- A jak wyglądam?
- Dobrze.
- Nie zmyślaj. – padłam na łóżko. – Co tak wcześnie mnie odwiedzasz, lekcje się już skończyły?
- Zaraz będę musiał na nie uciekać. Przyniosłem ci coś do jedzenia.
- Nie jestem głodna. Jest mi zimno.
- To wskakuj pod kołderkę.
- Zmęczona… Nie chce mi się.
- Astrid, musisz odpoczywać. Wyspałaś się, chociaż?
- Katar mnie w nocy męczył. Jestem padnięta. Idź sobie, nie patrz na
mnie, jak jestem w takim stanie. – pociągnęłam nosem i kaszlnęłam.
- Zejdź z kołdry i się przykryj. – chłopak złapał za krawędź kołdry.
Nie miałam siły walczyć, wstałam tylko na chwilkę, by Michael mógł zrobić mi miejsce i przykryć pierzyną.
- Naprawdę idź już. Potrzebuję spokoju i jeszcze się na lekcje spóźnisz.
- Jasne, przyjdę jeszcze później i powiem twojemu wychowawcy, że jesteś chora.
- Dzięki.
Michael ruszył na zajęcia, zostawiając pudełko z jedzeniem i jakieś
proszki. Zaczęło mi się nudzić na potęgę. Nie mogłam zasnąć, odkąd
Michael mnie obudził. Wzięłam telefon i przeglądałam na nim strony
internetowe. Zobaczyłam wszystko od góry do dołu i od lewej do prawej.
Nigdy mi się tak w życiu jeszcze nie nudziło. Była dopiero trzynasta.
Czułam się już na tyle dobrze by wyjść spod kołderki i nie czuć się jak
na Alasce. Spojrzałam, co ciekawego Michael przyniósł w reklamówce.
Wśród lekarstw dostrzegłam te takie śmiesznie musujące tabletki, które
lubiłam. Wstawiłam wodę i kopałam dalej. Na dnie pod stertą lekarstw,
które nie wiedziałam, na co są, znalazłam plastikowe pudełko z
jedzeniem, o którym mówił. W środku było kilka kanapek. Z reguły
powinnam je zjeść…
Wzięłam jeden gryz i przeżuwałam go z pół godziny. Postanowiłam
dokończyć tę jedną kanapkę, a resztę schować do śmietnika. Położyłam się
z powrotem na łóżko z kubeczkiem i kanapką. Z popitką kanapka łatwiej
weszła, a zawartość ciepłego kubeczka odetkała mi nos. Nawet nie
pamiętam, kiedy zasnęłam.
Tak dobrze mi się spało, że obudziłam się dopiero w porze obiadowej. Nie
zbierałam się z łóżka szybko. Było mi w nim dobrze, mimo iż spędziłam w
nim większość dnia. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieję. W sumie to
czułam się lepiej, nie wliczając w to, że gorączka utrzymywała się koło
38 stopni. Wyszłam z łóżka się załatwić i znów sobie zrobić coś ciepłego
do picia. Resztę czasu na zmianę przesiedziałam w szkicowniku i
telefonie. Zajęłam się rysowaniem halloweenowej kreacji. Miała wyjść
wiedźma, ale wyszło ciut inaczej. Tak mi się nawet bardziej podobała ta
sukienka. Z nudów dorysowałam sobie kocie uszka. Uśmiechnęłam się do
siebie, patrząc na rysunek.
Wyszło uroczo. Jak zwykle dałam mnóstwo falbanek i kokard. Przyglądając
się szkicowi, usłyszałam pukanie do drzwi. Z pewnością Michael skończył
zajęcia. Schowałam szkicownik pod poduszkę.
- Cześć Michael. Siadaj sobie. – zrobiłam mu trochę miejsca na łóżko/kanapie.
Wprost nienawidziłam takich mebli. Raz odkąd tu jestem, je rozłożyłam i
służy mi jako łóżko, a nie kanapa! Czemu to musi być takie niewygodne?
- Lepiej się już czujesz? – zapytał.
- Tylko gorączka mi została.
- To dobrze, mam właśnie na nią lekarstwa.
- Co masz jeszcze w tej siatce?
>Michael... Równo 500 słów (dużo nauki ;-Przepraszam<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz