wtorek, 21 listopada 2017

Od Anthony'ego cd Akane

Oni nas zabiją, to koniec. Boże za jakie grzechy?!
- Akane. - mruknąłem.
- Tak?
- Idź do domu, nie wychodź dopóki nie napiszę, że jesteś bezpieczna. To nie prośba. Idź.
Dziewczyna nie wiedziała o co mi chodziło, patrzyła na mnie wystraszona.
- A-chan. Co ty chcesz zrobić?
- Idź do domu. - warknąłem. - Ty! - zwróciłem się do chłopaka. - Masz ją doprowadzić pod same drzwi albo inaczej porozmawiamy. - mruknąłem groźnie.
Dziewczyna chciała protestować ale najwidoczniej chłopak zdawał sobie sprawę z tego co nam grozi, przytuliłem ją szepcąc niemrawe "przepraszam" po czym zabrał ją do jej domu. Ruszyłem w stronę budynku, z którego wyszliśmy. Przez długie godziny rozmawiałem z facetami, udało mi się ich przekonać do siebie. Wsiadłem z nimi do samochodu i podjechaliśmy pod dom Drakona. Weszliśmy, szef nie był zadowolony.
- Idioto nie tak miałeś to zrobić! Jeden krok nas dzielił od wkręcenia się do wpływowej rodziny! - krzyczał. - Byliśmy prawie ustawieni! Ale musiałeś to spieprzyć! Dlaczego nie poszedłeś według planu?
Milczałem. Raz.
- Mówię coś do Ciebie! Odpowiadaj!
Pustym wzrokiem patrzyłem na szefa. Dwa.
- Dosyć tego! - wyciągnął broń i mierzył do mnie.
Stałem jak gdyby nigdy nic. Trzy.
- Anthony!
- Nie zastrzelisz mnie. - mruknąłem patrząc mu w oczy.
- Hę? Niby skąd ta pewność? Spieprzyłeś robotę więc nie jesteś mi już potrzebny!
- Jeśli mnie zastrzelisz dotrze ta informacja do dziewczyny, od niej do jej rodziców. Myślisz, że tak po prostu to wszystko oleją? Śmieszne. - uśmiechnąłem się triumfalnie.
- To o to ci cały czas chodziło? Załatwiłeś sobie nie dość, że pieniądze ode mnie to jeszcze ochronę dzięki tej małej? - opuścił broń - Jesteś lepszym krętaczem niż mogłoby się wydawać.
- Co teraz zrobisz? - zawsze trzeba mieć w rękawie jakiegoś asa.
- Najchętniej bym Cię zastrzelił. Wiem, że źle to się skończy dla mnie. Zapędziłeś mnie w ślepą uliczkę.
- Nie jesteś taki spostrzegawczy i niepokonany jak myślałeś, co?
- Czego chcesz? - warknął.
- Nie tym tonem kotku. - uśmiechnąłem się. - Nie jednego z twoich ludzi załatwiłem. Źle odbierasz osoby. - podpisałem znacząco głową. - Rafi szybko się usunàł jak to i owo mu powiedziałem.
- To przez Ciebie stchórzył?! Co żeś mu nagadał?!
- Wystarczyło mu powiedzieć, że na imprezie coś ciekawego się wydarzyło i tak się zastraszyć jak małe dziecko. Twoi dwaj agenci są po mojej stronie, nie wiedziałeś, że załatwiają mi towar co? - zaśmiałem się.
Przypatrywałem się zdziwieniu na twarzy mojego dotychczasowego szefa. Nie wiedział co ma w tej chwili zrobić.
- Ha! Nie martw się to jeszcze nie koniec. Nie zdałeś sobie sprawy z tego, że twój wspólnik oszukał Cię na każdy możliwy sposób. Nie zauważyłaś, że okradł Cię z bardzo wysokiej sumy.
- Co?! To niemozliwe! Zauważyłbym!
- Z braku gwoździa... podkowa została zgubiona. Przez brak podkowy, rumak był stracony. Bez rumaka... wiadomość nie została dostarczona. Z powodu niedostarczenia wiadomości... wojna została przegrana. - zacytowałem znane japońskie przysłowie. - Nic tu po mnie. Żegnam. - uśmiechnąłem się triumfalnie i ruszyłem w kierunku drzwi.
Zatrzymał mnie jakiś ochroniarz, złapał mnie za ramię od tyłu, intuicyjnie i odruchowo wykonałem akcję samoobrony, której nauczył mnie sensei podczas mojego pobytu w Japonii. Złapałem faceta za nadgarstek i przerzuciłem go szybkim ruchem przez plecy po czym upadł z głośnym hukiem na ziemię. Nie czekając za długo wykręciłem mu nadgarstek do momentu aż usłyszałem lekki trzask.
- Nie próbuj czegoś takiego więcej. - warknąłem do typa i odszedłem.
Znowu czułem to świetne uczucie, znowu bezkarnie mogłem komuś zrobić krzywdę. Nikt mi tu nic nie może zrobić. Wygrałem tę rundę. Co będzie jednak w rozdaniu następnej casty? Uśmiechnąłem się pod nosem i zarzuciłem kaptur na głowę, po czym ruszyłem przed siebie. Czułem się świetnie po złamaniu nadgarstka temu facetowi, kierowało mną dziwne uczucie. Jakbym to mi nie wystarczyło, przegryzłem wargę, chciałem więcej, to jest gorsze uczucie niż głód narkotykowy. Po półgodzinnym marszu dotarłem do domu mojej dziewczyny. Dziwnie to brzmi w mojej głowie, moja dziewczyna, na prawdę moja, nie jakaś pusta lalka poznają dzień wcześniej na imprezie, z którą spało pół miasta. Była moją dziewczyną, której nie dotknie żaden z moich kolegów, ani sama nie będzie się przystawiać do każdego typa. Dotarłem przed drzwi, miałem kiedyś do czynienia z ojcem Akane, zanim jeszcze się poznaliśmy. Ciekawi mnie jego reakcja na to, że kochana córusia pokochała dupka i narkomana. Zapukałem a po chwili ktoś otworzył drzwi.
- Akane. - Powiedziałem tylko i zostałem wpuszczony do środka.
Widocznie wiedzieli kim jestem i co tu robię, a przynajmniej myśleli, że wiedzą. Po schodach wchodziła właśnie dziewczyna w uroczym stroju i związanych niedbale włosach.
- Witaj kotku. Dawno się nie widzieliśmy. - Powiedziałem z lekkim uśmiechem, wpatrując się w nią uporczywie.
Dziewczyna zobaczywszy mnie zarumieniła się i uciekła na górę, z pewnością aby się "ogarnąć" - szkoda, wyglądała prześlicznie.
- Ty?! Co ty tu robisz Callendier?!
- Miło mi poznać tatusia mojej kotki. - uśmiechnąłem się wrednie do ojca Akane.
Ciekawie się zapowiada. Akane, twoi rodzice raczej mnie nie pokochają, ale wystarczy, że ty mnie kochasz... Z wzajemnością..

Akane? Na początku miała to być drama nad dramami ale jakoś kończąc to miałam dobry wyjątkowo humor ^^ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt