niedziela, 18 marca 2018

Od Czeslava CD Nory

Padłem na łóżko wciskając twarz w poduchę. Jezus i ja mam to wszystko spamiętać? Notatki napisane przez dziewczynę bezwiednie wypadły mi z ręki. Nieeee... ja nie dam rady. Tyle tego jest, jeszcze ta pieprzona gramatyka. Kto to w ogóle wymyślił?! Dlaczego nie możemy uczyć się na przykład czeskiego? Przecież to jest fantastyczny język! Westchnąłem cicho i przewróciłem się na bok, w momencie, gdy na łóżko wskoczył ten zafajdany sierściuch.
- Wypad śmierdzielu! - warknąłem i machnąłem na nią ręką - Zbliżysz się do mnie chodź raz, a obiecuję, że Cię ukatrupię!
Kotka prychnęła głośno i zaskoczyła cicho na ziemię. Z ogonem podniesionym do góry pomknęła w stronę kuchni i wskoczyła zgrabnie na parapet. Odwróciła się do mnie grzbietem i wyglądała przez okno.
- A gdzie ten Twój zafajdany właściciel się szlaja co? - mruknąłem siadając i opierając się o ścianę
Ze strony Miśka zniknęło sporo szpargałów, więc pewnie poleciał siedzieć w klubiku... heh, chociaż on ciekawie spędzi wieczór, a nie jak ja, nad nauką ,,języka zakochanych''. Że ten, że tamten... Zrzuciłem z siebie buty i podkurczyłem nogi. A gdyby tak, jednak odpuścić sobie? W końcu, bez spiny, są drugie terminy... Zgarnąłem pilota ze stołu i odpaliłem pudło. Może będzie coś ciekawego... Przeskakując z kanału na kanał, coraz bardziej zdawałem sobie sprawę, że to jednak pomysł bez pokrycia. Niedziela wieczór, a w pudle same romansidła dla starych bab. I po raz setny ta cała ,,Pretty Women''. Jezus ile razy można oglądać ten sam film? Bezwiednie wyłączyłem urządzenie i rzuciłem pilot na łoże WALtera, sam padając plecami na swoje. Jestem w stanie nawet leżeć tak przez kilka godzin i gapić się w sufit niż uczyć, tego zjebanego języka...
Z letargu wyrwał mnie nagle dźwięk telefonu. Niespiesznie wytargałem go spod pleców i zobaczyłem, któż to wydzwania po nocach. No tak...
- Czego chcesz szmatławcu? - zapytałem odbierając telefon
- Też Cię kocham Ches - odburknął Michael - Jesteś już w domu?
- Nooo, a co?
- Dałbyś Immi coś do jedzenia? Myślałem, że się szybciej uwinę, ale muszę jeszcze trochę zostać, a nie chcę, żeby siedziała tak długo z pustym żołądkiem...
- Gdzie jesteś? - przerwałem mu
- A co się tak interesujesz, co? - zaśmiał się - Uważaj, bo kociej mordy dostaniesz!
- Ja Ci sakra dam kociej mordy - prychnąłem - Twój kot będzie zdychać z głodu!
- Nie wygłupiaj się Ches - mruknął - Siedzę w pracowni i kończę obraz, więc bardzo Cię proszę...
- Dobrze dobrze, nakarmię ją, ale ostatni raz! - warknąłem - Coś jeszcze?
- Tak - powiedział - Uśmiechnij się, bo złość piękności szkodzi.
- Spadaj - z wściekłością wcisnąłem czerwoną słuchawkę
UGH! Jak ten człowiek potrafi mnie zdenerwować! Zerwałem się z łóżka i podszedłem do lodówki. Wytargałem jedną puszkę i ze wściekłością ją otworzyłem. Postawiłem ją na ziemi i wróciłem do siebie. Kocica po chwili zeskoczyła na dół i powąchała zawartość. Spojrzała na mnie z takim wyrzutem jakbym obraził jej pięć pokoleń wstecz.
- I czego się gapisz? - warknąłem - Albo żresz to co masz, albo zdychasz z głodu.
Kotka w odpowiedzi machnęła ogonem i wskoczyła z powrotem na parapet
- Twój wybór - wzruszyłem ramionami.
Walnąłem pięścią z całej siły w poduszkę. Patrzyłem jak powstały krater powoli powraca do pierwotnej pozycji... Nie czekając, aż powróci całkowicie, zacząłem walić w nią raz za razem. Miałem już tego dosyć. DOSYĆ! PO PROSTU DOSYĆ! Zacisnąłem mocno powieki i po chwili w poduszce miejsce pięści zastąpiła moja twarz... Leżałem tak bezsilnie i walczyłem z wewnętrzną złością, która najchętniej rozniosłaby całą okolicę w drobny mak...

~~~

Dźwięk przychodzącej wiadomości wyrwał mnie z półsnu. Otworzyłem szeroko oczy i po omacku wymacałem telefon. Oczy strasznie mnie bolały... no tak, zasnąłem z soczewkami... Mrużąc obolałe powieki z trudem odczytałem wiadomość.
> Śpisz?
Szybko wystukałem odpowiedź.
< Nieeee, coś się stało?
> Nie, tak tylko piszę
Spojrzałem na zegarek. Była druga w nocy. Rzuciłem okiem w stronę legowiska Michaela i zauważyłem, że ten gnojak pospolity śpi w najlepsze. Mmm chociaż spokój będzie.
< Jak się czujesz?
> W porządku.
> Jak tam francuski?
< Bardzo dobrze *skłamałem*
> Na pewno? Jakby co to mogę Ci jeszcze coś wytłumaczyć...
< Nieee, jest ok, wszystko ładnie mi rozpisałaś. Myślę, że będzie piąteczka!
> Naprawdę?
< Serio serio!
> To się cieszę <3
< A ty czemu jeszcze nie śpisz?
> Jakoś tak nie mogę zasnąć + panowie urządzają maraton w kołowrotku
< Ach tak... rozumiem... weź ich tam wyzwij, to powinni przestać
> Nieee, niech sobie biegają.
> A ty dlaczego nie śpisz?
< A tak jakoś... i siedzę nad francuskim, chcę jak najlepiej zaliczyć ten spr
> Rozumiem, mam nadzieję, że Ci się uda!

~~~~

Od trzydziestu minut siedziałem nad kartką i tępo patrzyłem się w zadania. Nie zdam. Ja po prostu nie zdam... Nie napisałem nawet jednego zadania... Rzuciłem kątem oka na Miśka, który siedział obok i notował jak najęty. Dlaczego... Spojrzałem przed siebie i praktycznie wszyscy siedzieli z nosami w swoich kartkach pisząc mniej lub bardziej zawzięcie. Westchnąłem cicho, złożyłem swój podpis na górze strony i odłożyłem długopis na bok. To nie ma sensu... Oparłem oba łokcie na blacie i podparłem dłońmi głowę. Modliłem się, żeby te piętnaście minut minęło jak najszybciej. Chciałem już wyjść z tego miejsca. Znaleźć się jak najdalej od tego języka...
- Dziesięć minut i zbieram kartki - rozszedł się głos nauczyciela - Kto skończył może już oddać.
Czym prędzej zgarnąłem torbę, kartkę i ruszyłem w stronę biurka nauczyciela. Razem ze mną wstało kilka innych osób, w tym Nora. Po kolei oddawaliśmy prace i wychodziliśmy z klasy.
- Jak Ci poszło? - zapytała dziewczyna, gdy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz
- Nie zdam - jęknąłem
- A co z Twoją piątką? - przechyliła głowę na bok
- Jestem idiotą - pokręciłem głową - I-D-I-O-T-Ą
- Hej, nie poszło Ci tak źle z pewnością, przecież się uczyłeś...
- Ta jasne, nie napisałem, ani jednego zadania - mruknąłem
- Co? Dlaczego? - spytała zdziwiona
- Spojrzałem tylko na pierwsze polecenie... i to był koniec - westchnąłem - Idę do automatu kupić picie, idziesz ze mną?
- Mogę iść... Sprawdzian nie był taki trudny... Co się stało Ches?
- Nic się nie uczyłem - mruknąłem - Tylko tyle, co siedziałem z Tobą. A teraz po prostu spanikowałem. Mam dosyć...
- Ches....
Westchnąłem i przyspieszyłem kroku zaciskając pięść na pasku od torby. Już po wszystkim. Nie muszę martwić się przez najbliższe dwa dni, tym językiem... Ale ... angielski, hiszpański... O nie...
- Nora - mruknąłem cicho do dziewczyny - Ja chyba przeniosę się do innej klasy...

<Nori?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt