Miałam, a raczej wręcz musiałam zostać dwa dni w szpitalu. Co prawda A-chan mi obiecał, że będzie od razu po lekcjach do mnie przyjeżdżał i dotrzymał obietnicy, ale co z czasem gdy byłam sama? Wykradałam się z pokoju, aby pospacerować, ale zostałam zawsze nakryta, co mnie strasznie irytowało. Czułam się lepiej, ale te dwa dni co musiałam zostać były dla mnie męczarnia. Nie mogłam nic robić oprócz leżeć i się nudzić. Na szczęście A-chan do mnie pisał i mnie rozweselał. Byłam mu za to wdzięczna i to bardzo. Dwa dni minęły, a on przyszedł z ogromnym uśmiechem na twarzy, po czym wróciliśmy do akademii.
- Pytanie za sto punktów. Jakie najbardziej lubisz zwierzę domowe? - spytał się chłopak, przed moim pokojem. - Tylko takie dość małe. - dodał z trochę podejrzanym uśmiechem.
- Sama nie wiem. Nigdy nie miałam zwierzaka. To co wiem to na pewno nie chciałabym mieć żadnego pajęczaka, werza i myszy... - odpowiedziałam po czym spojrzałam się na niego. - Dlaczego się pytasz? - spojrzałam na niego, a on tylko się uśmiechnął. Ten rodzaj uśmiechu oznaczało, że co ukrywa przede mną. - A-chan o co chodzi z tym zwierzakiem? - spytałam się, on nic.
<Anthony?>
- Pytanie za sto punktów. Jakie najbardziej lubisz zwierzę domowe? - spytał się chłopak, przed moim pokojem. - Tylko takie dość małe. - dodał z trochę podejrzanym uśmiechem.
- Sama nie wiem. Nigdy nie miałam zwierzaka. To co wiem to na pewno nie chciałabym mieć żadnego pajęczaka, werza i myszy... - odpowiedziałam po czym spojrzałam się na niego. - Dlaczego się pytasz? - spojrzałam na niego, a on tylko się uśmiechnął. Ten rodzaj uśmiechu oznaczało, że co ukrywa przede mną. - A-chan o co chodzi z tym zwierzakiem? - spytałam się, on nic.
<Anthony?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz