Schyliłam się do dwóch kartonowych pudeł, po kolei otwierając każde z osobna i dokładnie sprawdzając ich zawartość.
- Zdaje mi się czy ktoś macha w naszym kierunku? – spytał Oliver, zamykając drzwi samochodu od strony kierowcy.
Gwałtownie podniosłam się do góry, otrzepując kolana z pyłu i brudu. Zmrużyłam oczy, aby uchronić się od ostatnich, rażących promieni słonecznych i spojrzałam na sylwetkę która wydała mi się bardzo znajoma. Wszędzie poznałabym ten charakterystyczny chód Michaela - giboczący się to na prawą, to na lewą stronę. Przez moje ciało przeszła fala gorąca i czułam jak moje policzki stają się delikatnie muśnięte różem. Przez głowę przechodziło mi tysiąc myśli, powoli zaczęłam układać sobie cały monolog na temat ‘’To tylko i wyłącznie mój dobry kolega z klasy’’.
- Hej - zagadał, machając ręką w moją stronę. - Pomóc może?
Momentalnie spojrzałam na brata, który zaczął lustrować chłopaka od góry do dołu.
- Michaelu, poznaj mojego starszego brata Olivera – wyniosłym ruchem dłoni wskazałam na chłopaka. – Oliverze, poznaj mojego kolegę z klasy Michaela.
Mój brat nieufnie uścisnął rękę Michaela, a ten potrząsnął ją energicznie z szerokim uśmiechem na ustach.
- Miło mi Cię poznać. Tak myślałem, że jesteście ze sobą spokrewnieni. – mruknął Michael, rozluźniając uścisk.
- Mnie również bardzo miło Ciebie poznać, kolego Anastazji .
Kątem oka zauważyłam jego dwuznaczny uśmieszek. Oczywiście mój braciszek nie byłby sobą, gdyby wyraźnie nie zaakcentował siódmego słowa.
- Wracając do twojego wcześniejszego pytania, z miłą chęcią przyjmiemy twoją pomoc. – wypaliłam, przerywając nieręczną ciszę.
- Gdy już zrobimy co trzeba, może w zamian wybrałbyś się z nami do nowo otwartej pizzerii Tirando formaggio? – zagadał Oli, podając Michaelowi jedno z masywnych, kartonowych pudeł.
- Naprawdę z ogromną przyjemnością, ale niestety muszę odmówić. Obiecałem już bratu zrobić zakupy, a według moich obliczeń za dwadzieścia minut zamykają pobliskiego spożywczaka.
Chłopak przełożył pudełko do jednej ręki, opierając je na kolanie.
- Nie ma problemu, najpierw pojedziemy na obiadokolacje, a później razem z tobą wstąpimy do supermarketu w centrum. Tak czy siak mieliśmy do niego podjechać, prawda Kruszynko? – szturchnął mnie w bok i parsknął śmiechem. Starałam się opanować kolejną falę gorąca i z nadzieją spojrzałam na twarz Michaela, która po chwili obdarzyła mnie szerokim uśmiechem.
- Taki układ w zupełności mnie zadowala, nie pamiętam kiedy ostatni raz jadłem jakiegoś dobrego Fast food’a.
~*~
Po kilkunastu minutowej drodze hebanowy samochód moich rodziców stanął na parkingu przed samym wejściem do słynnej Tirando. Już z daleka nie dało się nie zauważyć jej świecącego, ledowego szyldu. Wszyscy pośpiesznie wysiedliśmy z auta i czym prędzej ruszyliśmy do środka z nadzieją na wolne miejsca. Ku naszej uciesze pomimo niebywałej ilości osób przy szybie ostał się jeden, wolny stolik. Razem z Michaelem zajęliśmy swoje miejsca, a Oliver podszedł do ładnej, hojnie obdarzonej dziewczyny prosząc o menu. Pizzeria, pomimo bardzo prostego wnętrza miała w sobie to coś, przez co z miłą chęcią wracałabym do niej niejednokrotnie. W tym wszystkim najbardziej urzekła mnie folkowa muzyka, którą nieświadomie zaczęłam nucić pod nosem.
- Mi też strasznie spodobała się ta piosenka, aż mam ochotę zatańczyć, co zdarza się bardzo rzadko.
Michael swoimi słowami ponownie ściągnął mnie na ziemie.
- Młodzieży, właśnie zamówiłem pizze. Specjalnie dla was pozwoliłem sobie wymyślić specjalny skład. – Oliver krzyknął entuzjastycznie, dosiadając się do naszego stolika.
- Nie ukrywam, że troszkę przeraziłeś mnie tym faktem. – mruknęłam, przeglądając menu.
- Nie takie rzeczy się w życiu próbowało, jestem otwarty na nowe smaki! – odpowiedział Michael, rozglądając się dookoła.
- Bierz przykład z twojego kolegi, o właśnie idzie do nas nasze cudo.
Byłam święcie przekonana, że mianem cuda nazwał blondwłosą kelnerkę, a nie nasze danie. Kelnerka położyła na naszym stole trzy talerze, sztućce i dużych rozmiarów pizze. Najodważniejszym z nas okazał się Michael, który jako pierwszy chwycił największy kawałek.
< Michael? >
- Zdaje mi się czy ktoś macha w naszym kierunku? – spytał Oliver, zamykając drzwi samochodu od strony kierowcy.
Gwałtownie podniosłam się do góry, otrzepując kolana z pyłu i brudu. Zmrużyłam oczy, aby uchronić się od ostatnich, rażących promieni słonecznych i spojrzałam na sylwetkę która wydała mi się bardzo znajoma. Wszędzie poznałabym ten charakterystyczny chód Michaela - giboczący się to na prawą, to na lewą stronę. Przez moje ciało przeszła fala gorąca i czułam jak moje policzki stają się delikatnie muśnięte różem. Przez głowę przechodziło mi tysiąc myśli, powoli zaczęłam układać sobie cały monolog na temat ‘’To tylko i wyłącznie mój dobry kolega z klasy’’.
- Hej - zagadał, machając ręką w moją stronę. - Pomóc może?
Momentalnie spojrzałam na brata, który zaczął lustrować chłopaka od góry do dołu.
- Michaelu, poznaj mojego starszego brata Olivera – wyniosłym ruchem dłoni wskazałam na chłopaka. – Oliverze, poznaj mojego kolegę z klasy Michaela.
Mój brat nieufnie uścisnął rękę Michaela, a ten potrząsnął ją energicznie z szerokim uśmiechem na ustach.
- Miło mi Cię poznać. Tak myślałem, że jesteście ze sobą spokrewnieni. – mruknął Michael, rozluźniając uścisk.
- Mnie również bardzo miło Ciebie poznać, kolego Anastazji .
Kątem oka zauważyłam jego dwuznaczny uśmieszek. Oczywiście mój braciszek nie byłby sobą, gdyby wyraźnie nie zaakcentował siódmego słowa.
- Wracając do twojego wcześniejszego pytania, z miłą chęcią przyjmiemy twoją pomoc. – wypaliłam, przerywając nieręczną ciszę.
- Gdy już zrobimy co trzeba, może w zamian wybrałbyś się z nami do nowo otwartej pizzerii Tirando formaggio? – zagadał Oli, podając Michaelowi jedno z masywnych, kartonowych pudeł.
- Naprawdę z ogromną przyjemnością, ale niestety muszę odmówić. Obiecałem już bratu zrobić zakupy, a według moich obliczeń za dwadzieścia minut zamykają pobliskiego spożywczaka.
Chłopak przełożył pudełko do jednej ręki, opierając je na kolanie.
- Nie ma problemu, najpierw pojedziemy na obiadokolacje, a później razem z tobą wstąpimy do supermarketu w centrum. Tak czy siak mieliśmy do niego podjechać, prawda Kruszynko? – szturchnął mnie w bok i parsknął śmiechem. Starałam się opanować kolejną falę gorąca i z nadzieją spojrzałam na twarz Michaela, która po chwili obdarzyła mnie szerokim uśmiechem.
- Taki układ w zupełności mnie zadowala, nie pamiętam kiedy ostatni raz jadłem jakiegoś dobrego Fast food’a.
~*~
Po kilkunastu minutowej drodze hebanowy samochód moich rodziców stanął na parkingu przed samym wejściem do słynnej Tirando. Już z daleka nie dało się nie zauważyć jej świecącego, ledowego szyldu. Wszyscy pośpiesznie wysiedliśmy z auta i czym prędzej ruszyliśmy do środka z nadzieją na wolne miejsca. Ku naszej uciesze pomimo niebywałej ilości osób przy szybie ostał się jeden, wolny stolik. Razem z Michaelem zajęliśmy swoje miejsca, a Oliver podszedł do ładnej, hojnie obdarzonej dziewczyny prosząc o menu. Pizzeria, pomimo bardzo prostego wnętrza miała w sobie to coś, przez co z miłą chęcią wracałabym do niej niejednokrotnie. W tym wszystkim najbardziej urzekła mnie folkowa muzyka, którą nieświadomie zaczęłam nucić pod nosem.
- Mi też strasznie spodobała się ta piosenka, aż mam ochotę zatańczyć, co zdarza się bardzo rzadko.
Michael swoimi słowami ponownie ściągnął mnie na ziemie.
- Młodzieży, właśnie zamówiłem pizze. Specjalnie dla was pozwoliłem sobie wymyślić specjalny skład. – Oliver krzyknął entuzjastycznie, dosiadając się do naszego stolika.
- Nie ukrywam, że troszkę przeraziłeś mnie tym faktem. – mruknęłam, przeglądając menu.
- Nie takie rzeczy się w życiu próbowało, jestem otwarty na nowe smaki! – odpowiedział Michael, rozglądając się dookoła.
- Bierz przykład z twojego kolegi, o właśnie idzie do nas nasze cudo.
Byłam święcie przekonana, że mianem cuda nazwał blondwłosą kelnerkę, a nie nasze danie. Kelnerka położyła na naszym stole trzy talerze, sztućce i dużych rozmiarów pizze. Najodważniejszym z nas okazał się Michael, który jako pierwszy chwycił największy kawałek.
< Michael? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz