Nie mogłem w to uwierzyć. Co ta dziewczyna wygaduje?! Przełknąłem gęstą jak smar ślinę i spojrzałem na nią z niedowierzaniem.
- Nori...
Przytuliłem ją z całej siły. Zacisnąłem pięści na jej plecach, by po chwili rozprostować dłonie i bardziej objąć całą Norkę. Nie mogłem dopuścić myśli z tym wszystkim... Jak do tego doszło, dlaczego, kiedy?! Dużo z tych śladów była dosyć świeża... dlaczego ona to robiła? Dlaczego ona nadal to robi? Nori dlaczego? W gardle stanęła mi wielka gula. A więc to koniec. Poczułem jak po polikach spływają mi gorące jak lawa łzy. Te najgorsze prosto z wnętrza...
- Ches...
- Ciii - mruknąłem i objąłem jej głowę przyciągając do siebie.
Co musiało wydarzyć się w jej życiu i głowie, że posunęła się, aż tak daleko? Co strasznego musiało się zdarzyć, że była w stanie wziąć ostre narzędzie i wyrządzić sobie taką krzywdę? Co musi się dziać, że nadal to robi...
- Nigdy nie poznałem swojego ojca - zacząłem - matki też za dobrze nie pamiętam... Miała niecałe siedemnaście lat, gdy zaciążyła. Zero hajsu na życie, mój ojciec się ulotnił, rodzina się jej wyparła... tylko siostra przygarnęła ją pod dach. Moja matka przez całe życie harowała po dwie zmiany, żeby jakoś zarobić pieniądze na życie dla siebie i dla mnie... Ale, była młoda i sama z tym wszystkim. Była bardzo słaba psychicznie. Gdy miałem sześć lat wydarzył się pewien wypadek... oficjalnie powiedziano mi, że gdy była w pracy, nagle obsunęły się kafelki i spadając pocięły jej ręce, uszkadzając tętnice. Zanim przyjechało pogotowie dziewczyna się wykrwawiła. Ja w to nie wierzę. Pamiętam, jak tysiące razy widziałem matkę z nożem przy nadgarstku. Więc nie wierzę w wypadek. Po za tym, często potrafiła wziąć żyletkę i przejechać po przedramieniu. Miała pełno takich śladów. Oczywiście ja jako dzieciak nic nie rozumiałem, myślałem, że ją to nie boli, w końcu nie płakała, tylko patrzyła jak płynie krew. Ciotka moja zawsze się na nią darła, na mnie też przy okazji. Kochałem moją matkę... jako jedyna bawiła się ze mną i okazywała jakieś uczucia, chociaż nie ukrywam, też się wielokrotnie na mnie darła, krzyczała i biła. Ale mimo wszystko była jedyną osobą w moim życiu, dla której byłem ,,kimś''. Teraz wyobraź sobie, co się działo, gdy nagle jednego dnia nie wróciła do domu. Powiedziano mi tylko, że miała w pracy wypadek i musi zostać w szpitalu... potem pogrzeb. Ciotka wzięła mnie ostatecznie do siebie, i od tamtej pory, było tylko gorzej. Znęcanie fizyczne i psychiczne, oskarżanie, że to wszystko przeze mnie, że to ja zabiłem jej siostrę... Nori, ja miałem sześć lat. Byłem tym wykończony, cały czas płakałem. Kiedyś, gdy nikogo nie było w domu wziąłem nóż tak jak kiedyś moja matka. I dokładnie tak samo jak ona, przejechałem po ręce... Oczywiście nic się nie stało. Nie użyłem odpowiedniej siły. Więc dobrałem się do żyletek... jak zapewne wiesz, tam wystarczy naprawdę niewielka siła.... I tak zrobiłem to - wyciągnąłem rękę do Nory i pokazałem bliznę z dzieciństwa - Nawet nie wiesz jakim szokiem było dla mnie to, że to zabolało. Że ta krew leciała i leciała, a to nie przestawało boleć. Wtedy zrozumiałem jak ona musiała cierpieć, a ja na to patrzyłem i nic nie zrobiłem. Ciotka miała rację, to wszystko moja wina, to przeze mnie ona odeszła z tego świata... Ona odeszła, ja zostałem i musiałem jakoś żyć. Wziąłem się w garść, zacząłem ignorować ciotkę, kuzyna i wszystkich wokół. Stałem się zamknięty w sobie, bez życia, agresywny... Trzymałem każdego na dystans, nikomu nie ufałem, nie pozwalałem się dotknąć. Bałem się... po prostu bałem. Miałem obsesję na punkcie dłoni. Każdemu patrzyłem na ręce i modliłem się, żeby nie zobaczyć tych śladów. Bo gdy tylko dojrzałem je, momentalnie wszystko wracało, ten ból, te wspomnienia, ta nienawiść do siebie, że nie przerwałem jej, ani razu... Nienawidziłem siebie i nadal nienawidzę, tak jak i oni mnie nienawidzą. Nora, nie wiem dlaczego ty to robisz, nie wiem co się dzieje lub wydarzyło w twoim życiu, że posunęłaś sę do takiego kroku, ale wiedz jedno, że nie pozwolę Ci tego już więcej robić. Nie pozwolę Ci odejść z tego świata rozumiesz? Nie pozwolę, żeby świat stracił tak wspaniałą dziewczynę jak ty. Nie pozwolę na to. Rozumiesz? Nie pozwolę... Chodź bym sam miał przez to ucierpieć, zrobię wszystko, żeby to się już nei powtórzyło. Nie ważne, co ty sądzisz na ten temat. Nawet jakbym miał się tutaj wprowadzić na stałe, będę Cię pilnował i nie dam Ci sposobności, żebyś znowu to zrobiła. Nie pozwolę Ci się już smucić. Zrobię wszystko żebyś była szczęśliwa, żebyś nie musiała się martwić takimi głupotami.... Nie pozwolę na to...
Spojrzałem na nią cały zapłakany. I powrót do przeszłości... poker face, z którego nie jesteś w stanie wyczytać nic.
<Nora?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz