Odkąd Alex wyszedł, siedziałem czerwony, niczym jakiś burak. Tak totalnie. Miałem wrażenie, że serce mi zaraz wyskoczy z piersi, a ja zacznę skakać i turlać się bez niego. Zaśmiałem się na tą myśl i położyłem się, przytulając poduszkę najmocniej, jak mogłem.
Zachowuję się jak zakochana nastolatka... A w sumie, ja jestem taką nastolatką. Poturlałem się przez chwilę, dając upust moim emocjom, całkowicie zapominając o wcześniejszym stresie spowodowanym moją "przemową". W momencie w którym spadłem z kanapy, syknąłem cicho z bólu i wstałem, lekko kuśtykając idąc w stronę sypialni. Przebrałem się, uważając na kostkę i przez chwilę leżałem na wielkim łóżku, całkowicie nic nie robiąc. Przymknąłem oczy i głęboko westchnąłem, ale szybko wstałem. Nie mogłem siedzieć bezczynnie. Wziąłem laptopa i znowu - jak jakaś kaleka - doszedłem do kuchni. Położyłem laptopa na blacie i usiadłem na taborecie. Włączyłem serwis szkolny tak w razie w (nawet nie wiem po co...) i YouTube. Po chwili oglądałem różne wypieki, desery, słodkości, poradniki i inne tego typu rzeczy. Ledwo zauważyłem, że ktoś do mnie napisał. Szybko wszedłem na stronę, a widząc, że to Alexander, wstrzymałem oddech. Widząc, że potrzebuje pomocy z hiszpańskim, zaśmiałem się cicho. Ogarniałem w sumie tylko podstawy, które jednak ochraniały mnie przed ocenami negatywnymi. Odpisałem mu i wpadłem na pomysł. Może upiekę babeczki? Klasnąłem w dłonie i wyjąłem wszystkie potrzebne mi produkty, dopiero po pewnym czasie przypominając o Alexie. Odpisałem mu i zamknąłem urządzenie, odkładając je gdzieś na stolik w salonie. I zacząłem wszystko szykować, ze szczerze szerokim uśmiechem na ustach. Mąka oczywiście musiała być wszędzie, tak więc gdy już wszystko zrobiłem i wsadziłem formę do piekarnika, zająłem się za sprzątanie. Zapominając oczywiście posprzątać samego siebie, heh. Nagle usłyszałem skrzeczenie papugi, co mnie nie zdziwiło. Powinna trochę polatać. Podszedłem do niej i ją wypuściłem, chwilę potem słysząc pukanie do drzwi. Otworzyłem je z delikatnym uśmiechem.
- No hej. Naprawdę nic nie umiem – westchnął, a po chwili zgarnął mąkę z mojego policzka. Czułem jak serce mi przyśpieszyło.
- Pieczesz coś? - Spytał, wchodząc do środka. Zamknąłem za nim drzwi.
- Tylko babeczki – odpowiedziałem, otrzepując mąkę z włosów. Jak zawsze, twarz i włosy w mące. Nagle usłyszałem trzepot skrzydeł, a kakadu usiadła na ramieniu chłopaka.
- Mikiii – zacząłem. - Twoja papuga na mnie dziwnie patrzy. Ma śmieszne oczy – pomiział jej łepek. Uroczo przymknęła powieki. Aww, to takie rozczulające.
- To Viivi – uśmiechnąłem się nieco, po czym usiadłem przy stole - Też nie jestem orłem, ale coś tam umiem – zapewniłem. Chłopak odsunął krzesło i dosiadł się, a papużka grzebała mu we włosach. Żeby potem się nie zdziwił jak zobaczy gniazdo - parsknąłem w myślach. Próbowałem nauczyć go podstaw, mówiąc głośno i wyraźnie, ale nie przynudzająco. W pewnym momencie, gdy na niego spojrzałem, zdałem sobie sprawę, że coś jest nie tak. Mówiłem coraz ciszej i wolniej. Widziałem jak powoli sięga do mojego nadgarstka, a ja poczułem jak serce przyśpiesza swoją pracę. Tym razem było to spowodowane czymś innym. Podsunął rękawy do góry, a ja zamknąłem oczy. Byłem przyzwyczajony do moich kilku blizn tak bardzo, że przestałem na nie zwracać większą uwagę. Chyba, że szedłem na trening pływacki - zawsze je czymś zasłaniałem. Wstydziłem się ich. Patrzyłem na niego, lekko przestraszony, kiedy on spojrzał się na mnie z... troską.
-Chcesz porozmawiać? - Spytał cicho, a ja poczułem napływające łzy do oczu. - Nie jestem dobrym mówca, ale naprawdę wysłucham, jeśli masz problem – dodał, gładząc kciukiem moje rany. Spuściłem wzrok, czując jak napływają mi łzy do oczu. Z nikim nie rozmawiałem na temat moich problemów, które mnie totalnie zmieniły... Nie miałem takiej osoby. Wszyscy "przyjaciele" odwrócili się, gdy zacząłem być popychadłem. Nie chcieli być przyjacielem popychadła, pedała, świni. Przymknąłem powieki, próbując unormować mój oddech. Miki, nic się nie dzieje, to wszystko się skończyło... Przecież przestałeś się okaleczać...
Przestałem, ale niedawno.
- Po prostu byłem popychadłem i nie miałem nikogo, kto by mnie wsparł - szepnąłem. Mówienie przychodziło mi z trudem, przez tą gulę w gardle. Czułem jak się trząsłem.
- Nie dość, że nauka i rodzina, to jeszcze rówieśnicy... Byłem słaby... - mówiłem drżącym głosem. - Ja jestem słaby - dodałem ciszej, czując spływające łzy, patrząc na te blizny i na dłoń chłopaka.
W tym momencie miałem wielką ochotę się przytulić i wypłakać, ale wiedziałem że to jest pewnie niemożliwe
Alex?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz