Wyskoczyłem z czarnego audi, trzaskając drzwiami. Pędem ruszyłem w kierunku szkoły, będąc boleśnie świadomy, że jeśli nie zdążę to mogą mnie wywalić z tej budy.
Miałem niezapowiedziane wakacje, a szkoła co tydzień przesyłała mi zawiadomienia. Oczywiście mój ojciec mi tego nie załatwił, a ja byłem odcięty od świata, a jedyna informacja pochodziła
od nikogo innego, jak od ojczulka.
Tak czy inaczej, właśnie wparowałem do gabinetu dyrektora, mimo że za dwie minuty zacznie się cisza nocna. Co jak co, godziny pracy się skończyły, ale wicedyrektor zawsze przesiadywał dłużej.
-Dzień dobry, wró...- zacząłem się tłumaczyć.
-Dobry wieczór - przerwał mi poirytowany mężczyzna.
-Wróciłem właśnie i...
-Dobry wieczór - powtórzył dobitnie Elev. - To nie pora na 'Dzień dobry'.
-Aaa tak... Dobry wieczór - powiedziałem zbity z tropu. - W każdym razie wróciłem właśnie z nagłego wyjazdu i mam tutaj usprawiedliwienie od ojca. Zgodnie z treścią wiadomości, nie powinno
być już więcej problemów?
-Usprawiedliwienia wszystkiego nie załatwią - parsknął wyrywając mi karkę z ręki. - Ale teraz jesteś bezpieczny, żegnam.
-Do widzenia - powiedziałem kierując się do wyjścia, słysząc jeszcze coś w stylu 'Dłużej czekać się niedało'.
Wzruszyłem tylko ramionami i odszedłem od gabinetu dyrektora, szybko opuszczając budynek szkoły.
***
Jak ja nienawidzę tego budzika. Pierwszy dzień, a mnie już trafia. A co najzabawniejsze, lekcje zaczynają się o jedenastej, więc nie chcę myśleć nawet co będzie jutro, skoro muszę wstać na
siódmą... Otrząsnąłem się z rozmyśleń i po szybkim zebraniu poszedłem na śniadanie. Przed jadalnią straciłem apetyt, więc zamiast tego ruszyłem w kierunku stajni. Będąc już blisko budynku,
dostrzegłem jakiegoś wysokiego chłopaka o złotych włosach, jednak nie zdążyłem mu sie przyglądnąć, gdyż szybko odszedł w przeciwnym kierunku. W sumie nie powinno mnie to dziwić, bo trochę
mnie tu nie było, a do Akademii dość często przybywają nowi uczniowie.
Siedząc na matmie, jedyną myślą był skład śniadania Saurona, a zmnieniło się to dopiero po dzwonku, który zmienił je na sygnał "Do drzwi biegiem!". Ciało natychmiast zareagowało i jako
pierwszy znalazłem się poza klasą, biegnac do końca korytarza. Już chciałem się cieszyć, jednak wleciałem na jakiegoś typa, a ze względnu na siłę odrzutu, wpadłem na kąt ściany.
-Kurwa! - syknąłem z bólu - Co ty tu do cholery robisz? -spytałem podnosząc wzrok na chłopaka, który patrzył się na mnie z góry, nie odpowiadając.
Po krótkiej chwili zaczął iść w kierunku wyjścia ze szkoły, a ja wstałem próbując go dogonić, jednak po kilku krokach spojrzałem jedynie wrogo na jego plecy i smętnie ruszyłem do gabinetu
pielęgniarki, żeby wziąć jakieś prochy.
Przez resztę zajęć starałem się słuchać nauczycieli, jednak z marnym rezultatem. Skończyło się na tym, że idąc do stajni, nie pamiętałem nawet jednego zagadnienia, jednak siodłając
swojego wierzchowca, kompletnie odrzuciłem te myśli w niepamięć.
<< Może to odwaga, a może głupota c: >>
Miałem niezapowiedziane wakacje, a szkoła co tydzień przesyłała mi zawiadomienia. Oczywiście mój ojciec mi tego nie załatwił, a ja byłem odcięty od świata, a jedyna informacja pochodziła
od nikogo innego, jak od ojczulka.
Tak czy inaczej, właśnie wparowałem do gabinetu dyrektora, mimo że za dwie minuty zacznie się cisza nocna. Co jak co, godziny pracy się skończyły, ale wicedyrektor zawsze przesiadywał dłużej.
-Dzień dobry, wró...- zacząłem się tłumaczyć.
-Dobry wieczór - przerwał mi poirytowany mężczyzna.
-Wróciłem właśnie i...
-Dobry wieczór - powtórzył dobitnie Elev. - To nie pora na 'Dzień dobry'.
-Aaa tak... Dobry wieczór - powiedziałem zbity z tropu. - W każdym razie wróciłem właśnie z nagłego wyjazdu i mam tutaj usprawiedliwienie od ojca. Zgodnie z treścią wiadomości, nie powinno
być już więcej problemów?
-Usprawiedliwienia wszystkiego nie załatwią - parsknął wyrywając mi karkę z ręki. - Ale teraz jesteś bezpieczny, żegnam.
-Do widzenia - powiedziałem kierując się do wyjścia, słysząc jeszcze coś w stylu 'Dłużej czekać się niedało'.
Wzruszyłem tylko ramionami i odszedłem od gabinetu dyrektora, szybko opuszczając budynek szkoły.
***
Jak ja nienawidzę tego budzika. Pierwszy dzień, a mnie już trafia. A co najzabawniejsze, lekcje zaczynają się o jedenastej, więc nie chcę myśleć nawet co będzie jutro, skoro muszę wstać na
siódmą... Otrząsnąłem się z rozmyśleń i po szybkim zebraniu poszedłem na śniadanie. Przed jadalnią straciłem apetyt, więc zamiast tego ruszyłem w kierunku stajni. Będąc już blisko budynku,
dostrzegłem jakiegoś wysokiego chłopaka o złotych włosach, jednak nie zdążyłem mu sie przyglądnąć, gdyż szybko odszedł w przeciwnym kierunku. W sumie nie powinno mnie to dziwić, bo trochę
mnie tu nie było, a do Akademii dość często przybywają nowi uczniowie.
Siedząc na matmie, jedyną myślą był skład śniadania Saurona, a zmnieniło się to dopiero po dzwonku, który zmienił je na sygnał "Do drzwi biegiem!". Ciało natychmiast zareagowało i jako
pierwszy znalazłem się poza klasą, biegnac do końca korytarza. Już chciałem się cieszyć, jednak wleciałem na jakiegoś typa, a ze względnu na siłę odrzutu, wpadłem na kąt ściany.
-Kurwa! - syknąłem z bólu - Co ty tu do cholery robisz? -spytałem podnosząc wzrok na chłopaka, który patrzył się na mnie z góry, nie odpowiadając.
Po krótkiej chwili zaczął iść w kierunku wyjścia ze szkoły, a ja wstałem próbując go dogonić, jednak po kilku krokach spojrzałem jedynie wrogo na jego plecy i smętnie ruszyłem do gabinetu
pielęgniarki, żeby wziąć jakieś prochy.
Przez resztę zajęć starałem się słuchać nauczycieli, jednak z marnym rezultatem. Skończyło się na tym, że idąc do stajni, nie pamiętałem nawet jednego zagadnienia, jednak siodłając
swojego wierzchowca, kompletnie odrzuciłem te myśli w niepamięć.
<< Może to odwaga, a może głupota c: >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz