- A byłaś z tym u lekarza? - zapytałem, lekko zmartwiony. Może sobie zrobić niezłą krzywdę, jeśli będzie przeciążać rękę obarczoną kontuzją.
- To nie jest jakiś wielki problem - wzruszyła ramionami, lekko się przy tym krzywiąc, po czym przykucnęła na krawędzi basenu i zsunęła się do wody.
Wypuściłem powietrze z irytacją, ale nie ruszyłem za nią. W końcu nie jesteśmy ze sobą na tyle blisko żebym mógł jej czegoś zakazywać i być pewnym, że mnie posłucha.
Zamiast tego wolnym krokiem okrążyłem basen, cały czas zerkając w stronę pływającej dziewczyny, i przysiadłem się do ratownika z zamiarem ostrzeżenia go oraz i dotrzymania mu towarzystwa przez jakiś czas a także upewnienia się, że Martyna nie zrobi sobie jakiejś poważnej krzywdy.
Szczerze powiedziawszy już skończyłem swoją porcję ćwiczeń - przed basenem biegając przez dwie godziny - i mogłem już pójść do swojego pokoju, ale wolałem zaczekać aż Martyna skończy pływać i potem namówić ją do zadbania o siebie. Chociażby nawet poprzez skonsultowaniem się ze specjalistą.
Wykorzystanie autorytetu kapitana drużyny wystarczy, nie? A jak nie wystarczy to zawsze zostają tradycyjne sposoby perswazji, na przykład takie ciacho lub związanie i zaniesienie do przychodni techniką na worek kartofli... jakby trzeba było.
W pewnym momencie z pokoiku przy basenie rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Stephen - ratownik - przerwał rozmowę i przeprosił mnie na chwilę i udał się w tamtym kierunku, natomiast ja oparłem się o śliską ścianę, wodząc trochę nieobecnym wzrokiem po tafli wody. Nagle po basenie rozległ się plusk znacznie głośniejszy niż to naturalne, powodując, że natychmiast wyprostowałem się, szukając jego źródła. Nie było to trudne zadanie, gdyż w tej chwili na całym basenie (wyłączając mnie i Stephena) były tylko trzy osoby. I jedna z nich była w tym momencie kierowana paniką.
Nie minęła sekunda, zanim znalazłem się w wodzie i chwilę później wynurzyłem się obok Martyny. Szybko chwyciłem ją za nadgarstek ręki, którą wymachiwała, krztusząc się wodą, i pociągnąłem ją do siebie, żeby unieść ją bardziej nad wodę, w czasie gdy pociągnąłem ją na brzeg, aby mogła się uspokoić i pozbyć resztki wody z układu oddechowego.
Posadziłem ją na krawędzi basenu, samemu zostając w wodzi, żeby utrzymać kontakt wzrokowy i kiedy uspokoiła ataki kaszlu, posłałem jej surowe spojrzenie.
- No to teraz chyba się tym zajmiesz, prawda?
Martyna ;-;?
Tak bardzo przepraszam ;-;
Za tak długi brak odpowiedzi i taki obrót spraw o tutaj... wiń za to Czesa, to jego pomysł xD
- To nie jest jakiś wielki problem - wzruszyła ramionami, lekko się przy tym krzywiąc, po czym przykucnęła na krawędzi basenu i zsunęła się do wody.
Wypuściłem powietrze z irytacją, ale nie ruszyłem za nią. W końcu nie jesteśmy ze sobą na tyle blisko żebym mógł jej czegoś zakazywać i być pewnym, że mnie posłucha.
Zamiast tego wolnym krokiem okrążyłem basen, cały czas zerkając w stronę pływającej dziewczyny, i przysiadłem się do ratownika z zamiarem ostrzeżenia go oraz i dotrzymania mu towarzystwa przez jakiś czas a także upewnienia się, że Martyna nie zrobi sobie jakiejś poważnej krzywdy.
Szczerze powiedziawszy już skończyłem swoją porcję ćwiczeń - przed basenem biegając przez dwie godziny - i mogłem już pójść do swojego pokoju, ale wolałem zaczekać aż Martyna skończy pływać i potem namówić ją do zadbania o siebie. Chociażby nawet poprzez skonsultowaniem się ze specjalistą.
Wykorzystanie autorytetu kapitana drużyny wystarczy, nie? A jak nie wystarczy to zawsze zostają tradycyjne sposoby perswazji, na przykład takie ciacho lub związanie i zaniesienie do przychodni techniką na worek kartofli... jakby trzeba było.
W pewnym momencie z pokoiku przy basenie rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Stephen - ratownik - przerwał rozmowę i przeprosił mnie na chwilę i udał się w tamtym kierunku, natomiast ja oparłem się o śliską ścianę, wodząc trochę nieobecnym wzrokiem po tafli wody. Nagle po basenie rozległ się plusk znacznie głośniejszy niż to naturalne, powodując, że natychmiast wyprostowałem się, szukając jego źródła. Nie było to trudne zadanie, gdyż w tej chwili na całym basenie (wyłączając mnie i Stephena) były tylko trzy osoby. I jedna z nich była w tym momencie kierowana paniką.
Nie minęła sekunda, zanim znalazłem się w wodzie i chwilę później wynurzyłem się obok Martyny. Szybko chwyciłem ją za nadgarstek ręki, którą wymachiwała, krztusząc się wodą, i pociągnąłem ją do siebie, żeby unieść ją bardziej nad wodę, w czasie gdy pociągnąłem ją na brzeg, aby mogła się uspokoić i pozbyć resztki wody z układu oddechowego.
Posadziłem ją na krawędzi basenu, samemu zostając w wodzi, żeby utrzymać kontakt wzrokowy i kiedy uspokoiła ataki kaszlu, posłałem jej surowe spojrzenie.
- No to teraz chyba się tym zajmiesz, prawda?
Martyna ;-;?
Tak bardzo przepraszam ;-;
Za tak długi brak odpowiedzi i taki obrót spraw o tutaj... wiń za to Czesa, to jego pomysł xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz