Odnalazłem jakiś tam park, Machi momentalnie rozpoczęła swoją serenadę o spuszczenie ze smyczy.
-Nie..
-AUHUAHUAHUHAUUU -jęknął pies i ponownie wydobył z siebie dźwięki jak mordowany jeleń.
-Okay ale jak zginiesz to ty płacisz za schronisko -Rozmowy z psem były bardzo rozwijające i zdecydowanie miałem pewność ,że mnie rozumie, no bo jak by inaczej huh? Przecież to oczywiste ,że pies zapłaci za schronisko ze swoich zarobków.. Psich.. Pokręciłem głową i patrzyłem jak momentalnie rozpoczyna poszukiwania czegoś. Ja sam oddałem się przyjemności napawania się naturą. Piękna pogoda , wiał leciutki wiatr ale świeciło słońce przez co nie było zimno. Uśmiechnięty mogłem kroczyć alejkami i przyglądać się ludziom. Głośne szczekanie mojego psa niestety sprowadziło mnie na ziemię. Czemu ona szczeka? Okazało się ,że znalazła sobie jakąś ofiarę na ławce która najwyraźniej nie chciała jej głaskać. Szybo skoczyłem w tamtym kierunku i złapałem psa za obrożę. Osoba z którą miałem do czynienia złapała kontakt wzrokowy i bardzo szybko go zerwała rozsmarowując krew po całej twarzy, zaraz.. Skąd tam była krew?
-Uh? Wszytko okay?-Nie byłem pewien co robić, urazy były czymś częstym w tańcu ale sam sobie bardziej potrafię pomóc .. Czemu ? Bo wiem co boli i ludzie zwykle mają trudności z określeniem miejsca bólu.
-Tak -Mruknięcie zza rąk wydawało się zbawienne.
-Nie wydaje mi się.. Chcesz iść przemyć twarz? Mieszkam blisko
-Nie..
-Czemu? Nie planuję cię zabić ani nic, chcę tylko żebyś nie chodził jak ofiara ataku mocno niestabilnego wampira.. -Ponownie naciskałem, No użyj swojego uroku Viktor.
-Spasuję, i tak zaraz znowu się ubrudzę -Kolejne mruknięcie.
-Okay to nie ruszaj się zaraz wracam -Ruszyłem biegiem w kierunku mieszkania, wygrzebałem butelkę wody, waciki i trochę maści na opuchliznę, nie wiem co mu jest skoro nie widziałem jego twarzy całkowicie tak? Okazało się ,ze się ruszył szedł alejką.
-Chyba nie umiesz słuchać co? Choć przemyję ci to -Pociągnąłem go lekko za ramię.
-Zostaw mnie.
-Zrobię to jak tylko upewnię się ,że nic ci nie jest okay? Serio -Ponownie pociągnąłem, zachwiał się lekko, no siłacz nie a co. Uległ i usiadł na wolnej ławce, odkręciłem butelkę i zamoczyłem pierwszy wacik , najdelikatniej jak potrafiłem jeździłem po twarzy nowo poznanego i zmywałem krew, miał obity nos ale lekko, tyle z obrażeń.
-Już? -Głos był teraz spokojniejszy.
-Uhu.. Posmaruje ci to i szybko zmaleje opuchlizna ale.. -Przyłożyłem palec z maścią do rany i usłyszałem syknięcie.
-Będzie szczypało -Dodałem odsuwając się.
-Uhu..czuję
-Nie ma za co.. -Potarłem kark dłonią , co teraz? Zwykle ...
-Już możesz pościć moją twarz -No tak, zapomniałem ,ze ciągle obejmowałem go pod brodą.
-Wybacz..Jestem Viktor -Uśmiechnąłem się i wystawiłem przed siebie rękę.
<Stasi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz