Nieco skonsternowany, patrzyłem przez kilka dłuższych chwil na zamknięte
drzwi, z których dosłownie sekundę temu wypadła jak burza Astrid. Z
której strony by na to nie spojrzeć, miała oryginalne i wejście, i
wyjście. Miałem też szczerą nadzieję, że naprawdę nie złapie jej żadna
poważniejsza choroba. Może po lekcjach wypadałoby zajrzeć do jej pokoju i
upewnić się, że wszystko gra? Z drugiej strony, nawet nie wiem, pod
jakim numerem mieszka. Ba, nawet nie wiedziałem, z której klasy tak
właściwie jest, tylko tyle, że zapewne z jednej z pierwszych, no i że
przeniosła się tu niedawno. Powinienem zatem złapać ją w razie czego na
kolacji, kiedy większość uczniów przychodziła do stołówki, by nie kłaść
się spać z pustymi żołądkami. Tym bardziej, że szkolne żarcie było
naprawdę w porządku.
Moje rozmyślania przerwał jednak dzwonek wzywający na lekcje. Strzeliłem
jeszcze szybko kośćmi palców i spojrzałem pobieżnie na strój - nieco
poplamiony, ale powinno jakoś przejść, tym bardziej, że teraz planowo
mieliśmy lekcję z wychowawczynią, panią Sparks. Była naprawdę
wyrozumiała i ciepłą osobą, acz nie przepadała za spóźnialskimi, tym
bardziej, że mieliśmy zapowiedziany mały test ze z zakresu
zakwaterowania - czyli między innymi słówka takie jak rodzaje budowli, a
także trochę o tym, jak zarezerwować pokój w hotelu i inne tego rodzaju
mniejsze lub większe pierdółki. Westchnąłem z rezygnacją. Powinienem
był nad tym trochę dłużej posiedzieć. Po raz ostatni spojrzałem na
zostawiony na sztaludze obraz i wyszedłem z pomieszczenia, ostrożnie
zamykając za sobą drzwi. Dziarskim krokiem zacząłem iść w stronę sali,
mijając po drodze uczniów śpieszących się na lekcje - w tym tłumie nie
dostrzegłem jednak Astrid. Może rzeczywiście poczuła się gorzej i
wróciła do siebie?
Pod swoją klasą złapałem jednak przyjaciela - Ches rozmawiał o czymś z
Niki i Aną, obie dziewczyny trzymały też w dłoniach podręczniki z
hiszpańskiego otwarte na słowniczku z działu, z którego zaraz mieliśmy
pisać test.
- Hej - przywitałem się, podchodząc do grupki. - Ty brat nic nie powtarzasz? Umiesz już wszystko.
- Sakra, oby - mruknął z krzywym uśmiechem. Poczochrałem go lekko po rudej czuprynie.
- Jak zaliczysz, postawię ci colę - obiecałem.
- A musi to być test, drogi Walterze? - uniósł brwi w charakterystyczny
sposób, który sprawiał, że nagle cała poprzednia treść mojego zdania,
obojętnie jak bardzo dotycząca nauki hiszpańskiego, teraz stała się
wręcz podejrzanie dwuznaczna.
- Tak, ty zboczony kurduplu - potaknąłem, przewracając oczami. Miałem tylko nadzieję, że dziewczyny niczego nie usłyszały.
- Pfff - mruknął, zwieszając głowę.
- No hej, brat, dobrze będzie! - zawołałem, klepiąc go po plecach.
Zanim chłopak zdążył odpowiedzieć, tuż obok nas rozległ się sympatyczny głos nauczycielki:
- Mam nadzieję, moi drodzy!
- O, dzień dobry! - odwróciłem się i cofnąłem o krok ,by przepuścić
kobietę. Ta zaś wyjęła odpowiedni klucz i otworzyła klasę, gestem
zapraszając nas do środka.
Kiedy wszyscy się już usadzili, pani Sparks rozdała testy, zerkając też na zegarek.
- Dwadzieścia minut powinno wystarczyć, jeśli będzie potrzeba, przedłużymy. Powodzenia!
Po klasie przebiegł zgodny pomruk, oznaczający w założeniu "Dziękujemy".
Zapadła cisza, przerywana tylko szuraniem długopisu po kartkach i
rzadkich, przyciszonych szeptach, a także odgłosem dmuchania w
chusteczkę - Nagisa i Collin byli ostatnimi czasy trochę podziębieni.
Sam również zabrałem się za czytanie i wypełnianie poleceń, usiłując
jako tako przestawić się na "tryb hiszpański", chociaż ten język akurat
nigdy nie był moją najmocniejszą stroną.
***
Po lekcjach, nieco zmęczony, wróciłem razem z Chesem do pokoju, dając
Immi jeść i przebierając się w czyste ubrania - miałem nadzieję, że
farba da się w miarę łatwo sprać. Usiadłem też do lekcji, zerkając też
co chwila na zegarek, odliczając minuty do kolacji. Nie tyle tylko, co
głody byłem, o tyle co zastanawiałem się, jak czy u Astrid już wszystko
dobrze.
- Tak w ogóle, brat - zagadnąłem, stwierdzając, że szczęście się może do
mnie uśmiechnie. - Kojarzysz może taką jedną nową z młodszych klas?
- Huh? - uniósł głowę znad ekranu telefonu, na którym stukał coś w szybkim tempie. - Którą? Czemu pytasz?
- Astrid. Zaszła dzisiaj do pokoju klubowego, jak malowałem obraz na konkurs...
- O właśnie, jak ci idzie?
- A skończyłem - uśmiechnąłem się szeroko. -Mam nawet zdjęcie, jutro mogę ci oryginał pokazać.
Chłopak podszedł, gdy włączyłem telefon, odszukując w galerii odpowiednie zdjęcie. Przypatrzył się też namalowanej dziewczynie.
- No nieźle, nieźle - uśmiechnął się. - A dziewczynę kojarzę. Ale nadal
żądam pikantnych szczegółów, cóż takiego zaszło w pokoju klubowym, że
się dopytujesz.
- Pff - westchnąłem. - Trochę gorzej się chyba czuła, więc jestem ciekaw, czy już lepiej.
- A czemu ją namalowałeś?
- Troszkę mnie wystraszyła - uśmiechnąłem się z zakłopotaniem. -I
walnąłem na prawie gotowym obrazie taką grubą, czarną krechę...
- Och, sakra - skrzywił się.
- No, ale że akurat i ona ma ciemne włosy, to ją postanowiłem tam
umieścić. Zatem ostatecznie wyszło lepiej, niż miało być. To jak? Podasz
mi teraz, do jakiej klasy chodzi?
- Hm... - zastanowił się dłuższą chwilę. - Do Ib.
- Okey, dzięki. Tak w ogóle, może już byśmy poszli na stołówkę?
- Jestem za - wyszczerzył się.
- Zdziwiłbym się, gdybyś odpowiedział inaczej, głodomorze.
***
Gdy zaszliśmy na stołówkę - akurat tego dnia na kolację podawali
jajecznicę - wypatrywałem uważnie znajomej sylwetki dziewczyny, nigdzie
jej jednak nie dostrzegłem. Może rzeczywiście słabo się czuje? Chyba że
przyjdzie później. Ale mimo wszystko...
Wypatrzyłem jednak w tłumie Akane, którą znałem z widzenia - była
dziewczyną Anthony'ego, z którym jednak chodziłem do tego samego klubu.
No i oboje chodzili do Ib.
- Zaraz wracam, Ches - mruknąłem, podnosząc się. Podszedłem do stolika zajmowanego przez dziewczynę.
- Hej, wybacz, że przeszkadzam... kojarzysz mnie może ogółem?
- Hm? - spojrzała na mnie, wyraźnie nieco zaskoczona. - Michael z IIb, tak?
- Zgadza się - przyznałem. - Gdzie zgubiłaś Anthony'ego ogółem?
- Zjadł już i wyszedł wcześniej, żeby powtórzyć na jutro. Mamy test z biologii - wyjaśniła.
- O, powodzenia. Układ krwionośny, dobrze kojarzę. Coś chyba ostatnio wspomniał.
- Tak. O co chodzi ogółem, coś z nim?
- Aaa... nie, nie. Chciałem tylko zapytać, chodzisz może do klasy z taką Astrid?
- Tak, niedawno się przeniosła tu.
- O, dobrze słyszeć. Wiesz może ogółem,co u niej? W porządku się czuje i tak dalej? W sensie, tak od przerwy obiadowej?
- Cały dzień było dobrze, ale dzisiaj akurat mały misz-masz z lekcjami
mieliśmy i dużo wcześniej skończyliśmy, więc od tamtego czasu jej nie
widziałam... czemu pytasz?
- A, tak jakoś - mruknąłem. - Dobra, jeszcze jedno. Wiesz może, w którym pokoju mieszka?
- Och... - zastanowiła się chwilkę. - Czekaj, chyba nawet sobie zapisałam, żeby mieć w razie czego...
- Jasne, jasne - uśmiechnąłem się. - Przepraszam za kłopot ogółem.
- Daj spokój - machnęła ręką. W końcu wyjęła kartkę i wybrała spośród
całkiem pokaźnej listy pokój, w którym mieszkać miała właśnie Astrid.
Troszkę zdziwił mnie fakt, że takową posiada, ale... może nauczyciel jej
niedawno dał, żeby coś tam zrobiła? Albo cokolwiek?
- Okey, dzięki wielkie. To ja uciekam, cześć. O właśnie, pozdrów Anthony'ego.
- Jasne, do zobaczenia - skinęła głową, po czym wróciła do swojej porcji.
Wróciłem do stolika.
- No, wszystko mam - uśmiechnąłem się.
- Misiek jako profesjonalny stalker? - zapytał Ches.
- Tak, tak - przewróciłem oczami, po czym odsunąłem krzesło, kończąc
szybko swoją porcję. - Brat, ja się trochę wcześniej dzisiaj będę
zmywał, wrócę za niedługo do pokoju, dzwoń jak coś.
- Jasne! Jakby ten kot zaczął coś odwalać, będę się dobijał.
- Chyba zacznę tracić nadzieję, że się dogadacie - westchnąłem, wstając z
tacką z naczyniami, gdy skończyłem porcję. Odniosłem wszystko we
wskazane miejsce, po czym szybkim krokiem ruszyłem w stronę damskiej
części akademika, mając nadzieję, że szybko znajdę odpowiedni pokój, co
zresztą po chwili się udało.
- No, mam tylko nadzieję, że to dobry numer - mruknąłem jeszcze tylko do siebie.
Zastukałem lekko, czekając na odpowiedź. Zaraz ogarnęły mnie wątpliwości
- w sumie, bez żadnego uprzedzenia, wieczorem wręcz wpraszałem się do
pokoju dopiero co poznanej dziewczyny. Miałem jednak nadzieję, że Astrid
nie będzie zła ani nic. No i że w ogóle zaszedłem pod dobry pokój...
< Astrid? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz