"Kiedyś ktoś mi powiedział "Nitzuś, ty tak dobrze rysujesz. Nie chciałbyś może zostać artystą?" Denerwowało mnie to. "Nikt mi nie będzie mówił, kim mam zostać!" myślałem. Jednak z każdym kolejnym rokiem coś się we mnie zmieniało. Wizja osoby, która poświęca swoje życie sztuce przestała być odpychająca. Stała się moim marzeniem, moim celem, obsesją. Mijały lata. Poszedłem do liceum plastycznego, później celowałem do jakiegoś dobrego uniwersytetu... jednak jakimś cudem wylądowałem tutaj; w Green Heels. Poznałem wielu, niesamowitych ludzi, przeżyłem kilka przygód. Przynajmniej do czasu. Któregoś wieczora przyszła do mnie wiadomość. Wywróciła ona moje życie do góry nogami. Otóż osoba, która znaczyła dla mnie najwięcej, która najbardziej mnie wspierała, która mnie do rysowania zachęciła... miała umrzeć. Zwykła, niegroźna choroba okazała się być czymś o wiele, wiele gorszym. Kilka tygodni później moja babcia zmarła na AIDS. W tej sytuacji, jedyną rzeczą, która mogłaby być nazwana "szczęśliwą", było to, że ani moi rodzice, ani rodzeństwo nie wykazało najmniejszych oznak wirusa HIV. Zresztą ja też. W tamtym momencie nie wiedziałem co robić. Moja babcia zniknęła, część mojego życia wywróciła się do góry nogami... jednak nie poddałem się. Przezwyciężyłem ten smutek i wróciłem do formy. Teraz, ta historia nie przeszkadza mi w codziennym funkcjonowaniu, nie płaczę na myśl o zmarłej. Czasami jednak, wieczorami, gdy większość ludzi śpi, lubię myśleć. Myśleć nad sensem życia, nad jego istotą i jego celem. Potrafię przesiedzieć całą noc wpatrując się w gwiazdy. Wiecie, że to wtedy do głowy przychodzą najlepsze pomysły? Połowa moich postaci powstała w okolicach 3-4 rano. Nie spodziewam się wtedy żadnych nowości i łatwiej mi się uspokoić. Czasami jednak, coś wyrwie mnie z moich rozmyślań. Może to być nagły huk, jakieś jasne światło, czy po prostu wiadomość. Taka jak dzisiejsza. Wołanie o pomoc jednej, przerażonej dziewczyny. Dlaczego postanowiłem na nie odpowiedzieć? Nie wiem. Może ty mi odpowiesz, Niki?" pomyślałem, patrząc na śpiącą dziewczynę. Wyglądała tak spokojnie, niewinnie. Uśmiechnąłem się i pogłaskałem ją delikatnie. Wysunąłem się spod kołdry i przeciągnąłem się. Podszedłem do okna i otworzyłem je. Wziąłem głęboki wdech i jeszcze raz spojrzałem na Nikiyame. Na policzkach wciąż lśniły ślady jej łez. Westchnąłem i usiadłem na parapecie. Lubię takie miejsca. Parapety, biurka, stoły... Nigdy nie domyśliłem się dlaczego. Mój wzrok skierowałem na widok za oknem. "Tak wysoko.." pomyślałem. "Wystarczyłby jeden skok i już nigdy bym się nie obudził. Niczym nie kończący się lot..." Odwróciłem się od okna i przyjrzałem się śpiącej dziewczynie. "A jakby ona wpadła na taki pomysł? Co jeśli zeskoczyłaby z tego parapetu i nigdy nie wylądowała?" Zamknąłem okno i podszedłem do Niki. Poprawiłem jej kołdrę i odsunąłem włosy z czoła.
-Nigdy... Nigdy nie myśl o czymś takim, dobrze? Ja... Ja nie chciałbym stracić kogoś takiego jak ty. - wyszeptałem i pocałowałem ją w głowę. Ciemnowłosa kichnęła cicho i przewróciła się na brzuch. Uśmiechnąłem się i pogłaskałem ją raz jeszcze. Nagle usłyszałem cichy, znajomy szept.
- Nitzan... - mrugnąłem zaskoczony, ale poczułem w sercu jakieś dziwne ciepło. Mimo, że wiedziałem, że tego nie usłyszy odpowiedziałem:
- Jestem tu... Zawsze tu będę. - w końcu kto wie? Moża ona zna odpowiedź na moje pytanie?
<Niki?>
-Nigdy... Nigdy nie myśl o czymś takim, dobrze? Ja... Ja nie chciałbym stracić kogoś takiego jak ty. - wyszeptałem i pocałowałem ją w głowę. Ciemnowłosa kichnęła cicho i przewróciła się na brzuch. Uśmiechnąłem się i pogłaskałem ją raz jeszcze. Nagle usłyszałem cichy, znajomy szept.
- Nitzan... - mrugnąłem zaskoczony, ale poczułem w sercu jakieś dziwne ciepło. Mimo, że wiedziałem, że tego nie usłyszy odpowiedziałem:
- Jestem tu... Zawsze tu będę. - w końcu kto wie? Moża ona zna odpowiedź na moje pytanie?
<Niki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz