Dzisiejszy dzień był najgorszym. Nie dość, że musiałam ścierpieć francuski i to w dodatku tyle lekcji to jeszcze kłótnia z A-chanem. Rozpłakałam się. Chciałam, żeby to Anthony przyszedł i mnie pocieszył, ale w zamian to przyszedł chłopak z wcześniej. Nie chciał, abym szukała A-chana, co mnie zaniepokoiło. Powiedziałam, że nie pójdę go szukać, ale za to poszłam za samym Rafael'em. Wreszcie powiedział, że nie mam szukać Anthony'ego, a ja poszłam wreszcie tylko za nim, aby mieć go na oku jako nowego ucznia. Schowałam się za drzewem i przysłuchałam się całej rozmowy do czasu jak jeden z mężczyzn mnie nie znalazł. Na rozkaz A-chana puścili mnie, a ja spojrzałam się na wszystkich do okoła. Byłam wściekła na wszystkich do okoła a zwłaszcza na Anthony'ego. Wiedziałam jaki jest Anthony dlatego, gdy poprosił mnie o rozmowę to tego nie zrobiłam tego. Wolałam na spokojnie z nim pogadać i bez jakich kolwiek innych osób. Tylko my we dwoje. Anthony wziął teczkę od jednego z nich i wrócił do pokoju. Ja zostałam z całą trójką chłopaków.
- A gdzie wy się wybieracie?! Musimy sobie pogadać i to tak na poważnie! - spojrzałam się na nich i zatrzymałam dwóch goryli. Cała trójka stanęła pod ścianą.
- Czego chcesz Akane-chan? - spytał się Rafael z niepewnym uśmiechem.
- O czym panienko chcesz porozmawiać? - spytał się blondyn.
- Musimy sobie ustalić, że osoba która może zabić A-chana jako pierwsza jestem ja i nik inny! - spojrzałam się na Rafael'a. Było to w szczególności zwrócone do niego, ale też i do tamtych dwóch. - Po drugie, jeżeli macie jakąś przesyłkę czy coś innego to macie mi o wszystkim powiedzieć bo inaczej tego pożałujecie! Mam nadzieję, że nazwisko Suzuruya coś wam mówi i nie będę musiał używać swoich kontaktów, a zwłaszcza moich rodziców nie mówiąc o braciszku. Co do tego waszego szefa, Dragona czy jak mu tam było, to powiedzcie mu, że ma zostawić mojego A-chana, bo jak nie to sama go znajdę i mu przywale, a zabije go gdy coś się stanie mojemu A-chanowi. Zrozumiano!!! - byłam zła, a mówić dokładniej to wściekła. Goryle chyba zrozumiały o co mi chodzi.
Nie chciałam się bronić swoim nazwiskiem jednak jeżeli chodziło o Anthony'ego to musiałam i nie żałowałam, a mój tato jak i bracia to zrozumieją.
Poszłam do pokoju chłopaka. On otworzył mi drzwi i zamknął je za mną, zakluczając je.
- Dlaczego przyszłaś? - spytał się patrząc na mnie swoim chłodnym wzrokiem. Stał przy parapecie, odwrócony w moją stronę.
- Głupek z ciebie! Dlaczego zostawiłeś mnie na korytarzu z tym gamoniem? Co mi to dało, że mnie pocieszył skoro to nie to samo jak ty to robisz. Tylko bardziej mnie to zasmuciło i rozwścieczyło... Wyreczyłeś się tym gamoniem i nawet nic nie zrobiłeś. Głupi A-chan! W dodatku twój wyraz twarzy i te smutne oczy... To najbardziej mnie zabolało... - nie wiedziałam co mam dalej powiedzieć. Czułam się bezsensownie, a emocje jakie czułam były koszmarne, bałam się tego, że znowu kogoś stracę. - Osoba która ciebie zabiję jako pierwsza, będę ja, a nie ty sam! Zapamiętaj to sobie! - położyłam na stole chusteczkę i balsam do ust, aby sobie je opatrzył jak tylko wyjdę.
- Lepiej by było, gdybym umarła - powiedziałam cicho pod nosem.Otworzyłam drzwi i wyszłam z pokoju.
Jednak gdy tylko dotarłam do schód, upadłam na ziemię. Zaczęłam kaszleć. Odkrywając dłoń od ust zobaczyłam krew. Wiedziałam co to oznacza. Moja choroba powróciła, a lekarstwa jakie przejmowałam musiały zostać zmienione. Walnęłam ze wściekłości pięścią w ścianę. Wszystko się waliło i to też w takim momencie. Przez dwa dni nie widziałam Anthony'ego. Prawdopodobnie nie chciał mnie już więcej znać. Skupiłam się na treningach do najbliższych zawodów. W nocy prawie wcale nie spałam. Nie potrafiłam... Śnił mi się koszmar w którym Anthony odchodzi ode mnie i idzie z kimś innym. Nadszedł czas na zawody. Miałam dość po pływaniu, a czekały mnie jeszcze dwie godziny cięższego wysiłku.
- Dlaczego tak się przemęczasz? - usłyszałam za sobą głos Rafaela.
- Wczoraj ktoś powiedział, że jestem beznadziejna i nie zdołam wygrać wszystkich zawodów. W dodatku obraził A-chana. Dlatego założyłam się... Jak tylko wygram on będzie musiał uklęknąć przed A-chanem i go przeprosić - wytłumaczyłam mu co zaszło wczoraj. Musiałam komuś to powiedzieć.
- Dlaczego to robisz dla takiego bandyty jakim jest Anthony?
- On nie jest bandyta. Popełnił kilka błędów, ale kto z nas ich nie popełnia? Ja sama popełniam błędy, z tym że więcej niż można by sobie wyobrazić. Ja po prostu za bardzo sobie go cenię, a poza tym moje serce by pękło gdybym tego nie zrobiła. Za bardzo go kocham, aby ktoś miał go doprowadzać do smutku... Wreszcie tylko ja go mogę doprowadzić do smutku, płaczu, szczęścia, złości, a osoba jaka go zabije będę ja i nikt inny - odpowiedziałam z uśmiechem. Wstałam z ziemi i poszłam na następne zawody. Wstałam ostatnimi resztkami sił i wygrałam wszystkie zawody. Poprosiłam przewodniczących z każdego kółka, aby odebrali za mnie nagrody. Dokonałam tego i mogłam być spokojna. Wróciłam do pokoju. Musiałam odpocząć. Moje ciało odmawiało posłuszeństwa, było ciężkie. Brat dzisiaj po mnie miał przyjechać i zabrać na kilka dni ze szkoły. Zasnęłam, a gdy się obudziłam leżałam na czyichś kolanach, byłam w aucie. Wstałam powoli i spojrzałam się na osobę siedzącą obok mnie, był to mój brat. Uśmiechnęłam się, ale powstrzymałam się od płaczu. Zrobione badania tylko potwierdziły to, że choroba powróciła. Zgodziłam się na przyjmowanie eksperymentalnych lekarstw. Nie przejmowałam się tym, że będę słabsza. Chciałam już wrócić do szkoły i zobaczyć się z A-chanem. Po dwóch dniach wróciłam do szkoły. Nie poszłam tego dnia na lekcje, po prostu poszłam na dach gdzie usiadłam i oparłam się o ścianę. Przygarnęłam nogi i obiecał je rękoma, chowając głowę. Szczerze nie wiedziałam na co czekałam. Ale ostatnim raz to właśnie tutaj przyszedł mnie szukać A-chan. Chciałabym go już przytulić i poczuć jego ciepło, jednak pewnie on już nie chciał być ze mną. Wreszcie kto by chciał mieć taką dziewczynę jak ja. Słaba, chora i w dodatku głupia dziewczyna, taka byłam. On na pewno nie chciał być już więcej z kimś takim jak ja.
- Dlaczego ja to zepsułam! Głupia ja! Nic nie potrafię zrobić! Wszystko czego dotknę psuje się lub kto mnie zaczyna nienawidzić! Beznadziejna i głupia! Dlaczego i po co ja jeszcze żyje na tym świecie? - wymruczałam kilka zdań cicho pod nosem. Nikt nie usłyszał. Byłam kompletnie sama. Nikt oprócz mnie, moich łez i wiatru nie mógł tego usłyszeć. - Tęsknię za tobą A-chan. Chce, abyś wrócił do mnie A-chan. Proszę wróć! - tęskniłam, a za każdym razem gdy wymawiałam imię Anthony'ego, moje serce jeszcze bardziej bolało tak jaki wszystko inne. Ból był nie do wytrzymania i to nie przez chorobę, a przez tęsknotę za A-chanem.
< Anthony?> tak to jest jak się obejrzy jakaś dramat romantyczny :p
- A gdzie wy się wybieracie?! Musimy sobie pogadać i to tak na poważnie! - spojrzałam się na nich i zatrzymałam dwóch goryli. Cała trójka stanęła pod ścianą.
- Czego chcesz Akane-chan? - spytał się Rafael z niepewnym uśmiechem.
- O czym panienko chcesz porozmawiać? - spytał się blondyn.
- Musimy sobie ustalić, że osoba która może zabić A-chana jako pierwsza jestem ja i nik inny! - spojrzałam się na Rafael'a. Było to w szczególności zwrócone do niego, ale też i do tamtych dwóch. - Po drugie, jeżeli macie jakąś przesyłkę czy coś innego to macie mi o wszystkim powiedzieć bo inaczej tego pożałujecie! Mam nadzieję, że nazwisko Suzuruya coś wam mówi i nie będę musiał używać swoich kontaktów, a zwłaszcza moich rodziców nie mówiąc o braciszku. Co do tego waszego szefa, Dragona czy jak mu tam było, to powiedzcie mu, że ma zostawić mojego A-chana, bo jak nie to sama go znajdę i mu przywale, a zabije go gdy coś się stanie mojemu A-chanowi. Zrozumiano!!! - byłam zła, a mówić dokładniej to wściekła. Goryle chyba zrozumiały o co mi chodzi.
Nie chciałam się bronić swoim nazwiskiem jednak jeżeli chodziło o Anthony'ego to musiałam i nie żałowałam, a mój tato jak i bracia to zrozumieją.
Poszłam do pokoju chłopaka. On otworzył mi drzwi i zamknął je za mną, zakluczając je.
- Dlaczego przyszłaś? - spytał się patrząc na mnie swoim chłodnym wzrokiem. Stał przy parapecie, odwrócony w moją stronę.
- Głupek z ciebie! Dlaczego zostawiłeś mnie na korytarzu z tym gamoniem? Co mi to dało, że mnie pocieszył skoro to nie to samo jak ty to robisz. Tylko bardziej mnie to zasmuciło i rozwścieczyło... Wyreczyłeś się tym gamoniem i nawet nic nie zrobiłeś. Głupi A-chan! W dodatku twój wyraz twarzy i te smutne oczy... To najbardziej mnie zabolało... - nie wiedziałam co mam dalej powiedzieć. Czułam się bezsensownie, a emocje jakie czułam były koszmarne, bałam się tego, że znowu kogoś stracę. - Osoba która ciebie zabiję jako pierwsza, będę ja, a nie ty sam! Zapamiętaj to sobie! - położyłam na stole chusteczkę i balsam do ust, aby sobie je opatrzył jak tylko wyjdę.
- Lepiej by było, gdybym umarła - powiedziałam cicho pod nosem.Otworzyłam drzwi i wyszłam z pokoju.
Jednak gdy tylko dotarłam do schód, upadłam na ziemię. Zaczęłam kaszleć. Odkrywając dłoń od ust zobaczyłam krew. Wiedziałam co to oznacza. Moja choroba powróciła, a lekarstwa jakie przejmowałam musiały zostać zmienione. Walnęłam ze wściekłości pięścią w ścianę. Wszystko się waliło i to też w takim momencie. Przez dwa dni nie widziałam Anthony'ego. Prawdopodobnie nie chciał mnie już więcej znać. Skupiłam się na treningach do najbliższych zawodów. W nocy prawie wcale nie spałam. Nie potrafiłam... Śnił mi się koszmar w którym Anthony odchodzi ode mnie i idzie z kimś innym. Nadszedł czas na zawody. Miałam dość po pływaniu, a czekały mnie jeszcze dwie godziny cięższego wysiłku.
- Dlaczego tak się przemęczasz? - usłyszałam za sobą głos Rafaela.
- Wczoraj ktoś powiedział, że jestem beznadziejna i nie zdołam wygrać wszystkich zawodów. W dodatku obraził A-chana. Dlatego założyłam się... Jak tylko wygram on będzie musiał uklęknąć przed A-chanem i go przeprosić - wytłumaczyłam mu co zaszło wczoraj. Musiałam komuś to powiedzieć.
- Dlaczego to robisz dla takiego bandyty jakim jest Anthony?
- On nie jest bandyta. Popełnił kilka błędów, ale kto z nas ich nie popełnia? Ja sama popełniam błędy, z tym że więcej niż można by sobie wyobrazić. Ja po prostu za bardzo sobie go cenię, a poza tym moje serce by pękło gdybym tego nie zrobiła. Za bardzo go kocham, aby ktoś miał go doprowadzać do smutku... Wreszcie tylko ja go mogę doprowadzić do smutku, płaczu, szczęścia, złości, a osoba jaka go zabije będę ja i nikt inny - odpowiedziałam z uśmiechem. Wstałam z ziemi i poszłam na następne zawody. Wstałam ostatnimi resztkami sił i wygrałam wszystkie zawody. Poprosiłam przewodniczących z każdego kółka, aby odebrali za mnie nagrody. Dokonałam tego i mogłam być spokojna. Wróciłam do pokoju. Musiałam odpocząć. Moje ciało odmawiało posłuszeństwa, było ciężkie. Brat dzisiaj po mnie miał przyjechać i zabrać na kilka dni ze szkoły. Zasnęłam, a gdy się obudziłam leżałam na czyichś kolanach, byłam w aucie. Wstałam powoli i spojrzałam się na osobę siedzącą obok mnie, był to mój brat. Uśmiechnęłam się, ale powstrzymałam się od płaczu. Zrobione badania tylko potwierdziły to, że choroba powróciła. Zgodziłam się na przyjmowanie eksperymentalnych lekarstw. Nie przejmowałam się tym, że będę słabsza. Chciałam już wrócić do szkoły i zobaczyć się z A-chanem. Po dwóch dniach wróciłam do szkoły. Nie poszłam tego dnia na lekcje, po prostu poszłam na dach gdzie usiadłam i oparłam się o ścianę. Przygarnęłam nogi i obiecał je rękoma, chowając głowę. Szczerze nie wiedziałam na co czekałam. Ale ostatnim raz to właśnie tutaj przyszedł mnie szukać A-chan. Chciałabym go już przytulić i poczuć jego ciepło, jednak pewnie on już nie chciał być ze mną. Wreszcie kto by chciał mieć taką dziewczynę jak ja. Słaba, chora i w dodatku głupia dziewczyna, taka byłam. On na pewno nie chciał być już więcej z kimś takim jak ja.
- Dlaczego ja to zepsułam! Głupia ja! Nic nie potrafię zrobić! Wszystko czego dotknę psuje się lub kto mnie zaczyna nienawidzić! Beznadziejna i głupia! Dlaczego i po co ja jeszcze żyje na tym świecie? - wymruczałam kilka zdań cicho pod nosem. Nikt nie usłyszał. Byłam kompletnie sama. Nikt oprócz mnie, moich łez i wiatru nie mógł tego usłyszeć. - Tęsknię za tobą A-chan. Chce, abyś wrócił do mnie A-chan. Proszę wróć! - tęskniłam, a za każdym razem gdy wymawiałam imię Anthony'ego, moje serce jeszcze bardziej bolało tak jaki wszystko inne. Ból był nie do wytrzymania i to nie przez chorobę, a przez tęsknotę za A-chanem.
< Anthony?> tak to jest jak się obejrzy jakaś dramat romantyczny :p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz