Każde mijane drzewo niczym nie różniło się od poprzedniego. Czułam jak
drżą mi ręce, a zimne powietrze, które wpadało przez otwarte okno
kierowcy objęło je zimnym powiewem. Chciałam złapać kogoś za dłoń, lecz
los chciał, ze w aucie byłam całkowicie sama, nie licząc kierowcy, który
przez całą drogę zdawał się nie zwracać na mnie uwagi. Był to mężczyzna
niewiele starszy ode mnie. Na jego twarzy rysowało się skupienie, które
rozpoznałam po mocno ściągniętych brwiach i mocno zaciśniętych ustach,
które z kolei zdawały się tworzyć cienką linię. Nasza rozmowa
ograniczała się do chwilowych zerkań. Mówiła za nas kobieta w radiu,
która podawała prognozę pogody, po czym po niej usłyszałam głos - tym
razem niższy, a jednocześnie bardziej niepokojący.
- Dokładnie trzy godziny temu z więzienia z Paryża uciekł niebezpieczny
przestępca. Funkcjonariusze twierdzą, że nic nie przeoczyli, a jednak
mężczyzna jest uzbrojony w kuchenny nóż i stanowi niebezpieczeństwo dla
innych. - Kierowca chciał przełączyć stacje,lecz zatrzymałam go ruchem
ręki i blokując pokrętło radia. Doskonale wiedziałam o kim mówią. - 24
letni mężczyzna o jasnej cerze i ciemnych włosach, i niebieskich oczach.
Najprawdopodobniej nadal w stroju więziennym. Przemieszcza się pieszo,
lecz to tylko kwestia czasu. Poszukiwany nazywa się...
- ...Remus Winchester - dokończyłam wraz z prezenterką. Na twarzy
kierowcy pojawiło się zmieszanie. Z jednej strony było to przerażenia, a
jednak zauważyłam też iskierkę ciekawości. Od zawsze uwielbiałam
przyglądać się ludziom, a Remus wolał ich okradać. Już od młodego
stwarzał problemy, choć dla mnie był wzorowym bratem. Wolałam jego od
Dean'a, który nigdy nie pozwalał mi nic zrobić. "Zrobisz sobie krzywdę -
powtarzał w kółko". Remus uwielbiał niebezpieczeństwo i odrobinę
adrenaliny. W wieku siedmiu lat skoczył z drugiego piętra. Na szczęście
skończył tylko z połamanymi kośćmi, które szybko się zrosły. Jednak ten
sam chłopak zabił człowieka. Tylko fakt, że sam oddał się w ręce policji
sprawił, że byłam w stanie mu wybaczyć. Poczułam jak pojedyncza łza
płynie wolno po moim policzku. Wróciłam na tylny fotel i ponownie
spojrzałam przez małe okno auta. Byliśmy na miejscu. Szkoła wydawała się
o wiele większa niż na zdjęciach. Znowu byłam "ta nowa". Miałam tylko
nadzieję, ze mój francuski akcent nie będzie aż tak zauważalny. Mój
angielski nie był idealny i czasami miewam problemy ze znalezieniem
odpowiedniego słowa. Wtedy zwykle zaczynam mówić po francusku, a mój
słuchacz... No cóż, nic nie rozumie. Wysiadłam z czarnego auta i
wyciągnęłam ze sobą czarną walizkę. Tak, bardzo lubię ten kolor. Wzięłam
głęboki wdech. Kierowca bez słowa odjechał, zanim zdałam sobie sprawę,
że zostawiłam tam swój odtwarzacz. Wszystkie moje ulubione kawałki
odjechały w siną dal. Mam nadzieję, że znajdę kogoś z podobnym gustem
muzycznym, albo ściągnę jakieś utwory z internetu. Weszłam przez drzwi
Akademika do długiego holu. Było już naprawdę późno, a ja miałam
przyjechać dopiero jutro rano. Nie zdziwiłam się więc, że na nikogo nie
natrafiłam. Nie miałam jednak kluczyka do pokoju więc kąpiel i sen
dzisiaj nie będzie mi towarzyszył. Zostawiłam walizkę i ruszyłam w głąb
korytarza. Może nie było to zbyt mądre posunięcie, ale i tak było tu
pusto. Na ścianach wisiały liczne dyplomy, lecz było zbyt ciemno bym
mogła coś przeczytać. Lekarze twierdzą, ze mam doskonały wzrok, ale nie
jestem kotem, który może nocami polować na myszy. Znużona wróciłam do
miejsca, z którego przyszłam. Usiadłam na walizce i pozostało mi tylko
bezczynne czekanie. Los jednak zesłał mi dobrego anioła stróża. Ktoś ze
szkoły - nie potrafiłam określić płci- stał przede mną z wyciągnięta
dłonią. Po chwili błysk metalu zaświecił w moich oczach. Gdybym nie była
ostatnią ofiarą losu podziękowałabym, ale tylko sięgnęłam dłonią i
kiwnęłam głową. Nieznajomy - obstawiam, ze był to chłopak, gdyż jego
dłonie były zdecydowanie zbyt szorstkie by należały do dziewczyny - nie
dawał jednak za wygraną. Klucz nadal znajdował w jego posiadaniu.
Przewróciłam oczami dając mu do zrozumienia, że wcale mnie to nie bawi.
- Byłabym wdzięczna... - mój głos lekko zadrżał -...gdybyś oddał mi ten klucz.
Czy trafię dziś do pokoju?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz