Nowa szkoła wiązała się z nowymi nauczycielami, nowymi osobami i nowymi terenami. Rodzice postanowili się przeprowadzić się do tego kraju zwanego Irlandią. Nie miałam nic do zarzucenia temu kraju, ale nienawidziłam przeprowadzek. Spakowałam się tak jak zawsze w swoją ulubioną torbę i poszłam do nowej szkoły. Wraz ze mną byli moi rodzice, którzy musieli pozałatwiać ostatnie papiery. Dyrektorka wezwała jedną z nauczycielek, która zaprowadziła mnie do akademika. Odłożyłam torbę i poszłam za nią. Jednak zostawiła mnie na samym początku, bo musiała pogadać z uczniami, którzy coś nabroili. Miałam potrzebne książki, zeszyty, długopisy i całą resztę dupereli. Zostawiłam nauczycielkę za sobą i ruszyłam trochę niepewnym krokiem. Musiałam się dowiedzieć gdzie jest moja klasa, ale wzrok uczniów, który mnie przeszywał z góry na dół coraz to bardziej irytował. Szukałam klasy 1B, ale nigdzie nie mogłam jej odnaleźć. Skręciłam w prawo nie patrząc jak idę i wpadłam na kogoś. Gdybym kogoś nie staranował to bym nie była sobą.
- Przepraszm... - Powiedziałam trochę nie pewnie. Spojrzałam się w górę i ujrzałam chłopaka, który patrzał na mnie jak na kogoś kogo zna, czy też nie chce już więcej znać. jego wyraz twarzy był bardzo trudny do rozpoznania.
Jakiś chłopak?
- Przepraszm... - Powiedziałam trochę nie pewnie. Spojrzałam się w górę i ujrzałam chłopaka, który patrzał na mnie jak na kogoś kogo zna, czy też nie chce już więcej znać. jego wyraz twarzy był bardzo trudny do rozpoznania.
Jakiś chłopak?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz