Znów zacząłem samotną wędrówkę po szkolnych korytarzach, standardowo unikałem miejsc gdzie mogłoby być dużo ludzi. Idąc pustym korytarzem usłyszałem czyiś stłumiony głos:
-Przepraszam ja...zgubiłam się. Szukam głównego hallu...
Przystanąłem, nie odzywając się spojrzałem ukradkiem na dziewczynę, która owe pytanie o pomoc zadała. Patrzyła na ziemię, spojrzałem w tę stronę gdzie ona, jednak nic nie ujrzałem nie licząc bladych kafelków. Nie mówiąc nic wskazałem na koniec korytarza i pokazałem w prawo. Chyba nie do końca zrozumiała o co mi chodzi.
-Prosto i w prawo. - westchnąłem siląc się na słowa.
-A wiesz może gdzie jest Szkolny Klub Sportowy? - zapytała cicho.
-Rekrutacje są na hali sportowej. - mruknąłem.
Chciałem już iść, jednak zatrzymał mnie ponowny głos dziewczyny:
-Wiesz gdzie to jest? - zapytała jeszcze ciszej.
-Jest to duży budynek obok Akademii. - odparłem.
-Dziękuję. - powiedziała i odeszła.
Dopiero uczęszczam tu kilka dni, jednak teren już ogarnąłem. Nagle usłyszałem głos nauczyciela francuskiego, tylko tego nauczyciela jak na razie udało mi się zapamiętać:
-Dyrektorka cię woła.
Westchnąłem i udałem się za nauczycielem do gabinetu dyrektorki.
-Tak? - zmusiłem się na wypowiedzenie tego wchodząc do gabinetu.
-Pójdziesz na halę sportową i pomożesz w rekrutacji do Szkolnego Klubu Sportowego.
-Ale ja nie znam się na sporcie? - mruknąłem.
-Nic nie szkodzi, Pan Edmund Collins pójdzie z tobą i powie ci co masz robić.
Wyszedłem z nauczycielem z gabinetu i udałem się na halę. Jak zwykle nie mam nic do powiedzenia jeśli coś mam zrobić, nic tam nie pomogę, bo N I E znam się na S P O R C I E. Doszliśmy po chwili na do dużego budynku, weszliśmy na boisko, bardzo duże, przy wejściu stał dość długa ławka. Siedział przy nim jakiś chłopak, zgadywałem, że przewodniczący klubu, nauczyciel kazał mi usiąść. Z niechęcią wykonałem polecenie, oparłem głowę na ręce i czekałem aż to się skończy.
Zaczęła się rekrutacja, wciąż słyszałem słowa nauczyciela przeplatające się ze słowami chłopaka: "Pokaż co potrafisz" "A może zrobisz to, tamto" "Zastanowimy się" "Zostajesz przyjęty/a" "Nie dostajesz się" itp. Nagle usłyszałem głos dziewczyny, która zaczepiła mnie dziś na korytarzu.
-Zaprezentuj nam coś, na czego podstawie mielibyśmy cię przyjąć. - powiedział nauczyciel.
Dziewczyna zaczęła robić coś z piłką, oczywiście tylko ja tam nic nie wiedziałem o sporcie.
-Hmm.. Ciekawe, a może... - zaczął chłopak - Pokażesz jak grasz, biegasz i rzucasz? - dokończył.
-Ekhm, dobrze. - chrząknęła i zaczęła znów robić coś z piłką do koszykówki, wzrokiem podążałem za nią przez chwilę, jednak nie zainteresowało mnie to. Odwróciłem na chwilę wzrok po czym usłyszałem owacje nauczyciela i chłopaka.
-Hm? Co? Co się zadziało? - zapytałem cicho nauczyciela.
-Dostajesz się. - zawołał ignorując moje pytanie.
Znów westchnąłem.
-Mogę już iść? - zapytałem tym razem głośniej, że każdy tam obecny z pewnością usłyszał.
-Jeszcze kilka osób. - odparł chłopak.
-Ale po co ja tutaj? I tak nie wiem co oni odwalają ani dlaczego się cieszycie z trafienia do bramki lub kosza! Ludzie. - powiedziałem z irytacją. Wtedy wszyscy na mnie spojrzeli jak na idiotę.
-To dlaczego dyrektorka cię tu przysłała? - zapytał chłopak.
-Skąd mam wiedzieć? Poinformowałem ją, że nie mam żadnego pojęcia o sporcie. Ale ona i tak mnie tu wysłała, w tym czasie, który tu przesiedziałem, mógłbym zrobić pełno innych rzeczy, o których miałbym choć najmniejsze pojęcie!
-Jesteś chłopakiem, a dziewczyna wie więcej niż ty o sporcie? - zapytał jakiś chłopak siedzący na ławce.
-Tak. Jakiś problem? - warknąłem do niego.
Wstałem głośno odstawiając krzesło i wyszedłem z sali. Udałem się do akademii, jednak po półgodziny znów kazano mi iść do dyrektorki. Na korytarzu minąłem się z dziewczyną, przy której odwaliłem ten cyrk. Zaczęła iść niedaleko mnie, widziałem, że udawała, iż idzie gdzieś indziej ale nie wychodziło jej to. Trafiłem w końcu do dyrektorki.
-Co to miała być za akcja, o której powiedział mi Pan Edmund?! - zaczęła.
Na co wzruszyłem tylko ramionami.
-Tak nie można się zachowywać! - krzyczała, gadała coś jeszcze dalej ale już nie słuchałem jej krzyków. Nagle do gabinetu została prowadzona dziewczyna, która była świadkiem całej sytuacji.
-Powiedz proszę co wiesz o tej akcji. - zwróciła się do dziewczyny dyrektorka.
-Ja nic nie wiem, nic nie wiedziałam i nie słyszałam. - wyplątała się, w sumie mogła mnie wsypać i powiedzieć, że zrobiłem aferę i prawie rozwaliłem krzesło ale wyparła się, że uczestniczyła w tym.
Skupiłem się teraz na spoglądaniu za okno. Jednak nagle usłyszałem głos mojego wychowawcy:
-Nie można winić go za to, że nie zna się na sporcie.
Odwróciłem się szybko do nauczyciela, który akurat wchodził do gabinetu, najwyraźniej krzyki dyrektorki słychać w całej szkole.
-Uczeń nie może tak się zachowywać! Słyszał Pan jak on się odzywa do nauczycieli?! - nadal krzyczała.
-Krzykiem raczej nic Pani dyrektor u niego nie zdziała, to że posłucha kazań nic mu nie da. - wypowiedział się. Mocno mnie zdziwiło, że nauczyciel stanął w mojej obronie, w ogóle mnie zdziwiło, że tylko jeden nauczyciel się odezwał.
-To jaką karę Pan proponuję? - zapytała już mniej głośno.
-Na razie upomnienie albo uwaga, jest w nowej szkole i w nowym otoczeniu, może trudno mu się zaaklimatyzować? - uśmiechnął się nauczyciel. To mnie jeszcze bardziej zdziwiło, pierwszy raz ujrzałem aby Pan Odell się uśmiecha.
-Pan się dobrze czuje? - zapytałem go cicho.
-Czuje się wspaniale. - odparł.
Teraz to się go wręcz bałem. Wyszliśmy z gabinetu, nauczyciel odszedł, odprowadziłem go wzrokiem.
-Dlaczego mnie nie wydałaś? - zapytałem dziewczynę, która także wyszła z gabinetu - Nie miałaś zastrzeżeń aby to zrobić.
Ayame? Nudzi mi się niemiłosiernie xd
-Przepraszam ja...zgubiłam się. Szukam głównego hallu...
Przystanąłem, nie odzywając się spojrzałem ukradkiem na dziewczynę, która owe pytanie o pomoc zadała. Patrzyła na ziemię, spojrzałem w tę stronę gdzie ona, jednak nic nie ujrzałem nie licząc bladych kafelków. Nie mówiąc nic wskazałem na koniec korytarza i pokazałem w prawo. Chyba nie do końca zrozumiała o co mi chodzi.
-Prosto i w prawo. - westchnąłem siląc się na słowa.
-A wiesz może gdzie jest Szkolny Klub Sportowy? - zapytała cicho.
-Rekrutacje są na hali sportowej. - mruknąłem.
Chciałem już iść, jednak zatrzymał mnie ponowny głos dziewczyny:
-Wiesz gdzie to jest? - zapytała jeszcze ciszej.
-Jest to duży budynek obok Akademii. - odparłem.
-Dziękuję. - powiedziała i odeszła.
Dopiero uczęszczam tu kilka dni, jednak teren już ogarnąłem. Nagle usłyszałem głos nauczyciela francuskiego, tylko tego nauczyciela jak na razie udało mi się zapamiętać:
-Dyrektorka cię woła.
Westchnąłem i udałem się za nauczycielem do gabinetu dyrektorki.
-Tak? - zmusiłem się na wypowiedzenie tego wchodząc do gabinetu.
-Pójdziesz na halę sportową i pomożesz w rekrutacji do Szkolnego Klubu Sportowego.
-Ale ja nie znam się na sporcie? - mruknąłem.
-Nic nie szkodzi, Pan Edmund Collins pójdzie z tobą i powie ci co masz robić.
Wyszedłem z nauczycielem z gabinetu i udałem się na halę. Jak zwykle nie mam nic do powiedzenia jeśli coś mam zrobić, nic tam nie pomogę, bo N I E znam się na S P O R C I E. Doszliśmy po chwili na do dużego budynku, weszliśmy na boisko, bardzo duże, przy wejściu stał dość długa ławka. Siedział przy nim jakiś chłopak, zgadywałem, że przewodniczący klubu, nauczyciel kazał mi usiąść. Z niechęcią wykonałem polecenie, oparłem głowę na ręce i czekałem aż to się skończy.
Zaczęła się rekrutacja, wciąż słyszałem słowa nauczyciela przeplatające się ze słowami chłopaka: "Pokaż co potrafisz" "A może zrobisz to, tamto" "Zastanowimy się" "Zostajesz przyjęty/a" "Nie dostajesz się" itp. Nagle usłyszałem głos dziewczyny, która zaczepiła mnie dziś na korytarzu.
-Zaprezentuj nam coś, na czego podstawie mielibyśmy cię przyjąć. - powiedział nauczyciel.
Dziewczyna zaczęła robić coś z piłką, oczywiście tylko ja tam nic nie wiedziałem o sporcie.
-Hmm.. Ciekawe, a może... - zaczął chłopak - Pokażesz jak grasz, biegasz i rzucasz? - dokończył.
-Ekhm, dobrze. - chrząknęła i zaczęła znów robić coś z piłką do koszykówki, wzrokiem podążałem za nią przez chwilę, jednak nie zainteresowało mnie to. Odwróciłem na chwilę wzrok po czym usłyszałem owacje nauczyciela i chłopaka.
-Hm? Co? Co się zadziało? - zapytałem cicho nauczyciela.
-Dostajesz się. - zawołał ignorując moje pytanie.
Znów westchnąłem.
-Mogę już iść? - zapytałem tym razem głośniej, że każdy tam obecny z pewnością usłyszał.
-Jeszcze kilka osób. - odparł chłopak.
-Ale po co ja tutaj? I tak nie wiem co oni odwalają ani dlaczego się cieszycie z trafienia do bramki lub kosza! Ludzie. - powiedziałem z irytacją. Wtedy wszyscy na mnie spojrzeli jak na idiotę.
-To dlaczego dyrektorka cię tu przysłała? - zapytał chłopak.
-Skąd mam wiedzieć? Poinformowałem ją, że nie mam żadnego pojęcia o sporcie. Ale ona i tak mnie tu wysłała, w tym czasie, który tu przesiedziałem, mógłbym zrobić pełno innych rzeczy, o których miałbym choć najmniejsze pojęcie!
-Jesteś chłopakiem, a dziewczyna wie więcej niż ty o sporcie? - zapytał jakiś chłopak siedzący na ławce.
-Tak. Jakiś problem? - warknąłem do niego.
Wstałem głośno odstawiając krzesło i wyszedłem z sali. Udałem się do akademii, jednak po półgodziny znów kazano mi iść do dyrektorki. Na korytarzu minąłem się z dziewczyną, przy której odwaliłem ten cyrk. Zaczęła iść niedaleko mnie, widziałem, że udawała, iż idzie gdzieś indziej ale nie wychodziło jej to. Trafiłem w końcu do dyrektorki.
-Co to miała być za akcja, o której powiedział mi Pan Edmund?! - zaczęła.
Na co wzruszyłem tylko ramionami.
-Tak nie można się zachowywać! - krzyczała, gadała coś jeszcze dalej ale już nie słuchałem jej krzyków. Nagle do gabinetu została prowadzona dziewczyna, która była świadkiem całej sytuacji.
-Powiedz proszę co wiesz o tej akcji. - zwróciła się do dziewczyny dyrektorka.
-Ja nic nie wiem, nic nie wiedziałam i nie słyszałam. - wyplątała się, w sumie mogła mnie wsypać i powiedzieć, że zrobiłem aferę i prawie rozwaliłem krzesło ale wyparła się, że uczestniczyła w tym.
Skupiłem się teraz na spoglądaniu za okno. Jednak nagle usłyszałem głos mojego wychowawcy:
-Nie można winić go za to, że nie zna się na sporcie.
Odwróciłem się szybko do nauczyciela, który akurat wchodził do gabinetu, najwyraźniej krzyki dyrektorki słychać w całej szkole.
-Uczeń nie może tak się zachowywać! Słyszał Pan jak on się odzywa do nauczycieli?! - nadal krzyczała.
-Krzykiem raczej nic Pani dyrektor u niego nie zdziała, to że posłucha kazań nic mu nie da. - wypowiedział się. Mocno mnie zdziwiło, że nauczyciel stanął w mojej obronie, w ogóle mnie zdziwiło, że tylko jeden nauczyciel się odezwał.
-To jaką karę Pan proponuję? - zapytała już mniej głośno.
-Na razie upomnienie albo uwaga, jest w nowej szkole i w nowym otoczeniu, może trudno mu się zaaklimatyzować? - uśmiechnął się nauczyciel. To mnie jeszcze bardziej zdziwiło, pierwszy raz ujrzałem aby Pan Odell się uśmiecha.
-Pan się dobrze czuje? - zapytałem go cicho.
-Czuje się wspaniale. - odparł.
Teraz to się go wręcz bałem. Wyszliśmy z gabinetu, nauczyciel odszedł, odprowadziłem go wzrokiem.
-Dlaczego mnie nie wydałaś? - zapytałem dziewczynę, która także wyszła z gabinetu - Nie miałaś zastrzeżeń aby to zrobić.
Ayame? Nudzi mi się niemiłosiernie xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz