Był piątek. Lekcje się skończyły, a ja dostałam wiadomość od
rodzicielki, która miała ochotę się spotkać. Za tą kobietą mogłabym
pójść nawet na koniec świata więc zaproponowałam jej miły wypad do
restauracji. Od razu po wyjściu z zajęć poszłam się mniej więcej
ogarnąć. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam koszulę. Cóż, miejsce, do
którego się wybierałam wymagało tego od gości więc wyjścia nie miałam. A
jak wszyscy wiedzą sukienki nie ubiorę.
Kiedy weszłam na salę mama siedziała już przy stoliku czekając na mnie
z… Michael'em. Nie mówiła, że z nim będzie. Co za przebiegła kobieta.
Zmierzyłam go wzrokiem jak zwykle. Pierd*olony dupek.
- Dzień dobry mamo – mruknęłam ignorując jej towarzysza.
- Cześć córciu – uśmiechnęła się. - Co tam u ciebie? Jak szkoła? Robisz
jakieś postępy? - i jak zwykle zaczęła gadać. Uwielbiam to, że usta
nigdy jej się nie zamykają i zawsze ma coś do powiedzenia. To właśnie
czyni ją jednym z najlepszych prawników w kraju.
- Cóż. Jest dobrze. Masz wgląd do moich ocen – gestem ręki zawołałam kelnera. Poprosiłam go o wodę.
- Nie chodzi mi o to! Masz chłopaka?
- Nie mam. Przecież powiedziałabym ci gdybym kogoś miała – uśmiechnęłam
się nieznacznie patrząc na nią, po czym przeniosłam wzrok na jej męża.
Od razu straciłam humor. Nienawidzę tego człowieka całym sercem.
- Więc Ida. Co planujesz po zakończeniu szkoły? - odezwał się w końcu. I
szok. To co powiedział nie było żadną uwagą, poleceniem czy obrazą.
- Nie wiem jeszcze. Myślę nad założeniem szkoły językowej.
- Nie utrzymasz się z tego – wzruszył ramionami.
- Cóż. Lepiej mieć jakiekolwiek pieniądze niż wyzyskiwać własną żonę –
mruknęłam mierząc go wzrokiem. - Podpisaliście intercyzę? Tak. Czy
połowa majątku mamy należy się tobie? Tak. Czy zarobiłeś coś w swoim
życiu? Nie. Mamo co ty w nim widzisz? - mruknęłam wstając od stołu. -
Wybacz mi ale ja naprawdę nie mam ochoty na niego patrzeć. Zadzwoń kiedy
będziesz chciała spotkać się ze mną. Bez tego dupka – pocałowałam ją w
policzek po czym wyszłam z restauracji. Wsiadłam do samochodu i
zapaliłam wyciągając telefon.
Pojechałam do centrum handlowego. Nie miałam pomysłu na spędzenie
dalszej części dnia więc postanowiłam zapchać ją zakupami. Już po
godzinie chodziłam obładowana torbami. Kupiłam dwie pary butów, koszule,
kilka koszulek i spodnie. Tamtych Jordanów nie mogłam przepuścić i tak
jakoś wyszło, że sprzedawca pokazał mi jeszcze jedne. Nie byłam w stanie
wybrać więc wziąłem dwie pary. Zgłodniałam. Kupiłam sobie sałatkę, po
czym ruszyłam zająć jakiś stolik. No jasne. Piątek południe, wszystko
zajęte. A nie! Chwila! Jest! Stolik na dwie osoby, przy którym siedziała
jedna osoba. Podeszłam tam od razu.
- Mogę? - mruknęłam i od razu usiadłam nie czekając na odpowiedź.
<Michael?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz