Westchnąłem cicho i spojrzałem na Kastielle. Uśmiechnąłem się lekko po czym usiadłem obok Śnieżynki.
- Mogę jeszcze chwilę zostać.. – uśmiechałem się dalej.
Przytuliłem ją do siebie po czym powoli położyłem się na łóżko. Wtuliłem się w dziewczynę, a następnie czekałem aż zaśnie.
~*~
Po chwili spojrzałem czy Kasti śpi. Spała. Powoli wstawałem, gdy nagle poczułem, że coś, a raczej... na pewno ktoś mnie znowu ciągnął za koszulkę.
- Obudziłem cię? – spytałem zmartwiony.
- N-nie.. nie spałam – odpowiedziała.
- Rozumiem, że mam jeszcze posiedzieć, tak? – podrapałem się po głowie.
- Mhm – mruknęła.
Położyłem się obok Śnieżynki i spojrzałem w jej piękne oraz szkliste oczęta, wspominałem, że są piękne? Pocałowałem ją w nosek, a następnie przytuliłem do siebie. Po chwili jednak urwał mi się film, no i oczywiście przysnąłem.
~*~
Następnego dnia.
Obudziłem się tym razem u boku Kasti. Podniosłem się i wyciągnąłem z kieszeni spodni telefon. Zobaczyłem pierdylion nie odebranych połączeń od, ukhum, od „Niemieczka”. Tak, tak nazwałem Vivone. Wyszedłem szybkim krokiem z pokoju i oddzwoniłem do niego.
- Stary, gdzie jesteś? Pizza stygnie! – zaczął krzyczeć zdenerwowany.
- To że pizza stygnie to dość mało mnie obchodzi.. – westchnąłem – jestem u Kastielle, zaraz do ciebie przyjadę.
- Ohhh! To super! – jęknął – znowu u niej, a kiedy my w końcu gdzieś wyjdziemy?
- Nie mam czasu Vivone, dla ciebie wcześniej laski były ważniejsze to dla mnie teraz jest Kastielle – lekko się uśmiechnąłem.
- Jasne... wracaj szybko – po tym się rozłączył.
Wróciłem do pokoju i dałem Kasti buzi w policzek, a następnie szepnąłem jej, że dzisiaj jeszcze na pewno wrócę.
Podszedłem do drzwi wyjściowych i zabrałem kurtkę, aby następnie ją ubrać, spojrzałem w dół na stopy – spałem w butach, no super... oby nic się tam nie pobrudziło. Wyszedłem z domu Śnieżynki po czym zadzwoniłem do Harnolda. Po chwili mój szofer się zjawił.
- Bonjour Harnold – powiedziałem wsiadając do limuzyny.
- Bonjour panie Sebastianie – rzekł odwracając się w moją stronę – gdzie jedziemy?
- Do domu, to na razie jedyne miejsce gdzie mogę się udać..
- Już się robi – wtem Harnold ruszył jak najszybciej do domu.
~*~
Wyskoczyłem z limuzyny i podziękowałem szoferowi za podwózkę, a następnie wbiegłem niczym churagan do domu.
- Jestem.. – zamknąłem szybko drzwi.
- W końcu, królewiczu – wymruczał Vivone.
- I tak nie zabawię tu na długo – westchnąłem – dzisiaj przenoszę trochę rzeczy do Kastielle.
- Po co? Wakacje sobie robisz?
- Nie, wyprowadzam się
Nastała chwila ciszy, gdy po chwili Franchest się zerwał i patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Co, jak? Ale.. kto będzie mi pomagał wyrywać laski?! Zabierzesz jeszcze Kimiku tak? Hmm? – gadał jak zdesperowany – I jak ja mogłem z kimś takim mieszkać przez rok! Jak! Albo nawet przez dwa lata.. hmm... nie potrafię nawet zliczyć bez ciebie, widzisz?! Co ze mną będzie? – krzyczał dalej – Będę samotnie jadł pizzę i inne fast foody, a potem dorabiał lodami! I kto będzie płacił za dom?!
- Twój ojciec – odpowiedziałem natychmiastowo.
- Tia.. – mruknął.
- Ja się zaczne szykować – przewróciłem oczami – Kimiku, chodź do pana..
Wtem mój pies podbiegł do mnie. Wszedłem do pokoju i otworzyłem szafkę z ubraniami, a następnie podszedłem do szafy gdzie wyciągnąłem wielką walizkę. Zacząłem pakować ubrania, gdy do moich drzwi ktoś zapukał. Mógłbyć to jedynie Vivone...
- Ktoś do ciebie.. – mruknął i odszedł, a w drzwiach zobaczyłem drobne dziewczę, którym była oczywiście Śnieżynka.
<Kastielle? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz