-O nic. - odparłem na pytanie dziewczyny.
Weszliśmy do jej pokoju, wszystko było oczywiście w najlepszym porządku, ale przyglądała się wszystkiemu uważnie.
-Spokojnie, nie znajdziesz niczego, albo raczej nikogo tutaj. A przynajmniej nie teraz. - powiedziałem po chwili.
-Co ty kombinujesz? - zapytała.
-Ja? Nic. No co ty. - uśmiechnąłem się.
Jasne, że kombinowałem. Już jesień, zaraz zima. Wraz z zimą święta. O wszystkim lepiej myśleć dużo wcześniej...
-Masz jakieś plany na dzisiaj? - zapytała dziewczyna siadając na łóżku.
-Hm... Dzisiaj przewidywałem dużo uśmiechu i radości. Ale w międzyczasie muszę spotkać się z Zii'em. Prosił mnie o to, ma coś "bardzo ważnego" mi do przekazania. Powiedział abym był sam, ale wolę iść z tobą, musisz tylko poczekać wtedy kawałek dalej, aby cię nie zauważył. No chyba, że wolisz zostać.
-Idę z tobą. A o której?
-O dwudziestej trzeciej dopiero.
-Dlaczego tak późno? - zapytała.
-Wcześniej nie może. No wiesz, praca jego jest dwudziestoczterogodzinna. - odparłem. - A teraz pójdziemy do miasta. Tam coś czeka. - dodałem.
-Co takiego? - spytała zaciekawiona.
-Zobaczysz. - odrzekłem.
Wyszliśmy z jej pokoju i poszliśmy do miasta. Kroczyliśmy powoli, nie śpieszyło nam się nigdzie. Mi może trochę tak, ale wolałem to stłumić. Dziewczyna szła krawężnikiem, śmiejąc się i próbując utrzymać równowagę. Ja podążałem normalnie chodnikiem, uśmiechając się do siebie. Widząc jednak znajomą mi postać w oddali uśmiech zniknął z mojej tworzy ustępując powadze, ale też niezadowoleniu.
-Dlaczego wyszedł? I dlaczego jest sam? - zapytałem cicho sam siebie.
-Co mówiłeś? - zapytała nagle Akane.
-Nic. - mruknąłem.
-Coś się stało? - przyjrzała mi się uważnie.
-Nie. Wszystko ok. - odparłem.
Byliśmy coraz bliżej postaci, on musiał podejść, wiedziałem to. Wiedzieliśmy oboje, że nic się nie stanie, przynajmniej na razie. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer, przystając na chodniku. Dziewczyna również stanęła pytając:
-Dlaczego stanęliśmy? I gdzie dzwonisz?
-Chwila. - powiedziałem do niej, a w tym samym momencie odebrano telefon. - Zii? Myślałem, że chcesz się spotkać o dwudziestej trzeciej. Dlaczego Drakon tu jest? Dajcie wy mi wszyscy w końcu święty spokój! - warknąłem do słuchawki po czym rozłączyłem się.
Złapałem dziewczynę za rękę i pociągnąłem za sobą. Szliśmy na drugą stronę ulicy, skręciliśmy na inną ulicę i już szliśmy normalnie dalej.
-O co chodzi? - zapytała Akane, przerywając ciszę.
-Mała zmiana planów, nie idziemy spotkać się z Zii'em, ale reszta zostaje tak samo. Tylko innymi drogami będziemy podążać.
W końcu doszliśmy do początku. Wsiedliśmy do samochodu. Akane nie protestowała, mimo, iż nie wiedziała gdzie jedziemy. Przypomniało mi się, że miałem ją nauczyć mniejszej ufności do ludzi. Wtedy także wsiadła ze mną do auta i pojechała gdzieś na odludzie. Co nie było najlepsze, w sensie, iż zwyczajnie pojechała bez pytań czy protestów. Kiedyś, ktoś w końcu może jej zrobić krzywdę. Ale teraz nie będę się tym przejmować. Po półgodzinnej jeździe dotarliśmy nad wielkie jezioro, z którego był przepływ do drugiego i trzeciego. Wysiedliśmy i podeszliśmy na mostek.
-Zapraszam. - uśmiechnąłem się, wskazując na łódź, którą mieliśmy popływać. Była to duża łódź, oczywiście mieliśmy kogoś kto potrafi tym sterować. Weszliśmy na pokład.
-To jedna z trzech atrakcji na dziś zaplanowanych. - powiedziałem z uśmiechem do dziewczyny.
Akane?
Weszliśmy do jej pokoju, wszystko było oczywiście w najlepszym porządku, ale przyglądała się wszystkiemu uważnie.
-Spokojnie, nie znajdziesz niczego, albo raczej nikogo tutaj. A przynajmniej nie teraz. - powiedziałem po chwili.
-Co ty kombinujesz? - zapytała.
-Ja? Nic. No co ty. - uśmiechnąłem się.
Jasne, że kombinowałem. Już jesień, zaraz zima. Wraz z zimą święta. O wszystkim lepiej myśleć dużo wcześniej...
-Masz jakieś plany na dzisiaj? - zapytała dziewczyna siadając na łóżku.
-Hm... Dzisiaj przewidywałem dużo uśmiechu i radości. Ale w międzyczasie muszę spotkać się z Zii'em. Prosił mnie o to, ma coś "bardzo ważnego" mi do przekazania. Powiedział abym był sam, ale wolę iść z tobą, musisz tylko poczekać wtedy kawałek dalej, aby cię nie zauważył. No chyba, że wolisz zostać.
-Idę z tobą. A o której?
-O dwudziestej trzeciej dopiero.
-Dlaczego tak późno? - zapytała.
-Wcześniej nie może. No wiesz, praca jego jest dwudziestoczterogodzinna. - odparłem. - A teraz pójdziemy do miasta. Tam coś czeka. - dodałem.
-Co takiego? - spytała zaciekawiona.
-Zobaczysz. - odrzekłem.
Wyszliśmy z jej pokoju i poszliśmy do miasta. Kroczyliśmy powoli, nie śpieszyło nam się nigdzie. Mi może trochę tak, ale wolałem to stłumić. Dziewczyna szła krawężnikiem, śmiejąc się i próbując utrzymać równowagę. Ja podążałem normalnie chodnikiem, uśmiechając się do siebie. Widząc jednak znajomą mi postać w oddali uśmiech zniknął z mojej tworzy ustępując powadze, ale też niezadowoleniu.
-Dlaczego wyszedł? I dlaczego jest sam? - zapytałem cicho sam siebie.
-Co mówiłeś? - zapytała nagle Akane.
-Nic. - mruknąłem.
-Coś się stało? - przyjrzała mi się uważnie.
-Nie. Wszystko ok. - odparłem.
Byliśmy coraz bliżej postaci, on musiał podejść, wiedziałem to. Wiedzieliśmy oboje, że nic się nie stanie, przynajmniej na razie. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer, przystając na chodniku. Dziewczyna również stanęła pytając:
-Dlaczego stanęliśmy? I gdzie dzwonisz?
-Chwila. - powiedziałem do niej, a w tym samym momencie odebrano telefon. - Zii? Myślałem, że chcesz się spotkać o dwudziestej trzeciej. Dlaczego Drakon tu jest? Dajcie wy mi wszyscy w końcu święty spokój! - warknąłem do słuchawki po czym rozłączyłem się.
Złapałem dziewczynę za rękę i pociągnąłem za sobą. Szliśmy na drugą stronę ulicy, skręciliśmy na inną ulicę i już szliśmy normalnie dalej.
-O co chodzi? - zapytała Akane, przerywając ciszę.
-Mała zmiana planów, nie idziemy spotkać się z Zii'em, ale reszta zostaje tak samo. Tylko innymi drogami będziemy podążać.
W końcu doszliśmy do początku. Wsiedliśmy do samochodu. Akane nie protestowała, mimo, iż nie wiedziała gdzie jedziemy. Przypomniało mi się, że miałem ją nauczyć mniejszej ufności do ludzi. Wtedy także wsiadła ze mną do auta i pojechała gdzieś na odludzie. Co nie było najlepsze, w sensie, iż zwyczajnie pojechała bez pytań czy protestów. Kiedyś, ktoś w końcu może jej zrobić krzywdę. Ale teraz nie będę się tym przejmować. Po półgodzinnej jeździe dotarliśmy nad wielkie jezioro, z którego był przepływ do drugiego i trzeciego. Wysiedliśmy i podeszliśmy na mostek.
-Zapraszam. - uśmiechnąłem się, wskazując na łódź, którą mieliśmy popływać. Była to duża łódź, oczywiście mieliśmy kogoś kto potrafi tym sterować. Weszliśmy na pokład.
-To jedna z trzech atrakcji na dziś zaplanowanych. - powiedziałem z uśmiechem do dziewczyny.
Akane?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz