środa, 7 marca 2018

Od Nory CD. Czeslava

Spięłam mięśnie w policzkach i przełknęłam ślinę, próbując pozbyć się tej cholernej guli, przez którą nie byłam w stanie nic powiedzieć, choć bardzo chciałam. 
„Jestem do niczego” – skarciłam siebie w myślach, a w oczach od razu pojawiły się łzy, którymi się nawet nie przejąłem.
Całe życie doprowadzam ludzi do płaczu. Całe jebane życie, odkąd praktycznie się urodziłam. Czy to najbliższą rodzinę, czy znajomych, „przyjaciół”... Tyle osób skończyło z lejącymi się łzami. Bardzo więc mi ulżyło, kiedy poznałam Isaaca. Tylko on na zbliżył się do mnie tak blisko i nie skończył jak reszta. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że Czesiek też wyłamie się z tego schematu, jednak nie mogłam patrzeć, jak historia znowu się powtarza. I to dokładnie ta sama historia.
Naciągnęłam rękawy bluzki na dłonie i kłykcie, i taką opatuloną łapkę wyciągnęłam w stronę zapłakanej twarzy Cześka. Przyłożyłam materiał do rozpalonego policzka i kilkoma ruchami otarłam napływające mu łzy.
– Nie płacz – powiedziałam tak cicho i słabo, że nie wiem, czy chłopak w ogóle usłyszał. A nawet jeśli nie, to na pewno odczytał z ruchu warg, w które wpatrywał się chwilę. Kiedy oczy ponownie zaszły łzami, zacisnął je mocno i spuścił głowę nisko, niemalże kładąc ją na moim kolanie.
„Zrobię wszystko żebyś była szczęśliwa…”
„Wszystko”
Te słowa brzmiały tak bardzo znajomo... Tyle razy przez głowę przechodziło mi tysiące wersji tego zdania. Wbijano je do łepetyny niekiedy codziennie, po kilka razy, a mimo tego nie zakorzeniło się w mózgu dostatecznie. To tylko sprowadzało się do jednego - smutku wszystkich, którzy chcieli mnie uszczęśliwić. I widzę, że Czesiek powoli też zmierza w tym kierunku. Ba, już się w to wciągnął. Tylko dlaczego? Przecież sprawiłam mu już raz przykrość... i na pewno zrobię to znowu - mniej lub bardziej tego świadoma. Więc dlaczego ten chłopak chce się mnie tak kurczowo trzymać...? Przecież te wszystkie starania... to wszystko i tak pójdzie na marne... A ja tak bardzo nie chcę, by ktoś tracił na mnie czas...
Kiedy przez łzy Cześka usłyszałam swoje imię, jak za sprawą zaklęcia, ocknęłam się. Improwizując,  natychmiast ujęłam jego zaczerwienioną i mokrą od łez twarz w obie dłonie, przymykając powieki kciukami, by niczego nie widział. Bałam się, że to, co za chwilę zrobię okaże się kolejnym krokiem do samozatracenia, ale to jego reakcji obawiałam się najbardziej. Ten oto rudzielec w ciągu kilku tygodni stał dla mnie kimś ważnym, widocznie ze wzajemnością, dlatego nie miałam pojęcia, co bym zrobiła, gdyby nagle zniknął z mojego życia; nawet nie byłam w stanie sobie tego wyobrazić. Jednak byłam tak cholernie bezradna; co innego mogłabym zrobić, aby uspokoić jasnookiego, skoro żadne słowa pociechy nie przychodziły mi do głowy? Nigdy sobie nie wybaczę swojego marnego talentu do mówienia...
Pchnięta niewidzialną siłą zbliżyłam usta do twarzy chłopaka, jednak w ostatnim momencie ta sama siła powstrzymała mnie. Ostatecznie tylko przysunęłam się do chłopaka bliżej i przytuliłam go mocno, chowając nos w rudych kłaczkach.

<Czes czes?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt