Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Ja... podejrzewałem, że Norka jest inna. Znaczy wiedziałem to już od samego początku. Niedostępna dla świata, zamknięta przed wszystkimi, żyjąca w innych realiach i na innych zasadach. Była tak inna, tak odmienna od wszystkiego co znałem, że to wydawało się, aż nierealne. Jakim cudem takie stworzenie było w stanie przeżyć w takim przerażającym świecie. Świecie, gdzie jeśli nie wmówisz sobie, że będzie dobrze, wszystko się zawali. W świecie, gdzie każdy dzień jest jedną wielką walką o życie i próbę życia w szczęściu. I jak widać sam się oszukiwałem przez cały ten czas. Tak bardzo wyparłem tę możliwość ze świadomości, że gdy okazała się być prawdą, okazało się to prawdziwym końcem. Tylko dlaczego głupi nigdy się nie zorientowałem? Długie rękawy dzień w dzień, chowanie łapek, kiedy jest tylko możliwość, uciekający niepewny wzrok. Sakra było tyle oznak, które powinny wzbudzić moje podejrzenia bardziej niż zwykle, ale nie. Totalnie je zignorowałem... Tylko dlaczego? Dlaczego je zignorowałem? Co spowodowało, że odrzuciłem część swojego normalnego zachowania i zignorowałem rzecz, która normalnie spędzałaby mi sen z powiek? I nagle powód przez, który tak się zadziało przytulił mnie mocno do siebie, wciskając twarz we włosy i dmuchając ciepłym powietrzem. Wstrząsnął mną charakterystyczny szloch, jak zawsze jednak nie wydobył się chociażby najmniejszy dźwięk. Wyciągnąłem dłonie przed siebie i objąłem mocno dziewczynę. Zacisnąłem jeszcze mocniej powieki i wbiłem głowę w jej ciało. Tak bardzo chciałem jej powiedzieć tyle rzeczy, ale nie byłem w stanie nic z siebie wykrztusić. Boże Ches, co się z Tobą dzieje? I kiedy to wszystko się stało? Chłopie, czy ty zdajesz sobie sprawę, co robisz w tym momencie? Właśnie zaprzeczasz wszystkim swoim wartościom, które pielęgnowałeś przez tyle czasu. Po pierwsze - przytulasz dziewczynę, ba przytulasz kogokolwiek, po drugie - płaczesz w obecności drugiej osoby... to już totalnie zniszczyło wszystko. I nawet nie umiesz sam przed sobą ukryć, że sprawia Ci to przyjemność. Od kiedy to Pan Nietykalski sam pragnie takiego kontaktu z innym człowiekiem? I to na dodatek z dziewczyną. Znaczy... Boże broń boże z chłopakiem, oczywiście, że dziewczyna i tylko dziewczyna, ale do jasnej sakry DLACZEGO w ogóle do tego doszło? Gdzie się podział wolny ptak? Gdzie się podział dystans? Ches... czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co palnąłeś niespełna kilka minut temu? Co ty zrobiłeś idioto. Chroniłeś ten sekret i wiele innych przez tyle lat i przed tyloma ludźmi, i co, nagle ni stąd ni zowąd gadasz jej o tylu rzeczach? Przed chwilą powiedziałeś jej więcej, niż wszystkim innym ludziom przez całe życie. Ches głupku opamiętaj się, wróć. Ogarnij się.
Podniosłem głowę do góry i spojrzałem w oczy Nory. Na jej twarzy widoczne były zmarszczki grymas zmartwienia i żalu. Uśmiechnęła się słabo i wbiła swój wzrok w moje oczy. Poczułem szorstki kciuk owinięty w materiał pocierający moją skórę na policzku. Przygryzłem dolną wargę próbując powstrzymać nieubłaganie kolejną falę żalu, który wybywał z samego wnętrza. Poczułem tylko jak oczy zachodzą i łzami i po chwili wszystko już było niewyraźne. Z powrotem spuściłem głowę w dół. Od razu Norka przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła mocno. Nie wierzę, po prostu nie wierzę. Nie mogę się ogarnąć, przez tę dziewczynę. Zacisnąłem dłoń w pięść i wbiłem z całej siły paznokcie w wewnętrzną jej stronę. To jest po prostu niemożliwe. Dlaczego? Co się ze mną dzieje? Nie jestem sobą. Sam siebie nie poznaję. Co się ze mną stało? Niespełna dwa miesiące temu byłem zupełnie innym człowiekiem, a teraz co? Sakra, tak być nie może.
- Ches - usłyszałem szept dziewczyny, na co ścisnąłem ją mocniej... sam nie wiem dlaczego - Ches, przepraszam...
- Co? - wykrztusiłem słabym głosem - Za co? Nie masz mnie za co przepraszać...
- Za to wszystko - powiedziała równie słabo - Za to co się stało.
- Nie przepraszaj mnie - pociągnąłem nosem - Tylko proszę Cię, nie rób już tego, więcej.
Zacisnąłem z całej siły powieki. Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa. To ten moment, gdy sakra już nie wystarczy. Ches... czy ty się właśnie przywiązałeś do tej dziewczyny?! Czy ty dałeś się złapać w jakieś niewidzialne sidła, które trzymały cię jak imadło i za żadne skarby nie pozwalały odejść, chociażby na krok. O chłopie... wpadłeś jak gówno w szambo. ,,Może nie jest jeszcze za późno...'' Sakra, kogo ja oszukuję. To raczej logiczne, że już przepadłeś... Chociaż ten... jak to się mówi? Może ten... jesteś tylko zauroczony? W ogóle dlaczego ja mówię do siebie w trzeciej formie? Chociaż nie... zawsze tak mówię. Może pora przestać? Boże, czy ja znowu kłócę się sam ze sobą?! Sakra, dobra już już już. Czy jest dla mnie szansa, że jestem tylko zauroczony i to jakieś przejściowe? Boże oby minęło jak najszybciej! Znowu chcę być taki jak wcześniej... Ale... ummm, sakra... ja już nie wiem, co robić. Przecież jeśli to wszystko, co jest teraz, minie to znaczy, że znowu Nora będzie dla mnie zwykłą osóbką? No tak, przecież wróci do normy tak jak było. Tylko w sumie... Jezu dlaczego, ta wizja tak mnie przeraża? Ches, siedzisz teraz w objęciach Nory i zastanawiasz się nad takimi rzeczami. Jesteś idiotą. Tfu... Jestem idiotą. Tak, jestem idiotą, jak nikt inny. Dlaczego ja chcę w ogól do tamtego wracać? Przecież nie jest teraz aż tak źle... Znaczy, jest inaczej, ale hej! Zdałeś sobie o tym sprawę właściwie tak nagle. Więc... chyba nie jest tak źle? Jest źle? Czy nie jest... Chyba nie... Jakby nie patrzeć sam się w to wkopałem, to ja latałem za nią... Właściwie, dlaczego ja za nią latałem? Co ja chciałem przez to osiągnąć? Noooo.... taaaak, Ches idioto! Tfu, ja idioto. Chciałem tak bardzo poznać tę dziewczynę z ławki obok, że przepadłem i zatraciłem się w tym kole. Byłem tak uparty, gdy mnie odrzucała, że sam zakręciłem się jeszcze bardziej... aż w końcu stało się, co się stało. Tylko.... mmmm czy to nie jest bardziej uzależnienie? Nora stała się dla mnie tak jakby... narkotykiem? Boże, co ja gadam.... Ale w sumie, coś w tym jest. Uzależniłem się od niej... mmmmmm czyli nie zauroczyłem, tylko uzależniłem? Nooo to już brzmi bardziej prawdopodobnie. Ja i miłość? Ha! Nie ma mowy, te dwa słowa wykluczają same siebie! Więc uzależniłem się od Nory. W sumie nie przeszkadza mi to, miło mi się spędza z nią czas, jest fajna... bardzo fajna. Nora jest fajna. Zdecydowanie!
Znowu podniosłem głowę do góry i spojrzałem na Norę tym razem suchymi oczyma. Gdy nasz wzrok się spotkał uśmiechnąłem się do niej szeroko szczerym uśmiechem. Hah, jej wzrok znowu zadawał miliony pytań. Przytuliłem ją mocno i wtuliłem swój polik w jej ucho.
- Nori, jesteś głupia - powiedziałem bez ogródek - Nie ukrywam, to co robisz jest naprawdę bez sensu. I proszę Cię nie rób rzeczy bezsensownych, bo one nie mają sensu... Rozumiesz?
- Ummm chyba tak - powiedziała niepewnie
- Chciałem Ci tylko powiedzieć - odsunąłem się od niej na długość ramion i spojrzałem prosto w oczy - Że bardzo, ale to bardzo nie chciałbym, żeby stała Ci się jakaś krzywda... ponieważ zależy mi na Tobie. Jesteś moją baaaaaaardzo dobrą znajomą i nie chcę Cię stracić. A przede wszystkim, nie chcę, żeby tak wspaniała dziewczyna jak ty odeszła z tego świata, przez takie głupoty.
- Ches...
- Nori, proszę Cię - złapałem ją za łapki - Powiedz mi szczerze. Straciłaś chęć i sens życia?
Przechyliłem głowę i spojrzałem w oczy dziewczyny. Jej wzrok od razu uciekł, gdzieś w bok. Okej Nori, jak chcesz, ja mam czas i poczekam na Twoją odpowiedź. W dziewczynie musiała się toczyć teraz jakaś wielka wewnętrzna walka, bo co chwilę jej wzrok biegał od moich stóp do jakiegoś dalekiego kąta pokoju. Tak jakby próbowała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili tchórzyła. Heh, normalnie to bym już dawno zachęcił ją jakimś słowem... ale nie tym razem. Jeśli musi, niech toczy ten wewnętrzny bój. Sama musi zdecydować, po której stronie barykady się znajduje. A ja... dzięki temu podjąłem ostateczną decyzję. W końcu wzrok dziewczyny wygrał bój i nasze spojrzenia znowu się skrzyżowały. Nora nie była w stanie wykrztusić z siebie, ani jednego słowa. Było to tak bardzo widać... jak na dłoni. Pokiwała tylko lekko głową.
- A więc - pogładziłem ją kciukiem po dłoni - Zrobię wszystko, żeby z powrotem w Twoim życiu zagościła chęć do życia. Uwierz mi, nie odpuszczę i nie opuszczę Ci na krok. Jasne?
Ponownie pokiwała lekko głową.
- Ja naprawdę nie chcę Cię stracić - przytuliłem ją z całej siły - Nie wiem, co takiego wydarzyło się w Twoim życiu, że tak to się potoczyło, ale postaram się wszystko odkręcić i naprostować. Obiecuję Ci to. Tylko... tylko, żebym mógł Ci pomóc, żebym mógł być w stanie cokolwiek zrobić, musisz być ze mną szczera. Nie możesz nic w sobie dusić. Chcę żebyś była ze mną szczera... Wiem, że to może dziwnie brzmi, bo w końcu jestem tylko znajomym, ale naprawdę chcę Ci pomóc. Od tej pory masz we mnie powiernika we wszystkim, co będziesz potrzebować, podbijasz od razu do mnie. Jakiś problem? Pięć minut i jestem. Źle się czujesz? Jestem. Chcesz z kimś posiedzieć? Jestem. Nie zostawię Cię, rozumiesz? Obiecuję Ci, że przy mnie jesteś bezpieczna. Nie mam zamiaru z Ciebie kpić, wyśmiewać Cię, obrażać, czy komukolwiek mówić, o tym, co się dzieje. To co się tutaj dzieje, zostaje między nami. Z mojej strony masz zapewnienie o nietykalności. Przysięgam Ci to wszystko. A złożoną przysięgę zawsze dotrzymują. I obiecuję Ci jeszcze, że Cię nie skrzywdzę. Nie sprawię, że będziesz przeze mnie płakać, wręcz przeciwnie. Z Twojej strony proszę tylko o szczerość... i nie mówienie nikomu, a zwłaszcza Miśkowi, że się popłakałem - uśmiechnąłem się słabo i podrapałem po głowie - Dobrze? A... znaczy ten... Tak jak mówiłem. Jestem dla Ciebie znajomym, więc to wszystko może wydawać się dziwne, pokręcone... możesz uważać mnie za dziwaka, możesz chcieć wywalić mnie teraz na zbity pysk. I masz do tego święte prawo... W ogóle to wszystko jest strasznie dziwne - zaśmiałem się nerwowo - Ale... nikt nie powiedział, że wszystko jest proste, łatwe i przyjemne. To wszystko, co przed chwilą powiedziałem to szczerza, najszczersza prawda. Nie musisz odpowiadać teraz, chcę tylko, żebyś miała moje słowa na uwadze. One zawsze będą aktualne. Nie zostawię Cię samej z tym wszystkim. Jeśli potrzebujesz teraz przestrzeni i czasu, wystarczy tylko słowo i wyjdę. Ale pamiętaj, że wrócę prędzej, czy później. Nawet jeśli mnie zwyzywasz i powiesz, że mam się nie wtrącać w Twoje życie. Wtrąciłem się w nie już dawno. Teraz złożyłem przysięgę. -poprawiłem uchwyt dłoni na rękach Nory i przyciągnąłem jej dłonie do swojej klatki - Przyrzekam Ci to prosto z serca.
Puściłem dłonie dziewczyny i powoli wstałem z łóżka. Podszedłem do klatki chłopaków i usiadłem naprzeciwko niej plecami do Nory.
- Pamiętaj, wystarczy tylko jedno słowo - powiedziałem wbijając wzrok w Paxa, który wychylał nieśmiało główkę z tunelu. Początkowo chciałem wyjść z pokoju i zostawić Norę, dać jej czas na przemyślunek... Ale to by mijało się z celem. Pozostało mi więc usiąść tak, aby zapewnić jej jak najwięcej komfortu. Nie zmuszać jej do kontaktu wzrokowego. Niech robi co chce, niech czuje się jakby była sama. Jeśli mnie wyrzuci, trudno, zrozumiem, jestem na to gotowy. Jeśli nie, to zostanę. Heh... zapewne te słowa porządnie ją zszokowały. Nie tylko ją... leciałem tak na spontanie, że sam nie wierzyłem w to co mówię. Ale w sumie mówiłem to, co chciałem mówić, to co chciałem jej przekazać, to co siedziało mi głęboko w głowie. Nie było, ani chwili na przemyślenie. I chyba w tym momencie ostatecznie przepadłem...
<Nora?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz