Parę dni później, jedna z nauczycielek, chyba Maryenne Stewart poprosiła jednego z uczniów, by mnie oprowadził po szkole, bo nie wszystko jeszcze załapałam. Ku mojemu zdziwieniu, a potem wręcz rozczarowaniu wybrała chłopaka o imieniu Ren. Z tego co zauważyłam, nie był zbyt miły. Wiem, że ja do najmilszych też nie należę, ale gardzę wulgaryzmami i chamskim pozerstwem. Ren Cauther, Kanadyjczyk z urodzenia, lubi literaturę typu horrory i jeździ na motorze. No, no, Myra, nie wychodzisz z wprawy- pomyślałam i poszłam w kierunku chłopaka. Był dosyć przystojny, miał ciemne włosy, ułożone...no nieułożone i fioletowe oczy. Powiedziałam w jego kierunku:
-Nauczycielka poprosiła, byś łaskawie pokazał mi szkołę.
-Jasne- prychnął cicho i ruszył korytarzem. Bardzo szybko chodził i musiałam prawie za nim biec. Chodziliśmy po szkole dobre 40 minut, kiedy się wreszcie odezwał:
-Jak się nazywasz?
-Ładnie- odparłam, nie chcąc zdradzać mu swojego imienia.
Chodziliśmy jeszcze chwile, po czym Ren się zatrzymał.
Ren?
-Nauczycielka poprosiła, byś łaskawie pokazał mi szkołę.
-Jasne- prychnął cicho i ruszył korytarzem. Bardzo szybko chodził i musiałam prawie za nim biec. Chodziliśmy po szkole dobre 40 minut, kiedy się wreszcie odezwał:
-Jak się nazywasz?
-Ładnie- odparłam, nie chcąc zdradzać mu swojego imienia.
Chodziliśmy jeszcze chwile, po czym Ren się zatrzymał.
Ren?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz