Zamrugałem nie do końca rozumiejąc, o czym ona teraz do mnie mówi...
- Nori - zacząłem powoli - Po pierwsze nie jesteś idiotką
- Jestem
- Nie jesteś - powiedziałem z naciskiem - Po drugie, nie mam bladego pojęcia, o czym mówisz... Nie mniej - przygryzłem wargę i zebrałem w sobie wszystkie siły, żeby kontynuować. Czułem się tak głupio, jak jeszcze nigdy... a w sumie nie pierwszy raz latam w gaciach, przed inną osobą - wiem, że to wszystko jest dziwne... tak się jakoś porobiło, i no... przepraszam, że Ci zatruwam życie...
- Ale ty mi właśnie nie zatruwasz życia - dziewczyna spuściła głowę
- Ale...
- To właśnie próbuję Ci powiedzieć - przerwała mi - Że najpierw gadam głupoty, a dopiero później myślę nad tym, co powiedziałam. Ches, nie zatruwasz mi życia... naprawdę.
- Ale...
- Żadnego, ale - powiedziała tak stanowczo, że aż zamrugałem kilka razy - przestań już o tym myśleć, masz mi nie odchodzić.
,,Nie odchodzić?'' powtórzyłem w myślach i zmarszczyłem brew. Przyciągnąłem kołdrę bliżej siebie i zakryłem się szczelniej. To... mam rozumieć, że Norka jednak, nie jest na nic zła? Podniosłem głowę do góry i spojrzałem prosto w jej oczy. Dziewczyna przez chwilę lekko się uśmiechnęła, po czym odwróciła wzrok.
- Nie wiedziałam, że z Ciebie taki przytulak - uśmiechnęła się pod nosem
- No bo no - zająknąłem się i poczułem jak na twarz powoli wchodzi czerwień. Sakra, tylko tego brakowało.
- Ależ nie tłumacz się - zaśmiała się i wyszczerzyła
- Pfff - burknąłem czerwieniąc się bardziej
- Nie ukrywam, byłam lekko zdziwiona, gdy obudziłam się tak otulona - przymknęła oczy w uśmiechu - iiii, gdy oberwałam z główki.
- Uch - schowałem twarz w dłoniach i w tym samym momencie poczułem bijące od niej ciepło. Sakra!!!!
- Heeeej, ale nie buracz mi się tak - poczułem jej dłoń na ramieniu
- Ghh - wydałem z siebie bliżej nieokreślony dźwięk i zacisnąłem mocniej powieki - Błagam, znajdź moje spodnie - mój głos był wręcz płaczliwy i błagający o pomoc.
- No dobrze - westchnęła i poczułem, jak łóżko powraca do pierwotnych kształtów, po tym jak je opuściła.
Zarzuciłem kołdrę na siebie i szczelnie się okryłem. Nie ma mowy, nie zobaczy, ani kawałka mojego ciała. Nagle do mych uszu dobiegł charakterystyczny dźwięk kołowrotka napędzanego, przez cztery małe pięciopalczaste łapki, zasuwające ile fabryka dała. Uśmiechnąłem się widząc jak Pax, biegnie jak szalony, a ogon obija mu się, o plecy i lata na boki. Szalony myszorek. Spojrzałem w dół na część Nitro, chłopaka nigdzie nie było, widocznie zaszył się w domku i poszedł spać. Heh... dobrze, że przynajmniej nic poważnego mu się nie stało. Taki wypadek mógłby zakończyć się nawet udarem i śmiercią... Potrząsnąłem głową odganiając złe myśli i w tym samym momencie oberwałem szmatą w twarz.
- Ej! - powiedziałem oburzony ściągając z siebie materiał - Za co to?!
- Chciałem spodnie to masz - odpowiedziała dziewczyna krzyżując ramiona i opierając się o ścianę.
- Ale to nie moje - powiedziałem prostując przed sobą jasnopomarańczowe spodnie
- Wiem, że nie Twoje - odpowiedziała - Nie wiem, gdzie one są, ale na razie masz te zapasowe.
- Czy to są Twoje spodnie? - spojrzałem na nią błagalnie
- Jakieś stare - machnęła ręką - Są duże i luźne, więc spokojnie się zmieścisz.
- Naprawdę mam ubrać Twoje spodnie? - spytałem z politowaniem
- Możesz siedzieć na gaciach, mi to nie przeszkadza, ale Tobie chyba owszem...
- Ugh - zburaczyłem się i powoli zacząłem wciskać się w spodnie Nory. Tego mi było trzeba...
- Noooo pasują idealnie - uśmiechnęła się - Może nogawki trochę za długie, ale chyba Ci to nie przeszkadza?
- Nie przeszkadza - spojrzałem w dół - Tylko nikomu, ani słowa.
- Masz to jak w banku - podeszła do mnie i usiadła obok - Tylko jeśli nie znajdziemy Twoich portków, to będziesz musiał w nich wrócić do siebie...
- Och men...
- Spoko, później ich poszukamy - odpowiedziała - Chcesz coś do picia? Jakąś herbatkę?
- Uhum - pokiwałem lekko głową, na co dziewczyna wstała - Ja to w sumie, bym poszedł...
- Chcesz już iść? - odwróciła sie i spojrzała na mnie
- No, bo no...
- Chciałam Ci zaproponować wspólną naukę francuskiego
- Fra-francuskiego? - zająknąłem się na samo wspomnienie - Mamy coś w tym tygodniu??
- Sprawdzian, przez który padłeś - powiedziała - Nie było go tamtego dnia, zapomniałeś?
- Faktycznie... Boże przecież ja zginę - schowałem twarz w dłoniach
- Nie mów tak Ches - nagle łóżko lekko się ugięło i poczułem jej zimne łapki na swoich. Podniosła mi głowę do góry, tak, że spojrzeliśmy sobie w oczy - Co Cię tak przeraża?
- Wszystko - przełknąłem ślinę - nienawidzę tego przedmiotu i tego nauczyciela
- Wow... ja nie wiem, co musiało się zadziać w tej główce - tyknęła mnie palcem w czoło - że taki odważny i hardy człowieczek tak panikuje na samo słowo.
- Bo ja... - ponownie przełknąłem ślinę i się zaciąłem.... nie byłem w stanie nic z siebie wykrztusić
- Boisz się Odella? - przechyliła lekko głowę, żeby być na wprost mojej twarzy
- Uhum - pokiwałem lekko - On mnie tak gnoi... Za każdym razem rzuca jakimś głupim tekstem... widziałaś kiedyś jego komentarze na moich pracach? - zacząłem mówić szybciej - ,,Przedszkolak lepiej, by to napisał''... A ja tak się staram... Jedyne, co jestem w stanie się nauczyć to słówka, gramatyka za čurak mi nie wchodzi... wszystko mi się miesza i myli, a naprawdę robię wszystko, żeby opanować materiał i zaliczyć na te nieszczęsne dwa, a on...
- Ciii - położyła mi palec na ustach, zamrugałem kilka razy i wbiłem wzrok w jej twarz - Spokojnie Ches, rozumiem Cię bardzo dobrze. Dlatego pomogę Ci z francuskim - uśmiechnęła się szeroko
Uśmiechnąłem się słabo i lekko wykrzywiłem twarz.
- Będzie dobrze rudzielcu - poczochrała mi włosy i wstała zalać herbatę wrzątkiem.
- Dlaczego chcesz marnować swój czas na takiego nieudacznika jak ja? - spuściłem głowę
- Nie jesteś nieudacznikiem Ches, nie mów tak, bo się pogniewamy - odrzekła - Nie każdy jest we wszystkim idealny, każdy ma prawo być w czymś gorszy. Ty po prostu jesteś ścisłowcem. To co tobie zajmuje minutę, mi zajmuje dziesięć razy tyle czasu, a i tak pewnie było by błędne. Po za tym, lubię Cię kurduplu.
- Hej! - wyprostowałem się - tylko nie kurduplu!
- Tak tak - uśmiechnęła się - Powiedz mi, jak tam w ogóle Nitro? Widziałam, że już normalnie chodzi.
- Taaaaak, wiesz, był wczoraj w wielkim szoku i obolały, teraz powolutku to odpuszcza, więc będzie wracać do siebie, ale i tak niech lepiej na razie będzie oddzielony, bo jak zaczną się razem bawić, to może się źle skończyć. Bo niestety nie byłem wczoraj w stanie stwierdzić, czy ma coś uszkodzone... wiesz, napięte mięśnie skutecznie utrudniają taką ocenę.
- Ches - przerwała mi - Skąd ty to wszystko wiesz?
- Ja... tak jakoś - mruknąłem zgarniając kubek i próbując się napić, skończyło się to tylko oparzeniem wargi i syknięciem
- Ostrożnie - mruknęła - Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? To wstyd, że miałeś wcześniej, jakieś zwierzątka?
- Nie... ale...
- Jakie ale? - spojrzała znów prosto w oczy. Nosz sakra, nie uciekniesz... nie wywiniesz, się w żaden sposób...
- Nie lubię o tym mówić...
- Okeeej, a powiesz chociaż jakie miałeś zwierzaki? - poprawiła się i usiadła po turecku
- Miałem myszki i rybki - powiedziałem krótko
- Rybki? Jakie rybki?
- Trzy bojowniki - powiedziałem - Oczywiście, nie wszystkie na raz, każdy mieszkał osobno... właściwie to było tak, że jak jeden zdechł to potem był drugi, a potem trzeci... heh i wszystkie miały na imię Gwiazdka.
- Oooo dlaczego tak? - zapytała
- Bo były niebieskie... takie trochę jak galaxy... i były moimi gwiazdeczkami - uśmiechnąłem się smutno
- Coś się z nimi stało? - zapytała delikatnie
- Dwie zdechły ze starości, a trzecia została spuszczona w toalecie.
- Żywa?
- Żywa
- Ojej... dlaczego?
- Nie wiem - odpowiedziałem krótko - Nie pytaj mnie.
- Okej.... a myszki?
- Miałem kilka myszek, cudowne maluchy - zacząłem dmuchać w herbatę, zeby szybciej wystygła - Podzieliły los Gwiazdki numer trzy.
- Też je spuszczono w toalecie? - zmarszczyła brew
- Tak...
- Ale... dlaczego? - spojrzała na mnie skonsternowana
- Nie wiem... naprawdę nie wiem - przygryzłem wargę i z całej siły powstrzymywałem łzy - Tak jakoś wyszło...
- Ches - złapała mnie za łapkę - Tak jakoś? Co się stało tym maluchom?
- Nic. Były martwe, więc zostały spuszczone w toalecie.
- Nie mówisz mi prawdy - powiedziała odchylając się do tyłu
- Skąd wiesz? - spojrzałem na nią z ukosa
- Czuję. Ale... jeśli nie chcesz mówić, to w porządku.
- Może kiedyś - westchnąłem siorbiąc napój, który dalej był kurewsko gorący - Obejrzymy jakiś film?
- Ummm... eeee w porządku - Norka podniosła się i wzięła laptopa - Co chciałbyś obejrzeć?
- Nie wiem... proponujesz coś?
- Może ,,Incepcja''? - dziewczyna usiadła z komputerem i oparła się o ścianę
- Co to jest? - zapytałem
- Bardzo fajny film
- Wymaga myślenia?
- Noooo trochę...
- To odpada - westchnąłem - Obejrzyjmy coś bardziej na rozluźnienie nie wymagające myślenia... kabaret?
- Nie lubię kabaretów - opowiedziała wpisując coś na klawiaturze
- Uch oki - powiedziałem zawiedziony... kocham kabarety - To może.... ech... ja już pójdę?
- Nie wygłupiaj się Ches - wbiła we mnie swój wzrok - Przed czym ty tak uciekasz, co?
- Ja? - przełknąłem ślinę, sakra, znowu czułem się tak, jakby moje ciało chciało się mnie pozbyć...
- Tak ty, za każdym razem, gdy coś się stanie, jakaś odpowiedź negatywna, albo coś... mniej komfortowego, to ty zaraz chcesz zwiewać. Zazwyczaj się tak nie zachowujesz - mruknęła - Gdzie się podział ten odważny Czesiek, którego znam? Ten dziki imprezowicz? Ten śmieszek?
- Ummm - ściągnąłem wargi wpatrując się w nią
- Boisz się mnie Ches? - zapytała wprost
- Nie...
- Więc dlaczego tak się zachowujesz? Nie jesteś sobą.
- A skąd wiesz? - zapytałem - Może właśnie taki jestem?
- Nie jesteś - powiedziała - Tylko coś sobie ubzdurałeś w tym łbie. Znam Cię już trochę, plus Misiek mi opowiedział, jak to lubisz się zafixować. Nie pozwolę Ci się zafixować przy mnie.
Spojrzałem na nią uważnie.
- Chodź tutaj - poklepała miejsce obok siebie - Avatar może być?
- Pewnie - uśmiechnąłem się słabo - lubię ten film
- No to super - uśmiechnęła się - Weź sobie poduszkę, będzie Ci wygodniej, i przestań tyle myśleć, głupku.
Pokiwałem lekko głową i przygotowałem sobie siedzisko.
~~~
- To musi być śmieszne uczucie - powiedziałem
- Hym?
- No bo zobacz - zacząłem - Sali był żołnierzem, bardzo aktywnym człowiekiem i nagle został sparaliżowany. Nie mógł chodzić... gdyby to spotkało mnie, to osobiście bym się załamał...
- Och...
- I wiesz - kontynuowałem - Nagle dostał szansę, żeby móc z powrotem stać się pełnosprawny, móc chodzić, biegać... robić to wszystko, co robił dawniej. Tylko w innym ciele...
- Jakby nie patrzeć, dostał drugie życie - pokiwała głową
- Heh... ja to bym chyba się popłakał, ze szczęścia, gdyby dano mi taką szansę, i też nie chciałbym wracać do tego popsutego ciała - przekrzywiłem się lekko na bok - Pozbyć się go na stałe... o tak...
- Yhymm...
- Dobra puszczaj dalej - przysunąłem się z powrotem do Nory, a ta oparła głowę o moje ramię. Heh... czułem się tak trochę dziwnie... ale w sumie nie przeszkadzało mi to, aż tak. Uśmiechnąłem się pod nosem i sam oparłem głowę o Norkę. Sali właśnie uciekł z hangaru i dorwał się do boiska i piłki. Mmmm też bym tak sobie pograł, oby te dwa tygodnie minęły jak najszybciej. Właśnie... Przecież ja jestem kapitanem drużyny! Wow... jeszcze to do mnie nie dotarło... Norka w sumie jeszcze nic nie wie. Heh pewnie się zdziwi, że wybrali na kapitana takiego kurdupla jak ja.
- Zimno - dziewczyna postawiła laptopa mi na kolanach i pochyliła się po kołdrę. Trzymałem sprzęt i patrzyłem jak się przykrywa - A tobie??
- Gorąco - uśmiechnąłem się
- No tak... tak mnie w nocy grzałeś, że obudziłam się cała mokra i czułam się jak w piecu
- Prominte...
- Nie przepraszaj głupku - uśmiechnęła się - Już Ci mówiłam, że nic się nie stało, przytulasku
- Pfff - położyłem laptopa z powrotem na jej nogach
Dziewczyna poprawiła się i z powrotem oparła głowę o moje ramię. Spojrzałem na jej łapki, które przecierały obudowę z brudu... Nie. Nie. Nieee... To po prostu nie możliwe... Nie Nora... Tylko nie ona...
- Nori... - powiedziałem cicho
- Hym? - mruknęła
Kliknąłem pauzę i ściągnąłem z niej laptopa
- Co ty robisz? - spytała zdziwiona
- Nori... - złapałem ją za łapki drżącymi dłońmi... Nie mogłem uwierzyć w to co widzę - Nori...
- Co się stało Ches? - spojrzała wzrokiem, który zadawał tysiąc pytań
- Co... co to jest? - zapytałem cicho
<Nori?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz