Dlaczego mnie to nie zdziwiło, kiedy za drzwiami ujrzałam Michaela?
Normalnie czułam to w kościach, że ktoś, kto jest związany z Czeslavem w
końcu przyjdzie.
– Hej, Nori – przywitał się, uśmiechając szeroko. Na ten widok moje usta
również wykrzywiły się w uśmiechu, chociaż zdecydowanie słabszym. Jego
banan stracił na sile, kiedy zaczął mówić dalej. – Przepraszam, że
przeszkadzam o tak późnej porze – uniosłam wysoko brwi. Nieludzkiej?
Która była w takim razie godzina? – Ale Chesa nie ma jeszcze w pokoju i
pomyślałem, że może jakimś cudem jest u ciebie...
Spojrzałam się na niego z jeszcze wyżej uniesionymi brwiami. No to trafiłeś w dziesiątkę, Misie.
Nie wiem, czy bardziej zdziwiło mnie to, że chłopak w pierwszej
kolejności przyszedł do mnie, czy to, że Czech faktycznie tutaj był.
– O dziwo… – zaczęłam mówić cicho i powoli – jest tutaj..
Michael złapał się za pierś w miejscu, gdzie znajduje się serce i westchnął z wyraźną ulgą.
– Bogom dzięki! Nie mam pojęcia, gdzie indziej mogłoby go wywiać. Choć… z drugiej strony, co on tu właściwie robi?
– Ummm..
– Tak, proszę – otworzyłam drzwi szerzej i wpuściłam chłopaka do środka.
– Schował się w łazience, nie wiem nawet po co – wzruszyłam krótko
ramionami i spojrzałam z uniesionymi brwiami na Michaela. Kilka kroków
wystarczyło, byśmy znaleźli się w pomieszczeniu, gdzie schowała się ruda
pierdoła.
Zapaliłam światło. Mój wzrok już był przygotowany, by spocząć na rudej
czuprynie, jednak nigdzie nie mogłam jej dostrzec. Okay, to było dziwne.
Był tu… no przecież nie rozpłynął się w powietrzu. Chyba, że wszystko
sobie wyobraziłam… Całe to jego przyjście, przeprosiny, rozmowa, ciastka
- to wszystko było tylko snem, a Niemiec mnie tylko z niego wybudził.
Zmarszczkami brwi. Nie… przecież to mało… prawdopodobne… Od razu i
zwróciłam się do bruneta stojącego tuż obok:
– Rękę bym dała sobie uciąć, że tu był...
– Ches, jesteś tutaj? – spytał, i rozejrzał się po i tak niewielkim pomieszczeniu.
Odpowiedziało krótkie echo, a zaraz po nim głucha cisza. Nieee, no to
przecież nie było możliwe. Gdzie on się schował? Najlepsze było to, że
nie było gdzie go schować. Łazienka przecież nie była ani duża, ani
obszernie wyposażona. Ot tylko podstawowe meble plus pralka i kosz na
pranie. Ale w końcu, po kilkusekundowym, bezcelowym rozglądaniu się po
tych samych kątach usłyszeliśmy ciche pukanie. Spojrzeliśmy się na
siebie i rozpoczęliśmy poszukiwania rudego.... znowu.
„To są chyba jakieś żarty...” – mruknęła moja podświadomość, kiedy za
szklanymi drzwiczkami pralki ujrzałam czerwone kłaki. Kucnęłam szybko i
ze zdumieniem wymieniłam się spojrzeniami z uwięzionym. Odkąd ujrzałam
Cześka na własne oczy, moja niezastąpiona wątroba aka podświadomość
wbijała mi do tego pustego łba to, że będą problemy czy ciekawe akcje, a
każda sekunda z nim spędzona, pozwalająca mi na analizę jego zachowania
jedynie potwierdzała moje przeczucie. Nie sądziłam jednak, że w
odstępie zaledwie kilku dni - a nawet godzin - moje wyrobione na temat
chłopaka zdanie stanie się faktem. Ten człowiek wszedł do mojej pralki!
Usłyszałam zsynchronizowany śmiech mojej podświadomości i Michaela.
– Hahaha! – Kątem oka zauważyłam, jak brunet wyciąga telefon. Ja za to
dalej patrzyłam się na niego w osłupieniu, choć wewnątrz podświadomość
tarzała się ze śmiechu, zalana łzami. – Ches, no nie wierzę! – chłopak
zrobił mu kilka zdjęć, ale nie męczył go długo. Otworzył okrągłe
drzwiczki pralki, zawias cicho zaskrzypiał.
I oto, proszę państwa, Czeslav Wielki Rudowłosy! Wypełznął z trudem na
zimne tereny łazienkowych kafelków jęcząc, stękając i siarczyście
sakrując pod nosem. Kiedy mu się to udało, wstał, podpierając się o
sprzęt, w którym siedział i zaczął rozmasowywać nogi, masując zapewne
bardzo obolałe kolana i uda. Misiek również wstał, a ja dalej kucałam
oniemiała. Moja pralka…
– Brat... nie żeby coś, ale co ci strzeliło do tego rudego łba, żeby
chować się w pralce, co? – Misiek odezwał się jako jedyny w pierwszej
kolejności.
Czech spojrzał na niego i zamrugał kilkakrotnie, jakby przetwarzał w myślach słowa tego drugiego.
– Jeszcze się pytasz? A gdzie miałem się schować, co?!
– Po pierwsze, przed kim ty się chowałeś, co? Od własnego brata uciekasz?
– A skąd niby miałem wiedzieć, że to ty co?! Ja tu się przed nauczycielami chowam, idioto!– odpowiedział lekko podenerwowany.
– Ches, ale pralka?! Wątpię, aby chcieli tu badać każdy centymetr
kwadratowy nawet w wypadku jakiegoś sprawdzania, inspekcji czy tam
czegoś, ale mogłeś coś sobie zrobić!
Widząc do czego to zmierza wstałam szybkim ruchem i chrząknęłam
ostentacyjnie, chcąc zwrócić - o bogowie dlaczego? - ich uwagę.
– Hej, hej, spokojnieee… – zaczęłam śmiało, ale zaraz po tym jak rudowłosy spojrzał na mnie, mój głos ucichł płynnie.
– Debil, prawda? – zwrócił się do mnie – Niemcu jeden niewyżyty jest po
dwudziestej drugiej! A ja siedzę w akademiku dziewczyn, wystarczająco
dużo problemów, a uwierz mi, że do kibla by na pewno zajrzeli. I
ciekawe, co by powiedzieli na mój widok, co? ,,Oooo pan Nesladek, a co
pan robi o tej porze w damskim akademiku?'” ,,Korzystam z toalety pani
psor”...
,,Zajebiście...”
– Taaa, jasne, nawet ja nie umiałbym tego logicznie wytłumaczyć!
– A pomyślałeś, co by było, jakbyś nie mógł wy...
Kolejna kłótnia kochanych braci po raz kolejny w moim spokojnym mieszkaniu. Westchnęłam cicho i po prostu wyszłam z łazienki.
– Nora, wszystko okey? Chwilka, dosłownie...
– Nie przeszkadzajcie sobie – krzyknęłam z pokoju. I rzuciłam się w
miękką pościel, topiąc twarz w poduszkach. Jęknęłam głośno, tłumiąc
wszystkie dźwięki. Z resztą nie musiałam, bo kłótnia braci wszystko i
tak zagłuszała.
– Curak… pff
– Ja ci tu zaraz dam curaka, panie Czeslavie.
– Taaa? I co mi zrobisz, kochanieńki? Namalujesz mnie jak jakąś francuską modelkę? Haha! Powodzenia!
– Od razu wsadzę Ci pędzla tam, gdzie słońce nie dosięga.
– Twój pędzel jest tak krótki, że nic nie poczuję!
Wsłuchiwałam się w dwa, coraz ciszej mówiące głosy. Każdy mięsień zaczął
się rozluźniać, przez ciało przeszło przyjemne ciepło. Mmm, brakowało
mi tylko słuchawek, muzyki i tak mogłam spokojnie zasnąć...
– Nora… – z pierwszych faz snu wyrwał mnie głos Miśka. Od razu się
zerwałem. – Raz jeszcze strasznie cię przepraszam, też za to, że tyle
już tu siedzimy. Zaraz zabiorę tego rudzielca. Lepiej już ogółem, mam
nadzieję? – podrapał się po głowie z zakłopotaniem.
– Taaaaak, lepiej.
Mruknęłam zaspana i przetarłam zmęczone oczy. No proszę, dopiero po
zamknięciu zielonych ślepi okazało się jak bardzo zmęczona jestem, choć
paradoksalnie nie robiłam noc prócz leżenia w łóżku. No tak.. nic nie
robienie też bywa strasznie męczące - człowiekowi wydaje się, że
nabierze sił, a w efekcie jego stan się tylko pogarsza. Przynajmniej tak
było ze mną.
– No i się cieszę. Jak coś będziesz chciała, wpadaj do nas śmiało –
powiedział z uśmiechem i szturchnął Czesława w żebra – No, słucham –
skrzyżował ręce – co szanownemu rudzielcowi znowu przeszkadza?
– N-I-C – powiedział z naciskiem każdą literę.
– Właśnie widzę.
Gdyby
– Chodźmy już – westchnął krótko i odwrócił wzrok od Miśka, patrząc tym samym w stronę drzwi.
Spuściłam wzrok i zacisnęłam usta w wąską linię. Przełknęłam ślinę i
powstrzymałam smutniejszy wyraz twarzy. Bogowie, co mi się dzieje? Aż
tak zaczęło przeszkadzać mi bycie samej? Już? Po zaledwie jednej -
celowej - wizycie kogoś w moim pokoju?
– Ech... tak, chodźmy. Dobranoc, Nora.
Chłopacy zaczęli się kierować w stronę drzwi wyjściowych, a ja stałam
jak ten kołek i rozglądałam się na boki. Proszę… Nie wychodźcie… Rusz że
się…
– Dziękuję. – Czeslav szepnął nagle. Podniosłam szybko wzrok, by
pochwycić na chwilę spojrzenie jego błękitnych oczu. – Wiesz za co...
dziękuję – uśmiechnął się lekko – Dobranoc!
– Nie ma za co – uśmiechnęłam się życzliwie, cały czas wpatrując się w
jego oczęta. Odgarnęłam delikatnie kosmyki jasnych włosów, opadających
na oczy.
- To do zobaczenia. – powiedział Michael z uśmiechem. – Jakbyś czegoś potrzebowała, daj znać!
I zostawili mnie samą wśród ciężkiej ciszy tylko i wyłącznie ze swoimi
myślami, dlaczego tak bardzo nie miałam odwagi przyznać się, że kogoś
potrzebuję.
Ches?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz