poniedziałek, 9 października 2017

Od Michaela CD Astrid

Od dawna nie wciągnął mnie do tego stopnia żaden obraz. A biorąc pod uwagę, jak nieprzytomny potrafię być podczas tworzenia moich prac, to naprawdę dziwne, że pamiętałem o czymś takim, jak obiad czy lekcje.
Zazwyczaj maluję u siebie w pokoju, jednym uchem słuchając Cześka lub Immi, kiedy wszystko wylatuje drugim - nie zliczę, ile razy już przez to kotka była na mnie obrażona. Tworzenie obrazów przenosiło mnie jednak w inny świat, do krainy kolorów, pędzli i farb, gdzie nie istniały żadne dźwięki poza śpiewami kolorów i gdzie nie dało się uświadczyć obecności jakichkolwiek widoków poza tym zawężonym do płótna i tworzonego modelu. Mimo wszystko, lubiłem, gdy przy okazji ktoś obok mnie mówił, w szczególności brat.
Dzisiaj jednak wymigałem się od wszystkiego - zadowoliłem się kanapkami zjedzonymi rano i, pomijając obiad, zaraz po dzwonku obwieszczającym koniec języka angielskiego, pognałem jak strzała w stronę pokoju klubowego, by skończyć swój obraz na konkurs - widok na Akademię Green Heels z okna. Chciałem dobrze oddać roztaczającą się wszędzie dookoła jesienną aurę, więc szczególnie dużo uwagi poświęcałem nie tyle co na najważniejsze punkty, co na szczegóły, jak zbłąkany promyk słońca, oświetlający złoto-rudy liść, ostatkiem trzymający się gałęzi wiekowego, sękatego drzewa - wystarczyłby jeden zbłąkany, nieco mocniejszy podmuch wiatru, by z wdziękiem baletnicy z "Jeziora łabędziego" dołączyć do swych braci na ziemi, którzy zdążyli wyścielić ziemię miękkim, wielobarwnym dywanem.
Wtem jednak z zadumy wytrącił mnie niespodziewany dźwięk aparatu. Drgnąłem, wykonując niezamierzony ruch pędzla po płótnie - długa, czarna krecha przebiegła przez środek liściastego kobierca.
Odwróciłem się w stronę drzwi, a mój wzrok natrafił na nieznajomą osobę, zapewne nową zarówno w szkole, jak i naszym klubie.
- Przepraszam! Nie chciałam przeszkadzać. Tylko się rozglądałam, Astrid jestem.
Westchnąłem cicho, z rozżaleniem patrząc na prawie gotowy obraz, który teraz szpeciła czarna, przebiegająca niemal przez sam środek kreska - dość krótka, to prawda, acz trudna do zmazania. Z drugiej strony jednak, wyładowanie złości na dziewczynie nic mi nie da, tym bardziej, że i tak była wyraźnie zestresowana. Nerwowym ruchem wetknęła aparat do kieszeni bluzy.
- Rozumiem, rozumiem - machnąłem ręką w której, jak sobie za późno przypomniałem, wciąż trzymałem świeżo umoczony w farbie pędzel. Kilka kropli gęstej, burej cieczy spadło na moje spodnie. - Scheisse - mruknąłem pod nosem. - Na przyszłość tylko mów coś, jak wchodzisz, dobra?
- Taa - mruknęła.
- Tak w ogóle, to miło mi - wstałem, strzykając kośćmi w palcach, po czym wyciągnąłem dłoń w stronę dziewczyny. - Michael Rosenthal z IIb, miło mi. Nowa jesteś, zgadłem?
Potwierdziła skinięciem głowy.
- Cóż, zawsze to miło, jak ktoś dołącza. Ale teraz za wielu członków nie spotkasz, jeśli chcesz porozmawiać z przewodniczącą, kończy wszystko około piętnastej, czyli w klubie pewnie będzie jakoś wpół do piątej.
- Nie trzeba, ale rozumiem.
Zdmuchnęła z czoła niesforne, czarne pasmo włosów i wtedy też zauważyłem, jak niespotykane ma oczy - lewe czerwone, prawe żółte. Jak barwy jesieni.
A gdyby tak...
- Astrid, masz czas? - wypaliłem.
Zmarszczyła brwi, wyraźnie nieco skonsternowana.
- Czemu pytasz?
- Widzisz, kiedy wystraszyłaś mnie chwilę temu - wyszczerzyłem się szeroko - to przez przypadek maznąłem po obrazie czarną krechę...
- Nie przepadam za malowaniem, wolę szkicować - uprzedziła.
- Naprawdę? Huh, to się dogadasz z Lindsey, przewodniczącą. Podpytaj ją, ma niesamowitą wiedzę o ołówku. W każdym razie, ponawiam pytanie: masz czas?
- Zależy - odparła ostrożnie.
- Bardzo dyplomatyczna odpowiedź - pochwaliłem, wywracając oczami. - W każdym razie, masz włosy w identycznym, czarnym kolorze i ciekawe barwy oczu, jak jesienne barwy. Miałabyś czas, żeby pozować do obrazu? Krechy już nie zmażę, więc pomyślałem, że namaluję postać leżącą na liściach.

< Astrid? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt