poniedziałek, 23 października 2017

Od Cynthii CD Dominique

Otworzyłam oczy.
Chwila, chwila, czemu jest tak jasno....?
Spojrzałam na zegarek, stojący na szafeczce przy łóżku. Przez kilka chwil starałam się zmusić swój mózg do odczytania godziny na cyferblacie...
A gdy mi się wreszcie udało, zerwałam się, wręcz przerażona. Zaspałam!
Dziko przebierając nogami starałam się pobiec do łazienki, lecz zaplątałam się w kołdrę na wpół leżącą na podłodze i przeżyłam bliskie spotkanie z podłogą. Ugh, aua.
Nie próbując nawet wstawać przeczołgałam się do szafki i wyłowiłam z niej pierwsze z brzegu ciuchy, i na wszystkich czterech wreszcie dotarłam do łazienki. Chyba jeszcze nigdy nie ubierałam się tak szybko, nie miałam nawet czasu żeby umyć zębów ani zrobić cokolwiek z włosami, mogłam je jedynie rozczesać.
Znów wpadłam do pokoju, zgarnęłam torbę i dorwałam buty. Przy zakładaniu jednego z nich znów zaliczyłam glebę... Tym razem ucierpiało moje siedzenie. Uh, to będzie zły dzień.

Wybiegłam z pokoju, zatrzaskując drzwi. Nie zamknęłam ich na klucz, telefon i portfel miałam przy sobie, więc nie było czego ukraść...
Chyba że jakiś zboczeniec połasi się na moją bieliznę, której wciąż nie schowałam do szafki.....
- Nie myśl, tylko biegnij - syknęłam sama do siebie, przyspieszając.
Wybiegłam na zewnątrz, oddychając szybko. Zerknęłam jeszcze na telefon, by sprawdzić, jak źle jest z czasem, i....
Stanęłam jak wryta.
Przeczytałam datę jeszcze jakieś dziesięć razy....
Sobota.
S-O-B-O-T-A. Musiałam to sobie przeliterować, żeby wreszcie ogarnąć, że budzik nie zadzwonił, by była sobota.
Miałam ochotę uderzyć w coś głową, ale to by było już zbyt dziwne.
Wzięłam kilka głębokich wdechów. Wiedziałam już nawet, czemu zapomniałam o weekendzie. Wszystko przez głupi sen, że przygotowuję się do zajęć... Eh. To naprawdę zły dzień.

Stałam tak na środku ulicy, myśląc, co mogłabym zrobić. Właściwie mogłam jedynie iść do kawiarni, czy gdzieś, i coś zjeść.
Westchnęłam. Czułam się masakrycznie głupio.
Odwróciłam się na pięcie, by ruszyć na 'polowanie'. Znów się jednak zatrzymałam, bo kilka metrów dalej, na murku, zauważyłam kota. Nie mogłam się powstrzymać przed podejściem i pogłaskaniem go... Może i będę miała podrapaną rękę, ale to kot. Bycie kotem usprawiedliwia wszystko.
Powoli podeszłam do zwierzaka, kici-kiciając go. Kot patrzył na mnie, leniwie mrużąc śliczne oczka.
Powoli wyciągnęłam dłoń, by pogłaskać go po mięciutko wyglądającym futerku. Chyba nie miał nic przeciwko, więc kontynuowałam, przysiadając obok.
Po kilku chwilach, rozanielona mruczącą kulką futra, usłyszałam szybkie kroki, zbliżające się...

< Właścicielu kota? ^^ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt