To ja chciałam zejść z dachu, ale koniec końców zszedł Anthony. Łzy leciały mi strumieniami po polikach, a ja nie wiedziałam w dodatku co mam zrobić. Słońce zaszło, a ja wyszłam poza mury szkoły. Jakoś nie potrafiłam usiedzieć na miejscu, jednak był to zły pomysł. Wchodząc w las od razu zwróciłam przez hałas jaki był w pobliżu mnie. Wspominajac sobie co się ostatnio wydarzyło szybko uciekłam. Biegłam przed siebie nie wiedząc nawet gdzie… w pewnym momencie stanęłam i jak się okazało stałam przed drzwiami do pokoju Anthony'ego. Tęskniłam za nim, za jego ciepłem, miłością… Zapukałam do drzwi. Przez chwilę nikt nie otwierał, chciałam już odejść, a wtedy w drzwiach stanął on.
-Przepraszam... - wymruczałam pod nosem. Kochałam go za bardzo, żebym mogła go zostawić. Nie potrafiłabym bez niego wprost żyć. - Ja tak naprawdę, wtedy na dachu chciałam ciebie mocno przytulić i najlepiej już nigdy się z tobą nie rozstać…- dodałam wstrzymując ponownie łzy. - Ja nie chciałam ciebie skrzywdzić...Naprawdę przepraszam… Jeżeli nie chcesz ze mną rozmawiać to to zrozumiem - ścieżki łez jakby w ogóle nie miały końca. Pomimo, że je wycierałam to nic to nie pomagało.
<Anthony?> nic nie szkodzi (;
-Przepraszam... - wymruczałam pod nosem. Kochałam go za bardzo, żebym mogła go zostawić. Nie potrafiłabym bez niego wprost żyć. - Ja tak naprawdę, wtedy na dachu chciałam ciebie mocno przytulić i najlepiej już nigdy się z tobą nie rozstać…- dodałam wstrzymując ponownie łzy. - Ja nie chciałam ciebie skrzywdzić...Naprawdę przepraszam… Jeżeli nie chcesz ze mną rozmawiać to to zrozumiem - ścieżki łez jakby w ogóle nie miały końca. Pomimo, że je wycierałam to nic to nie pomagało.
<Anthony?> nic nie szkodzi (;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz