And all
that I can see is just a yellow lemon-tree
I'm turning
my head up and down
I'm turning
turning turning turning turning around
And all
that I can see is just another lemon-tree’’
Od tej spokojnej muzyki, aż szło usnąć. Przeciągnąłem się na
siedzeniu i przytuliłem mocno Norę.
- Nie śpij – mruknąłem – zaraz będziemy wysiadać
- Uhum – mruknęła nie otwierając oczu
- Oj no weź – szturchnąłem ją – ja Cię nieść nie będę
- A mógłbyś – odburknęła – Słyszałam, że niosłeś już jedną
dziewczynę na rękach
- Co? Od kogo to słyszałaś? – zmrużyłem oczy
- Teddy Bear Cię zdradził – uśmiechnęła się pod nosem – Taki
uczynny Czesiu
- Pfff – burknąłem – Ten zawsze musi coś wypalić.
- Oj oj nie denerwuj już się – poczochrała mnie mocno – To przecież
był dobry uczynek. Nie zostawiłeś koleżanki w potrzebie
- Niby tak… ale wiesz jak to jest – pokręciłem głową – Potem
każdy gada i rozpowiada głupoty
- Nie przejmuj się tak – mruknęła – dobry chłopak z Ciebie
po prostu
- Ja jestem rude… mam to wpisane w geny – zaśmiałem się
- Głupek – przewróciła oczami
- Dobra pora wysiadać – podniosłem się powoli z krzesła –
Pięć minut drogi i będziemy na miejscu.
Wysiedliśmy na zimne rześkie powietrze. Norą momentalnie
wstrząsnęło. Ech te laski wszystkie takie zmarzluchy… co do jednego!
- Chcesz moją bluzę? – zapytałem
- Pogięło Cię? – powiedział oburzona – Nawet nie waż mi się jej
ściągać …. CHES!
- No co? – zaśmiałem się wyciągając drugą rękę z rękawa
- Czy ja mówię do ściany? Czy może w twoim słuchu występuje
jakiś błąd i słyszysz tylko raz na minutę, albo to co chcesz słyszeć?
- Jestem błąd. Czeski błąd – zaśmiałem się i podałem jej
bluzę – Wbijaj
- W życiu, już mi ją zakładaj z powrotem! – powiedziała ostro
- Nie ma mowy – pokręciłem głową – Bo wcisnę Ci ją siłą
przez głowę
- Dlaczego ty musisz być taki uparty – westchnęła zakładając
odzienie na siebie
- Good girl – zaśmiałem się
- Ja Ci dam good girl, ty rude boyu – mruknęła i objęła mnie
mocno – Masz szczęście, że to tylko kawałek drogi
- I tak nic by mi nie było – uśmiechnąłem się, ale
wewnętrznie telepałem się z zimna
~~~
- I masz mi od razu iść spać!
- Dobrze mamo – przewróciłem oczami i oparłem się o futrynę
- Nie przewracaj mi oczami, tylko naprawdę połóż się spać –
Nora podeszła powoli do mnie – Zrób to dla mnie
- Jak dla Ciebie to zmienia postać rzeczy – uśmiechnąłem się
- Głupek – westchnęła i przytuliła mnie mocno – Dziękuję za
dzisiaj
- Ależ nie ma za co – poklepałem ją po plecach – Też idź się
ładnie połóż i odpocznij. Oby tylko chłopaki za bardzo Ci nie hałasowały
- O to się nie martw – mruknęła
- To dobranoc Nori
- Dobranoc Panie Czeslavie – uśmiechnęła się
Otworzyłem drzwi i wyszedłem powoli.
- Spokojnej nocy – rzuciłem na odchodne i zamknąłem drzwi
Powoli ruszyłem wzdłuż korytarza, tak dobrze mi znanego.
Złapałem się poręczy przy schodach i powoli zszedłem na dół. Nie dbałem już o
to, czy dorwie mnie strażnik teksasu, czy inny belfer, ale o to by nie wyjebać
się na tych przeklętych schodach! Alko ponownie zaczęło uderzać mi do głowy i
dawać o sobie znać. Zakręciło mi się porządnie i zatoczyłem się na drugą
ścianę. Heh, będzie główka boleć z rana… to pewne na bank. Minąłem ostatni
zakręt schodów z części women i ruszyłem w stronę części bez wo. W ustach
miałem istny wiór… A przede mną jeszcze wizja dwóch pięter…
~~~
Zapukałem delikatnie do drzwi od naszego pokoju i czekałem.
Oby tylko księżniczka shrekowa nie spała, bo się zajebię. Jak na zawołanie
kliknął zamek w drzwiach i te otworzyły się. Momentalnie nasze spojrzenia
spotkały się. Staliśmy tak w ciszy, aż w końcu niemiecka szkapa wypaliła
- To ty
- To ja – odpowiedziałem szybko
- Cóż to Cię sprowadza – mruknął krzyżując ramiona
- Posłanie i woda – powiedziałem mijając go
- Znowu piłeś? – wypalił
- Tylko mi nie matkuj – burknąłem – Byłem na imprezie to się
napiłem
- Czyja ściana tym razem ucierpiała? – zapytał
- Niczyja, to było na mieście. Nie ma coli? – zapytałem wychylając
się znad lodówki
- Nie bardzo – powiedział chłopak
- To nie dobrze – westchnąłem
- Mam pepsi, ale wątpię żeby Cię to urządzało…
- I bardzo dobrze wątpisz – mruknąłem – A sok jakiś?
- Pomarańczowy?
- Biere
Chłopak rzucił w moją stronę pół pusty karton soku. Szybko
go odkręciłem i przyssałem się, aż do ostatniej kropli.
- Dzieki bro – powiedziałem
- Ooo to znowu jestem Twoim bro? – uniósł brwi
- Nie wydurniaj się patafianie – burknąłem – Zawsze nim
będziesz tylko mnie nie denerwuj i zachowuj się jak bro, a nie jak ojciec, czy
matka
- Ty za to mógłbyś przestać zachowywać się jak gówniarz – warknął
- I o tym mówię – padłem na łóżko
- Bo nie chcę, żeby stała Ci się krzywda Ches…
- Wiem, ale błagam Cię… nie ograniczaj mnie i nie wtrącaj
się tak…
- Przy Tobie tak się nie da – pokręcił głową
- Pogadamy o tym później, a ten – spojrzałem na niego –
Kiedy wyjeżdżasz do domu?
- Jakoś za kilka dni, a co?
- A nic, tak pytam… no to ten, dobranoc bro.
<Nora?>