Przyznaję, że obawiałam się tego projektu. Bałam się, że w parze będę mieć osobę gadatliwą i irytującą.
Możliwe, że zostałabym zmuszona do powtórki ze podstawówki, znów chwycić krzesło i zrobić swoje.
Jednakże
zostałam pozytywnie zaskoczona. Finney okazał się być w miarę dobrym
współpracownikiem. Nie gadał. Był cicho. Tak właściwie to nie
wymieniliśmy między sobą ani jednego słowa. Komunikowaliśmy się jedynie
po przez gesty i o dziwo rozumieliśmy się.
Im częściej spoglądałam na
zbiór tych wszystkich liter, tym bardziej robiłam się senna. Jednakże
chciałam jak najszybciej wrócić do siebie. Mimo, iż Finney nic nie
mówił, wciąż tutaj był. Siedział obok, kręcąc się na krześle i sobie
oddychał, ewentualnie patrzył na mnie. Czego miałabym się doczepić?
No
właśnie niczego. Jednakże nie chciałam go tutaj. Mam bardzo często
momenty kiedy chcę być zupełnie sama, zamknięta w czterech ścianach,
słuchając przy tym muzyki lub czytając książkę.
Lubię mieć w tych
momentach pewność, że nikogo przy mnie nie ma. Chcę mieć po prostu czas
tylko i wyłącznie dla siebie. Jak by na świecie byłam tylko ja i nikt
inny.
Kiedy nie mam możliwości odcięcia się od ludzi zaczynam być
wściekła na każdego. Irytuje mnie praktycznie każdy, nawet osoby, do
których poczułam nutkę sympatii.
Finney miał pecha. Miałam ochotę po prostu zamknąć się w pokoju i być sama z sobą.
W
głębi duszy było mi go jednak żal. No tak. Nie narzucał się, po prostu
grzecznie siedział i chciał ze mną współpracować. Ja tutaj miałam
problem. Wyrzutów sumienia z tego powodu nie miałam. Co mam zrobić, że
mam taki charakter i potrzeby? Bywa.
Spakowałam się szybko. Dałam mu zadanie do wykonania i to tyle. Czego chcieć więcej?
No właśnie koleżka Finney czegoś chciał.
Doprawdy
byłam zaskoczona, że podjął jakąś skromną próbę aby ze mną się
zapoznać. To było…dziwne, jednakże ciekawe. Nie pamiętam właściwie kiedy
ktoś ostatnio zaproponował mi zapoznanie się. Co prawda z początku
byłam na nie, jeżeli o to chodzi. Po prostu kierowałam się chęcią
wrócenia do siebie i zamknięcia się przed całym światem.
Ursula…ale czemu właściwie? Co prawda masz potrzebę samotności ale przecież jedzenie!
Bo
jak dłużej się tak zastanowić to gdybym wróciła, zrobiłabym się głodna i
musiałabym jakoś kombinować…a tak to mam okazję coś zjeść. Męczenie się
jeszcze chwilę nie brzmi raczej mądrze. Na dodatek kłócę się sama ze
sobą. Jednak tylko zjem, powiem co mam powiedzieć, podziękuję i wyjdę
stąd szybciej niż chciałam wcześniej. Można? Można. Nie wiedzę
przeszkód.
Westchnęłam głośno i przewróciłam oczyma:
- W porządku…- powiedziałam cicho i zerknęłam na chłopaka, tak na moment. Wydawało mi się, że się delikatnie uśmiecha.
A miałam być wredna i chłodna…Bywa? Bywa.
- W takim razie…eh…- spojrzałam w bok, nie chcąc nawiązywać zbyt długiego kontaktu wzrokowego – pogadajmy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz