Patrzyłem na niego w lekkim szoku. On? Popychadłem? Co? W tym momencie naprawdę zapragnąłem umieć okazywać uczucia. Po chwili zauważyłem, jak łzy spływają mu po twarzy. Wstałem i nieco niezdarnie przytuliłem go do siebie. Wtulił się mocno jak dziecko i przez chwilę łkał w moje ramię. Ścisnąłem go nieco mocniej, gładząc powoli po plecach.
- Już dobrze - szepnąłem. Lekko ująłem jego podbródek i kciukiem otarłem jego policzki. - Nie płacz. Nie jesteś słaby. Jesteś bardzo silny, bo sam przestałeś. I dałeś sobie radę. A teraz już nie będziesz musiał - zauważyłem i lekko się uśmiechnąłem, patrząc w jego mokre oczy. - No już - ścisnąłem ramiona chłopka. - Nie płacz, proszę. Jesteś silny, wesoły i radosny. I pieczesz zajebiste babki - puściłem mu oczko. Naprawdę zrobiło mi się go żal. Po chwili potaknął lekko, ocierając poliki.
- Prze...
- Nie przepraszaj - poprosiłem i chwyciłem kartkę, po czym zapisałem na niej mój numer. - W razie czego po prostu zadzwoń - poprosiłem. Wziąłem jego bluzę i naciągnąłem na niego. Wyglądał jak kupka nieszczęścia. Westchnąłem, zrezygnowany. - Ten hiszpański ssie. Idę wyciągnąć te twoje babeczki a ty przygotuj film - poprosiłem, przytuliłem go lekko znowu i ruszyłem do kuchni. Minutnik zadzwonił idealnie w momencie, gdy otwierałem drzwi. Wyciągnąłem jagodowe babeczki, aż mi całe okulary zaparowałem. Zdjąłem je z siebie i przetarłem dwoma ruchami. Po chwili zauważyłem,że Miki mnie obserwuje. - Tak? - uniosłem jedną brew. - Wybrałeś film? W takim stanie nie możesz pracować - znowu się do niego uśmiechnąłem. Potaknął jedynie i wrócił na sofę, dalej lekko przybity. Popatrzyłem za nim z troską. Przygotowałem cały talerz ciastek, babeczek oraz dwie butelki picia. Zaniosłem wszystko przed telewizor, po czym usiadłem obok Miki i owinąłem go w kocyk niczym małe burrito. Otarłem znowu jego poliki.
- Co wybrałeś? - spytałem.
- Filadelfię... - odpowiedział powoli. Spiąłem się jedynie, chociaż we wnętrzu jęknąłem głośno. Zawsze na tym płaczę. Zawsze.
- Eeee... Ok. Puszczaj - rzuciłem i zacząłem jeść ciastka. Po godzinie poczułem jak moje oczy zrobiły się mokre.
- Ty... Czy ty płaczesz? - Miki spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
- Nieprawda! - zawołałem, tuląc do siebie poduszkę. - Mam alergię - burknąłem niczym urażony pięciolatek i wtuliłem twarz w mięciutki materiał. Po chwili podciągnąłem mocno nosem. - Może troszeczkę... To jest wzruszające - zauważyłem, zatrzymując film. Ogarnij się Alex. "Prawdziwi mężczyźni nie płaczą". Słowa ojcem odbiły mi się w głowie echem, niemal tak, jak jego siarczysty policzek. Wstałem gwałtownie, odkładając poduszkę. Mika zastygł w nagłym geście. Chciał dotknąć mojego ramienia, ale się zerwałem. - Przepraszam... Nie chciałem - lekko ścisnąłem jego dłoń. - Późno już... Pójdę. Przepraszam - gadałem bez sensu. wyszedłem szybko, ocierając poliki. Wpadłem w lekką panikę na myśl o siostrze. Jej pogrzebie. Mimo pięknego poranka, pod wieczór zaczął padać deszcz. Było zbyt ciepło na śnieg. Gdy spadł na mnie zimny deszcz, przyjąłem go z ulgą. Stałem tak przez kilka minut, nie czując nic. Dopiero po chwili zorientowałem się, że ktoś mnie ciągnie. Otworzyłem powoli oczy, by zobaczyć Mikiego, który lekko ciągnął mnie w stronę mieszkania.
- Przeziębisz się - powiedziałem tylko. Nie zabrałem dłoni z jego uścisku. Nie miałem już siły. Uśmiechnąłem się jedynie smutno.
- Już dobrze - szepnąłem. Lekko ująłem jego podbródek i kciukiem otarłem jego policzki. - Nie płacz. Nie jesteś słaby. Jesteś bardzo silny, bo sam przestałeś. I dałeś sobie radę. A teraz już nie będziesz musiał - zauważyłem i lekko się uśmiechnąłem, patrząc w jego mokre oczy. - No już - ścisnąłem ramiona chłopka. - Nie płacz, proszę. Jesteś silny, wesoły i radosny. I pieczesz zajebiste babki - puściłem mu oczko. Naprawdę zrobiło mi się go żal. Po chwili potaknął lekko, ocierając poliki.
- Prze...
- Nie przepraszaj - poprosiłem i chwyciłem kartkę, po czym zapisałem na niej mój numer. - W razie czego po prostu zadzwoń - poprosiłem. Wziąłem jego bluzę i naciągnąłem na niego. Wyglądał jak kupka nieszczęścia. Westchnąłem, zrezygnowany. - Ten hiszpański ssie. Idę wyciągnąć te twoje babeczki a ty przygotuj film - poprosiłem, przytuliłem go lekko znowu i ruszyłem do kuchni. Minutnik zadzwonił idealnie w momencie, gdy otwierałem drzwi. Wyciągnąłem jagodowe babeczki, aż mi całe okulary zaparowałem. Zdjąłem je z siebie i przetarłem dwoma ruchami. Po chwili zauważyłem,że Miki mnie obserwuje. - Tak? - uniosłem jedną brew. - Wybrałeś film? W takim stanie nie możesz pracować - znowu się do niego uśmiechnąłem. Potaknął jedynie i wrócił na sofę, dalej lekko przybity. Popatrzyłem za nim z troską. Przygotowałem cały talerz ciastek, babeczek oraz dwie butelki picia. Zaniosłem wszystko przed telewizor, po czym usiadłem obok Miki i owinąłem go w kocyk niczym małe burrito. Otarłem znowu jego poliki.
- Co wybrałeś? - spytałem.
- Filadelfię... - odpowiedział powoli. Spiąłem się jedynie, chociaż we wnętrzu jęknąłem głośno. Zawsze na tym płaczę. Zawsze.
- Eeee... Ok. Puszczaj - rzuciłem i zacząłem jeść ciastka. Po godzinie poczułem jak moje oczy zrobiły się mokre.
- Ty... Czy ty płaczesz? - Miki spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
- Nieprawda! - zawołałem, tuląc do siebie poduszkę. - Mam alergię - burknąłem niczym urażony pięciolatek i wtuliłem twarz w mięciutki materiał. Po chwili podciągnąłem mocno nosem. - Może troszeczkę... To jest wzruszające - zauważyłem, zatrzymując film. Ogarnij się Alex. "Prawdziwi mężczyźni nie płaczą". Słowa ojcem odbiły mi się w głowie echem, niemal tak, jak jego siarczysty policzek. Wstałem gwałtownie, odkładając poduszkę. Mika zastygł w nagłym geście. Chciał dotknąć mojego ramienia, ale się zerwałem. - Przepraszam... Nie chciałem - lekko ścisnąłem jego dłoń. - Późno już... Pójdę. Przepraszam - gadałem bez sensu. wyszedłem szybko, ocierając poliki. Wpadłem w lekką panikę na myśl o siostrze. Jej pogrzebie. Mimo pięknego poranka, pod wieczór zaczął padać deszcz. Było zbyt ciepło na śnieg. Gdy spadł na mnie zimny deszcz, przyjąłem go z ulgą. Stałem tak przez kilka minut, nie czując nic. Dopiero po chwili zorientowałem się, że ktoś mnie ciągnie. Otworzyłem powoli oczy, by zobaczyć Mikiego, który lekko ciągnął mnie w stronę mieszkania.
- Przeziębisz się - powiedziałem tylko. Nie zabrałem dłoni z jego uścisku. Nie miałem już siły. Uśmiechnąłem się jedynie smutno.
Miki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz