Zabrałem dziewczynki do "lodowej", gdzie przez piętnaście minut sprzeczały się co do tego jakie lody są najlepsze, ostatecznie wybierając po dwugałkowym miksie z rozszerzonych smaków. Po tym, spokojnym spacerkiem, ruszyliśmy w stronę obrzeży Nowego Miasta, gdzie znajdował się dom owej koleżanki dziewczynek. Suzie, czy coś w tym stylu.
Przez większość drogi Mairu dreptała dookoła mnie i Kururi, która w ciszy trzymała mnie za rękę i jadła swojego loda. Ten młodszej bliźniaczki częściowo skapnął na ziemię.
Drzwi otworzyła nam matka Suzie. Miałem to zaplanowane już wcześniej, więc bez ogródek i z uśmiechem wskazała dziewczynkom drogę do pokoju córki.
- Może wejdziesz na chwilę..? - zaprosiła mnie, otwierając szerzej drzwi, ale pokręciłem głową, pamiętając o grzecznym uśmiechu.
- Czeka na mnie koleżanka - wytłumaczyłem, na co oczy kobiety zabłysły.
- Koleżanka? - powtórzyła zaczepnie, a ja wywróciłem oczami.
- Dlaczego miałbym mieć dziewczynę..? - westchnąłem, a kobieta poklepała mnie lekko po policzku.
- Z taką buźką dziwię się że jeszcze nie masz.
Chyba spaliłem buraka. Raczej, zważając na fakt, że kilka sekund po szybkim pożegnaniu byłem już na rogu, a za sobą słyszałem dźwięczny śmiech kobiety.
Rany... ci Europejczycy są czasem okropni...
Wracając do domu, zahaczyłem o sklep, gdzie kupiłem składniki na obiad następnego dnia.
Schowawszy zakupy do lodówki i szafek, ruszyłem na górę, zastanawiając się czy Kuro już wróciła ze swojej eskapady. Odpowiedź na to pytanie otrzymałem natychmiast jak wszedłem do swojego pokoju. Ophelia leżała na boku, lewą ręką luźno obejmując kotkę wtuloną w jej pierś. Przez chwilę stałem w progu, przypatrując się temu co najmniej uroczemu zjawisku i dopiero kiedy zorientowałem się że się gapię, odwróciłem się na pięcie, chwytając klamkę z zamiarem ponownego zamknięcia drzwi.
- Już jesteś..
Zatrzymałem się w półkroku, słysząc zaspany głos dziewczyny.
- Tak, ale możesz jeszcze pospać, nigdzie się nie spieszymy.
Spojrzałem przez ramię, słysząc skrzypnięcie ramy łóżka.
- I tak już nie zasnę - ziewnęła, a uprzednio zwinięta przy niej kotka wskoczyła jej na kolana - Oh!
Uśmiechnąłem się lekko.
- Kuro chyba nie chce żebyś się podnosiła - skomentowałem.
- Tak ma na imię? - spytała dziewczyna, głaszcząc moją puszystą bestię.
- Tak, i Kuro znaczy czarny po japońsku.
Zachichotała.
- Ale byłeś kreatywny...
Wzruszyłem ramionami.
Opuś? ^^
No to niech potem nie ma żalu że cię ukradłam.
Przez większość drogi Mairu dreptała dookoła mnie i Kururi, która w ciszy trzymała mnie za rękę i jadła swojego loda. Ten młodszej bliźniaczki częściowo skapnął na ziemię.
Drzwi otworzyła nam matka Suzie. Miałem to zaplanowane już wcześniej, więc bez ogródek i z uśmiechem wskazała dziewczynkom drogę do pokoju córki.
- Może wejdziesz na chwilę..? - zaprosiła mnie, otwierając szerzej drzwi, ale pokręciłem głową, pamiętając o grzecznym uśmiechu.
- Czeka na mnie koleżanka - wytłumaczyłem, na co oczy kobiety zabłysły.
- Koleżanka? - powtórzyła zaczepnie, a ja wywróciłem oczami.
- Dlaczego miałbym mieć dziewczynę..? - westchnąłem, a kobieta poklepała mnie lekko po policzku.
- Z taką buźką dziwię się że jeszcze nie masz.
Chyba spaliłem buraka. Raczej, zważając na fakt, że kilka sekund po szybkim pożegnaniu byłem już na rogu, a za sobą słyszałem dźwięczny śmiech kobiety.
Rany... ci Europejczycy są czasem okropni...
Wracając do domu, zahaczyłem o sklep, gdzie kupiłem składniki na obiad następnego dnia.
Schowawszy zakupy do lodówki i szafek, ruszyłem na górę, zastanawiając się czy Kuro już wróciła ze swojej eskapady. Odpowiedź na to pytanie otrzymałem natychmiast jak wszedłem do swojego pokoju. Ophelia leżała na boku, lewą ręką luźno obejmując kotkę wtuloną w jej pierś. Przez chwilę stałem w progu, przypatrując się temu co najmniej uroczemu zjawisku i dopiero kiedy zorientowałem się że się gapię, odwróciłem się na pięcie, chwytając klamkę z zamiarem ponownego zamknięcia drzwi.
- Już jesteś..
Zatrzymałem się w półkroku, słysząc zaspany głos dziewczyny.
- Tak, ale możesz jeszcze pospać, nigdzie się nie spieszymy.
Spojrzałem przez ramię, słysząc skrzypnięcie ramy łóżka.
- I tak już nie zasnę - ziewnęła, a uprzednio zwinięta przy niej kotka wskoczyła jej na kolana - Oh!
Uśmiechnąłem się lekko.
- Kuro chyba nie chce żebyś się podnosiła - skomentowałem.
- Tak ma na imię? - spytała dziewczyna, głaszcząc moją puszystą bestię.
- Tak, i Kuro znaczy czarny po japońsku.
Zachichotała.
- Ale byłeś kreatywny...
Wzruszyłem ramionami.
Opuś? ^^
No to niech potem nie ma żalu że cię ukradłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz