Kiedy się obudziłem w pokoju nie było nikogo oprócz mnie, z niewiadomych przyczyn, trochę mnie to zasmuciło. Wstałem i zacząłem szykować się do szkoły, w pewnym momencie zorientowałem się, że dziewczyna zrobiła mi śniadanie, mimowolnie się uśmiechnąłem. Przeszła mnie dziwna fala uczucia, że to się wydarzyło, takie deja-wu. Nie tyle to, ale jakby to się działo często, kiedyś wielokrotnie. Przeszło mnie dziwne uczucie, zignorowałem je, spakowałem się i wyszedłem do szkoły. Na pierwszej lekcji, na francuskim, Akane się spóźniła, nie wyglądała najlepiej i zauważył to nawet nauczyciel. Lekcja mi się okropnie dłużyła, kiedy zadzwonił dzwonek dziękowałem za to w duchu. Chciałem pogadać z dziewczyną, miałem dziwne przeczucie, że coś jej grozi. Wychodząc, chciałem ją zawołać, ale zatrzymała mnie jakaś laska, kleiła się, przez co mnie po prostu wk*rwiła.
- Anthony, może przyjdziesz do mnie dziś wieczorem? - zaskomlała, co chwila zerkała na koleżanki jakby chcąc im coś udowodnić.
- Słuchaj lalka. - złapałem ją jedną ręką za talię a drugą podniosłem podbródek. - Jeżeli jesteś niewyżyta, to poszukaj sobie jakiegoś idiotę, najlepiej ślepego i głuchego. - warknąłem i odszedłem.
Stała tam nie wiedząc co zrobić, nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Szukałem Akane, po przeszukaniu całej szkoły udałem się do akademika. Po prostu wiedziałem, że coś jest nie tak. Poszedłem do jej pokoju, był otwarty na szerz i co gorsza pusty. Szybkim krokiem udałem się przed szkołę, szukałem znajomego samochodu. Był. Kruczoczarny mercedes AMG GT, rozpoznałbym go nawet nocą w centrum ruchliwego Las Vegas bądź Tokio. Bez zastanowienia wróciłem do swojego pokoju, wziąłem kilka rzeczy i z powrotem wyszedłem na parking. Powolnym krokiem dotarłem do czarnego samochodu, kierowca uchylił przyciemniane okno i mruknął tylko ciche: wchodź. Wsiadłem i ruszyliśmy, całą drogę milczałem, dwie pozostałe osoby w samochodzie również. Zatrzymaliśmy się pod dużym domem jednorodzinnym na obrzeżach miasta. Facet siedzący na miejscu pasażera podał mi dużą czarną bluzę, założyłem ją bez słowa po czym wysiedliśmy z auta. Założyłem kaptur i ruszyłem z facetami w stronę domu, jeden z nich otworzył drzwi tak po prostu i tam weszliśmy. Wiedziałem czego chcą, wiedziałem, że mam tylko jedno wyjście aby uratować Akane. Weszliśmy do piwnicy, ciemna i pusta, stało tam parę krzeseł i stół. Na jednym krześle siedziała nieprzytomna dziewczyna, a raczej przywiązana do niego. Na drugim również ktoś związany, osoba miała założony worek na głowę.
- Tik tak. - mruknął wcześniejszy kierowca.
Po kilku minutach Akane zaczęła się przebudzać, była wyraźnie wystraszona. W końcu całkiem się rozbudziła i przerażona rozglądała się po pomieszczeniu. Zaczęła płakać. Podszedłem do niej i przyłożyłem dłoń do jej policzka, drżała i była zimna.
- Nie bój się. - wyszeptałem. - Obiecuję, to się niedługo skończy. Jeszcze tylko trochę z tym wytrzymaj. - pocałowałem ją w czoło i wróciłem do facetów.
- Dobrze wiesz co masz zrobić. - mruknął spokojnie jeden z nich.
- Jeżeli to zrobię, dacie nam spokój. - warknąłem.
- Oczywiście. Będziesz miał spokój, Drak będzie wiedział, że młoda nas nie wyda. To mu wystarczy, musi być po naszej stronie. - wytłumaczył nadal spokojnie.
Kierowca na razie milczał, nie przejąłem się tym, wyszli z piwnicy kiedy kiwnąłem głową. Podszedłem do dziewczyny i ją rozwiązałem. Wstała niepewnie, przytuliłem ją przez co się lekko skuliła, bała się. Nie wiedziała czego może się spodziewać i co ją tu czeka. Sprytnie to wykombinowali. Podczas kiedy my siedzieliśmy na lekcji, rozpylili gaz nasenny w jej pokoju a potem bez problemu przewieźli tutaj.
- Akane. - wyszeptałem. - Oni dadzą nam spokój... - przerwałem bardziej się w nią wtulając.
- Ale? - zapytała drżącym głosem.
Zerknąłem na osobę związaną. Zorientowała się.
- A-anthony?
- Dadzą nam spokój, muszą mieć pewność, że jesteś z nami. Nie skrzywdzą cię wtedy. Nikt nie będzie mógł cię choćby dotknąć. Będą cię chronić i pilnować. Ale... - odetchnąłem głęboko. - Tam siedzi nieprzytomny i największy wróg Drakona. Nie jest szczególnie dla nas niebezpieczny, ale jednak.
- W-was?
- Zaufaj mi, proszę cię.
- Czego oni chcą? - zapytała.
Wyjąłem z kieszeni pistolet i włożyłem w ręce dziewczyny, nie chciałem aby to zrobiła, ale tego chcieli, tylko to da im pewność.
- Nie chcę tego, ale tylko tak mogę cię chronić. Jeżeli nie chcesz nie musisz, ale będę zmuszony stąd wyjechać. Nie kieruj się moimi słowami, nie musisz tego robić. Są dwie opcję. Nie chcę cię zostawiać ale nie zmuszę cię do zabicia kogoś. Pamiętam. - powiedziałem na koniec i wyszedłem z piwnicy zostawiając ją samą.
Wszystko w jej rękach...
Akane? Wybacz, kryminał czytam i wgl, nic nie obiecuje bo mi na pewno wtedy nie wyjdzie, w mojej wizji miało być to upozorowane, że tam siedzi fantom lub coś takiego ale teraz to od ciebie zależy. Wybacz zwłokę z odpisem.
- Anthony, może przyjdziesz do mnie dziś wieczorem? - zaskomlała, co chwila zerkała na koleżanki jakby chcąc im coś udowodnić.
- Słuchaj lalka. - złapałem ją jedną ręką za talię a drugą podniosłem podbródek. - Jeżeli jesteś niewyżyta, to poszukaj sobie jakiegoś idiotę, najlepiej ślepego i głuchego. - warknąłem i odszedłem.
Stała tam nie wiedząc co zrobić, nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Szukałem Akane, po przeszukaniu całej szkoły udałem się do akademika. Po prostu wiedziałem, że coś jest nie tak. Poszedłem do jej pokoju, był otwarty na szerz i co gorsza pusty. Szybkim krokiem udałem się przed szkołę, szukałem znajomego samochodu. Był. Kruczoczarny mercedes AMG GT, rozpoznałbym go nawet nocą w centrum ruchliwego Las Vegas bądź Tokio. Bez zastanowienia wróciłem do swojego pokoju, wziąłem kilka rzeczy i z powrotem wyszedłem na parking. Powolnym krokiem dotarłem do czarnego samochodu, kierowca uchylił przyciemniane okno i mruknął tylko ciche: wchodź. Wsiadłem i ruszyliśmy, całą drogę milczałem, dwie pozostałe osoby w samochodzie również. Zatrzymaliśmy się pod dużym domem jednorodzinnym na obrzeżach miasta. Facet siedzący na miejscu pasażera podał mi dużą czarną bluzę, założyłem ją bez słowa po czym wysiedliśmy z auta. Założyłem kaptur i ruszyłem z facetami w stronę domu, jeden z nich otworzył drzwi tak po prostu i tam weszliśmy. Wiedziałem czego chcą, wiedziałem, że mam tylko jedno wyjście aby uratować Akane. Weszliśmy do piwnicy, ciemna i pusta, stało tam parę krzeseł i stół. Na jednym krześle siedziała nieprzytomna dziewczyna, a raczej przywiązana do niego. Na drugim również ktoś związany, osoba miała założony worek na głowę.
- Tik tak. - mruknął wcześniejszy kierowca.
Po kilku minutach Akane zaczęła się przebudzać, była wyraźnie wystraszona. W końcu całkiem się rozbudziła i przerażona rozglądała się po pomieszczeniu. Zaczęła płakać. Podszedłem do niej i przyłożyłem dłoń do jej policzka, drżała i była zimna.
- Nie bój się. - wyszeptałem. - Obiecuję, to się niedługo skończy. Jeszcze tylko trochę z tym wytrzymaj. - pocałowałem ją w czoło i wróciłem do facetów.
- Dobrze wiesz co masz zrobić. - mruknął spokojnie jeden z nich.
- Jeżeli to zrobię, dacie nam spokój. - warknąłem.
- Oczywiście. Będziesz miał spokój, Drak będzie wiedział, że młoda nas nie wyda. To mu wystarczy, musi być po naszej stronie. - wytłumaczył nadal spokojnie.
Kierowca na razie milczał, nie przejąłem się tym, wyszli z piwnicy kiedy kiwnąłem głową. Podszedłem do dziewczyny i ją rozwiązałem. Wstała niepewnie, przytuliłem ją przez co się lekko skuliła, bała się. Nie wiedziała czego może się spodziewać i co ją tu czeka. Sprytnie to wykombinowali. Podczas kiedy my siedzieliśmy na lekcji, rozpylili gaz nasenny w jej pokoju a potem bez problemu przewieźli tutaj.
- Akane. - wyszeptałem. - Oni dadzą nam spokój... - przerwałem bardziej się w nią wtulając.
- Ale? - zapytała drżącym głosem.
Zerknąłem na osobę związaną. Zorientowała się.
- A-anthony?
- Dadzą nam spokój, muszą mieć pewność, że jesteś z nami. Nie skrzywdzą cię wtedy. Nikt nie będzie mógł cię choćby dotknąć. Będą cię chronić i pilnować. Ale... - odetchnąłem głęboko. - Tam siedzi nieprzytomny i największy wróg Drakona. Nie jest szczególnie dla nas niebezpieczny, ale jednak.
- W-was?
- Zaufaj mi, proszę cię.
- Czego oni chcą? - zapytała.
Wyjąłem z kieszeni pistolet i włożyłem w ręce dziewczyny, nie chciałem aby to zrobiła, ale tego chcieli, tylko to da im pewność.
- Nie chcę tego, ale tylko tak mogę cię chronić. Jeżeli nie chcesz nie musisz, ale będę zmuszony stąd wyjechać. Nie kieruj się moimi słowami, nie musisz tego robić. Są dwie opcję. Nie chcę cię zostawiać ale nie zmuszę cię do zabicia kogoś. Pamiętam. - powiedziałem na koniec i wyszedłem z piwnicy zostawiając ją samą.
Wszystko w jej rękach...
Akane? Wybacz, kryminał czytam i wgl, nic nie obiecuje bo mi na pewno wtedy nie wyjdzie, w mojej wizji miało być to upozorowane, że tam siedzi fantom lub coś takiego ale teraz to od ciebie zależy. Wybacz zwłokę z odpisem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz