- Jest tylko lekko napuchnięte. Musiałeś źle stanąć jak biegałeś – powiedział, patrząc mi w oczy. - Na pewno nie masz gorączki...? - głupie rumieńce, przekleństwo mojego życia.
- Nie mam. I naprawdę nie musisz...
- Muszę – uśmiechnął się i wstał, idąc zapewne w stronę kuchni. Westchnąłem cicho.
- Gdzie kupiłeś te babeczki? - Spytał, kładąc mrożonkę na mojej kostce. Drgnąłem, przez nagłe zimno. - Wyglądają bosko. - Wymamrotałem coś pod nosem, w duchu jednak ciesząc się, że mu się podobają.
- Co tam mamroczesz?
- Sam upiekłem – powiedziałem nieco głośniej, odwracając wzrok. Co z moim postanowieniem, że będę z nim normalnie rozmawiać? I tak pewnie nie mam szans...
- Wyglądają ślicznie – Zapewnił, lekko ściskając dłonie w pieści. - Jeśli nie chcesz, bym tu był, to powiedz.
- O co ci chodzi? - Spytałem cicho, patrząc na niego nieco wystraszony. Chodzi o..,
- Nigdy na mnie nie patrzysz – czułem, jak moje oczy się powiększają. Źle. - Unikasz mojego spojrzenia. Wiem, że jestem dziwny, więc jeśli nie chcesz mnie widzieć, to po prostu to powiedz – dokończył, mówiąc coraz ciszej. Byłem w szoku. Serio tak myślał? Widziałem jak zaciska wargi, a potem wstaje i wychodzi. Wołałem za nim, ale mnie zignorował.
Zrobiło mi się przykro i czułem się tak, jakbym miał się zaraz rozpłakać. Wiedziałem że coś się stanie. To znowu moja wina.
- Jestem głupi czy głupi? - szepnąłem, wtulając twarz w wcześniej zabraną z siedzenia obok poduszkę.
Naprawdę uważał się za dziwnego? Dlaczego? Przecież jest przystojny, a to, że jest trochę bardziej cichy i to, że wygląda tak jak wygląda, sprawiało, że był... No, lepszy, w swoim sensie... Zganiłem się w myślach. Nie myśl za dużo, bo znowu przesadzisz, Mika. Po pewnym czasie spróbowałem wstać, a gdy to zrobiłem, ujrzałem na podłodze łyżwy, oparte o kanapę. Podniosłem brew.
- Alexandra? - szepnąłem cicho. Czyli za chwilę wróci. Po łyżwy, ale wróci.
Ponownie usiadłem, próbując obmyślić plan, jak mu wyjaśnić, dlaczego na niego nie patrzę.
Nie powiem mu, że się wstydzę, że mnie onieśmiela, bo się wyda i mnie wyśmieje... A może powiedzieć mu po prostu, że nie jest dziwny? Nie, to za mało. Ugryzłem się lekko w rękę, próbując coś wymyślić, ale musiałem przerwać moje myślenie, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Szybko wstałem i wziąłem łyżwy w ręce, lekko kuśtykając docierając do drzwi. Otworzyłem je i poczułem lekki ból w klatce piersiowej, widząc jego wyraz twarzy. Zagryzłem dolną wargę.
- Zapomniałem łyżew - powiedział tylko. Przez chwilę trwaliśmy w ciszy.
- Może... Możemy porozmawiać? W sumie... Nawet nie chcę słyszeć odmowy bo... - poczułem gulę w gardle - bo ja chciałbym ci coś wyjaśnić... - zerknąłem na niego, a widząc podniesioną brew, przestraszyłem się. To nie tak że się go bałem; bałem się, że schrzaniłem nową znajomość...
- A-alexander - czułem, jak głos mi drży - ja na ciebie nie patrzę, bo po prostu... mam taki charakter i... Nie wiem, dlaczego uważasz się za dziwnego, skoro taki nie jesteś... - nerwowo zerkałem na prawo i lewo, aż w końcu z mocno bijącym sercem spojrzałem w jego oczy, rumieniąc się.
- Mówię prawdę - dokończyłem, zagryzając ponownie wargę, czując jak drży.
- Nie mam. I naprawdę nie musisz...
- Muszę – uśmiechnął się i wstał, idąc zapewne w stronę kuchni. Westchnąłem cicho.
- Gdzie kupiłeś te babeczki? - Spytał, kładąc mrożonkę na mojej kostce. Drgnąłem, przez nagłe zimno. - Wyglądają bosko. - Wymamrotałem coś pod nosem, w duchu jednak ciesząc się, że mu się podobają.
- Co tam mamroczesz?
- Sam upiekłem – powiedziałem nieco głośniej, odwracając wzrok. Co z moim postanowieniem, że będę z nim normalnie rozmawiać? I tak pewnie nie mam szans...
- Wyglądają ślicznie – Zapewnił, lekko ściskając dłonie w pieści. - Jeśli nie chcesz, bym tu był, to powiedz.
- O co ci chodzi? - Spytałem cicho, patrząc na niego nieco wystraszony. Chodzi o..,
- Nigdy na mnie nie patrzysz – czułem, jak moje oczy się powiększają. Źle. - Unikasz mojego spojrzenia. Wiem, że jestem dziwny, więc jeśli nie chcesz mnie widzieć, to po prostu to powiedz – dokończył, mówiąc coraz ciszej. Byłem w szoku. Serio tak myślał? Widziałem jak zaciska wargi, a potem wstaje i wychodzi. Wołałem za nim, ale mnie zignorował.
Zrobiło mi się przykro i czułem się tak, jakbym miał się zaraz rozpłakać. Wiedziałem że coś się stanie. To znowu moja wina.
- Jestem głupi czy głupi? - szepnąłem, wtulając twarz w wcześniej zabraną z siedzenia obok poduszkę.
Naprawdę uważał się za dziwnego? Dlaczego? Przecież jest przystojny, a to, że jest trochę bardziej cichy i to, że wygląda tak jak wygląda, sprawiało, że był... No, lepszy, w swoim sensie... Zganiłem się w myślach. Nie myśl za dużo, bo znowu przesadzisz, Mika. Po pewnym czasie spróbowałem wstać, a gdy to zrobiłem, ujrzałem na podłodze łyżwy, oparte o kanapę. Podniosłem brew.
- Alexandra? - szepnąłem cicho. Czyli za chwilę wróci. Po łyżwy, ale wróci.
Ponownie usiadłem, próbując obmyślić plan, jak mu wyjaśnić, dlaczego na niego nie patrzę.
Nie powiem mu, że się wstydzę, że mnie onieśmiela, bo się wyda i mnie wyśmieje... A może powiedzieć mu po prostu, że nie jest dziwny? Nie, to za mało. Ugryzłem się lekko w rękę, próbując coś wymyślić, ale musiałem przerwać moje myślenie, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Szybko wstałem i wziąłem łyżwy w ręce, lekko kuśtykając docierając do drzwi. Otworzyłem je i poczułem lekki ból w klatce piersiowej, widząc jego wyraz twarzy. Zagryzłem dolną wargę.
- Zapomniałem łyżew - powiedział tylko. Przez chwilę trwaliśmy w ciszy.
- Może... Możemy porozmawiać? W sumie... Nawet nie chcę słyszeć odmowy bo... - poczułem gulę w gardle - bo ja chciałbym ci coś wyjaśnić... - zerknąłem na niego, a widząc podniesioną brew, przestraszyłem się. To nie tak że się go bałem; bałem się, że schrzaniłem nową znajomość...
- A-alexander - czułem, jak głos mi drży - ja na ciebie nie patrzę, bo po prostu... mam taki charakter i... Nie wiem, dlaczego uważasz się za dziwnego, skoro taki nie jesteś... - nerwowo zerkałem na prawo i lewo, aż w końcu z mocno bijącym sercem spojrzałem w jego oczy, rumieniąc się.
- Mówię prawdę - dokończyłem, zagryzając ponownie wargę, czując jak drży.
Alex?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz